18.01.2015

Rozdział 55 – Did We Imagine Half Of It?

                - Leanne… Lea… - słyszałam jakby spod wody, zastanawiając się czy śnię.
                Zamrugałam kilkakrotnie, starając się dojść do siebie. Przed moimi oczami ukazała się zatroskana twarz Jareda, który odetchnął nieco po moim ocknięciu.
                - Co się stało? – zapytałam, nie będąc w stanie normalnie myśleć. Głowa mi pękała, choć odruchowo i tak złapałam się za brzuch, co zaniepokoiło Jareda. Nie bolał mnie tak jak głowa, jednak nie mogłam zaprzeczyć, że wszystko jest w porządku.
                - Zemdlałaś. Zdążyłem cię złapać, ale i tak powinniśmy pojechać do szpitala. – powiedział, patrząc na mój brzuch.
Oczywiście nie umknęło jego uwadze, że nie czuję się najlepiej. Podejrzewałam jednak, że nawet gdybym czuła się wyśmienicie, on i tak zaciągnąłby mnie do lekarza, chociażbym zapierała się rękami i nogami. Miało to jednak swoje zalety, ponieważ ja często bagatelizowałam takie sprawy, nawet gdy nie powinnam.
- Nie trzeba… - mówiłam wciąż czując, jakbym obudziła się po całodobowym śnie.
Jared podał mi szklankę wody. Dopiero teraz zauważyłam, że kucał przy mnie. Siedziałam na fotelu w jakimś pustym pomieszczeniu, które wyglądało na coś w rodzaju gabinetu. Było urządzone w starym stylu, z ciężkimi, ciemnymi meblami i ciemnozieloną wykładziną pasującą do staromodnych tapet.
- Leanne, pomyśl odpowiedzialnie. – powiedział zupełnie tak, jakby dawał mi wybór. Oczywiście wiedziałam, że go nie mam. Pokiwałam więc głową na znak, że się zgadzam, a on uśmiechnął się do mnie słabo, wciąż zaniepokojony. Pocałowałam go szybko, by choć trochę się uspokoił.
Gdy drzwi zaskrzypiały, odruchowo spojrzeliśmy w ich stronę. Kiedy ujrzałam głowę wyłaniającą się z ciemnego korytarza żałowałam, że się ocknęłam.
- Wynoś się stąd. – Jared natychmiast wstał, chcąc rzucić się do drzwi.
- Wszystko z nią w porządku? – zapytał Sebastian z przejęciem, czym całkowicie mnie zaskoczył. Nie podejrzewałam jednak, by jego reakcja była szczera.
- Nie twój pieprzony interes. Wynoś się. Kolejny raz już nie powtórzę.
Nie widziałam jeszcze, by ktoś był w stanie zdenerwować Jareda tak bardzo jak Sebastian. Wcale go jednak nie winiłam, ponieważ przechodziłam teraz przez to samo.
- Właśnie, że mój. – odparł Sebastian, wchodząc nieśmiało do środka. Chwyciłam Jareda za rękę widząc, że chce się na niego rzucić. Nie zrobił tego tylko dlatego, iż obawiał się, że ich przepychanka zdenerwuje mnie jeszcze bardziej, niż sama obecność Sebastiana w pokoju. – Chcę tylko, żebyście mnie wysłuchali.
- Nie mam ochoty wysłuchiwać kolejnych obelg  i gróźb w moim kierunku. – odparłam, po raz pierwszy wtrącając się do rozmowy. To niesamowite, jak przez Sebastiana od razu doszłam do siebie i nie czułam się już senna, a niezwykle pobudzona.
Sebastian zmieszał się. Wyglądał na… zawstydzonego. Znów nie wiedziałam, co o tym myśleć. Widziałam, że Jareda także zbiło to z pantałyku, ale wciąż nie wierzył w jego szczere intencje.
- Nie po to tu przyszedłem. Przepraszam, przesadziłem. – powiedział ze spuszczoną głową, po czym spojrzał na mnie skruszony. Nie potrafiłam stwierdzić, ile było prawdy w jego słowach, jednak wydawał się być całkiem szczery. – Chciałem się na tobie zemścić ale nie pomyślałem, jak bardzo mogę przy tym zaszkodzić waszemu dziecku.
Natychmiast uniosłam brwi ku górze i spojrzałam z zaskoczeniem na Jareda. On także był zdziwiony i tak jak ja zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem się nie przesłyszał. Ja byłam jednak pewna, że Sebastian użył słów „wasze dziecko”.
- Mogłeś zaszkodzić także swojemu dziecku. Zapomniałeś chyba, że wciąż nie wiemy… - zaczęłam ale Sebastian natychmiast mi przerwał.
- Nie zapomniałem. Ja po prostu jestem pewien, że nie jest moje. Wiedziałem to od kiedy do niego odeszłaś. To wtedy całkiem przypadkiem dowiedziałem się, że jestem bezpłodny. Jeżeli nie byłaś z nikim innym prócz mnie i niego, dziecko jest wasze.
Obydwoje oniemieliśmy. Nie wiedziałam nawet, co powiedzieć.
- Więc przez ten cały czas tylko nas straszyłeś, mimo że znałeś prawdę? – zapytał Jared podniesionym głosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. Widziałam, że pomimo dobrej wiadomości, zdenerwowało go zachowanie Sebastiana. Ja też byłam na niego zła, jednakże starałam się go choć trochę zrozumieć. Tylko tak mogłam opanować emocje.
- Nie chciałem, żeby coś się stało…
- Wyjdź stąd, do cholery. – rzucił Jared ostrzegawczo, a Sebastian pojął, że za chwilę może dostać w twarz, dlatego postanowił się wycofać.
- Jeszcze raz was przepraszam. – powiedział, zamykając za sobą ciężkie, mahoniowe drzwi.
Gdy zostaliśmy sami, nie potrafiliśmy nawet drgnąć. Siedziałam nieruchomo na fotelu wpatrując się w Jareda, który wciąż patrzył w drzwi z niedowierzaniem. W końcu obrócił się w moim kierunku i zrobił coś zupełnie nieoczekiwanego. Wybuchnął śmiechem.
Cieszył się niemalże tak samo jak wtedy, gdy dowiedział się o ciąży. Gdy tak się uśmiechał, przypominał mi Constance, gdy przekazaliśmy jej dobrą nowinę. Znów przy mnie klęknął i tym razem to on pocałował mnie, po czym mnie objął, śmiejąc mi się do ucha. Oczywiście jego szczęście natychmiast udzieliło się także mi, co nie było raczej dziwne. Koszmar z dręczącym nas Sebastianem wreszcie dobiegł końca, w dodatku wyszło na jaw, kto jest ojcem mojego dziecka. Nic już nie spędzało mi snu z powiek i wiedziałam, że moje życie własnie stało się nieco łatwiejsze, niż jeszcze kilka minut temu. Zaczynałam być wdzięczna za to, że zemdlałam, choć oczywiście wiedziałam, że nie powinnam tak myśleć. Wciąż nie wiedziałam, jakie mogły być tego konsekwencje.
Na szczęście okazało się, że to nic poważnego. Lekarz kazał mi tylko na siebie bardziej uważać, co w moim przypadku i tak wydawało się trudne. Dla świętego spokoju obiecałam, że zastosuje się do jego rady, na co Jared odetchnął z ulgą. Wiedziałam jednak, iż w tej kwestii miał do mnie ograniczone zaufanie, i wcale mnie to nie dziwiło. Właściwie dziwiłam się, że jeszcze nie przykuł mnie do siebie kajdankami, by zawsze mieć mnie na oku.
Gdy wróciliśmy do domu, natychmiast przekazaliśmy Constance dobrą wiadomość. Nie byłam zdziwiona, że zareagowała tak samo jak jej syn. Nie wiedziałam, że Shannon również był w domu. Najwyraźniej czuł się teraz swobodniej i nie musiał się obawiać, że zastanie mnie w domu. Poza tym mieliśmy wrócić o wiele później, jednakże po wizycie w szpitalu nie miałam już ochoty wracać na galę. Żałowałam, że musiałam ją ominąć, ale wiedziałam, że mając Jareda za partnera będę miała jeszcze wiele okazji, by pojawić się na tego typu uroczystości. Tym bardziej, że Jared otrzymał nominację do Oscara, o czym całkowicie już zapomniałam.
- Z czego wszyscy się tak cieszą? – zapytał Shannon, wchodząc do salonu z balkonu. Zapewne palił tam papierosa, bo gdy tylko wszedł, poczułam zapach tytoniu w całym pomieszczeniu.
- Z nominacji do Oscara. – powiedziała Constance, gryząc się w język. Spojrzała na mnie, zasłaniając usta ręką. Zapomniała, że miała trzymać to w tajemnicy. Ja tylko wybuchłam śmiechem, podobnie jak Jared. Jego matka zrozumiała, iż właśnie mi się nie wygadała i odetchnęła, śmiejąc się razem z nami.
Spojrzałam na Jareda porozumiewawczo i wzruszyłam ramionami. Pomyślałam, że teraz mogliśmy powiedzieć już najbliższym, że spodziewamy się dziecka. Jared uśmiechnął się do mnie i przytaknął, zgadzając się ze mną.
- Jest jeszcze jeden powód do radości. – zaczęłam uradowana, spoglądając na Jareda. Siedzieliśmy na kanapie w salonie, a on obejmował mnie ramieniem. Jego matka siedziała na fotelu naprzeciwko i uśmiechała się zadowolona, a Shannon patrzył na brata niecierpliwie, łypiąc na matkę. Nie mógł się doczekać, co mamy mu do powiedzenia.
- No dalej, niech mi ktoś wreszcie powie o co chodzi. – ponaglił rozbawiony Shannon.
- Ty przekazujesz dobre wiadomości swojej rodzinie. – szepnęłam Jaredowi do ucha, by nikt inny nie usłyszał. Widziałam, że jego brat nie potrafi już wytrzymać ekscytacji.
- Gratulacje, stary. Niedługo zostaniesz wujkiem. – powiedział Jared patrząc na Shannona, a ten rozdziawił ust, całkowicie zaskoczony. Przeraziła mnie jego powaga, jakby nie był zadowolony z tego faktu. Jednakże gdy dotarło do niego, co właśnie powiedział mu brat, zaczął się cieszyć i nam gratulować.
- Nie wierzę, że mój mały braciszek będzie miał potomka. – rzucił żartobliwie, uśmiechając się do nas i trącając Jareda pięścią w ramię, jakby znów byli nastolatkami.
- Chociaż jeden z was myśli o takich sprawach. – dogryzła mu Constance z uśmiechem, a Shannon spojrzał na nią wywracając oczami.
Nie dziwiło mnie, dlaczego jego matka naciskała na niego w sprawie dziecka. Od razu było widać, że tak ciepła osoba jak Constance marzy o wnukach. Nie dało się też ukryć, że jej synowie nie byli już najmłodsi, przez co zapewne traciła już nadzieję. Poza tym, Shannon nie wyglądał na kogoś, kto miał w głowie ustatkowanie się. Owszem, był z Emmą, ale nie myślał o niej do końca poważnie i nie próbował tego nawet ukrywać. Zapewne nie był to pierwszy raz, kiedy Constance suszyła mu głowę o takie rzeczy.
xxx
Ciężko było mi wyjeżdżać. Z początku byłam pewna, że powrót do Stanów i możliwość zamieszkania w przyszłości w Los Angeles były niedopuszczalne. Może i w Londynie nie do końca spotkało mnie wszystko to, o czym marzyłam, ale mimo wszystko zaczęłam już układać tam swoje życie. Pomimo, że mieszkałam znów u Rebeki, miałam w planach kupienie własnego mieszkania. Nie skreślałam całkowicie pomysłu z przeniesieniem się na stałe do LA, jednakże na razie nie byłam gotowa by podjąć taką decyzję. Poza tym musiałabym wiedzieć, na czym stoję ze szkołą i pracą.
Jared wrócił razem ze mną, co wcale mnie nie zdziwiło. Wiedziałam, że będzie chciał mieć mnie na oku. Zaoferował mi też pomoc w znalezieniu mieszkania, choć po jego minie widziałam, że nie był zadowolony z tego pomysłu. Wciąż miał nadzieję, że przeprowadzę się z nim do Los Angeles, ale postanowił na mnie nie naciskać, za co byłam mu bardzo wdzięczna. W czasie naszych poszukiwań postanowił wynająć w pełni wyposażony apartament, w którym miałam z nim zamieszkać. Nie lubiłam, gdy z mojego powodu wydawał duże sumy pieniędzy, ale zgodziłam się na jego propozycje widząc, że nie mam wyboru. Poza tym nie chciałam już siedzieć Rebecce na głowie.
Shannon i Tomo również przyjechali do Londynu, dzień po nas. Jared ściągnął ich tutaj, by nie mieli już pretensji, że muszą pracować z nim nad płytą na odległość. Constance zabrała się z nimi, pod namową swoich synów. Nie lubili, gdy zostawała na długo sama w LA. Zgodziła się przylecieć do Londynu, ale zamieszkała w hotelu, nie chcąc nam przeszkadzać. Shannon zrobił to samo, podobnie jak Tomo. Wynajęli więc niewielkie studio na obrzeżach miasta, które kojarzyło mi się bardziej ze studiem fotograficznym. Rozstawili tam mnóstwo sprzętu, instrumentów i innych rzeczy potrzebnych do stworzenia nowego albumu.
Nie miałam pretensji do Jareda, że spędzał w studio więcej czasu, niż w mieszkaniu. Ja też sporo pracowałam, choć starałam się oszczędzać. Widywaliśmy się właściwie tylko rano i wieczorem. Jednego dnia musieliśmy jednak zrobić wyjątek, ponieważ czekało mnie USG, na którym Jared koniecznie chciał ze mną być. Oczywiście mnie to cieszyło. Byłam niesamowita szczęściarą, mając u boku kogoś takiego.
- Już czekasz? – Jared zapytał przez telefon, kiedy siedziałam w poczekalni zastanawiając się, gdzie jest.
- Tak, ale jestem chyba piąta w kolejce. Jesteś już blisko?
Usłyszałam westchnięcie.
- Źle się zorganizowałem. Nie wziąłem pod uwagę korków i teraz stoję w jednym z nich. Postaram się dotrzeć na czas, ale nie wiem czy mi się uda.
Słyszałam w jego głosie, że naprawdę się tym przejął.
- Nie denerwuj się i jedź ostrożnie. Jeśli nie zdążysz, będziesz ze mną następnym razem.
Gdy tylko skończyliśmy rozmawiać, na końcu korytarza zauważyłam znajomą twarz.
- Amber?
Kobieta odwróciła się w moim kierunku. Miała na sobie lekarski kitel i trzymała w rękach jakąś teczkę. Na mój widok natychmiast się uśmiechnęła i włożyła za ucho niesforny kosmyk wychodzący z jej luźnego koczka. Nigdy dotąd nie widziałam jej w okularach, jednakże nawet one nie potrafiły ukryć worków pod jej oczami, które wynikały ze zmęczenia.
- Leanne, dobrze cię widzieć. Szkoda, że musimy się spotykać tutaj, ale sama wiesz jak to bywa z czasem, kiedy się pracuje. Jeśli masz chwilę, możemy pogadać w moim gabinecie. Mam właśnie przerwę.
- Chętnie, ale czekam w kolejce. – wskazałam w kierunku drzwi. – Jestem piąta.
Amber podążyła za moim wzrokiem.
- Wizyty u Kreisberga nie należą do najkrótszych, dlatego wychodzi na to samo, jakbyś była dziesiąta. – zaśmiała się. – Odłożę tylko dokumenty i tu wrócimy, chyba że chcesz na mnie zaczekać.
- Przejdę się z tobą. – zadeklarowałam, na co Amber się uśmiechnęła.
Jej gabinet nie znajdował się za daleko. Spojrzałam na srebrną tabliczkę przytwierdzoną do drzwi, na której wypisane było imię i nazwisko – Naomi A. Weston.  
- To na pewno twój gabinet? – zapytałam, wskazując na tabliczkę.
Amber spojrzała w tamtą stronę i się zaśmiała.
- Tak, Amber to moje drugie imię. Przestałam używać imienia Naomi po rozwodzie, chciałam jakoś zacząć od nowa i myślałam, że to pomoże. Poza tym nigdy go nie lubiłam. Jedyne, co zostawiłam po moim byłym mężu to jego nazwisko, które zastąpiło moje poprzednie, Blackthorne.
Potrafiłam ją zrozumieć, gdyż imię Amber pasowało do niej bardziej, niż Naomi.
- Nie podejrzewałam, że nie wiem o tobie tak podstawowej rzeczy jak imię. – zażartowałam.
- Jeszcze sporo o mnie nie wiesz. – zaśmiała się, wchodząc do gabinetu i zostawiając w nim teczkę. Zaczęłam się zastanawiać, o co mogło jej chodzić. Moje rozmyślenia przerwał jednak telefon.
- Halo, Jared? – powiedziałam do słuchawki, słysząc tylko szumy. – Jesteś już?
- Tak, czekam pod gabinetem, ale ciebie tu nie ma.
- Już idę. – odparłam, rozłączając się. – Jared na mnie czeka.
- Przyjechał tu z tobą? – zapytała zaskoczona, a ja nie chciałam jej teraz powiedzieć o ciąży.
- Uparł się, że odbierze mnie po wizycie i przyjechał trochę za wcześnie. – skłamałam. – Ale wciąż możemy pogadać, Jay zrozumie. Chodź, pójdziemy już w tamtą stronę.

___________________________________________________________________________________________________
I właśnie w tym momencie ndr połączyło się z etf. Dla tych, którzy czytają jedynie to ff, końcówka może wydawać się niezrozumiała i całkowicie nic nie wnosząca, dlatego zalecam przeczytanie mojego drugiego opowiadania – Erase This Face.

Jeśli ktoś nie ma ochoty i/lub czasu na czytanie całego ff, ten jeden rozdział zapewne wyjaśni wasze wątpliwości. Znajdziecie go >tutaj <

9 komentarzy:

  1. WIEDZIALAM, ZE AMBER TO NAOMI, ZE TO GENEVIVE, WIEDZISLAM, MATKO SWIETA, CASSANDRO BAUMANN, MATKO, MATKO, TERAZ JAKOS MUSI WYJSC NA JAW, SHANNON NA BANK JA POZNA, MUSI, PRZED 10 LATY POZNAL TO TERAZ TEZ MUSI, MATKO, JAK TO WSZYSTKO WYJDZIE NA JAW, SHANNON W KONCU BEDZIE SZCZESLIWY, MAM NADZIEJE, ZE ONA GO NADAL KOCHA, BO WIEM, ZE ON JA TAK. TYLE CZASU SIE ZASTANAWIALAM JAK POLACZYSZ TE 2 RZECZY, JESTES BOGIEM, CZEKAM NA WIECEJ, CASS KOCHAM CIE ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. like whaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaat?! :O

    OdpowiedzUsuń
  3. NO TERAZ TO JUŻ PRZESADZIŁAŚ!!!! Znały się tyle czasu a Gen jej nic nie powiedziała??? TAK BYĆ NIE BEDZIE!!!! Nie, no, idę się rzucić pod samolot.... Mów terza ,zaraz kiedy następny, bo zwariuję z ciekawości? Pozdrawiam M.J.

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko dziewczyno..... chylę poklony przed twoim talentem. Tak to wszystko świetnie zgrac:) Kocham Cię i twoje i opowiadania:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow... Serio:) Cudownie się to wszystko ułożyło:) Szkoda, że Gen do tej pory się swojej siostrze nie ujawniła, ale znając życie Isabel jej zabroniła:) Jedno moje wielkie życzenie się spełniło i to dziecko Jareda:) Teraz proszę niech Gen będzie z Shannem. Niech ona go jeszcze kocha:) Błagam, błagam, błagam... Oj już nie mogę się doczekać nowego rozdziału:) Jak teraz będziesz pisać? Na jednym blogu czy nadal na obydwu? Mam nadzieję, że napiszesz coś na moim ukochanym Erase bo tam zawsze dodajesz świetną muzykę:) ale oczywiście będziejak zechcesz:) Weny, weny i jeszcze raz weny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow! Nie spodziewałam się, że spotkanie sióstr nastąpi tak szybko! Ale cieszę się, bo może prawda wyjdzie w końcu na jaw:) Zgodnie z tym co napisałaś na grupie mam nadzieję, że dodasz jeszcze jeden rozdział, a potem znowu będzie dłuższa przerwa.... bo chyba nie wytrzymam czekając na kolejny rozdział! Wiem, że komentarze cię bardzo motywują, a ja za każdym razem gdy przeczytam nowy rozdział mówię "potem, muszę to przemyśleć" a moje potem, jest jak soon Jareda, ale chcę żebyś wiedziała, że czytam każdy rozdział i każdy uważam za wspaniały. Brakuje mi słów żeby opisać twój talent! Myślę, że zostało jeszcze z 10 rozdziałów do zakończenia ff, a szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że nawet więcej!
    Mam nadzieję, że gdy Gen i Shannon się spotkają dadzą sobie szansę i spróbują jeszcze raz. Na pewno się zmienili od czasów gdy ze sobą byli, ale myślę, że nadal sie kochają nawzajem.... I liczę na to, że doprowadzisz do tego, żeby do siebie wrócili, mimo tego, że potrzebują czasu... bo nie wyobrażam sobie, że nie spróbują jeszcze raz.... a może w ogóle się nie spotkają, a ja snuję jakieś dziwne wnioski? Wiem, że na pewno mnie zaskoczysz swoją pomysłowością!
    Dużo weny i z niecierpliwością czekam na każdy następny rozdział!!!!
    Trzymaj się ciepło i ślę buziaki!!!!
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytalam sobie 2 raz (a co, wolno mi :D) i znow musze skomentowac, haha :D zgadzam sie z komentarzami powyzej (: z czego kojarze, to Amber spotyka sie z bratem Bena (albo dawno nie odswiezylam sobie informacji), czy nawet sa zareczeni? licze, ze skoro w koncu wyszlo prawie na jaw (licze, ze wyjdzie zupelnie) i licze, ze genny spotka sie z shannonem i ze beda razem, bo o to chyba w sumie chodzi w tym ff, nie? ;3 i licze, ze nadal sie kochaja, bo to, ze shannon kocha, to pewne, ale czy gen...? i nie moge sie doczekac, az sie spotkaja, sadze, ze shannon moze cos wyczuc, a jak gen zareaguje? i czy beda razem? wiem, ze sie powtarzam, ale o to mi chodzi od samego poczatku :D licze, ze dziewczyny uloza sobie zycie z chlopakami, a nie, ze gen i shannon mimo wszystko sie rozstana, bo to zlamaloby mi serce ): teraz jak juz przedstawilas, ze amber to naomi, to licze, ze pojdziesz w tym kierunku i ze wszystko powoli sie wyjasni (: i ze finalnie prawdziwa milosc wygra, aczkolwiek tak sobie rozmyslam, czy wszyscy nie beda zbyt wkurzeni na amer za tyle lat klamstw? zasponsorowala tyle lat cierpienia shannonowi, a mogla mu glupi list wyslac, czy cos, wiem, ze bala sie, ze wszystko sie wyda etc, no ale... ciekawa jestem, jak to bedzie, chcialabym bardzo, by lea byla z jaredem i genevive z shannonem, tego mi brakuje najbardziej (: dziekuje za wszystko, Cass, jestes wielka (: <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Normalnie czułam to w moczu, że coś takiego się zdarzy, niestety na razie przeczytałam tylko jeden rozdział z drugiego ff ale zamierzam przeczytać całe bo jest o starszym Leto i wiem jak świetnie piszesz po tym ff czyli to drugie też musi być super ! Życzę dużo WENY oraz częstszego dodawania rozdziałów ale to już bardziej sobie (a może i też tobie to, może przeczytasz i zaczniesz więcej pisać. Kto wie...) Dzięki za ten rozdział. :) - O

    OdpowiedzUsuń
  9. serce krwawi, proszę o następny!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)