24.01.2015

Rozdział 56 – I Fell Apart


 Amber zaczęła się nad czymś zastanawiać, po czym nagle coś sobie przypomniała.
- Wiesz co, pogadamy kiedy indziej. Umówimy się na kawę, na przykład w weekend. Przypomniało mi się, że muszę znaleźć jeszcze jedną teczkę.
Zaskoczyła mnie jej nagła zmiana nastroju. Wydawała się nieco zdenerwowana, jednak pomyślałam, że to wina owej teczki. Najwyraźniej musiała być ważna, lub powinna ją znaleźć już wcześniej. Spieszyłam się, więc postanowiłam nie wnikać.
- Jasne, rozumiem. Możesz nawet wpaść do nas, poznasz wreszcie Jareda, może nawet jego brat wpadnie z wizytą. – zaproponowałam, a Amber uśmiechnęła się słabo.
- Byłoby miło. Jeszcze się zdzwonimy. – odparła, po czym się pożegnałyśmy.
Gdy wróciłam do poczekalni, Jared stał oparty o ścianę, wpatrzony w swoją komórkę. Zauważył mnie dopiero, gdy chrząknęłam, stojąc naprzeciwko niego.
- Gdzie byłaś? – zapytał, gdy tylko mnie zobaczył.
- Wpadłam na Amber. Pracuje tutaj, jest lekarką. – wyjaśniłam szybko, siadając na fotelu pod ścianą.
- Ostatnio chyba zbliżyłyście się do siebie. – nie wiedziałam, czy to pytanie czy stwierdzenie, dlatego nic nie odpowiedziałam, a Jared ciągnął dalej. – W dodatku jest dziewczyną brata mojego przyjaciela. Jak to możliwe, że jeszcze jej nie poznałem?
Prawda była taka, iż myślałam, że się znają. Amber bywała w mieszkaniu Jacka i Bena, dlatego pomyślałam, że siłą rzeczy ona i Jared przynajmniej raz na siebie wpadli. Zdziwiło mnie gdy okazało się, że nigdy się nie widzieli.
- Była na moich… - chciałam powiedzieć „zaręczynach”, ale od czasu zerwania z Sebastianem nie cierpiałam tego słowa. - …urodzinach. Ale mogłeś jej nie zauważyć, wyszła trochę wcześniej. Mówiła, że czymś się struła.
Jared spojrzał na mnie posępną miną. Widać było, że wspomnienie tamtego dnia nie było dla niego najmilsze i wcale mnie to nie dziwiło.
- Nawet gdyby nie wyszła, pewnie nie zwróciłbym na nią uwagi. Byłem zbyt zajęty patrzeniem na ciebie. – powiedział, a ja uśmiechnęłam się słabo. Podejrzewałam, jak źle musiał się wtedy czuć.
Badanie na szczęście obyło się bez niespodzianek. No, może nie do końca. Tak naprawdę, zaskoczyła mnie reakcja Jareda. Nigdy nie spodziewałabym się, że będzie tak podekscytowany i szczęśliwy. Oczywiście bardzo mnie to cieszyło i nie wyobrażałam sobie co musiały przechodzić kobiety, które zostawały z tym wszystkim same. Gdyby nie on, pewnie nie byłabym teraz tak radosna i o wiele bardziej stresowałabym się tym, co przyniesie przyszłość.
Kiedy następnego dnia zadzwoniłam do Amber i zaprosiłam ją do nas, odmówiła. Powiedziała, że będzie zajęta pracą i nie da rady przyjść. Dała namówić się jedynie na kawę, ale nalegała, bym to ja przyjechała do niej, a nie ona do mnie. Zdziwiło mnie jej zachowanie, jednakże postanowiłam się zgodzić i znaleźć jego przyczynę podczas naszego spotkania. Pomyślałam, że może chce porozmawiać na osobności.
Przyjechałam do jej mieszkania zgodnie z tym, jak się umówiłyśmy. Wyglądała na nieco zmęczoną, ale wydawała się być w dobrym nastroju. Poprosiłam o herbatę i usiadłyśmy w salonie. Ona piła czarną jak smoła kawę, której nigdy w życiu nie byłabym w stanie wypić. Na stole leżała paczka papierosów, choć palenie niezbyt pasowało mi do osoby takiej jak Amber. Widziałam już podczas przyjęcia, jak wychodziła na papierosa i wtedy pomyślałam dokładnie to samo, ale nigdy jej przez to nie oceniałam. Jako lekarka powinna najlepiej wiedzieć, z czym to się wiązało.
- Masz ostatnio dużo pracy? – zapytałam, siedząc z nią na kanapie.
                Amber odgarnęła za ucho kosmyk swoich miodowych włosów, o wiele ciemniejszych od moich. Dopiero teraz zauważyłam obwódkę wokół jej oczu, wskazującą na to, że nosi soczewki. Byłam ciekawa, czy to dzięki nim miała tak brązowe oczy, czy używała je tylko po to, by poprawić swój wzrok.
                - Tak, całkiem sporo. Poza tym musiałam poświęcić trochę czasu Jackowi, ostatnio widywaliśmy się tylko w szpitalu. Naprawdę przepraszam, że nie mogłam was odwiedzić.
                Wcześniej byłam trochę zła, że wciąż się wykręcała, jednak teraz zrozumiałam jej postępowanie. Nie potrafiłam postawić się w jej sytuacji, gdyż Jared miał wolny zawód, przez co prawie zawsze był przy mnie, gdy nie pracowałam. W przypadku Amber i Jacka zapewne było trudno się zgrać, ponieważ mieli przydzielane równe dyżury, a w nagłych przypadkach musieli pędzić do szpitala poza godzinami pracy.
                - W porządku. Pewnie będzie jeszcze mnóstwo okazji. – odparłam, uśmiechając się do niej.
                - Wspominałaś, że brat Jareda też tu jest. Myślałam, że byliście pokłóceni. – zmieniła nagle temat, co trochę mnie zaskoczyło. Jednakże nie miałam nic przeciwko, by porozmawiać z nią o Shannonie. Tym bardziej, że między nami było teraz już lepiej.
                - Byliśmy. Można powiedzieć, że konflikt został częściowo zażegnany. – Amber uśmiechnęła się na te słowa, jakby naprawdę ucieszyła się, że pogodziłam się z Shannonem. Pomyślałam jednak, że cieszy się, iż mój problem został rozwiązany. – Wyjaśniliśmy sobie parę spraw i postanowiliśmy do nich nie wracać.
                - To dobrze. – odparła, znów się uśmiechając. – Cieszę się, że u ciebie wszystko w porządku. Życie jest za krótkie na kłótnie i toczenie wojen.
                - Powiedziałabym, że raczej jest za krótkie na sekrety, przez które ta woja wybuchła. – powiedziałam, a Amber na chwilę spoważniała, spuszczając wzrok. – Okej, dosyć o mnie. Co u ciebie?
                Amber znów patrzyła mi w oczy, zmieniając nastawienie. Znów miała dobry humor i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
                - Myślimy z Jackiem o kupieniu własnego mieszkania. Zastanawiamy się tylko czy zrobić to teraz, czy po ślubie. – mówiła zadowolona, a ja natychmiast ożywiłam się, gdy wspomniała o ślubie.
Choć jeszcze niedawno i ja planowałam własny, nie zniechęciłam się do tego pomysłu. Wciąż uważałam, że ślub z właściwym mężczyzną to spełnienie moich marzeń. Trochę martwiło mnie, iż Jared jeszcze o niczym nie wspomniał. Nie chciałam na niego naciskać, w końcu dopiero co uwolniłam się z jednych zaręczyn. Może normalnie nie myślałabym tyle o pierścionku i ślubie, jednak w obliczu mojej ciąży uważałam, że powinniśmy o tym pomyśleć. Niestety nigdy nie potrafiłam o tym porozmawiać z Jaredem. Bałam się, że zabrzmi to tak, jakbym stawiała go pod ścianą i zmuszała do małżeństwa, a tego nie chciałam. Oczekiwałam, że oświadczy mi się wtedy, gdy poczuje taką potrzebę i miałam nadzieję, iż w końcu ją poczuje.
Wiedziałam, że mnie kocha, a pierścionek byłby tylko potwierdzeniem jego uczuć. Może myślałam dość staroświecko, ale chciałam, byśmy stanowili normalną rodzinę po narodzinach dziecka. Dla wielu ludzi ślub był tylko niepotrzebnym świstkiem papieru, ale dla mnie znaczył on coś więcej. Miałam tylko nadzieję, że Jared podzielał moje zdanie i nie zamierzał wiecznie żyć ze mną jako para wychowująca wspólnie dziecko.
- Ślub? – mimowolnie pomyślałam na głos.
- Myślisz, że to za szybko? – zapytała Amber, zaczynając się martwić. – Wiesz, ja nie jestem już najmłodsza, poza tym jeden ślub już przeżyłam…
- Nie, nie! Nie o to mi chodziło. – sprostowałam szybko. Naprawdę nie uważałam, że się spieszyli. Szczerze mówiąc, na ich miejscu już dawno pomyślałabym przynajmniej o wspólnym zamieszkaniu. – Po prostu mnie zaskoczyłaś. Myślę, że to naprawdę dobry pomysł i twój wiek nie ma tu znaczenia.
Amber była ode mnie sporo starsza, dlatego mogło wydawać się dziwne, że tak dobrze się dogadujemy. Byłam natomiast nieco młodsza od Jacka, co było już dla niektórych nie do pomyślenia. Na początku podchodziłam sceptycznie do tego, że Jack znalazł sobie o tyle starszą kobietę. Jednakże pomiędzy mną, a Jaredem również była dość spora różnica wieku, co pomogło mi zrozumieć, że tak naprawdę liczby nie mają znaczenia, kiedy się kogoś kocha.
Amber widocznie odetchnęła.
- Okej, trochę podniosłaś mnie na duchu. Wiem, że jego matka mnie nie znosi nie tylko przez to, że jestem od niego starsza, ale jej ciągłe powtarzanie, że powinnam znaleźć sobie kogoś w moim wieku zamiast jej syna zaczynało mnie trochę przekonywać. – zaśmiała się choć widziałam, że niechęć Jessiki nie była jej do końca obojętna.
- Rebekę oskarżała o to, że chce być z Jackiem tylko dla pieniędzy, więc wydaje mi się, że nie byłaby zadowolona z żadnej dziewczyny, z którą by się spotykał. – odparłam, choć dopiero po fakcie pomyślałam, iż może niepotrzebnie wspomniałam o mojej kuzynce. Przypomniałam sobie, jak na otwarciu hotelu, który został kupiony przez Bena, Tom zdradził mi, że Jack całował się z Rebeccą. Był już wtedy z Amber i zapewne jej o tym nie powiedział. Czułam się źle z tą wiedzą, ale nie mogłam nic zrobić. Po pierwsze czułabym się winna, gdyby się rozstali, po drugie nie wiedziałam, czy to prawda, a po trzecie powinnam zostać lojalna Rebece. W końcu to ona była moją rodziną, a nie Amber.
- Pewnie masz rację. Matki zawsze sądzą, że wiedzą najlepiej. – powiedziała, rozchmurzając się. – Masz ochotę na jeszcze jedną filiżankę? – zapytała, a ja przytaknęłam. Jared spędzał czas w studio, a ja nie chciałam odrywać go do pracy. Nie miałam też ochoty siedzieć w pustym mieszkaniu, dlatego nie miałam nic przeciwko, by porozmawiać dłużej z Amber.
 Gdy wracała do salonu z imbrykiem z herbatą, nagle zatrzymała się w połowie drogi. Zamknęła oczy i ściągnęła brwi, a ja zaczęłam się zastanawiać, co się dzieje.
- Amber, wszystko w porządku? – zapytałam, wstając z kanapy.
- Tak, to tylko migrena. Zaraz mi przejdzie... – powiedziała, wciąż nie otwierając oczu.
Nie zdążyłam zrobić nawet kroku, kiedy wypuściła naczynie z ręki i upadła na ziemię. Przyciskając dłoń do czoła zaczęła wydawać stłumione dźwięki, które dały mi do zrozumienia, że naprawdę cierpi, a to nie zwykły napad migreny. Podbiegłam do Amber i kucnęłam przy niej, nie wiedząc, jak pomóc.
- Zaraz zadzwonię na pogotowie.  – rzuciłam, starając się nie wpadać w panikę, choć oczywiście zdenerwowałam się widząc, jak moja przyjaciółka zwija się z bólu, niemalże leżąc na miękkim dywanie.
- Nie, nic mi nie jest… - wydusiła między jednym stęknięciem, a drugim, a ja bez zawahania sięgnęłam do kieszeni po komórkę i wybrałam numer alarmowy.
xxx
- Co z nią? – zapytałam, gdy lekarz wreszcie wyszedł z sali.
Jared siedział obok mnie. Przyjechał gdy tylko dowiedział się, gdzie jestem. Bał się, że będę panikować i za bardzo się zdenerwuję, dlatego postanowił osobiście łagodzić moje nerwy. Gdy poderwałam się z krzesła na widok lekarza, wstał razem ze mną i chwycił mnie za rękę, co było jak powiedzenie mi „uspokój się”.
- To pani wezwała karetkę? – młody lekarz odpowiedział pytaniem, co trochę mnie wkurzyło. Podejrzewałam, że znał Amber, w końcu pracowali w tym samym szpitalu. Nie mogłam powiadomić o niczym Jacka, bo asystował przy operacji, dlatego tylko ja i Jared czekaliśmy na wieści o jej stanie zdrowia.
- Tak. Wszystko już w porządku?
Lekarz spojrzał na mnie posępnie, a ja wiedziałam już, że coś jest nie tak.
- W jej stanie takie napady migreny są nieuniknione i zapewne to nie pierwszy, ani nie ostatni raz. – odparł, a ja nie wiedziałam, o czym mówi.
- W jakim stanie? O czym pan mówi? – zapytałam, a lekarz jakby uświadomił sobie, że powiedział za dużo.
- Jeśli nie jest pani z jej rodziny, niestety muszę milczeć.
- Ona nie ma rodziny. – odparłam szorstko, a lekarz spojrzał na mnie z bezradnością. Westchnął, zastanawiając się nad czymś chwilę.
- Mogę zapytać Amber, czy chce się z panią zobaczyć i sama wyjaśnić. – zaproponował niechętnie.
Pokiwałam głową, a lekarz zniknął w pomieszczeniu, z którego dopiero co wyszedł. Gdy znów do nas wrócił, siedziałam jak na szpilkach.
- Zgodziła się, byś weszła do niej na minutę. Sama.
Spojrzałam na Jareda, a ten pokręcił głową. Bał się, że usłyszę coś, co wyprowadzi mnie z równowagi. Widziałam, że chciał iść tam ze mną, albo nie puszczać mnie wcale, ale lekarz wyraźnie powiedział, iż Amber prosiła, bym odwiedziła ją sama. Postanowiłam uszanować jej wolę i przy okazji dowiedzieć się, co było przyczyną jej napadu migreny.
- Zaraz wrócę. – szepnęłam do Jareda i puściłam jego rękę.
Lekarz otworzył przede mną drzwi. Moim oczom ukazał się widok Amber leżącej na szpitalnym łóżku, podłączoną do przeróżnych urządzeń. Była nieco otępiała, zapewne przez podane jej silne leki przeciwbólowe. Dziwiłam się, że była jeszcze przytomna. Uśmiechnęła się do mnie słabo, wyglądając na zdenerwowaną. Od razu wiedziałam, że to, co ma mi do powiedzenia, nie jest przyjemne. Obawiałam się, co mogę usłyszeć i natychmiast zaczęłam się stresować tak samo, jak ona.
- Usiądź. Mam ci sporo do powiedzenia. – rzuciła cicho, a ja spełniłam jej polecenie i czekałam, aż ponownie przemówi. 

17 komentarzy:

  1. Cass! Jak możesz przerywać w takim momencie? :D Już myślałam, że Lea dowie się wszystkiego na początku, potem, że na końcu rozdziału.. Jak nie będzie opowieści w następnym rozdziale, to wyjdę z siebie i stanę obok. :D
    Tyle emocji we mnie krąży, jak to czytam, że szok. Genialna historia, ja oczywiście liczę na happy end.
    Weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciag dalszy pojawił się juz na Erase This Face :)
      Dziękuję!

      Usuń
  2. Ej no, mam nadzieje, ze to nie jest spowiedz przed smiercia? Ona musi byc z shannonem, nie moze wyjsc za jacka, to nie wchodzi w rachube, prosze? :3 a rozdzial fajny i wkurzylas mnie, ze urwalas w takim momencie :p

    OdpowiedzUsuń
  3. JA CIĘ ZNAJDĘ I WŁASNORĘCZNIE UDUSZĘ!!!!! Jak mogłaś skończyć w takim momencie?????? LHDFGHREGTHGHDFGHUERDJVDKFJGHGFHJDFJHSDF O MATKO!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już się przyzwyczaiłam, że przerywasz w takich momentach, ale nadal boli mnie to równie mocno... Gen nie może wyjść za mąż za tego brata Bena.... Błagam Cię:):):) Ona musi być z Shannem i proszę Cię niech ona nie umiera:) Kurcze tutaj zawsze się tyle dzieje... Dlatego tak bardzo kocham twoje opowiadania:) Rozdział świetny i życzę weny na dalsze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. to naprawdę boli ! w takim momencie ?! natychmiast siadaj do komputera i pisz kolejny rozdział, no dobra masz czas do jutra. Czuję, że wymyśliłaś niezły scenariusz dalszy więc podziel się nim szybko. Bo jak nie to cię znajdę (nie wiem jak ale zrobię to) i ... będzie źle. Rozdział genialny ! WENY życzę. ;* - O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      A ciąg dalszy bedzie pojawiał się teraz na ETF :)

      Usuń
    2. czyli lepiej, żebym zwarła pośladki i szybko przeczytała całe tamto opowiadania. Tu będzie w ogóle coś dodawane jeszcze ? ;) - O

      Usuń
  6. Świetny - a zapowiadał się na troszkę nudnawy - na końcówki u Ciebie zawsze można liczyć :-), Czekam na kolejny
    PS dawno nie było Mamusi - nic nie miesza i pozwala dziewczynką tak się spotykać - co knujesz ?
    - K.B.
    a zapomniałam - weny i takie tam ....... - choć obie wiemy że nie trzeba - bo jak widać wszystko jest
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś przerwać w takim momencie???????!!!!
    Życzę duużo weny żeby następny rozdział szybko się pojawił!! (Cicho liczę na to, że jutro)
    Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko, Cass!! Nie przerywa się w takim momencie. Ale i tak Cię kocham <3 Mam nadzieję, że Lea wszystkiego się dowie.. choć to mogłoby ją przytłoczyć. Te emocje! Czekam na kolejny, mam nadzieję, że będzie jak najszybciej :* Weny, dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)