Błyski fleszy, czerwone dywany, podjeżdżające
co rusz limuzyny – do tej pory takie widoki oglądałam jedynie w telewizji. W
samochodzie Jared wciąż uśmiechał się do mnie, próbując rozładować napięcie.
Nie denerwował się, ponieważ dla niego nie była to żadna nowość. Nie potrafiłam
pojąć, jak radził sobie z tremą przed takimi imprezami, tym bardziej gdy
wygrywał jakąś nagrodę lub ją wręczał.
Może
nie byłabym aż tak zestresowana, gdyby nie moja sukienka. Nie codziennie
nosiłam długie suknie, w dodatku wysadzane kryształkami i bez ramiączek.
-
Nie denerwuj się tak. Będzie dobrze. – powiedział Jared łapiąc mnie za rękę,
gdy utknęliśmy w kolejce limuzyn.
-
Łatwo ci mówić. Jesteś przyzwyczajony do takich gali, jeśli nawet nie
większych.
Jared
zaśmiał się wiedząc, że mam rację.
-
Mówiłem, że to kiepski pomysł. Jeszcze możemy się wycofać, powiem kierowcy żeby
zawrócił…
-
Nie możemy. – odparłam trochę zbyt gwałtownie. Złapałam się na tym, że zawsze
tak reagowałam, kiedy Jared starał się być nadopiekuńczy. On również na to
wpadł, dlatego tylko westchnął i postanowił mi ustąpić. Wiedział, że i tak
byłam zbyt uparta, by go posłuchać. – Dam sobie radę.
-
Nigdy w to nie wątpiłem. – uśmiechnął się szelmowsko, przez co moje
rozdrażnienie natychmiast minęło.
Czasami
żałowałam, że nie potrafiłam się na niego gniewać. Nawet po naszej największej
kłótni, przez którą on wyjechał, a ja się zaręczyłam, nie umiałam trzymać się
od niego z daleka. Wiedziałam, że prędzej czy później zawsze mu wybaczę. Może
byłoby to sporym problemem, gdyby chodziło o kogoś innego. Jednakże wydawało mi
się, że dobrze go poznałam. Ukrywał przede mną wiele rzeczy podczas naszego
związku i zdawałam sobie sprawę, że wciąż nie poznałam całej prawdy. Mimo
wszystko mu ufałam, chociaż brzmiało to dość naiwnie. Nie potrafiłam sobie
wyobrazić, że mógłby okazać się zupełnie innym człowiekiem, jak na przykład
Sebastian.
Co prawda
wcześniej również nie podejrzewałam Sebastiana o coś takiego. Zdawałam sobie
jednak sprawę, że tak naprawdę go nie znałam. Nie ufałam mu w stu procentach, a
on nie ufał mi. Obydwoje mieliśmy ku temu powody, jak się później okazało. Może
i cały ten związek był jedną wielką fikcją i błędem, ale zasłużyłam sobie na
wszystko, co spotykało mnie teraz ze strony Sebastiana. Oczywiście Jared mógł
powtarzać, że mój były przesadza ze swoją reakcją i chęcią zemsty, ale nie
mogłam go winić. Mimo wszystko go skrzywdziłam. Żałowałam tylko, że przez to
wszystko musiało cierpieć nienarodzone jeszcze dziecko.
Kiedy drzwi
pojazdu się otworzyły, ogarnęło mnie przerażenie. Wyraźniej usłyszałam gwar
dobiegający z bardzo bliska i zauważyłam błyski aparatów skierowanych prosto na
nas.
- Oddychaj.
– rzucił żartobliwie Jared, poprawiając białą marynarkę. Choć jego buty mieniły
się bardziej niż moja sukienka, postanowiłam nie narzucać mu swojego zdania i
pozwoliłam mu ubrać się, jak chciał. Nie było tajemnicą, że miał swój własny,
często pokręcony styl. Mi on wcale nie przeszkadzał, choć czasem dogryzałam mu
z powodu niektórych ubrań.
Gdy Jared
znalazł się na zewnątrz, zobaczyłam na twarzach ludzi zaskoczenie. Nikt nie
wiedział, że się pojawi, najwyraźniej nie był nawet zaproszony. Zresztą nie
widziałam powodu, dla którego ktoś miałby to zrobić. Prócz okładki nie był
powiązany z magazynem, a jeśli jakieś gwiazdy miały się tu pojawić, byli to
znani fotografowie, modelki i ogólnie ludzie ze świata mody.
Tym bardziej
wszyscy zainteresowali się tym, do kogo Jared wyciąga rękę, by pomóc mi
wysiąść. Czułam jeszcze większą presję i w myślach błagałam samą siebie, by się
nie przewrócić. Szpilki połączone z długą suknią naprawdę stanowiły dla mnie
wyzwanie, tym bardziej kiedy miałam świadomość, że jestem na świeczniku. Gdybym
przewróciła się na przykład podczas balu maskowego, który miał miejsce dawno
temu, większość ludzi nawet nie wiedziałaby, kto wywinął fikołka. Liczyłam się
z tym, że jeśli zrobię to teraz, w sieci znajdzie się tego pełna dokumentacja.
Może normalnie mało kogo interesowałaby wpadka kogoś takiego jak ja, ale mając
u swego boku Jareda Leto, nie byłabym już anonimowa i cała sprawa nie
przeszłaby bez echa.
Miałam
ochotę wręczyć sobie nagrodę, gdy udało mi się wysiąść bez szwanku. Kiedy Jared
trzymał mnie już pod ręką, czułam się o wiele pewniej. Wiedziałam, że nie
upadnę na jego warcie. Teraz przejmowałam się już tylko reakcją mediów i
Sebastiana. Sama nie byłam pewna, której z nich powinnam obawiać się bardziej.
Cały czas
miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy skierowali swój wzrok na nas. Oczywiście
mogłam zrzucać winę na ostatnie sukcesy Jareda związane z nowym filmem, ale
czułam, że to nie był jedyny powód. Chodziło o to, że znów byliśmy razem, a
takie tematy zawsze interesowały wszystkich dookoła. Nie okazywaliśmy sobie teraz
jakiejś szczególnej czułości, a pod rękę mogłabym iść z każdym mężczyzną, co
jeszcze bardziej podsycało ciekawość. Nikt nie był do końca pewien, co jest
między nami, a każdy chciał się dowiedzieć. Póki co nikt nie zapytał wprost i
ludzie szeptali tylko między sobą, ale podejrzewałam, że szybko się to zmieni.
xxx
- Leanne! –
Marie-Ann rzuciła mi się na szyję, kiedy weszliśmy już do wnętrza ogromnego
hotelu, w którym odbywała się gala. Zaczęła chwalić moją suknię, nie zauważając
nawet Jareda przy moim boku.
Chociaż się
przyjaźniłyśmy, nigdy nie rozmawiałam z nią o Jaredzie. Kiedy odchodziła z
pracy wiedziała tylko o Benie, który był bratem przyrodnim jej córki. Gdy była
w szpitalu odwiedzałam ją od czasu do czasu, ale zazwyczaj rozmawiałyśmy o
pracy. Oczywiście jej choroba nie oznaczała odcięcia od świata, więc pewnie
wiedziała, że spotykałam się z Jaredem. Niemniej jednak to jej powinnam podziękować
za to, że go „poznałam”. Właściwie znaliśmy się już wcześniej, ale to właśnie
dzięki Marie-Ann miałam okazję zobaczyć go ponownie. Oczywiście nie zrobiła
tego celowo, a wszystko było zupełnym zbiegiem okoliczności, jednakże gdyby nie
dała mi szansy zrobienia sesji zdjęciowej, zapewne byśmy się już nie zobaczyli.
- Ty również
wyglądasz pięknie. – powiedziałam szczerze.
Miło było
widzieć ją tak rozpromienioną, kiedy jeszcze jakiś czas temu była całkowicie
blada i wycieńczona ciężką chorobą. Jej długie dotąd włosy zastąpiła krótka,
modna fryzura w nieco bardziej pomarańczowym odcieniu rudego, niż miała
zazwyczaj. Byłam jednak skłonna zaryzykować stwierdzenie, że pod tym względem
wyglądała lepiej, niż wcześniej. Jedynym mankamentem było jej wychudzone nieco
ciało, jednakże powoli zaczynała wracać do zdrowego wyglądu. Gdybym nie wiedziała,
że Jared tak radykalnie zmienił swoje oblicze do filmu powiedziałabym, że
podobnie przeszli chorobę, a teraz równocześnie wracali do siebie.
Marie-Ann
zauważyła Jareda dopiero, gdy przywitał się z nim Tom.
- Jared,
ciebie też miło znowu widzieć. – uśmiechnęła się do niego. – Przy okazji
gratuluję nominacji do Oscara, słyszałam dzisiaj rano w radiu. Szkoda, że moja
metamorfoza nie została tak doceniona. – zażartowała, a ja spojrzałam na Jareda
oniemiała.
Nic mi nie
wspominał, a na pewno dowiedział się o tym jako pierwszy. Teraz wydawało mi się
już jasne, dlaczego od kilku dni chodził tak szczęśliwy i podekscytowany.
Myślałam, że chciał po prostu rozładować napięcie przed galą. On jednak cieszył
się z nominacji. Postanowiłam udawać, że o wszystkim wiem. Uśmiechnęłam się do
Jareda porozumiewawczo, a on dyskretnie wzruszył ramionami i podziękował Mary.
- Powinniśmy
iść już na salę. – powiedział Tom, zerkając w stronę ludzi, którzy tłumnie
ruszali w stronę ogromnych drzwi.
- Tommy! –
usłyszałam za plecami głos, który zmroził mi krew w żyłach. Nie miałam nawet
odwagi się odwrócić, niestety Jared zareagował od razu. Dotychczasowy uśmiech
zniknął z jego twarzy i zastąpił go grymas niezadowolenia.
Sebastian
przywitał się z Tomem i Marie-Ann, którzy od razu wiedzieli, że zaczyna robić
się nieprzyjemnie. Zapewne nie znali całej prawdy, wiedzieli jednak, że
niedawno się rozeszliśmy. A teraz byłam tu z Jaredem, który łypał na
uśmiechającego się głupkowato Sebastiana. Starał się go sprowokować, więc
złapałam Jareda kurczowo, byle nie dał mu wygrać, tym bardziej przed kamerami i
aparatami mierzącymi w naszą stronę.
- Cześć,
Leanne. Nie spodziewałem się was tutaj. – powiedział z ukrytym przekąsem, a ja
tylko nerwowo parsknęłam.
- Będziemy
na sali. – powiedział Tom biorąc pod rękę Marie-Ann. Poprowadził ją w stronę
drzwi, a kobieta rzuciła mi współczujące spojrzenie. Wiedziałam, że Tom nie
chciał się mieszać i wchodzić pomiędzy nas, w końcu przyjaźnił się i ze mną, i
z Sebastianem. Cieszyłam się, że nie musieli oglądać tego przedstawienia.
- To samo
mógłbym powiedzieć o tobie. – odparł Jared, przyjmując jego strategię.
Sebastian parsknął śmiechem.
- W końcu
pracowałem dla ELLE, nikogo innego chyba nie dziwi moja obecność. Na pewno
pasuję tu lepiej, niż ty.
Czułam się
jak w pułapce. Nie mogłam go wyzwać przy ludziach, w dodatku musiałam udawać,
że cieszę się z jego obecności.
- Chodźmy
już. – powiedziałam ściszonym głosem do Jareda i ruszyłam w stronę drzwi,
ciągnąc go za sobą.
- Poczekaj. –
rozkazał ostro Sebastian, a ja się zatrzymałam. Wiedziałam, że z łatwością może
mnie ośmieszyć, dlatego postanowiłam nie dawać mu ku temu powodów. Oczywiście
moja duma została urażona, ale nie ona była tu teraz najważniejsza. Sebastian
miał mnie w garści i doskonale o tym wiedział.
- Czego
chcesz?
-
Przypomnieć ci, kto dyktuje tu warunki. – odparł Sebastian, czerpiąc
przyjemność ze swoich pogróżek.
- Po co się
nade mną znęcasz? Przynosi ci to jakąś ulgę? Marnujesz tylko swój czas i
energię. – powiedziałam, nie dając dojść Jaredowi do głosu. Nie chciałam, by zrobił coś głupiego. Oczywiście zaczęłam
się denerwować, a wmawianie sobie, że jest dobrze przestało działać. Świerzbiły
mnie ręce, by uderzyć Sebastiana, dlatego tak mocno trzymałam się Jareda, a w
drugiej dłoni ściskałam kopertówkę.
- Ostatnio
nie narzekam na brak czasu. – zaśmiał się, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Żałowałam,
że nie potrafiłam ukrywać swojego gniewu tak dobrze jak Jared. – Właściwie,
mógłbym go całkiem przyjemnie spożytkować. Na przykład porozmawiać z
dziennikarzami… Na pewno są bardzo ciekawi, co mam do powiedzenia na twój
temat. Zapewne nikt nie podejrzewa, jaką dziwką jesteś w rzeczywistości. –
zaczął się śmiać, a ja miałam ochotę się rozpłakać.
-
Ostrzegałem cię, żebyś jej tak, kurwa, nie nazywał. – wybuchnął Jared, a ja
postanowiłam złagodzić sytuację. Widziałam, że ludzie zaczęli się nami
interesować, tym bardziej, że jako jedni z nielicznych staliśmy wciąż na
korytarzu.
- Więc na co
czekasz? Idź i powiedz im wszystko, mam to już gdzieś. – powiedziałam, nie
chcąc by Jared znów coś mu zrobił. Niemalże popchnęłam go do drzwi, potrącając
Sebastiana.
Oczywiście
skłamałam. Może nie tak bardzo obchodziła mnie opinia ludzi, jednakże
wiedziałam, jak bardzo zaszkodzę Jaredowi. Byłam wściekła na Sebastiana, ale i
na siebie, że doprowadziłam do takiej sytuacji. Gniew niemalże odbierał mi dech
w piersiach i sprawiał, iż łzy cisnęły się mi do oczu. Na początku myślałam, że
mgła przed moimi oczami była z właśnie ich powodu. Jednakże gdy zaczęłam widzieć
już tylko ciemność, całkowicie odpłynęłam.
matko swieta, jakim prawem przerwalas w takim momencie ;-; cudowny rozdzial, krociutki, ale bardzo fajny i przyjemny, milo sie go przeczytalo, tylko znow mam glod na wiecej :< powinni cie za to skazac :<
OdpowiedzUsuńdlaczego kończysz w takim momencie ? cudowny, jak zawszę. Mam nadzieje, że nowy będzie szybciej :) życzę dużo weny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xo
zdecydowanie za krótki :< zacznę na nowo pisać komentarze jeżeli Cię to motywuje C: mam nadzieje że Sebastian spłonie w piekle :''''') czekam na nastepny xx
OdpowiedzUsuńW końcu nowy rozdział ! Zgadzam się z moimi poprzedniczkami, dlaczego w takim momencie kończysz ?! Poważnie mówię trafisz do piekła za to razem z Sebastianem za jego haniebne czyny, świetny rozdział jak zawsze.Życzę duże WENY.
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że na kolejny nie każesz tyle czekać, przez ten okres nikt nic nie dodaje. ;'( XOXO
Jesteś niesamowita!!!!! Sebastiana bym cięła po kawałeczku i soliła żeby bydle zdechło!!!! Normalnie wkurzyłam się! Oczywiście nie na ciebie kochana :* Czekam z niecierpliwością na dalsze losy Leanne i Jay'a. Niech Bastiana potrąci jakiś samochód albo wypadnie przez okno, co? Albo niech go dopadnie jakaś zdziczała banda niewyżytych gejów.... WENY WENY WENY! Pozdrawiam M.J. Niech 30 STM będzie z tobą
OdpowiedzUsuń