13.12.2014

Rozdział 51 – I Will Build A New Beginning




                - Chwileczkę, znam tę minę. – powiedziała nagle Constance patrząc na nasze twarze. Obydwoje się speszyliśmy, ale ona postanowiła brnąć w to dalej. – Coś jest nie tak. Nie do końca się cieszycie. Chodzi o pracę, o pokomplikowanie życia…
                - Nie, mamo. Nie o to chodzi. – Jared chciał mówić dalej, jednakże jego matka mu przerwała. Domyśliła się, że tu chodzi głównie o niego.
                - Poczekaj. – powiedziała jakby próbowała zebrać myśli, po czym zwróciła się do mnie. – Leanne, miałaś niedawno narzeczonego, prawda?
                Całkowicie zaskoczyło mnie jej pytanie. Myślałam, że nie miała pojęcia o Sebastianie. Najwyraźniej jednak Jared zwierzył się swojej matce ze wszystkiego. Widziałam, że nie był zadowolony z tego, że jego matka przyznała to na głos, jednakże nie miałam nic przeciwko. Wręcz zazdrościłam mu tego, że może zawsze porozmawiać szczerze ze swoją rodziną, w przeciwieństwie do mnie.
                - Tak, to prawda. – odpowiedziałam nieśmiało, nie patrząc jej w oczy.
                Constance westchnęła. Wiedziała już, co jest na rzeczy.
                - To jego dziecko, tak?
                Nawet nie zauważyłam, kiedy stanęła przy mnie i dotknęła moją dłoń, która spoczywała na stole. Spojrzałam w jej oczy, które były niemalże identyczne, jak jej młodszego syna. Kryła się w nich ta sama troska, ale i zrozumienie. Sprawiały, że byłam w stanie powiedzieć jej wszystko, o co tylko by mnie zapytała.
                - Nie wiem. – odparłam walcząc z płaczem. Niespodziewanie Constance mnie uścisnęła, co zaskoczyło nawet Jareda. Najwyraźniej ulżyło jej, że wciąż istnieje cień szansy.
                - Jared, zostaw nas na moment. – powiedziała, wciąż mnie obejmując. Wyczułam jego wahanie, ale nie postawił się matce i posłusznie wyszedł. Usłyszałam, że przechodzi przez drzwi na taras. - Kochanie, to naprawdę nieważne. – rzekła kobieta, gdy jej syn zniknął z pola widzenia. Odsunęła się ode mnie i patrzyła mi w oczy. – Jestem pewna, że będziesz kochać to dziecko niezależnie od tego, czyje będzie. Jared na pewno zrobi to samo. To tylko krew, Leanne. To nie ona jest tu najważniejsza. Gwarantuję cię, że mimo wszystko będę dla niego najlepszą babcią pod słońcem.
                Pokiwałam głową z niewymuszonym uśmiechem. Nie chciałam mówić już nic więcej. Nie potrafiłam powiedzieć jej, że Sebastian chce wszystko zniszczyć. Zresztą nie zamierzałam do tego dopuścić.
                Na szczęście uratował mnie dzwonek telefonu. Zdziwiłam się widząc na wyświetlaczu numer Amber. Przeprosiłam Constance i odeszłam na bok, by odebrać. Okazało się, że postanowiła zadzwonić do mnie przez FaceTime.
                - Cześć, nie przeszkadzam? – ujrzałam na telefonie jej twarz i włączyłam głośnomówiący, przechodząc w głąb salonu.
Kolejnym zaskoczeniem był jej wygląd – rude, długie loki zastąpiła włosami do ramion w miodowych odcieniach blondu. Wyglądała promienniej i młodziej, z pewnością ten kolor i fryzura pasowały bardziej do jej twarzy. Płomienne odcienie zupełnie nie były dla niej odpowiednie. Przypomniałam sobie, jak przy pierwszym naszym spotkaniu pomyślałam, że jest przeciętnej urody. Jednakże wcale tak nie myślałam. Wydawało mi się, że muszę być takiego przekonania, jeśli miałam być lojalna wobec Rebeki. Szybko zrozumiałam, że Amber nie jest moim wrogiem. Moja kuzynka starała się jej nienawidzić, ale sama wiedziała, że to nie z jej winy Jack ją zostawił. Dlatego postanowiła unikać dziewczyny swojego byłego, a mi nie robiła wyrzutów z powodu przyjaźni z jej rywalką.
- Nie, nie przeszkadzasz. Świetnie wyglądasz. – powiedziałam, a ona się uśmiechnęła.
- Dziękuję, ty też. Kalifornijskie słońce ci służy.
- Skąd wiesz, że jestem w LA?
- Jared pochwalił się Benowi, ten powiedział Jackowi, a on powiedział mi. – wyjaśniła z bezradnym westchnieniem, a ja się zaśmiałam. – Dzwonię żeby coś ci powiedzieć. Nie chciałam ci tego mówić przez telefon, ale nie wytrzymam do twojego powrotu, więc zdecydowałam się zadzwonić z wideo.
Widziałam ekscytację na jej twarzy, która zaczęła udzielać się i mnie. Chętnie odparłabym, że też mogę się czymś pochwalić, ale powtarzałam sobie, iż przed nią muszę powiedzieć rodzicom. Taka była kolej rzeczy.
- No dalej, mów, bo umrę z ciekawości.
Amber zaczęła machać dłonią przed kamerą telefonu, odsłaniając połyskujący pierścionek z brylantem. Pisnęła do telefonu niemal podskakując z radości, a ja zasłoniłam usta by nie pisnąć. Jared spojrzał na mnie z dworu i wpatrywał się we mnie jak w wariatkę.
- O Jezu, gratuluję! – powiedziałam w końcu ciesząc się jej szczęściem. Obawiałam się reakcji Rebeki i czułam się trochę głupio w tej sytuacji, ale nie mogłam przecież nienawidzić Amber tylko dlatego, że była dziewczyną byłego mojej kuzynki. Co innego, gdyby odbiła go Rebece, jednakże tak się nie stało. Jack związał się z Amber już po zerwaniu z nią, w dodatku z winy Becky.
- Dzięki. Tak się cieszę! – wybuchła, ale szybko przywołała się do porządku. – A kiedy ty znów pochwalisz się pierścionkiem?
Spojrzałam ukradkiem na Jareda, który napotkał mój wzrok. Uśmiechnęłam się do niego chcąc pokazać, że wszystko w porządku i nie musi się niepokoić.
- Póki co mam dość zaręczyn. Do szczęścia nie potrzeba mi pierścionka, na wszystko przyjdzie czas.
xxx
                - Z kim rozmawiałaś przez telefon, kiedy wyszedłem? – zapytał Jared w samochodzie. Denerwowałam się przed wizytą w studio, ale rozmowa z nim trochę mnie rozluźniała. Starałam się skupić tylko na tym, o co mnie pyta.
                - Z Amber. Jack jej się oświadczył. – uśmiechnęłam się na wspomnienie tego, jak szczęśliwa była dziewczyna podczas naszej rozmowy. Dzięki niej uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy nie cieszyłam się ze swoich zaręczyn.
                - I co odpowiedziała? – zapytał, nie mogąc akurat spojrzeć na moją twarz.
                - Zgodziła się.
                - Wow. Nasze rodziny jednak coś łączy. – powiedział zagadkowo.
                - To znaczy?
                - Jednak to młodsi bracia mają większe szczęście do związków. – odparł, a ja przewróciłam oczami. Faktycznie, zarówno Ben jak i Shannon nie trafiali najlepiej. Mój związek z bratem Jacka skończył się jeszcze zanim tak naprawdę się zaczął, a bratu Jareda nie poszczęściło się z moją siostrą.
                - „Jednak”?
                Widziałam, że na moment Jared się speszył, jednakże szybko przywołał swoją poprzednią minę.
                - No wiesz, jak byłaś zaręczona z Sebastianem miałem pewne wątpliwości co do swojego losu. – odparł. Mimo, że była to logiczna odpowiedź miałam dziwne uczucie, że nie tylko o to mu chodziło.  - Co powiedziała ci moja matka? – Jared zmienił nagle temat, przez co przestałam zastanawiać się nad jego poprzednimi słowami.
                - Pocieszała mnie. – powiedziałam w skrócie. – Oddałabym wszystko, żeby moja matka zareagowała na takie wieści jak Constance.
                Jared westchnął, ale próbował zwracać uwagę tylko na drogę, która była nieźle zatłoczona.
                - Nie wiemy, jak zareaguje. Ale żeby się dowiedzieć, musielibyśmy jej to najpierw powiedzieć.
                Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Na kolacji nie chciał poruszać tego tematu i wręcz prosił mnie, bym nie mówiła jeszcze moim rodzicom o ciąży. Teraz mówił tak, jakby miał do mnie pretensje, że jeszcze nic nie wiedzą.
                - Czy ja dobrze rozumiem? Chcesz im powiedzieć?
                Jared rzucił mi szybkie spojrzenie, po chwili znów spoglądając na drogę. Wystarczyło jednak bym zauważyła, że się waha.
                - Sam nie wiem. Ale chyba lepiej gdyby dowiedzieli się teraz, niż później. Mogą mieć do nas później pretensje, że tak długo milczeliśmy. Nie mówiąc już o tym, gdyby ktoś chlapnął im coś przypadkiem, albo sami by zauważyli.
                - Czasami zapominam, że jesteś ode mnie starszy i mądrzejszy. – zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie z udawaną urazą, po czym sam wybuchnął śmiechem.
Wiedziałam, że nie miał problemów ze swoim wiekiem, jednakże przy mnie trochę zaczynał mu przeszkadzać. Głównie dlatego lubiłam z tego żartować. To podnosiło go na duchu i sprawiało, iż przestawał tego traktować jako wielką przeszkodę.
- Nigdy o tym nie zapominaj. – zażartował, po czym skręcił w stromą uliczkę.
Jechaliśmy w stronę wzgórza, a ja czułam się nieswojo, gdy wjeżdżaliśmy coraz wyżej. Między drzewami wyłonił się obraz pięknego miasta, pokrytego milionem świateł. Wiele razy podziwiałam już Londyn z najwyższych pięter wieżowców, ale Los Angeles było zupełnie inne. Pomimo wszystkich migoczących punkcików na niebie były widoczne także gwiazdy, wyglądające jak ich czarno-białe odbicie lustrzane.
- Jesteśmy na miejscu. – powiedział Jared z uśmiechem, jednakże szybko zastąpił go grymas zdenerwowania.
Cieszył się, że znów jest w miejscu, gdzie mógł tworzyć i robić to, co kochał. Był w domu. Jednakże szybko zrozumiał, iż nie przyjechaliśmy tu tylko po to, by pokazał mi studio czy abym poznała jego przyjaciela z zespołu. Uświadomił sobie, że w środku jest także jego brat, który nie ma pojęcia o moim przybyciu. I to sprawiło, że zaczął obawiać się o moją reakcję. Nie dziwiłam mu się – sama miałam coraz mniej odwagi, by tam pójść.
W świetle ulicznych lamp ujrzałam skrytą za drzewami posiadłość. Przez jej rozmiary nie można było powiedzieć, że wygląda skromnie, jednakże w okolicy można było napotkać o wiele bardziej bogato wyglądające domy. Ten był biały, kwadratowy, obrośnięty z każdej strony roślinnością. W niemalże każdym z okien paliło się światło, a w jednym z nich można było dostrzec zarys męskiej sylwetki.
Zatrzymaliśmy się przy bramie wjazdowej. Jared chciał już wysiąść, ale nagle uderzyła we mnie pewna myśl.
- Jay, poczekaj. – powiedziałam łapiąc go za ramię. – Czy Tomo wie?
Oczywiście od razu domyślił się, o czym mówię. Wolałam uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, dlatego chciałam upewnić się, że mogę otwarcie porozmawiać z Shannonem w jego obecności.
- Tak. Shannon powiedział mu zaraz po Święcie Dziękczynienia. Wrócił do LA i stwierdził, że nie może mieć sekretów przed Tomo. Chociaż szczerze mówiąc myślę, że liczył na to, że i on się od niego odwróci. – wiedziałam, że nie chciał tworzyć w moim kierunku aluzji, ale mimo wszystko zrozumiałam, iż mówił o mnie.
- Dlaczego? – nie potrafiłam zrozumieć czemu ktokolwiek miałby chcieć zniechęcić do siebie ludzi, którym na nim zależy.
- Shannon już taki jest. Odpycha od siebie ludzi sądząc, że na nich nie zasługuje. Nie chce ich krzywdzić, dlatego już wcześniej się ich pozbywa. Zawsze taki był i akurat to nie uległo zmianie. – westchnął, zamyślając się na chwilę. Po jego minie widziałam, że coś sobie przypomniał, ale szybko odwrócił wzrok w moją stronę i próbował udawać, że nic się nie stało. – Chodźmy już.
Postanowiłam więcej nie dociekać. Znów zaczęłam się denerwować spotkaniem z Shannonem, choć starałam się wmawiać samej sobie, że będzie dobrze i powinnam się opanować.
To tylko rozmowa. To tylko rozmowa.
                Gdy tylko weszliśmy do środka przestałam zwracać uwagę na cokolwiek innego, niż na mężczyznę stojącego pośrodku dużego pomieszczenia. Wydawało mi się, że to salon, jak sugerowały to kanapy wokół niskiego stolika, jednakże w pokoju panował artystyczny nieład, przez który miałam wątpliwości, czy nie znalazły się tu przypadkiem.
                - Wow, kogo my tu mamy! – mężczyzna wyrzucił z siebie z uśmiechem, natychmiast uściskając Jareda. Następnie przeniósł wzrok na mnie, przez co mogłam dokładniej mu się przyjrzeć.
Wcześniej widziałam go tylko w teledyskach czy na zdjęciach. Na żywo wydawał się o wiele bardziej wesoły i sympatyczny. Miał teraz o wiele krótsze włosy niż w te, w jakich go oglądałam.
- A to musi być ta słynna Leanne, dla której straciłeś głowę. – powiedział w moim kierunku nie przestając się uśmiechać, a całe zdenerwowanie natychmiast mnie opuściło. Od Tomo emanowała tak dobra energia, że nie potrafiłam w jego towarzystwie mieć jakichkolwiek negatywnych emocji. – Tomo. – wyciągnął rękę w moją stronę, którą uścisnęłam.
- Tomo, nie widziałeś gdzieś mojej drugiej pałeczki? – zapytał głos w oddali, dochodzący z głębi schodów. Od razu go rozpoznałam i cały dobry nastrój rozpłynął się w powietrzu. Jednak pogodna aura Tomo nie wystarczyła, bym przestała reagować w ten sposób.
Shannon zatrzymał się na końcu schodów, całkowicie nie zwracając uwagi na swojego brata czy przyjaciela. Patrzył tylko na mnie z przerażeniem, zupełnie nie wiedząc, jak się zachować.
- Nie wiedziałem, że przyjedziecie. – wydukał w naszym kierunku choć wiedziałam, że mówi głównie do mnie.
- Ale ja wiedziałam, że tu będziesz. – odparłam chcąc zatrzymać go w salonie. Widziałam, że ma ochotę uciec, choć teraz był raczej zmieszany. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Ja też czułam się nieswojo, ale starałam się wyglądać na jak najmniej zestresowaną. – Przychodzę w pokoju.
Shannon przeniósł zszokowany wzrok na brata, ale Jared tylko się uśmiechnął. Podszedł do niego bliżej, uściskając go na powitanie. Stanął przede mną nie wiedząc, jak się zachować, więc wyciągnęłam do niego rękę. Z wahaniem ją uścisnął i nie napotykając na mojej twarzy grymasu odetchnął z ulgą. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez cały czas, gdy ściskał moją dłoń, wstrzymywałam powietrze. Wypuściłam je jednocześnie z chwilą, kiedy ją puścił, ale nie poczułam żadnej niechęci czy obrzydzenia.

Nie wiedziałam, czy tak będzie już zawsze, ale z pewnością był to dobry początek. Chyba wreszcie zaczęłam myśleć o nim jak o bracie mojego chłopaka. Starałam się nie myśleć o niczym innym. Wiedziałam, że nie mogę. Wtedy z pewnością czar by prysł, a tego żadne z nas nie chciało. 

6 komentarzy:

  1. Powtarzam sie. Jesteś niesamowita. Tyle emocji w jednym rozdziale.... moglby ktos nakrecic film na podstawie Twoich opowiadan hehehe oczywiscie z jaredem i shannonem :) takie marzenia... Zycze duzo weny!!!
    /S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, jak moglas przerwac w TAKIM momencie?? Jak??)):

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z tego drobnego gestu jakim Leanne obdarzyła Shannona. Normalnie serce samo mi się rozpływa:) Dobrze, że Leanne dorosła do pewnych rzeczy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamm nadzieje że L. przekona sie do Shannona, darze go ogromną sympatią! Rozdział długi? No baaaa dla mnie mógłby być 100 razy dłuższy i i tak byłoby za mało :( Czekam na nastepny, weny x

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta scena z Leanne i Shannonem sprawiłami dużo radości. Mam nadzieję, że pierwsze lody zostały przełamane i teraz już będzie tylko lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział:) z niecierpliwością czekam na nowy:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)