9.12.2014

Rozdział 50 – I Am Home

                Jak podejrzewałam, wiadomość o wyjeździe do Los Angeles zmieniała dla Jareda postać rzeczy. Nie był jednak do końca pewien, czy oficjalne potwierdzenie naszego związku przed kamerami jest najlepszym pomysłem.
                Głównie obawiał się o mnie. Nie chodziło jedynie o moją zszarganą reputację, gdyby Sebastian postanowił się zemścić. Jared nie sądził, by paparazzi zignorowali tak gorący temat tym bardziej, gdyby za jakiś czas zauważyli mój ciążowy brzuch. Obserwowaliby mnie, śledzili, robili zdjęcia, co według mojego chłopaka byłoby dla mnie niezwykle stresujące. Zapewne pytania o prywatne sprawy po jakimś czasie zaczęłyby mnie wkurzać, a oglądanie się za siebie i ciągłe uważanie na każdy mój ruch doprowadzałyby do szału, ale taka była cena bycia z kimś rozpoznawalnym. Od początku wiedziałam, na co się piszę i nie mogłam nic na to poradzić, jeśli mieliśmy być razem. A nie wyobrażałam sobie innego scenariusza.
                W końcu zdecydowaliśmy, że wyjedziemy do Los Angeles tydzień wcześniej i tam podejmiemy decyzję, czy pójdziemy razem na galę, czy nie. Oczywiście pod otoczką wyjazdu w konkretnym celu krył się podstęp. Jared za wszelką cenę chciał, bym zobaczyła jego dotychczasowy dom, jego studio, poznała Tomo, po raz pierwszy od Święta Dziękczynienia porozmawiała z Constance i… spróbowała pogodzić się z jego bratem. Jednym słowem chciał, bym teraz to ja zobaczyła, jak żył zanim mnie poznał.
                - Nie martw się, poprosiłem Shannona, żeby się ulotnił na jakiś czas. – zapewnił mnie Jared, gdy braliśmy taksówkę na lotnisku w ciepłym jak na zimę Los Angeles.
Już prawie zapomniałam jak to jest, gdy o tej porze panują temperatury sporo powyżej zera. Po przeprowadzce z Bossier City do Londynu było mi ciężko przyzwyczaić się do takiego klimatu, dlatego teraz znów napotkałam problemy z przestawieniem się na taką pogodę.
                Spojrzałam na twarz Jareda. Był niesamowicie podekscytowany i radosny przez całą podróż, ale gdy widział już z samolotu w oddali swoje ukochane Miasto Aniołów, jego szczęście sięgnęło zenitu. Podczas lotu ciągle zapisywał coś gdzie popadło, nie chcąc mi nic pokazać. Kiedy wysiedliśmy wyglądał, jakby znalazł się w raju. Ten wyraz twarzy odbierał mu sporo lat, przez co skojarzył mi się z młodą wersją siebie z fotografii, którą niegdyś widziałam.
                Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, kiedy wychodziliśmy na zewnątrz.
                - Co cię tak rozśmieszyło? – zapytał, patrząc na mnie z uśmiechem.
                - Twoje zachowanie. Jesteś taki uroczy, gdy ekscytujesz się jak nastolatek, któremu rodzice zostawili wolny dom na weekend.
                Jared również zaczął się śmiać, ciągnąc za sobą nasze walizki.
                - Wiesz, jako nastolatek ciągle miałem wolną chatę, więc nie robiło to na mnie wrażenia. Wolałem wręcz wychodzić z domu, bo nie lubiłem sprzątać po imprezach. Zwłaszcza po imprezach z Shannonem.
                - Właśnie, odnośnie Shannona. – nawiązałam niepewnie. Wciąż nie wiedziałam, czy powinnam to mówić, ale wewnętrznie czułam, że tak trzeba. – Nie musiałeś go o to prosić.
                Jared natychmiast zmienił wyraz twarzy. Wydawał się być… podejrzliwy, choć szybko zamieniło się to w troskę.
                - Musiałem. Wiem, jak bardzo nie cierpisz, gdy jestem nadopiekuńczy, ale stwierdziłem, że jego obecność nie wpłynie na ciebie najlepiej.
                 - Nie rozumiesz. Chcę spróbować się do niego przyzwyczaić. Nie mogę wiecznie od niego uciekać.
                Jared podążył wzrokiem za czarnym Range Roverem. Zobaczyłam za kierownicą znajomą twarz, która uśmiechała się do mnie miło.
                - Porozmawiamy o tym na miejscu, dobrze? Nie chcę poruszać takich tematów przy Emmie.
                Przytaknęłam, ponieważ nie pozostało mi nic innego. Wiedziałam, że Jared ma rację. Emma nie byłaby w tej sytuacji obiektywna, a ja i tak nie chciałam wplątywać jej w nasze sprawy. Nawet jeśli była z Shannonem.
                - Constance nie może się was doczekać. Cały boży dzień spędziła w kuchni i nie pozwalała nikomu do niej wchodzić. – zaśmiała się Emma. Jared natychmiast parsknął śmiechem, a po jego reakcji widziałam, jak bardzo cieszył się na myśl o spotkaniu matki. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie postanowiliśmy czy powiemy jej, jakie zmiany zaszły ostatnio w naszym życiu.
                - Po obiedzie zamierzam zabrać Leanne do studia. Chcę, żeby poznała wreszcie Tomo. – Jared spojrzał na mnie i chwycił mnie czule za rękę. Obydwoje siedzieliśmy z tyłu.
                - Dobry pomysł. Uprzedź tylko Shannona, bo ostatnimi czasy nie wynurza się ze studia. – Emma w sekundę zmieniła nastawienie. Słyszałam w jej głosie pretensję, ale nie wiedziałam, czy złości się na mnie, czy na Jareda, a może na nas obydwoje.
                Jared westchnął. Spojrzał na mnie niepewnie, jakby chciał sprawdzić, czy nie zmieniłam zdania.
                - To chyba nie będzie konieczne. – odpowiedział, co całkowicie zaskoczyło Emmę. Skupiła się jednak na drodze i nie dodała już ani słowa.
                Postanowiłam podziwiać przez okno Los Angeles w jego pełnej krasie – ulice przyozdobione wysokimi palmami, spacerujących po chodnikach ludzi, rozmaite budynki i tętniące życiem place. Powoli zaczynałam rozumieć, co Jared widział w tym miejscu. W oddali dostrzegłam już nawet okryty sławą napis HOLLYWOOD, w którego kierunku zmierzaliśmy. Domyślałam się, że jego dom nie stoi na przedmieściach, a tam, gdzie posiadłości gwiazd – na pięknych wzgórzach Hollywood.
                Nie pomyliłam się. Zatrzymaliśmy się na podjeździe pięknego, nowoczesnego piętrowego domu, a raczej willi. Był to bardzo geometryczny budynek, zbudowany z prostokątów w kolorach bieli, połączonych z drewnem. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, jak wygląda jego dom. Teraz stwierdziłam, że to nawet lepiej, bo to przerosło wszystkie moje oczekiwania.
                Wysiadłam z samochodu i rozglądałam się wokoło, wciąż będąc pod wrażeniem. Jared polecił, by Emma pomogła mi dotrzeć do środka, podczas gdy on zajął się walizkami. Przeszłam za nią przez wyłożoną płytami ścieżkę i znalazłam się przy ogromnych, szklanych drzwiach. Przez nie i wysokie okna było widać całą klatkę schodową – była pomalowana na szaro i znajdowały się na niej tylko spiralne, drewniane schody.
                Emma kazała mi iść przodem do góry. Niepewnie wspięłam się po schodach, stresując się spotkaniem z Constance. Do tej pory starałam się o tym nie myśleć, ale teraz wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do najmilszych i obawiałam się, że tym razem to matka Jareda będzie do mnie wrogo nastawiona.
                Podłogi błyszczały, jakby zostały wypolerowane przed sekundą. Piętro nie zaskoczyło mnie jednak tak, jak zewnętrzna część domu. Było podobnie urządzone do mieszkania, które rok temu posiadał w Londynie. Było tu minimalistycznie jeśli chodziło o meble czy ściany, ale z przepychem w ozdobach – obrazach, rzeźbach czy książkach. Nie znałam się zbytnio na sztuce, dlatego rozpoznałam jedynie dzieła Hirsta i Banksy’ego. Niektóre z nich stały nawet oparte o podłogę, gdyż nie miał gdzie ich zawiesić.
                Wszechogarniająca biel powinna nadawać wnętrzu pustkę, ale przez dekoracje i kominek naprzeciwko kanapy oraz foteli salon emanował ciepłem. Przez okna sięgające sufitu rozlegał się widok na zewnętrzny basen, a przy nich stał biały fortepian. Lustra sprawiały, że optycznie całe pomieszczenie wydawało się jeszcze większe. Całe wnętrze było równie ekscentryczne, jak Jared.
                Po kilku minutach usłyszałam, jak Jared wnosi walizki po schodach. Nie chciałam sama witać się z Constance, dlatego czekałam, aż pójdzie do kuchni ze mną.
                - Mamo, jesteśmy! – wrzasnął Jared i stanął obok mnie, poprawiając rozwleczony t-shirt. Złapał mnie jedną ręką w talii i czekał, aż jego matka przyjdzie do salonu.
                Kobieta niemalże do nas przybiegła. Jared natychmiast ją uściskał, przybierając identyczny uśmiech, jak matka. Wcześniej nie sądziłam, by byli do siebie specjalnie podobni, ale kiedy byli szczęśliwi, mieli bardzo podobne uśmiechy. Mimowolnie sama się rozpogodziłam na ten widok, tak samo jak Emma, ale gdy tylko Constance odsunęła się od syna i na mnie spojrzała, od razu spoważniałam. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Polubiłam ją, kiedy przyjechała w odwiedziny do swoich synów do Londynu, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Przede wszystkim wyszło na jaw, że wiedziała o wszystkim, co zrobił Shannon. Oczywiście nie dziwiłam się, że go kryła – w końcu była jego matką, a matki zrobią wszystko dla swoich dzieci. Nie miałam jej tego za złe, ale bałam się, że to ona mnie nie zaakceptuje. Pamiętałam jej rozmowę z Shannonem, której nie powinnam usłyszeć. Mówiła mu wtedy, że mnie polubiła, ale nie chciała, byśmy się widywali z bratem Jareda. Jej zdaniem przeze mnie wszystko do niego wracało i nie potrafił zapomnieć o Genevieve. Namawiała go, by wyjechał i nie przyznawał się do zabicia mojej siostry. Miałam nadzieję, że zmieniła zdanie.
- Miło mi was widzieć. – powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem. Wyciągnęła ręce, chcąc mnie uściskać, czym zupełnie mnie zaskoczyła.
Jared widocznie odetchnął z ulgą, kiedy jego matka przytuliła mnie dokładnie tak samo, jak przed chwilą jego.
- Zaniosę walizki na górę. – powiedział Jared całując mnie w policzek i ruszył po kolejnych schodach. Emma odebrała telefon i wyszła na zewnątrz, gdzie znajdował się basen, a ja zostałam sam na sam z Constance.
- Może chcesz mi pomóc w kuchni? – zapytała miło kobieta, a ja przytaknęłam.
Zdziwiłam się, gdy na lodówce, parapecie i blatach zobaczyłam mnóstwo nagród – zarówno tych muzycznych, jak i filmowych. Jednakże powinnam się już przyzwyczaić do niekonwencjonalnych pomysłów mojego chłopaka.
Constance poprosiła, bym znalazła w szufladzie pasujące do siebie sztućce, co nie było wcale takie łatwe. Jared chyba nie przejmował się tym, czy wszystko jest z jednego kompletu, przez co wszystko było pomieszane.
- Leanne. – powiedziała nagle, nie odwracając wzroku od piekarnika, z którego unosił się zapach kokosa. Ja również na nią nie spojrzałam. - Naprawdę się cieszę, że przyjechaliście. To dobra okazja, by wszystko sprostować i naprawić stosunki między nami.
- Zgadzam się. Chciałabym, żeby mimo to, co się stało się w przeszłości, teraz wszystko było takie, jak być powinno. – odpowiedziałam i zerknęłam na Constance. Widziałam po jej twarzy, że moja odpowiedź ją usatysfakcjonowała i trochę zaskoczyła. – Zamierzam pojechać z Jaredem do studia, aby poznać Tomo i postaram się porozmawiać tam z Shannonem.
Constance odsunęła się od piekarnika i stanęła przede mną, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Dziękuję ci. W imieniu swoim i Shannona. Nic więcej od ciebie nie wymagam.
Chyba jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam tak serdecznej osoby, jak matka braci Leto. Ciepło wręcz z niej emanowało i żałowałam, że moja matka nie potrafiła częściej być jak Constance. Uśmiechnęłam się do kobiety pocieszająco, a ona wróciła na swoje miejsce.
- Jaka ona była? – zapytałam, kontynuując grzebanie w szufladzie. Nie słysząc odpowiedzi pomyślałam, że powinnam sprecyzować moje pytanie, ale gdy już miałam się odezwać, zrobiła to Constance.
- Genevieve była… trochę taka jak ty. Potrafiła w każdym dostrzec coś dobrego, nawet jeśli zajmowało to trochę czasu. – odezwała się w końcu. – Chciała też wszystko i wszystkich zmieniać na lepsze. Wierzyła, że dla każdego jest szansa, nawet dla Shannona.
W jej tonie dostrzegłam swego rodzaju tęsknotę. Domyśliłam się, że lubiła Gen. Zapewne żałowała, że umarła i to nie tylko dlatego, że stało się to z powodu jej syna. Musiała się cieszyć, że próbowała odciągnąć Shannona od wszystkiego, co ciągnęło go w dół. Nie przewidziała tylko tego, że to ona tam trafi.
Constance zerknęła przez okno upewniając się, że Emma wciąż jest na zewnątrz.
- Nie zrozum mnie źle. Cieszę się, że Shannon sobie kogoś znalazł. Emma jest naprawdę dobrą dziewczyną. Ale pamiętam, jaki był przy twojej siostrze. Nigdy więcej go już takiego nie widziałam i wiem, że bez niej nie będzie już nigdy w pełni szczęśliwy. Dlatego bardzo żałuję, że Genevieve tu nie ma. Mam nadzieję, że kiedy z nim porozmawiasz, odzyska choć trochę spokoju i namiastkę tego szczęścia.
Kiwnęłam tylko głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Wiedziałam, że Constance nie mówi tego po to, by wzbudzić we mnie poczucie winy czy współczucie względem Shannona. Chciała po prostu komuś się wygadać, co dotąd było niemożliwe. Byłam jej wdzięczna, że mimo miłości do swojego syna potrafiła przyznać, że postąpił źle i nie prosiła mnie o coś, co było niemożliwe do spełnienia.
- Pomogę ci. – powiedział nagle głos za moimi plecami. Jared znalazł się w kuchni przebrany w równie rozwleczony, co poprzedni t-shirt i szare dżinsy. Od razu było widać, że wziął prysznic, a cytrynowy zapach jego szamponu unosił się już po całym pomieszczeniu, całkowicie zabijając smak kokosowych wypieków Constance.
Postanowiłam, że teraz ja powinnam iść się odświeżyć. Gdy wróciłam, na stole stał już obiad. Matka Jareda wyjaśniła mi, że to wszystkie ulubione potrawy jej syna. Patrząc na nie tylko potakiwałam, bo tak naprawdę w większości przypadków nie miałam nawet pojęcia, z czego zostały przygotowane. Wszystko było wyśmienite, choć wcześniej nie przepadałam za wegańską kuchnią. Podejrzewałam, że po prostu Constance gotuje lepiej, niż Jared. Na deser podała jego ulubione ciasto z kokosem, które ledwo w siebie wmusiłam. Ostatnio nie mogłam narzekać na brak apetytu, ale przy takiej ilości jedzenia mało kto zjadłby wszystko.
- O której chcecie jechać do studia? – zapytała Constance. Emma musiała gdzieś wyjść po otrzymanym telefonie, dlatego jedliśmy tylko we trójkę.
- Myśleliśmy o tym, żeby zaraz po obiedzie. Chcieliśmy jeszcze wybrać się na plażę wieczorem. – odparł Jared, jedząc drugi kawałek ciasta, na które nie mogłam już patrzeć.
- Spokojnie, zdążysz Leanne wszystko pokazać. Przecież nie zostajecie tu na jeden dzień, prawda?
- Zostajemy na dłużej, ale czym szybciej, tym lepiej. – odparł Jay a ja miałam wrażenie, że coś mi sugeruje.
Wiedziałam, że jeśli nie załatwię spraw z Shannonem dziś, wkrótce mogę się nad tym zbyt długo zastanawiać i w końcu się rozmyślę. Nie chciałam zawieść Jareda i jego matki, dlatego postanowiłam trzymać się tego, co obiecałam i z nim porozmawiać. Nie wiedziałam, jak wszystko się potoczy i czy będę w stanie mu wybaczyć, ale zamierzałam się postarać, by tak się stało.
Miałam już zacząć jakiś temat, kiedy nagle poczułam się jak na trzęsącej łodzi. Dziękowałam sobie w duchu, że już wcześniej skorzystałam z łazienki i wiedziałam, gdzie się znajdowała. Pobiegłam do niej jakby się paliło, zaskakując tym Constance. Gdy wróciłam, kobieta patrzyła na mnie zagadkowo. Jared spojrzał z paniką w moim kierunku, jakby chciał mi powiedzieć, że nie muszę tłumaczyć się jego matce.
- Nie wiedziałam, że aż tak nie lubisz wegańskiej kuchni. - odparła kobieta z zatroskaną twarzą, a Jared wybuchnął śmiechem.
Usiadłam z powrotem obok niego, a on spojrzał na mnie z zachęcającym uśmiechem i złapał za moją dłoń. Nie chciałam, by Constance czuła się urażona, a widząc minę Jareda widziałam, że chciał, abym to wreszcie powiedziała. Zamierzałam skonsultować to z nim w drodze do studia, ale teraz stwierdziłam, że nie ma co zwlekać. Bałam się tylko jak zareaguje tym bardziej, kiedy powiem jej całą prawdę.
- Mamo, to nie przez twoje gotowanie które, nawiasem mówiąc, jest obłędne. – odparł Jared czekając, aż coś powiem.
- Zgadzam się, wszystko było naprawdę pyszne. Ja po prostu miewam rewelacje żołądkowe, od kiedy jestem… w ciąży.
Constance niemalże otwarła usta ze zdziwienia. Patrzyła raz na mnie, raz na swojego syna jakby chciała się upewnić, że nie żartujemy. Kiedy wreszcie to zrozumiała, niemalże rozpłakała się ze szczęścia. Moje serce chyba rozpadło się na milion kawałków, bo nie potrafiłam jej teraz powiedzieć, że do końca nie wiem, czy będzie to jej wnuk.
- O mój boże, to wspaniale! – pisnęła, chwytając za rękę Jareda spoczywającą na stole. Gdybym była bliżej, pewnie to samo zrobiłaby z moją. – Już myślałam, że nigdy nie doczekam się wnuków!

Spojrzałam na Jareda z przerażeniem. Zarówno on, jak i ja nie wiedzieliśmy, jak powiedzieć jej prawdę. Wiedziałam, że to zniszczy jej nadzieje i obawiałam się, że mnie znienawidzi. Jednakże liczyłam, iż to on przekaże jej te wieści, bo pomyślałam, że przyjmie je spokojniej od swojego syna. 

__________________________________________________________________

Z ankiety wynika, że chcecie krótsze rozdziały, ale szybciej. Pomyślałam jednak, że rozdział pięćdziesiąty powinien być jakiś nie wiem, wyjątkowy, dlatego napisałam trochę dłuższy :) 
Następne pewnie będą już takie, jak powinny być według waszego głosowania. 

Dziękuję Wam, że jesteście tutaj już tak długo, mimo że pewnie czasem Was już zanudzam . To naprawdę dużo dla mnie znaczy :)

12 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest dłuższy rozdział. Rozdział bardzo magiczny, taki świąteczny (taki mi się kojarzy) jeszcze pioesnki świąteczne leciały w radiu jak czytałam. Rodzina spotykająca się po tak długim czasie, zastawiony stół po brzegi, rodzinny konflikt, ale chcą wybaczyć to takie polskie I jeszcze dobra nowina... haha tylko śniegu brakuję.
    Gratuluje pomysłu I życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest świetny, fajnie, że napisałaś służszy. :D
    Jestem ciekawa jak Constance zareaguje, gdy jej powiedzą, że to może nie być dziecko Jareda... O ile jej powiedzą.
    Jejku, nie mogę doczekać się następnego.
    Pozdrawiam i Wena życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. tak sie zaczytalam ze obiad mi wystygl haha :)
    jak zwykle SUPER. chyba napisze sobie szablon i bede Ci zawsze taki sam komentarz wysylala bo ciezko znalezc slowa zeby opisac jak MEGA MEGA mi sie Twoje opowiadanie podobaja <3
    /S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Cass!!!!! Zapamiętaj sobie, że Ty nigdy nas nie nudzisz i my jesteśmy tu z powodu twojej niesamowitej twórczości, której czytanie to dla nas czysta przyjemność:) rozdział świetny. Super się go czytało. Ja jednak jestem już myślami przy spotkani Leanne i Shannona:):):) Ja tego potrzebuje!!!!! Ale z drugiej strony boję się jak ja to emocjonalnie przeżyję;) Życzę weny na dalsze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, czekam na kolejny równie dobry, pozdrawiam K.B.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) Uwielbiam twoje wszystkie ff, ale to jest najlepsze. Życzę dużo weny i czekam na następny:D Zapraszam do siebie http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)