3.12.2014

Rozdział 49 – Between Heaven And Hell


- Kto dzwonił? – zapytałam jak gdyby nigdy nic. Siedzieliśmy przy stole kontynuując jedzenie, a ja przekonałam tatę, że prowadzę i nie mogę pić. Teraz pozostało mi tylko jedno zadanie do wypełnienia.
Moja matka spojrzała w moim kierunku z lekkim uśmiechem. Zawsze podziwiałam jej grę aktorską i gdybyśmy się nie znały, zapewne dałabym się na to nabrać.
- Och, to tylko pomyłka. – machnęła ręką.
Poczułam się tak, jakby wbiła mi nóż w plecy. Moja własna matka łgała prosto w moje oczy, nawet nie mrugając. Oczywiście dzięki temu zyskałam pewność, że coś przede mną ukrywa, ale ta myśl ani trochę mnie nie pocieszała. Przez ułamek sekundy miałam jeszcze nadzieję, iż źle odebrałam jej rozmowę i tak naprawdę chodziło o jakąś błahostkę. Teraz nie miałam już wątpliwości. Wciąż zastanawiało mnie jednak, z kim rozmawiała i po co.
Moim pierwszym podejrzeniem był Sebastian. Patrząc na to, z jaką fałszywością moja matka odnosiła się do Jareda było bardzo możliwe, że to właśnie z nim knuła za moimi plecami. Nie mogłam jednak nic zrobić, ponieważ wiedziałam, iż matka i tak się tego wyprze, a ja nie miałam niezbitych dowodów na jej winę. Bolała mnie myśl, że nie mogę jej ufać, ale postanowiłam się baczniej przyglądać mojej matce. Jeśli ona nie była fair wobec mnie, tym bardziej mój plan był uzasadniony.
Moi rodzice cały czas starali się rozmawiać ze mną i z Jaredem, ale szczere zainteresowanie wyczuwałam tylko u ojca. Zastanawiałam się jednak, czy wie on o tajemniczych telefonach swojej żony. Kiedy patrzyłam w jego oczy wpadła mi do głowy jeszcze jedna myśl – Sebastian wcale nie musiał być jej sekretnym rozmówcą. Mógł nim być inny mężczyzna.
Zawsze wydawało mi się, że moi rodzice są idealnym małżeństwem. Po śmierci Genevieve stali się sobie jeszcze bliżsi – wspierali się nawzajem i nie pozwalali na to, bym odczuła tę stratę. Jednakże wszystko to miało miejsce w czasach, kiedy z nimi mieszkałam. Od kiedy wyprowadziłam się do Londynu, tak naprawdę nie wiedziałam, jak się między nimi układa. Rozmowa mojej matki była doskonałym przykładem na to, że potrafiła ukrywać różne rzeczy, mogłaby więc zataić też romans. Zarówno ta możliwość, jak i moje pierwsze podejrzenie sprawiały, że miałam ochotę wrócić do domu i przemyśleć to na spokojnie.
xxx
Kiedy wróciliśmy do domu, Jared był cały w skowronkach. Widziałam, że ulżyło mu po tym spotkaniu. Nigdy nie był osobą, która lubiła mieć wrogów czy prowokowała kłótnie. Tym bardziej cieszył się, że moi rodzice nie karali go już za błędy Shannona. Ja jednak nie potrafiłam być tak entuzjastycznie nastawiona, jak on.
Jared stanął przede mną, gdy znaleźliśmy się w moim pokoju.
- Myślałem, że będziesz szczęśliwa, kiedy Isabelle i Rhys w końcu mi odpuszczą. – powiedział unosząc moją brodę.
Westchnęłam. Nie wiedziałam, czy powinnam dzielić się z nim swoimi podejrzeniami i tym, co podsłuchałam. Z jednej strony potrzebowałam jego opinii i wsparcia, jednakże nie chciałam niszczyć jego złudzeń. Podejrzewałam, że wszystko co dzisiaj się wydarzyło było tylko grą, przynajmniej ze strony mojej matki.
- Jestem szczęśliwa. Po prostu nienajlepiej się czuję.
Wmawiałam sobie, że wcale go nie okłamuję, ponieważ faktycznie czułam się źle, choć miałam na myśli raczej psychikę. Jared objął mnie tak, jakbym była małą, kruchą dziewczynką.
Kiedy zadzwonił mój telefon pomyślałam, że zapomniałam czegoś wziąć z mieszkania rodziców. Jednakże na wyświetlaczu pojawiła się imię i nazwisko mojej szefowej. Marie-Ann zadzwoniła  by mnie zaprosić na ważną dla niej galę organizowanym przez ELLE. Słysząc, jak była podekscytowana, nie potrafiłam jej odmówić. Pomimo, iż ze względu na swoją chorobę odeszła z redakcji, nie mogłam zapomnieć wszystkiego, co dla mnie zrobiła. Byłam też wdzięczna Tomowi, że postanowił ją zaprosić na takie wydarzenie. Wciąż miała sentyment do tej pracy i często odwiedzała nas w biurze. Ostatnio czuła się już lepiej, a lekarze powiedzieli, że szanse na nawrót choroby są niewielkie. To dało jej nadzieję na powrót do ELLE, nawet jeśli miałaby mieć niższe stanowisko niż wcześniej.
Jared przysłuchiwał się mojej rozmowie i przestał się uśmiechać. Gdy tylko pożegnałam się z Marie-Ann, natychmiast zaatakował mnie swoim sceptycyzmem.
- Gala? – zapytał z irytacją. – Chyba w twoim przypadku, to nie wskazane.
Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział.
- Jared, jestem w ciąży, a nie w ciężkiej chorobie. Jest gdzieś napisane, że w „moim stanie” – próbowałam naśladować jego ton – nie mogę pójść na galę która uszczęśliwi moją dobrą znajomą?
                - Leanne… - Jared zaczął krążyć po pokoju, jakby gonił własne myśli.
                - Nie, Jared. Czasami zapominasz, że nie mam trzech lat. Nie musisz się mną zajmować i wciąż mówić mi, co mam robić, a co nie. – nie wiedziałam, czy buzowały we mnie hormony, czy naprawdę tak mnie to zdenerwowało. W każdym razie strasznie wkurzyło mnie jego obnoszenie się ze mną jak z jajkiem.
                Jared wbił wzrok w podłogę. Odetchnął, po czym znów patrzył na mnie, zupełnie inaczej niż przed chwilą. Teraz zdawał się koić mnie swoim spojrzeniem, choć i to mnie zirytowało. Czekałam tylko aż powie, że nie powinnam się denerwować i przysięgłam sobie, że jeśli to zrobi, wyrzucę go z pokoju.
                - Przepraszam. – powiedział, znów do mnie podchodząc. – Po prostu… nie chcę, żeby tobie też się coś stało.
                Spojrzałam na niego ze ściągniętymi brwiami.
                - Co miało oznaczać, że ze mną „też”?
                Jared zaczął uciekać wzrokiem, jakby chciał uniknąć w ten sposób odpowiedzi. Wiedział jednak, że nie odpuszczę, więc nawet nie musiałam go poganiać.
                - Chodziło mi o Genevieve. – odparł w końcu, czym zupełnie mnie zaskoczył. – Przez wszystkie te lata obserwowałem, jak Shannon cierpiał po jej śmierci. Najzwyczajniej w świecie boję się o ciebie i nie chcę skończyć jak mój brat. Przepraszam, jeżeli czasami przesadzam. Masz rację, nie powinienem ci niczego zabraniać, sama wiesz najlepiej.
                W jednej chwili cała złość jakby wyparowała. Nie poczułam nawet nienawiści, gdy wspomniał o Shannonie. Chyba powoli zaczynałam przyzwyczajać się do myśli, że jakoś będę musiała pogodzić się z bratem Jareda wciąż przewijającym się w naszym życiu. Na razie nie byłam jeszcze gotowa, by wyciągnąć do niego rękę, ale małymi kroczkami zaczynałam oswajać się z tą myślą.
                - Chcę tam być dla Marie-Ann. Wiem jak bardzo jej na tym zależy. – powiedziałam mu do ucha, kiedy to ja rzuciłam się w jego ramiona. – Jest jeszcze jeden powód.
                Jared natychmiast się ożywił, jakbym wspomniała małemu chłopcu o nowej zabawce.
                - To znaczy? – spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
                - Będą tam fotoreporterzy, telewizja… Pomyślałam, że to dobra okazja, żebyśmy pokazali się razem publicznie. Ostatnim razem z tym zwlekaliśmy i media snuły własne domysły, zatruwając nam życie. Jeśli powiemy o tym osobiście, może nie będą aż tak nami zainteresowani. Poza tym już pojawiają się plotki na nasz temat, a ja nie chcę, by Sebastian sam zajął się informowaniem wszystkich o tym, co mu zrobiłam.
                Jared westchnął. Zapewne liczył, że nie czytałam nic na temat naszego związku. Natrafiłam na jedną z plotek całkowicie przypadkiem. Gdyby nie to, pewnie nadal żyłabym w niewiedzy i myślała, że nikt nie zauważył naszych spotkań. Po jednej plotce pojawił się tuzin kolejnych. Portale podejrzewały najpierw, że tylko się przyjaźnimy, później odkryli, że mam narzeczonego i pisały o naszym romansie. Zaczęłam się zastanawiać, czy to w taki sposób Sebastian się dowiedział. Jakkolwiek by tego nie zrobił, media miały rację odnośnie romansu, a ja wiedziałam, że będę musiała się z tego wytłumaczyć.
                - To dobry pomysł, chociaż nie wiem, czy nie zadziała on odwrotnie. Będą cię wypytywać o Sebastiana, a nie jestem przekonany, czy on będzie milczał jeśli zaprzeczysz, że go zdradziłaś.
                - W takim razie nie zaprzeczę.
                Jared spojrzał na mnie zupełnie tak, jakbym oszalała. Sama nie przemyślałam jeszcze dokładnie tej kwestii, ale nie zamierzałam wyjść na kłamczuchę przed całym światem. Oczywiście mogłam powiedzieć, że rozstałam się z Sebastianem i dopiero później wróciłam do Jareda, ale po ostatnim wystąpieniu mojego byłego nie byłam pewna, czy nie wyjdzie mi na przekór i nie zmieni mojego wyznania w największy błąd w moim życiu.
                Nie zamierzałam się jednak ukrywać na zawsze. Prędzej czy później ktoś by się zainteresował moim brzuchem, którego póki co nie było widać, ale była to kwestia miesięcy. Gdyby wtedy Sebastian oświadczył, że jest ojcem, a ja byłabym widywana z Jaredem, każda gazeta rozpisywałaby się na nasz temat. Media uwielbiały takie tematy, a ja nie chciałam podać im go na tacy.
                - Naprawdę chcesz, żeby zaczęli cię nękać? Wiesz, jacy są ludzie. Zaczną oceniać cię tak, jak zrobił to Sebastian, nie patrząc na powody. Naprawdę powinniśmy to jeszcze przemyśleć. – Jared usiadł na skraju łóżka. – Ile mamy czasu?
                - Tydzień. Tom zaprosił Marie-Ann dopiero teraz, a ja przez urlop o niczym nie wiedziałam.
                - Dobrze, zastanowimy się nad tym.
                Usiadłam mu na kolanach i spojrzałam głęboko w oczy. Był zmęczony. Nie fizycznie, ale psychicznie, tak jak ja. Obydwoje mieliśmy dość bałaganu, za który sami odpowiadaliśmy i z którym musieliśmy się jakoś uporać. Cieszyłam się jednak, że nie zostałam z tym całkowicie sama., bo wtedy na pewno nie dałabym sobie rady.
                - Wiesz, nie wspomniałam o najważniejszym. – powiedziałam, gładząc go po włosach zupełnie tak, jak on sunął teraz ręką po moim udzie. – Gala nie odbywa się w Londynie, nawet nie w Europie.
                Jego oczy znów zaiskrzyły.
                - To znaczy?
                Uśmiechnęłam się do niego, nie mogąc już wytrzymać. Chciałam zostawić ten aspekt jako niespodziankę, ale wiedziałam, że to on przekona go najbardziej.

                - Musielibyśmy wyjechać do Los Angeles. 

21 komentarzy:

  1. No na prawdę jestem ciekawa z kim rozmawiała matka Leanne:) Czekam teraz z niecierpliwością na to co się wydarzy w LA, bo znając Ciebie będzie to istne trzęsienie ziemi:) życzę weny na dalsze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naqww (: slodko, kocham (: a isabell niech sie zaksztuci sluchawka, lub sebastianem! (:

    OdpowiedzUsuń
  3. super super super ! <3 kocham to opowiadanie i chyba mam do niego najwiekszy sentyment :) mimo ze wszystkie inne tez uwielbiam <3
    /S.

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to ff *______*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubie tej matki Lee w tym ff i w drugim, dobrze że moja mama jest taka kochana, taką jak ma Lea chyba bym zabiła. Pisz dalej, czekamy na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez się cieszę, ze Isabelle jest całkowitym przeciwieństwem mojej mamy. Chyba nikt nie lubi tej kobiety, nawet ja haha.

      Usuń
  6. LA... czyli ja tu widzę jedno: Lea zapuszcza korzenie w domu. Tym amerykańskim :D
    Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby Isabelle miała romans. Takie kobiety jak ona idealnie skrywają za maską perfekcyjności różne sekreciki...
    Dużo weny :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniekąd powrót do ojczyzny :)
      Tu się zgodzę, Isabelle z pewnością ukrywa coś w zanadrzu.
      Dziękuję :)

      Usuń
  7. Kocham cię Cass 😘
    będę ci cukrzyć za wszystko co robisz. już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiesz jak się cieszę, ze jest nowy rozdział. Jednak jego długość mnie załamała. Rozumiem brak weny i wiele innych spraw na głowie ale Cass... stać Cię na więcej ;p Ale co tam. Czekam na kolejny. I czekam też na moment kiedy Leanne wybaczy Shannonowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i byłoby mnie stać na wiecej, gdybym ten czas faktycznie miała. Niestety, semestr się kończy, a ja mam problemy zdrowotne i teraz muszę nadrabiac. Chyba lepiej, ze dodaje krótszy, niz nie miałby pojawić się wcale, ale i tak zle, i tak niedobrze,

      Usuń
  9. O jeju, ile radości wywołałaś u mnie tym rozdziałem! W końcu się coś pojawiło, ale na każdy rozdział napisany przez Ciebie warto czekać. Masz taki talent do pisania, że nie umiem się określić słowami co czuję jak widzę jakieś twoje dzieło! Po prostu wow! Mam nadzieję, że ten telefon to był od jakiegoś kochanka, a nie od Sebastiana, chociaż Isabelle jest zdolna do wszystkiego. Powinna się cieszyć szczęściem córki, a nie robić to na co ona ma ochotę. Ale wydaje się, że Rhys polubił Jareda, w sumie on od zawsze go lubił, więc może przemówi swojej żonie do rozsądku, chociaż jest to raczej niemożliwe... Mam nadzieję, że nowy rozdział już niedługo się pojawi! Duuużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, teraz to mnie zatkało i nie potrafię znalezc właściwych slow, zeby podziękować.
      Wszystko się okaze w następnych rodzialach :) dzięki!

      Usuń
  10. Jejku, jejku, jejku. Właśnie nadrobilam wszystkie rozdziały i to opowiadanie jest takie mega❤
    Uwielbiam to, jak piszesz, serio.
    A ten rozdział... Mam wrazenie, że Rhys polubił Jareda. A kego żona mnie nieco przeraża, ale nieważne.
    Duuużo weny życzę i czasu na napisanie kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  11. Po tym rozdziale mam wrażenie że kłopoty tych dwojga to dopiero nadchodzą, pozdrawiam. Ps jak zwykle super. K.B.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)