7.11.2014

Rozdział 47 – Only Then Will I Get Revenge

                Nie miałam wyjścia, musiałam wpuścić ją do mieszkania. Powiesiła swój beżowy płaszcz w korytarzu, a gdy tylko to zrobiła, zauważyła Jareda, który specjalnie znalazł się obok mnie. Zapewne nie było mu to na rękę, ale przecież nie mieliśmy po szesnaście lat, żeby się ukrywać. Bacznie obserwowałam reakcję mojej matki – spojrzała na niego z niezadowoleniem, ale nie wyszła z mieszkania, tak jak się tego spodziewałam. Przesunęłam się w przejściu, tworząc jej drogę do salonu. Ku mojemu zdziwieniu, bez słowa do niego przeszła. Jared spojrzał na mnie zaskoczony, ale się nie odezwał, a ja tylko ukradkiem wzruszyłam ramionami. Sama nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi.
                - Więc, o czym chciałaś ze mną porozmawiać? – zapytałam, stojąc naprzeciwko kanapy, na której ona usiadła. Jared stał tuż za mną.
                Matka westchnęła. Znałam ten typ westchnienia – zbierała się w sobie, by nie powiedzieć o jedno słowo za dużo i w myślach analizowała, jaki temat może poruszyć.
                - To może poczekać. – odpowiedziała nagle patrząc wymownie na Jareda.
                - Nie, powiedz to, proszę. Nie mam nic przeciwko by Jared był przy tej rozmowie.
                Wiedziałam, że powinnam ją przeprosić za moje ostre słowa, zamiast nią dyrygować. Wkurzało mnie jednak jej podejście do Jareda. Wciąż traktowała go tak, jakby był tylko przeszkodą, której nie da się ominąć. Oczywiście nie powiedziałam jej, że jestem w ciąży, ale już dawno powinna domyślić się, że to, co łączyło mnie i Jareda było na poważnie.
                Znów westchnęła.
                - Chciałam tylko powiedzieć… Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Jeśli tak wybrałaś, w porządku. – nie mogłam uwierzyć własnym uszom, że takie słowa wypłynęły z ust mojej matki. – Ale musisz wiedzieć, że nigdy nie będę w stanie do końca się z tym pogodzić. Mogę się nie wtrącać w wasze sprawy, ale nigdy więcej nie zamierzam siedzieć przy jednym stole z jego bratem.
                Pokręciłam głową z dezaprobatą. Miałam się już odezwać, kiedy nieoczekiwanie zrobił to Jared.
                - Rozumiem, nikt cię do tego nie zmusi. Masz całkowite prawo nie potrafić mu wybaczyć i nie będę miał ci tego za złe. Proszę jedynie o to, żebyście razem z Rhysem chociaż spróbowali mnie zaakceptować, bo nawet, jeśli tego nie zrobicie, to nie zmieni moich uczuć do Leanne.
                Jared musiał wiedzieć, że jego słowa były dość ryzykowne. Matka patrzyła na niego skonsternowana, a ja w napięciu wyczekiwałam jej odpowiedzi. Właściwie nie miała żadnego wyboru. Jeśli zdecydowałaby się nie zaakceptować naszego związku, tylko ona na tym traciła. Ja i tak byłabym z nim, a ona prędzej czy później odezwałaby się do nas, chcąc zobaczyć swojego wnuka, o którym póki co nie miała zielonego pojęcia. Nie chciałam jednak nic mówić, bo nie ustaliłam tego nawet z Jaredem. Poza tym jeśli miałabym już ją o tym poinformować, to chciałabym, by był przy tym także mój ojciec.
                - Zrobimy co w naszej mocy, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie potrwa jeden dzień. – odparła wreszcie moja matka wreszcie patrząc mu w oczy, a ja odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że musiało ją to dużo kosztować i byłam jej wdzięczna, że wreszcie postanowiła trochę odpuścić. Najwidoczniej moje ostre słowa zdziałały też trochę dobrego.
                - Dziękuję. O nic więcej nie proszę. – odpowiedział Jared, chwytając mnie za rękę na pocieszenie.
                - Mamo, przepraszam za to, co wtedy powiedziałam. Wcale tak nie myślałam.
                Mama spojrzała na mnie siląc się na słaby uśmiech. Widziałam po jej twarzy, że wciąż bolą ją moje słowa. Jednak co się stało to się nie odstanie. Teraz mogłam jedynie ją przeprosić.
                - W porządku. Masz prawo tak myśleć, Lea. Jesteś jeszcze młoda, poza tym nie wiesz dokładnie, jak to wtedy było. Kiedyś będziesz miała swoje dzieci i może wtedy zrozumiesz, jak to jest martwić się o swoje dziecko i dbać, by nic mu się nie stało. – miałam ochotę wymownie chrząknąć, ale się potrzymałam. Zamiast tego poczułam, że się rumienię, ale moja matka chyba tego nie zauważyła, albo przynajmniej nie skojarzyła faktów. – Chroniłam Genevieve przed Shannonem, to prawda. Może czasami aż za bardzo. Ale to, co się z nią stało tylko potwierdza, że miałam rację. Mówisz, że gdybym nie zabraniała im się spotykać, to nic by się nie stało. Ale ja uważam, że to bez różnicy. Gdybym pozwoliła jej wyjść do tego klubu, i tak potrąciłby ją wracając. Nie chcę już udowadniać, czyja to wina i w jakim stopniu. Ale tak czy inaczej, nie potrafię mu tego wybaczyć i nawet jeśli on myśli, że ja zawiniłam, to nie liczę na jego wybaczenie, dlatego on nie powinien liczyć na moje.
                Jared zapewne miałby dużo do powiedzenia w tym temacie, ale nie chciał niszczyć tego, co dopiero udało mu się zbudować w stosunkach z moją matką. Miał prawo być na nią zły, nie zgadzać się z nią czy bronić swojego brata. Jednak kiedy na niego spojrzałam zaczęłam brać pod uwagę fakt, że wcale nie miał zamiaru go wybielać. Może to wydawało się być szalone, ale Jared wyglądał teraz tak, jakby zgadzał się z moją matką.
                - Dopilnuję, żebyście nie musieli się nigdy widywać. – obiecał Jared, choć ja zaczęłam się zastanawiać, jak chce dotrzymać słowa.
                - Mam nadzieję. – odparła mama i podniosła się z kanapy.
                - Już wychodzisz?
                Mama uśmiechnęła się do mnie ciepło.
                - Nie chcę wam dłużej przeszkadzać. Ale jeśli macie ochotę, możecie przyjść dziś wieczorem do nas, wtedy porozmawiamy dłużej.
                Zerknęłam na Jareda zaskoczona, a moja rodzicielka to zauważyła i cicho się zaśmiała.
                - No co, miałam się starać to zaakceptować, tak?
                - Nic nie mówię. – odparłam odwzajemniając jej uśmiech. Jared także zmienił nastawienie. – Przyjdziemy. – powiedziałam, gdy Jay skinął mi głową na znak, że się zgadza.
                Gdy odprowadziłam ją do wyjścia i otworzyłam drzwi okazało się, że mieliśmy jeszcze jednego niespodziewanego gościa.
                Sebastian spojrzał na moją matkę, po czym przeniósł wzrok na mnie. Widziałam na jej twarzy współczucie, co niezwykle mnie zirytowało, sama nie wiem dlaczego. Może to wina buzujących hormonów, ale nie podobała mi się jej reakcja. Zaczęłam się obawiać, że straci przez to cały zapał do pogodzenia się z Jaredem. Oczywiście wiedziałam, iż wolałaby żebym była z Sebastianem, ale tak czy inaczej wolałabym by po prostu go zignorowała.
                Zdawałam sobie sprawę, że wyrządziłam mu krzywdę i zmarnowałam jego czas. Jednak przez jego upór w byciu ze mną, przez składanie mi dziwnych propozycji udawania, że go nie zdradziłam i proszenie mnie, abym zostawiła Jareda straciłam do niego sympatię. Dopiero teraz zauważyłam, że nie jest idealny i jego obecność potęgowała we mnie złość, zupełnie jakby moje poprzednie wyrzuty sumienia nagle zmieniły się w gniew.
                Mama spojrzała na mnie pocieszająco.
                - To do zobaczenia. – powiedziała i ucałowała mnie w policzek, po czym wyszła.
                - Mogę wejść? – zapytał Sebastian, gdy usłyszał zamykające się drzwi na dole.
                Patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa, który wywoływał we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony było mi go żal, z drugiej jednak byłam wkurzona, że próbuje wziąć mnie na litość. Nie wiedziałam też czy to do końca dobry pomysł, by rozmawiać z nim o naszych sprawach w obecności Jareda, ale w końcu pomyślałam, że może doda mi to odwagi i podniesie na duchu.
                Kiedy przekroczył próg, zaczęłam się denerwować. Nie wiedziałam, jak powiedzieć mu o moim błogosławionym stanie, w dodatku czując na sobie presję ze strony Jareda. Jednak fakt, że był akurat w mieszkaniu wcale nie pomagał. Wciąż nie zdążyliśmy na ten temat porozmawiać i nie wiedziałam, czy był za pomysłem, by powiedzieć o wszystkim Sebastianowi. Oczywiście i tak bym to zrobiła, ponieważ miał takie samo prawo wiedzieć o ciąży jak Jared, ale wtedy po prostu spotkałabym się z nim na osobności.
                Kiedy Sebastian przeszedł do salonu i zauważył w nim Jareda, poczułam się jak między młotem, a kowadłem. Mój niedoszły narzeczony wyglądał tak, jakby chciał mu przyłożyć, a tamten z kolei patrzył na niego ze stoickim spokojem, który każdego doprowadziłby do szału i sprowokował. Jared stał z założonymi rękoma, czekając na mój ruch. Sebastian zatrzymał się w progu i spojrzał na mnie.
                - Wolałbym porozmawiać na osobności. – powiedział neutralnym tonem, nie chcąc pokazywać przed Jaredem, że źle się czuję w tej sytuacji.
                - Myślę, że najlepiej załatwić to w trójkę. – uznałam, a Jay się nie sprzeciwił.
 Sebastian również uznał, że nie ma co polemizować, choć nawet nie spodziewał się, co chcę powiedzieć. Pewnie myślał, że chcę go upokorzyć przed Jaredem i powiedzieć, że to koniec. Nie o to mi chodziło, i tak wystarczająco już go zraniłam.
- Okej, więc wyprowadzając się powiedziałaś mi, że musisz wszystko przemyśleć. Do jakich wniosków doszłaś? – zapytał prosto z mostu, a Jared cicho parsknął. Spiorunowałam go wzrokiem. Nie musiał zachowywać się w ten sposób, i tak wiedział już, że postanowiłam zostawić Sebastiana.
Wyszłam na chwilę do pokoju. Szybko jednak wróciłam i znów przed nim stanęłam. Wyciągnęłam do niego dłoń z pierścionkiem zaręczynowym.
- Tak właśnie zdecydowałam. – odparłam, z trudem patrząc mu w oczy. Bez słowa wziął ode mnie pierścionek, choć wiedziałam, że czuł się teraz podle i najchętniej zwyzywałby mnie od najgorszych. Byłam mu wdzięczna, że tego nie zrobił, bo nie powinnam się teraz denerwować.
- W takim razie chyba już nic tu po mnie. – powiedział nagle, chcąc jak najszybciej stąd uciec. Spojrzałam na Jareda, a ten pokiwał przecząco głową. Wiedziałam, o co mu chodzi i nie zamierzałam posłuchać. Sebastian musiał wiedzieć, niezależnie od tego, jak sprawy miały się między nami.
- Właściwie, to mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość. – powiedziałam zatrzymując go w progu. Spojrzał na mnie posępnie, ale postanowił wysłuchać tego, co miałam mu do powiedzenia. – Ten wyjazd dał mi coś jeszcze. – przestałam patrzeć mu w oczy, bo inaczej nie byłabym w stanie tego z siebie wydusić.
- To znaczy? – popędził mnie nieco szorstko.
- Dowiedziałam się, że jestem w ciąży i w pięćdziesięciu procentach ono może być twoje. – odpowiedziałam i po chwili spojrzałam na niego.
Prócz zaskoczenia, wydawał się być… zadowolony. Nie wiedziałam, czy cieszy go sam fakt, że może być ojcem, czy zaczął wyobrażać sobie, że wrócę do niego jeśli nie będzie to dziecko Jareda. W każdym razie jego reakcja zaskoczyła zarówno mnie, jak i Jay’a, który patrzył na niego surowo, nie zmieniając pozycji.
- To świetnie! – powiedział nagle Sebastian z entuzjazmem, jakby zrobił już testy DNA. Minął mnie w progu i z powrotem znalazł się w salonie. Stanął naprzeciwko Jareda, a ja zaczęłam się bać, co może z tego wyniknąć. Miałam tylko nadzieję, że oboje wezmą pod uwagę, iż powinnam zachowywać teraz spokój. – Może to trochę wcześnie, ale myślę, że powinniśmy już teraz omówić pewne rzeczy, oczywiście zakładając dwa możliwe scenariusze. Chyba, że jest jeszcze coś, co przede mną ukrywałaś?
Zatkało mnie. Poczułam się jak puszczalska wywłoka, która nie wie z kim ma dziecko. Mimo wszystko już się tak czułam, ale teraz gdy Sebastian uznał, że mogłam mieć jeszcze więcej facetów, miałam ochotę mu przyłożyć, albo oblać się rumieńcem. Wybrałam to drugie.
- Nie mów tak do niej. – rzucił Jared w moją obronę, ale ja błagałam go w myślach, by już więcej się nie odzywał w ten sposób. Nie chciałam niepotrzebnych konfliktów, i tak wszystko było już wystarczająco skomplikowane.
Sebastian spojrzał tylko na niego z pogardą i odwrócił się do mnie.
- Zacznijmy może od początku. Wkrótce nie będę już mieszkał w Londynie, wracam do Nowego Jorku. Jeśli dziecko okaże się moje chciałbym żebyś wiedziała, że nie zostawię go tutaj i zabiorę je ze sobą. Nie pozwolę, żeby było wychowywane przez innego faceta i oddalone od prawdziwego ojca. Chyba coś mi się należy za ten rok, który dla ciebie zmarnowałem, nie sądzisz?
Na początku myślałam, że to kiepski żart. Później, że chce mnie zdenerwować. Kiedy jednak dłużej przyjrzałam się jego twarzy widziałam, iż jest zdeterminowany dotrzymać swojej obietnicy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy nie poznałam Sebastiana, który okazał się mieć różne oblicza. Jared był równie zszokowany, co ja. Tyle, że on wyglądał tak, jakby miał zaraz rzucić się na Sebastiana i udusić go gołymi rękoma. 

____________________________________________________________

Rodział dedykuję domczi, wszystkiego najlepszego kochana! <3 
Wiem, że prezent kiepski, ale doceń chęci haha

12 komentarzy:

  1. :oooooooo, nono wiedziałam że z Sebastianem nie będzie tak łatwo! no ciekawe ciekawe jak to sie rozwinie, nie moge doczekac się reszty, weny weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurcze , boski rozdział ! :) chce nowy , teraz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurcze , boski rozdział ! :) chce nowy , teraz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że próbujesz trochę wybielić matkę L i G. Wiedz, że na mnie to nie działa nie lubię jej i koniec... Uważam, że jest tak samo winna jak Shannon. Gdyby się nie wtrącała wszystko inaczej by się potoczyło! Ja jej nie polubię nigdy. Ale ok, że próbuję się pogodzić z Jaredem:) A Sebastiana to od początku nie lubiłam i oczywiście okazało się jakim jest skończonym dupkiem;) Nawet nie wiem co on sobie myśli?! Nie uda mu się zabrać dziecka Leanne, bo okaże się być ono Jareda. Proszę Cię i błagam, aby tak się okazało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie staram się wybielać Isabelle. Chcę tylko pokazać, że doświadczenia mogą zmienic człowieka, bądź nie, to wszystko okaze się na tym rzeczonym obiedzie. Nic nie mogę obiecać ;)

      Usuń
  5. Kurcze co ten Sebastian sobie wyobraża!!! Głupek jeden! Oczywiście musi mścić się na Leanne, bo nie wybrała jego. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy:) Ale mi zrobiłaś niespodziankę zaglądam tutaj dzisiaj i proszę rozdział tu i na erase:) miałaś chyba przypływ wielkie weny:) a ja to lubię najbardziej. Dziękuję Ci za to bardzo:):):) Jesteś wielka!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pochłonęłam wszystkie rozdziały i w sumie nie wiem co powiedzieć. Jesteś niezwykła, fabuła przez ciebie stworzona porusza mnie jak nie jedna dobra ksiażka. Jesteś wielka i życzę jeszcze więcej wspaniałych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)