26.10.2014

Rozdział 46 – It Takes Me All The Way

                Sama nie wiem, na co liczyłam. Nie podejrzewałam, że będzie skakać ze szczęścia, ponieważ musiał zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma gwarancji, iż to jego dziecko. Ale chciałam by powiedział chociaż głupie „będzie dobrze” lub „poradzimy sobie”. Zamiast tego usłyszałam jednak przerywany sygnał zakończonej rozmowy.
                Stałam z komórką w ręku jakbym była w transie. Patrzyłam tępo w jeden punkt, właściwie w okno moich sąsiadów naprzeciwko. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
                Moje otępienie trwało dwa dni. Nie mogłam się na niczym skupić, nie potrafiłam normalnie rozmawiać, nie chodziłam do szkoły, a w pracy wzięłam urlop na żądanie. Przez ten czas nie było już żadnego kontaktu ze strony Jareda, a Sebastian nie wiedział, że wróciłam. Rebecca nie wiedziała w czym rzecz, ale myślę, że wciąż wierzyła, iż to przez moje rozstanie z Sebastianem. Najciężej było z moimi rodzicami. Kiedy przyszło do zwierzenia się im ze wszystkiego, co ostatnio się wydarzyło, poczułam się znów jak nastolatka, która boi się szlabanu. Wiedziałam jednak, że między mną a Sebastianem wszystko już skończone i prędzej czy później i tak przyparliby mnie do muru. Poza tym należało przeprosić ich za moje zniknięcie.
                 - Martwiliśmy się o ciebie, słonko. – powiedział tata, ale oczywiście mama od razu weszła mu w słowo i zaatakowała mnie pytaniami.
                - Gdzieś ty była? Mogłaś chociaż powiedzieć, kiedy wrócisz, dokąd jedziesz…
                Siedzieliśmy w małym salonie ich wynajętego mieszkania. Właściwie tylko ja i tata siedzieliśmy, bo mama jak zwykle krążyła po całym pomieszczeniu, niezwykle mnie tym denerwując.
                - Sama nie wiedziałam, kiedy wrócę. Chciałam mieć spokój do przemyśleń i dlatego nic nie mówiłam.
                Moja matka natychmiast przyjrzała mi się badawczo, od razu wyczuwając, że coś jest nie tak.
                - Co masz na myśli? Sebastian tu przyszedł by zapytać, gdzie jesteś, ale nic nie chciał nam powiedzieć. Pokłóciliście się?
                Głośno westchnęłam. Ojciec spojrzał na mnie przepraszająco, chcąc jak zwykle złagodzić sytuację. Nie czułam się najlepiej i miałam ochotę cały dzień leżeć w łóżku zajadając smutki lodami czekoladowymi, ale byłam winna im wyjaśnienia.
                - Można tak powiedzieć. Właściwie to się rozstaliśmy. – odparłam w końcu, patrząc na parującą kawę, której nie powinnam pić. Spędziłam ostatnie dni przy komputerze czytając, co mi wolno a co nie w ciąży, i kofeina nie należała do najzdrowszych napoi. Wciąż jednak trudno było mi przywyknąć do myśli, że zostanę mamą i poniekąd wypierałam ją z mojego umysłu.  
                Mama stanęła jak wryta i byłam pewna, że gdyby miała coś teraz w rękach, natychmiast by to upuściła. Ojciec chrząknął dając jej do zrozumienia, by zachowała spokój, choć obydwoje wiedzieliśmy, że moje wyznanie wywoła lawinę dobrych rad i pouczeń.
                - Zanim cokolwiek powiesz pamiętaj, że to moje życie i moje decyzje. – ostrzegłam, co widocznie ją zaskoczyło.
                - Czy on cię skrzywdził? – zapytał ojciec zakładając od razu, że to wina Sebastiana, a nie moja.
                Chciałam to inaczej ubrać w słowa, ale postanowiłam nie owijać w bawełnę. W końcu nie było sensu udawać, że wina leży po obu stronach, ponieważ to nie było prawdą. Jedyną osobą, jaka ponosiła odpowiedzialność za rozpad naszego związku, byłam ja. No może po części też Jared.
                - Raczej ja jego. – odpowiedziałam wiedząc, że mojemu tacie to się nie spodoba. Jako policjant zawsze cenił sobie ponad wszystko lojalność, moralność i przede wszystkim nie tolerował oszustwa pod każdą postacią. Wiedziałam, że poczuje się zawiedziony i pomyśli, że nie tak mnie wychował. – Zdradziłam go i myślę, że najlepiej będzie, jeśli się rozejdziemy.
                Zabrzmiało to tak, jakbym nie była pewna, czy to dobre wyjście. Pomimo braku odzewu ze strony Jareda wiedziałam jednak, że nie wrócę już do Sebastiana, chociażbym miała zostać sama z dzieckiem. Tak było fair.
                - On o tym wie? – zapytała matka i od razu wiedziałam, do czego pije. Sądziła, że jeśli Sebastian wciąż nic nie podejrzewa, to mogę go oszukać i dalej z nim być.
                - Tak, ale to nie ma znaczenia. On chce ze mną być, ale ja nie mogę mu tego zrobić. Nie kocham go. – odpowiedziałam trochę za ostro.
                - Szybko na to wpadłaś. Jak ci się oświadczał, to byłaś wniebowzięta. – odparła moja matka jeszcze bardziej surowo. Stała teraz naprzeciwko mnie i wpatrywała się we mnie, przez co czułam się jak na przesłuchaniu.
                - Dopiero po zaręczynach zrozumiałam, że to nie on powinien zostać moim mężem.
                - W takim razie kto? – zapytał ojciec melancholijnym głosem.
                - No właśnie, kto przewrócił ci w głowie na tyle, że zwariowałaś?
                Spojrzałam z bólem w jej oczy i to wystarczyło, by poznała odpowiedź. Pokręciła głową, jakby to miało pomóc jej zrozumieć moją decyzję. Tata też westchnął, ale nie był tym tak poruszony, jak ona, a przynajmniej udawał, że nie jest.
                - Wiem, co teraz powiesz, mamo. Ale nic na to nie poradzę, że go kocham. I będę z nim, nawet jeśli tobie się to nie podoba. Nie możesz wiecznie dyrygować moim życiem.
                Zaskoczyłam ją swoją bezpośredniością. Do tej pory nigdy tak otwarcie się jej nie sprzeciwiłam, całe życie zgadzałam się na wszystko, co mi nakazywała. Robiłam to trochę dlatego, że widziałam, jak bardzo cierpiała z powodu śmierci Genevieve. Wiedziałam, iż była nadopiekuńcza z jej powodu, poświęcała mi więcej uwagi ponieważ bała się, że skończę jak ona. Ale zasadniczą różnicą między mną, a moją siostrą było to, że ja swoich wyborów dokonywałam jako dorosła kobieta.
                - Chyba mam deja vu, bo gdzieś już słyszałam te słowa. – odpowiedziała moja matka ze smutkiem do ojca. Ten spuścił głowę jakby nie chciał, by powróciły do niego obrazy, o których mówiła jego żona. – Wiesz co, Gen też tak mówiła. Powinnaś wyciągnąć jakieś wnioski z jej historii.
                Pokręciłam głową i parsknęłam. Nie mogłam uwierzyć, że matka przytacza tak ekstremalny przypadek. Shannon i Genevieve byli zupełnie odrębną historią, zupełnie niezwiązaną ze mną i Jaredem.
                - Może gdybyś jej nie zakazała spotykania się z nim, wciąż by żyła. – powiedziałam wbrew sobie. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów i zobaczeniu miny mojej matki ugryzłam się w język. Było już jednak za późno.
                Mama wybiegła z salonu i zamknęła się w łazience. Tata spojrzał na mnie z wyrzutem, a ja poczułam się podle. Wcale tak nie myślałam. Chciałam tylko, by dała mi spokój i przestała mnie pouczać.
                - Chyba powinnam już iść. – powiedziałam i pożegnałam się z ojcem. – Powiedz mamie, że nie chciałam, by to tak zabrzmiało.
                Tata pokiwał głową i wyszłam z mieszkania.
                Kiedy jechałam samochodem, uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam im o najważniejszym, a i tak wywołałam niemałą aferę. Wiedziałam, że w moim stanie nie należało się denerwować, ale ciężko było mi nie zadręczać się tym, co rzuciłam do matki w złości. Posiedziałam jeszcze w samochodzie, by ochłonąć i wyszłam z niego na zimne powietrze.
                Gdy weszłam do mieszkania Rebeki, od razu uderzył mnie zapach mocnej herbaty. Zdziwiłam się, że moja kuzynka wybrała ją zamiast kawy. Zazwyczaj piła wszelkie herbaciane specyfiki tylko wtedy, gdy była chora.
                - Jak poszła rozmowa? – zapytała mnie podekscytowana, stojąc w progu prowadzącym do salonu.
                - Matka się na mnie obraziła, a ojciec pewnie uważa mnie za wyrachowaną sukę. Szczerze mówiąc, po tej wizycie i wszystkim, co zrobiłam, trochę tak się czuję. – westchnęłam zdejmując kurtkę i odwieszając ją wraz z szalem w korytarzu.
                - Chyba cię nie dziwi, że Isabelle się wkurzyła. To było wiadome od początku. A Rhys… przejdzie mu. – powiedziała tak, jakbyśmy rozmawiały o pogodzie. Wciąż nie traciła dobrego nastroju, co zaczynało mnie niepokoić.
                - Mam ochotę zanurzyć się w kołdrze i przespać cały ten okropny dzień. I tak właśnie zrobię.
                Rebecca zatrzymała mnie w korytarzu, kiedy zaczęłam iść w stronę swojego pokoju.
                - Może najpierw zajmij się swoim gościem. – szepnęła spoglądając za siebie.
                - Wpuściłaś tu Sebastiana? – zdenerwowałam się. Brakowało mi jeszcze jego, by ten dzień był już kompletną katastrofą.
                - Cześć, Leanne. – usłyszałam znajomy, melodyjny i nieco zmęczony głos. Wyjrzałam za ramię Rebeki i ujrzałam jego twarz.
                Miał już dłuższe włosy, wciąż spięte w kucyk. Jego brwi wróciły do normy i przybrał trochę na wadze, przez co nie wyglądał już na chorego. Przyglądał mi się z widocznym dystansem, jakby obawiał się mojej reakcji. Ja sama nie wiedziałam, co zrobić, bo byłam zarówno wkurzona tym, że się nie odzywał, ale też cieszyłam się jak głupia, że przyleciał tu specjalnie z Los Angeles. Najchętniej rzuciłabym się mu w ramiona, a potem uderzyła go w twarz.
                - No, to ja wychodzę. Nie będzie mnie aż do późnego wieczora. – mrugnęła do mnie Rebecca, uśmiechając się dwuznacznie. Chwyciła swój płaszcz i w sekundę zniknęła za drzwiami.
                Jared przyglądał mi się badawczo błękitnymi oczami, które wydawały mi się teraz bardziej pochmurne. Czekał, aż coś powiem.
                - Nie dzwoniłeś. – powiedziałam cicho, bo tylko to mogłam z siebie wydusić.
                Spojrzał na chwilę w podłogę, ale szybko wrócił wzrokiem do mnie.
                - Przepraszam. Kiedy mi to powiedziałaś… - zrobił wymowną pauzę. – Jedyne o czym pomyślałem, to że muszę tu przylecieć. Natychmiast rzuciłem wszystko i kupiłem bilet lotniczy. Nie chciałem o tym rozmawiać przez telefon, chciałem to załatwić osobiście.
                Nie wiedziałam czy cieszyć się, że specjalnie dla mnie przebył taki kawał drogi, czy martwić się tonem jego wypowiedzi. Zaczynałam się bać, co właściwie chciał załatwić w cztery oczy. Bo jeśli chciał mi powiedzieć, że nie podoła tej sytuacji i chce mnie zostawić, to nie chciałam tego usłyszeć.
                - Więc po prostu to powiedz. Powiedz, że bycie ojcem nie jest dla ciebie i to koniec.
                Jared spojrzał na mnie zaskoczony. Znów nie byłam pewna, czy to dobry czy zły znak.
                - Nie to miałem na myśli. – powiedział pospiesznie i po raz kolejny zaciął się na moment. – Więc to moje dziecko?
                No tak, nienajlepiej ubrałam to w słowa. Faktycznie zabrzmiało to z moich usta tak, jakbym była tego pewna.
                - Chciałabym powiedzieć ci, że tak. Ale nie wiem. – odparłam czując się jeszcze gorzej, niż przed minutą. Jego milczenie niczego nie polepszało. – Nie chcę nic mówić, ale nie powinnam się teraz denerwować, więc może nie trzymaj mnie dłużej w niepewności i po prostu to powiedz.
                Jared znów się obudził. Patrzył na mnie zagadkowo, przez co czułam jeszcze większe napięcie. Wiedziałam, że sam zastanawia się, co powiedzieć i dlatego tak długo nic nie mówi.
                - Przepraszam. Przepraszam za wszystko. – powiedział nagle, a ja miałam ochotę się rozpłakać. Widząc moją minę, kontynuował. – Nie chciałem, żebyś tak to odebrała. Oczywiście chciałbym, żeby to dziecko okazało się moje. Ale nawet, jeśli tak nie będzie, postaram się je kochać jak własne. O ile Sebastian mi na to pozwoli, no i jeśli ty tego chcesz.
                Zatkało mnie. Nie spodziewałam się, że Jared ucieszy się z mojej ciąży, a co dopiero będzie chciał wychować nieswoje dziecko. Miałam ochotę rzucić się mu w ramiona i prawie to już zrobiłam. Uśmiechnęłam się do niego mimo woli, a on widocznie odetchnął i natychmiast się rozpromienił. Wreszcie podszedł bliżej i mnie objął. Już dawno nie czułam się tak szczęśliwa i po raz pierwszy cieszyłam się z tego, jak wszystko się potoczyło. Przestałam się zastanawiać, czy dam radę w nowej roli, ponieważ jego ramiona utwierdzały mnie w przekonaniu, że tak będzie. Miałam tylko nadzieję, że Sebastian tego nie zepsuje.
                Usłyszałam dzwonek do drzwi, i niemalże podskoczyłam. Pomyślałam, że może Rebecca czegoś zapomniała

                - Mogę wejść? – zapytała moja matka stojąc w progu i przyglądając mi się z nietęgą miną. Uświadomiłam sobie, że zapomniałam, iż Sebastian nie jest moim jedynym zmartwieniem. – Chcę z tobą porozmawiać. 

14 komentarzy:

  1. O matko... Rozdział krótki, ale jakże treściwy:) mam dziwne wrażenie, że ta rozmowa z mamą będzie ważna:) może trochę odpuści, może coś do niej dotrze. Wiesz ja na prawdę uważam, że w przypadku śmierci Gen wina nie leży tylko po stronie Shannona, ale miało na nią wpływ wiele czynników, także upór jej rodziców. Kurcze czekam z niecierpliwością na następny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety odpowiedzi na twoje pytania dopiero w następnym rozdziale (:

      Usuń
  2. Superrr! A mowilas ze nie masz weny. Dziewczynooooo Ty poprostu ehfcuhefbcuehfhceiuhrcyf you rule my world girl :) nie chce sie znow powtarzac ale no piszesz najcudowniejsze opowiadania jakie kiedykolwiek czytalam. Wszystkie inne juz dawno poszlyw zapomnienie bo Twoje sanajlepsze. /S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie miałam... Gdybym miała, rozdział byłby dluzszy. Dziękuję :))

      Usuń
  3. Mialysmy nie komentowac, bo rozdzial mial byc kiepski, kochana, tak mi sie podoba, ze az czekoladki Ci chce kupuc :3

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham cię xoxo chce już nowy ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. króciutki :( tyle czekałam na nowy rozdział, a tu taki krótki xD mam nadzieje, że kolejny będzie szybciej

    OdpowiedzUsuń
  6. hmmm wiedziałąm, że mnie nie zawiedziesz . Rozdział super, nie mogło być inaczej, żeby Jared nie zaopiekował się nią ! Mam nadzieję, że sebastian i jej rodzice tego nie zepsują. ;) Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział mam nadzieję, że pojawi się szybciej. ;* ŻYCZĘ WENY ;* -O

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww takie emocje! Ciąży to ja się tu nie spodziewałam. Ale pomysł genialny :). Oby to było tylko dziecko Jareda i oby nic jej się wcześniej nie stało. Świetnie, że Lea postawiła się matce, bo przez oba opowiadania - nienawidzę kobiety!
    Weny dużo życzę :)!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)