Pukanie
do drzwi mojego pokoju nie ustępowało. Nie miałam ani siły, ani ochoty ich
otwierać. Leżałam pod kołdrą w hotelowym łóżku, a moja głowa spoczywała na
mokrej od łez poduszce. Wpatrywałam się tępo w test ciążowy leżący na stoliku i
wciąż miałam nadzieję, że to nieprawda. Wiedziałam jednak, że oszukiwałam sama
siebie. Trzeci test z rzędu nie mógł kłamać, a przynajmniej nie powinien. Z
jakiejkolwiek perspektywy by na to nie spojrzeć, szanse by wynik okazał się
nieprawidłowy były znikome.
-
Nie jestem głodna! – wrzasnęłam. W końcu Daniella odmaszerowała od drzwi.
Wyszłam
z pokoju dopiero późnym wieczorem, sama nie wiedziałam po co. Właścicielka
pensjonatu przymusiła mnie do zjedzenia kolacji, na którą nie miałam nawet
ochoty. Zarówno ona, jak i jej córka domyśliły się, co mi dolega. Były jednak
na tyle wyrozumiałe, że nie zadawały żadnych pytań, a ja sama nie miałam ochoty
nic im opowiadać. Zresztą i tak nie było się czym chwalić.
Następnego
dnia postanowiłam się wymeldować. Daniella wraz z matką nie potrafiły się ze
mną pożegnać – co rusz mnie przytulały, pocieszały i zapraszały ponownie.
Obiecałam im, że jeszcze tu wrócę.
xxx
Po
dotarciu do Londynu zdecydowałam spać u Rebeki. Oczywiście nie miała nic
przeciwko, ale zaczęła zadawać mnóstwo pytań. Chciała wiedzieć gdzie dokładnie
byłam, co robiłam, do jakich wniosków
doszłam… Starałam się odpowiadać najbardziej wymijająco, jak tylko potrafiłam,
cały czas zaprzątając swoje myśli innym problemem, którym póki co postanowiłam
się nie dzielić. To nie ona powinna wiedzieć o ciąży jako pierwsza.
W
końcu dała mi spokój i pozwoliła zasnąć. Z samego rana poszłam do lekarza by
upewnić się, że na pewno nie zostałam oszukana przez testy. Nie zostałam,
wszystko się potwierdziło. Szósty tydzień. Najgorsze było to, że i tak nie
byłam przez to w stanie stwierdzić, kto jest ojcem. Sama byłam sobie winna.
Gdy
wróciłam Rebecca zaczęła opowiadać mi, co się działo podczas mojego pobytu w
Irlandii. Powiedziała, że moi rodzice odchodzili od zmysłów zastanawiając się,
gdzie jestem. Nie powiedziała im nic o moim romansie, udawała przed nimi, że
nic nie wie. Wiedziałam, że moja matka jej nie uwierzyła, ale i tak nie mogła
zmusić swojej siostrzenicy do mówienia. Faktycznie, miałam od niej mnóstwo
wiadomości głosowych i nieodebranych połączeń.
-
Jared tu był. Pytał o ciebie. Sebastian też przychodził myśląc, że nie
wyjechałaś tylko zaszyłaś się u mnie. – zdradziła mi moja kuzynka, kiedy
siedziałyśmy na kanapie pijąc herbatę. Przyjrzała mi się badawczo a ja modliłam
się, by znów nie mieć mdłości. – Wyglądasz mizernie. Naprawdę powinnaś coś
zrobić z tą całą sytuacją, bo cię przytłacza.
Och,
dużo rzeczy mnie teraz przytłaczało. Zdecydowanie za dużo.
Cokolwiek
by się nie działo, nie zamierzałam postąpić tak samo jak Rebecca gdy
dowiedziała się, że jest w ciąży. Chociaż również nie miałam tego w planach, a
wręcz ciąża je krzyżowała, to nigdy nie przeszło mi na myśl, by zabić własne
dziecko. W tym momencie nie liczyło się dla mnie, czyje jest. Oczywiście
obawiałam się, jak będzie wyglądać teraz moje życie, które bezwątpienia miało
się całkowicie zmienić.
-
Jared jest wciąż u Bena? – zapytałam będąc myślami gdzie indziej.
-
Nie. – odpowiedziała Becky i spuściła głowę. Wiedziałam już, że coś nie gra.
-
W hotelu?
Rebecca
spojrzała na mnie pochmurnie.
-
Lea, on wyjechał do Los Angeles. – poczułam się, jakbym dostała pięścią w
brzuch. – Powiedział, że musi teraz pomyśleć o zespole, a nie tylko o sobie.
Nie wiedział, kiedy wrócisz i stwierdził, że nie może czekać w nieskończoność…
Kazał ci przekazać, że nagrał ci wiadomość na skrzynkę.
Natychmiast
wstałam i chwyciłam za komórkę. Poszłam do mojego starego pokoju, w którym
wciąż stały moje stare meble, tyle że puste. Stanęłam pod oknem i odsłoniłam
rolety. Zaczęłam spoglądać na rzędy szeregowych domów i niepewnie weszłam w
moją skrzynkę. Faktycznie, była tam jedna wiadomość głosowa od Jareda. Kliknęłam
w nią i zamknęłam oczy, by móc lepiej wsłuchać się w jego głos. Na początku
słychać było jedynie jego nierównomierny oddech. Później głośne westchnięcie,
po którym zaczął mówić smutnym głosem.
-
Leanne… - sposób, w jaki wymawiał moje imię sprawiał, że po policzkach ciekły
mi już łzy. Tak bardzo chciałam, by teraz tu był. – Wiem, że potrzebujesz
czasu. Ja chyba też go potrzebuję. – znów długa pauza. – Powinnaś wszystko
sobie na spokojnie poukładać, a w mojej obecności to nie do końca wychodzi.
Rebecca powiedziała mi, że Sebastian już o nas wie, ale jest gotów ci wybaczyć.
Rozumiem, że chciałaś uciec od nas obu i przemyśleć to wszystko. Ale Lea, ja
nie mogę tyle czekać. Nie mogę wiecznie zachowywać się jak dupek i stawiać
wszystkiego na głowie myśląc tylko o sobie, o nas… Też muszę zająć się pewnymi
sprawami i nie mogę tego zrobić w Londynie. Obiecuję ci, że kiedy tylko się z
nimi uporam, wrócę. Ale zrobię to tylko wtedy, gdy mnie o to poprosisz. Muszę wiedzieć,
że mam do czego wracać. Mam nadzieję, że będę miał po co wrócić. – westchnięcie
i cisza. – Mam teraz dużo zobowiązań związanych z filmem, firmami i zespołem,
dlatego nie wiem, kiedy to wszystko załatwię. Jeśli jednak będziesz chciała
porozmawiać czy cokolwiek, zadzwoń. Kocham cię i tęsknię.
Wypuściłam
telefon z ręki i głośno upadł na drewnianą podłogę. Na ekranie pojawiła się
pajęczyna, ale nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Przeklinałam się w duchu, że
wyjechałam do tej cholernej Irlandii. Byłam strasznie naiwna jeśli myślałam, że
Jared będzie czekał pod drzwiami na mój powrót.
Chciałam
do niego zadzwonić od razu i błagać, by wrócił. Wiedziałam jednak, że nawet
jeśli by to zrobił, to byłabym okropnie podła. Miał prawo zająć się własnymi
sprawami, które zostawił niedokończone gdy go tu ściągnęłam. Najgorsza była
jednak niepewność. Nie wiedziałam, kiedy wróci. On też tego nie wiedział. Bałam
się, że może to potrwać miesiąc, dwa, a może nawet dwanaście, co w obecnej
sytuacji było, lekko mówiąc, kłopotliwe. Nie mogłam przecież powiedzieć mu, że
jestem w ciąży przez telefon. Dodając przy tym, że nie wiem czy to jego
dziecko. Jeszcze gorszym rozwiązaniem wydawało się milczenie i udawanie, iż nic
się nie stało, a gdy przyjedzie powitać go z ciążowym brzuchem lub jeszcze
lepiej – z urodzonym dzieckiem.
Zaczęłam
się zastanawiać, jak w ogóle mu to powiedzieć. Wiedziałam, że muszę to w końcu
zrobić. Sebastian mimo wszystko też powinien wiedzieć. Nie chciałam ich łaski,
nie musieli się mną nawet opiekować – pragnęłam tylko ich o tym powiadomić,
choć była to strasznie trudna sytuacja. Oczywistą rzeczą było, że jeden z nich
nie jest ojcem. Nie chciałam żadnemu z nich robić nadziei, a potem zdeptać jego
planów dotyczących potomka. Nawet jeśli byłoby to dziecko Sebastiana a Jared
zdecydowałby się je zaakceptować i być ze mną, to i tak by go to podłamało. W
odwrotnej sytuacji byłoby dokładnie tak samo.
Podniosłam
telefon i nie zważając na zbity wyświetlacz, wybrałam numer Jareda. Odebrał po
trzech sygnałach.
-
Cześć. – powiedziałam korcąc się w myślach za własną głupotę. Tylko na tyle
potrafiłam się zdobyć.
-
Cześć. – odpowiedział trochę żywiej niż ja, ale wydawał się mieć zatroskany
głos. – Wróciłaś już z…
No
tak. Nie wiedział, dokąd pojechałam.
-
…Z Irlandii. – dokończyłam. – Tak, wróciłam.
„Przejdź
do rzeczy” powtarzałam sobie, ale jakoś nie mogłam tego planu wcielić w życie.
-
Um… Pomógł ci ten wyjazd?
Nie,
jeszcze bardziej namieszał mi w głowie i życiu, pomyślałam.
-
Nie dzwonię żeby rozmawiać o wyjeździe. – powiedziałam pochopnie i się
zawahałam.
-
A po co? – ponaglił mnie.
Wzięłam
głęboki oddech.
- Chciałam zapytać, kiedy wracasz. Potrzebuję
cię, zwłaszcza teraz.
Ostatnie
zdanie nieoczekiwanie wymknęło się z moich ust zanim zdążyłam pomyśleć, co chcę
powiedzieć.
-
Nie wiem, Leanne. Chciałbym jak najszybciej, ale póki co się na to nie
zapowiada. Za to ty możesz przyjechać tutaj. – powiedział głosem pełnym nadziei.
-
Nie mogę. Mam studia, pracę. – właściwie nie wiedziałam, czy będąc w ciąży nie
będę zmuszona ich rzucić. Póki co jednak postanowiłam się tym nie zamartwiać. Były ważniejsze sprawy.
-
No tak, racja. – odparł z rezygnacją. – Może to nawet lepiej, że jesteśmy tak
daleko… Masz przynajmniej czas żeby wszystko poskładać do kupy. Zdecydowałaś
już, co z Sebastianem?
Jego
pytanie mnie zdziwiło.
-
Nie dzwoniłabym, gdybym chciała z nim być. Nie mówiłabym, żebyś wrócił i że cię
potrzebuję. Mój związek z Sebastianem jest już skończony. Zresztą od kiedy się
pojawiłeś był już praktycznie fikcją.
Myślałam,
że go to ucieszy. On jednak wydawał się być przygnębiony i nie do końca
zadowolony z mojej decyzji. Zaczęłam się martwić i zniecierpliwiona czekałam na
jego odpowiedź. Po długiej ciszy postanowiłam się odezwać.
-
Nie jesteś szczęśliwy z tego powodu. – stwierdziłam ze smutkiem.
-
Nie o to chodzi. – sprostował. – Po prostu dołuje mnie to, że nie mogę teraz
być przy tobie. Teraz, kiedy moglibyśmy być razem, ja jestem tutaj, na innym
kontynencie i nie ma szans, bym w najbliższym czasie się stąd wyrwał. Musiałbym
mieć naprawdę dobrą wymówkę, żeby Shannon i Tomo mi odpuścili i pozwolili
polecieć do Londynu. – zażartował.
Miałam
dwa wyjścia – dać mu bardzo dobrą wymówkę, dla której miałby rzucić wszystko i
znaleźć się w Anglii, albo milczeć i pozwolić Jaredowi pozałatwiać swoje
sprawy. Normalnie postawiłabym na to drugie i cierpliwie czekała, aż do mnie
wróci. Jednakże w mojej sytuacji bardziej rozsądna wydawała się pierwsza opcja.
Nie chciałam robić mu problemów i rozumiałam, że też ma pracę i swoje
obowiązki, którymi powinien się zająć, ale w zaistniałych okolicznościach
ważniejsze wydawało się dla mnie to, że jest pięćdziesiąt procent szans na to, iż
za dziewięć miesięcy na świecie pojawi się jego dziecko.
-
Czy moja ciąża będzie dla nich wystarczającą wymówką?
Coooo :O jak mogłaś to zrobić i przerwać w takim momencie :(((
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za to, że w ogóle stworzyłaś tak barwną historię i wciąż jest coraz ciekawiej :D
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, zarówno tutaj,. jak i na ETF :3
/Ola :P
Miło mi, że ktoś tak sądzi, dziękuję :) Na ETF już niedługo nowy.
UsuńMatko swieta, Cass! Zajebis*eeeeeeeeee i BLAGAM BLAGAM BLAGAM, Niech to bedzie dziecko Jareda, o nic Cie nie poprosze, ale blagam ;_;
OdpowiedzUsuńA co do rozdzialu, wzglednie smutny jest, ale bardzo fajny, lekko sie czyta, od razu mialam obraz i nastroje przed oczami, bardzo fajnie, keep it up (:
Dzięki :)
UsuńA co do błagań to wiesz, że nie zawsze mogę ich wysłuchać...Chociaż nigdy nie wiadomo :>
Woooooow! Świetne ! Ale w takim momencie skończyć..... :(
OdpowiedzUsuńNie wiem jak wytrzymam do następnego rozdziału! Mam nadzieję, że do poniedziałku będzie :((
Oj wątpię czy będzie do następnego poniedziałku, a co dopiero do tego :/
Usuńdawno nie pisałam komentarzy- przepraszam! :C
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje ff. Jak napisałas że zawieszasz chwilowo to mi serio smutno było bo nie mam co czytać a twoje jest super! (na szczescie wena wróciła <3)
Ale OMG Lea w ciąży! No nieźle powiem. W KOŃCU NIE JEST Z SEBASTIANEM :D
Jestem strasznie ciekawa rekacji Jareda na ciąże....i tez Shannona, Tomo :O
mam nadzieje że jej nie zostawi w takiej sytuacji
Życzę Ci duuuuuuuuużo weny <3 xoxo
P.S. taki rozdział w urodziny <3 no czego chcieć więcej :D
Wybaczam :)
UsuńDziękuję i jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
jak pewnie przeczytałaś już na tt, kochom cię miłościo prawdziwo <3
OdpowiedzUsuńps jesteś głupia, no pls. wszystkie rozdziały, które według ciebie są słabe, według mnie są zajebiaszcze jak darmowe próbki babeczek w kaufie!
jestem bardzo pewna, że dojebiesz coś typu, że dziecko będzie sebka (albo murzynem haha). nie, serio, czuję to. chciałabym, żeby to dziecko było jareda, mocniej niż chciałam, żeby jared zobaczył moją fotkę, ale no czuję, że to nie będzie jego. obym się myliła (notabene, ciekawe co by było, gdyby leto był bezpłodną amebą). nie wiem, czy wspomniałam, ale rozdział oceniam tak na 12/10.
dodawaj szybko następny & weny & szczyńścia, domczi
PS przepraszam za tak psychiczny komentarz, ale przechodzę załamanie nerwowe na skalę eboli.
zawsze wiedziałam, że jestem głupia <3
Usuńjak już mówiłam ci na tt, twój komentarz mnie rozwalił, dziękuję.
Lea w ciąży to dobra wiadomość, ale cała reszta jest niedopozazdroszczenia. O matko nie wyobrażam sobie sytuacji w której nie wiedziałabym kto jest ojcem mojego dziecka:) Ale już się zdążyłam przyzwyczaić że zaskakujesz:) No pozostaje mi tylko wierzyć, że jest to dziecko Jareda:)
OdpowiedzUsuńNo się trochę porobiło :D
Usuńsorry ze dawno nie komentowalam :( rozdzial jak zwykla SUPER, uwielbiam oba Twoje opowiadanie ale chyba wlasnie do tego mam wiekszy sentyment :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze nie zrobisz nam na zlosc specjalnie i nie bedzie to dziecko Bastiana?! Bo Ty tak lubisz krecic czasami haha i zaskakiwac.
Wena widze wrocila, wysylam wiecej ~~~~~~~~ :)
/S.
Wszystko się okaże niebawem :D
UsuńDzięki, odbieram wenę!
powiedz, czy ty sobie zartujesz , w tej chwili nowy rozdzial !!!! nie wytrzymam czekac tyle czasu masz maks godzine !!!! :* rozdział super i CHCE KOLEJNY, zycze weny. ;) - O
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy on bedzie za miesiąc, a co dopiero godzina :o
UsuńDzięki (:
kilka dni temu zaczęłam czytać ale o tym już pisałam Ci na facebooku w komentarzu! dotarłam właśnie do ostatnio opublikowanego rozdziału i nawet nie wiesz jak bardzo podoba mi się to co robisz! czekam na kolejne rozdziały i życze weny :)
OdpowiedzUsuńDzięki, bardzo mi miło :3
Usuńmiesiąc . :O co sie dzieje ? nie wytrzymam tyle... bosze to jest okropne czekanie kazdgo dnia sprawdzanie milion razy dziennie czy cos nowego jest. ;/ WENY zycze.-O
OdpowiedzUsuńMam szkołę, zajęcia dodatkowe, dwa blogi... Niestety, trudno znalezc na to wszystko czas i zrobic to porządnie, w dodatku cieżko trafić jeszcze na dzien, w którym ma się wenę..
UsuńDziękuję:)
jaki drugi jeśli wolno wiedzieć ? kurde no tak czasu wolnego to teraz nie zbyt dużo, na wakacje było fajnie co 3-4 dni dodawane . ;) wszystko rozumię także, życzę jak najwięcej wolnego czasu i odpoczynku tak zapracowanej osobie. ;** - O
OdpowiedzUsuńJest po prawej w menu, historia siostry Leanne i Shannona (:
Usuńerase-this-face.blogspot.com
Dzięki :3
Po końcu rozdziauł jestem jak:
OdpowiedzUsuńDAJCIE MI TLENU PLS.
❤