11.10.2014

Rozdział 44 – If Travel Is Searching

Przypominam, że niedawno dodałam one shota do poprzedniego rozdziału. Znajdziecie go pod TYM LINKIEM.
________________________________________________________________

                Nic nie odpowiedziałam. Najzwyczajniej wstałam od stołu i ruszyłam prosto do schodów, idąc jak w amoku do sypialni. Nie patrzyłam co wyrzucam z szafy, po prostu pakowałam ubrania do walizki. Oczy zachodziły mi łzami ale wiedziałam, że tak trzeba. Tak było w porządku wobec ich obu.
                Sebastian oczywiście pobiegł za mną. Na początku stał w drzwiach i przyglądał mi się jak jakiejś opętanej wariatce, ale w końcu podszedł do mnie i próbował wyszarpać mi walizkę z rąk. Chwycił mnie za ramiona i siłą zmusił, bym na niego spojrzała.
                - Nie rób tego. – powiedział z bólem, a ja zamknęłam oczy.
                - Muszę wyjechać na jakiś czas.
                - Obiecaj, że do mnie wrócisz. – poprosił. Pokręciłam głową.
                - Nie mogę ci tego obiecać. Wrócę, ale nie wiem czy do ciebie. Muszę sobie to wszystko poukładać.
                Sebastian mnie puścił, choć widziałam, że musiał się do tego zmusić. Chciał mi nawet pomóc z torbą, ale zatrzymałam go w przejściu i powiedziałam, że sama sobie poradzę. Został więc w sypialni i przyglądał mi się z antresoli, kiedy zeszłam ze schodów i poszłam prosto do wyjścia. Targałam za sobą walizkę na kółkach i niemalże obijałam się o ściany, nie patrząc dokąd idę. W końcu dotarłam do windy, która na szczęście była pusta. Oparłam głowę o zimny metal i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
                Noc spędziłam u Rebeki. Nie powiedziałam nic rodzicom, nie odezwałam się do Jareda, do Sebastiana, do nikogo. Tylko moja kuzynka wiedziała, co się stało. Kilka dni później byłam już w Irlandii. Nie chciałam wyjeżdżać zbyt daleko, ale też gdzieś na zupełne odludzie, gdzie będę mogła pozbierać myśli i pobyć sama. Była to mała miejscowość, pełna zabytkowych kamienic i starych zamków. Wcale nie przeszkadzał mi ciągły chłód, który dawał się mocno we znaki gdy spacerowałam po klifach lub plaży. Wiatr wiał niemiłosiernie, ale był dla mnie orzeźwiający. Pokochałam Donegal za widoki, ale także i za spokój, jaki tu panował.
                Stałam na samym końcu klifu i zastanawiałam się, co ze sobą zrobić. Nie korzystałam z telefonu od kiedy wyjechałam, a ostatnią rozmową telefoniczną, jaką wykonałam było połączenie z Tomem i miało charakter czysto zawodowy. Powiedziałam, że muszę wyjechać na jakiś czas i na szczęście on to zaakceptował, nie pytając nawet po co. Rebecca miała za zadanie trzymać buzię na kłódkę i nie mówić nikomu, gdzie jestem. Sama nawet nie wiedziała gdzie dokładnie jestem, bo powiedziałam jej tylko o Irlandii. Poprosiłam ją tylko by wyjaśniła rodzicom, że musiałam odpocząć i opowiem im wszystko po powrocie. Wtedy byłam pewna, że gdy wrócę, wszystko będzie już postanowione i jedyne co mi pozostanie, to rozwiązanie wszystkich tych spraw. Nie wiedziałam tylko jednej, najważniejszej rzeczy, która pokrzyżowała wszystkie moje plany.
                Spałam w małym pensjonacie prowadzonym przez miłą, starszą kobietę. Każdego ranka szykowała dla mnie śniadanie, gdy wracałam ze spacerów obiad, a wieczorem, przed ostatnim wyjściem na dwór kolację. Miała córkę, która była może z dwadzieścia lat starsza ode mnie. Pomagała matce w prowadzeniu interesu i była równie przyjemną kobietą, co ona. Rozmawiała ze mną na przeróżne tematy, przez co udawało mi się czasem zapomnieć dlaczego tu jestem. Jej mąż pracował w Dublinie, przyjeżdżał na weekendy. Syn chodził do szkoły z internatem, przez co ta biedna, czarnowłosa kobieta siedziała tu całymi dniami sama, mając u boku jedynie matkę. Nie dziwiłam się, że tak chętnie zagadywała gości. Czuła się samotna, bo matka nie potrafiła do końca zapełnić tej pustki. Ja też tak się tu czułam, ale wiedziałam, że nie powinnam narzekać. Zostawiłam w Londynie dwójkę mężczyzn, którzy oddaliby za mnie życie, choć na to nie zasługiwałam.
                Kiedy wpatrywałam się w zburzoną wodę oddaloną ode mnie na dużą wysokość, wszystko zaczęło do mnie docierać niczym fale odbijające się o klify. Wybaczyłam Jaredowi kłamstwo, choć to nie było łatwe i zajęło mi dużo czasu. Mogłabym spróbować z Shannonem. Genevieve chyba by tego chciała. Trudno było mi to stwierdzić, w końcu nawet jej dobrze nie poznałam, ale z opowiadań wydawała mi się być wyrozumiała. Skoro była z kimś tak zbuntowanym i nieobliczalnym jak Shannon, musiała mu wiele razy wybaczać. Sam mówił mi o swoich uzależnieniach i jak w końcu nie wytrzymała, nie potrafiła już sobie z tym poradzić. Jednakże wcześniej to znosiła, umiała tłumaczyć sobie jakoś jego wybryki. Może ja też powinnam?
                Wiedziałam, że Sebastian będzie cierpiał przeze mnie, ale lepiej było mu powiedzieć to teraz, niż po ślubie. Złapałam się na tym, że nie nosiłam już pierścionka zaręczynowego. Zostawiłam go w Londynie. Nie byłam godna go nosić, czułam się podle wciąż uważając się za narzeczoną kogoś, kogo zdradziłam. Zresztą i tak zamierzałam go oddać. Miałam tylko nadzieję, że Sebastian pogodzi się z tą sytuacją. Najlepiej byłoby, gdyby wrócił do Nowego Jorku. Nie chodziło tylko o to, że byłoby mi to na rękę. Po prostu wiem, iż on szybciej by o mnie zapomniał i zostawił to za sobą. Tutaj tak naprawdę nie miał zbyt wielu przyjaciół, mieszkał w Londynie tylko ze względu na mnie. Trudno było stwierdzić, czy lubił to miejsce, ale z pewnością był bardziej przywiązany do Nowego Jorku, w końcu to tam się urodził i wychował. Ja też poniekąd tęskniłam za Bossier City, choć wcześniej sprzedałabym duszę diabłu za możliwość jak najszybszej wyprowadzki z tego miejsca. Mówią, że dom jest tam, gdzie serce. Może i miałam sentyment do Luizjany, ale teraz mogłabym mieszkać wszędzie, byleby mieć Jareda przy sobie.
                Jedyną elektroniczną rzeczą, którą ze sobą zabrałam był mój aparat. Irlandia była przepiękna i nie mogłabym przeżyć, gdybym nie zrobiła tu ani jednego zdjęcia. Jak zwykle zabierało to mój czas i wszystko skupiało się na fotografii, przez co całkiem zapominałam o problemach. Niestety było to krótkotrwałe uczucie, które szybko mijało i powracały moje dylematy.
                Z jednej strony byłam już pewna, co zrobię po powrocie, z drugiej wciąż miałam wątpliwości, czy postępuje słusznie. Kiedy myślałam o konsekwencjach miałam ochotę się wycofać, ale później znowu wmawiałam sobie, że najważniejsze jest to, z kim będę szczęśliwa. W końcu postanowiłam posłuchać głosu serca, a nie rozsądku.
                Wróciłam do pensjonatu gdy zaczynało się ściemniać. Na dole, w starodawnie urządzonej jadalni krzątała się już Daniella, córka właścicielki. Sprzątała ze stołów po kolacji, gdyż najwyraźniej wszyscy goście już dawno zjedli. Ja lubiłam przychodzić ostatnia i siadać do uczty wraz z nią i jej matką. Czułam się tu trochę osamotniona i miło było z kimś porozmawiać chociażby przy jedzeniu. Jak zwykle stół był pełen, a wszystko było doskonałe. Starsza pani siedziała uśmiechnięta i dumna z przygotowanych potraw, a Daniella o dziwo także wydawała się być w dobrym nastroju.
                -  Coś się stało? – zapytałam ze słabym uśmiechem Daniellę. Ta spojrzała na mnie ciepło i uśmiechnęła się szerzej.
                - Mój syn i mąż przyjadą jutro na weekend. – odparła i zaczęła o nich opowiadać.
                Sama dziwiłam się sobie, że byłam tak głodna. Wcześniej tego nie odczuwałam, a teraz mój żołądek zdawał się nie mieć dna. Chyba jeszcze nigdy w życiu tak się nie najadłam i z trudem dotarłam do mojego pokoju, który znajdował się na drugim piętrze.
                Położyłam się w podwójnym łóżku z poszyciem w jasnoniebiesko-białą kratkę. Dawno nie spałam sama. Nie liczyłam oczywiście momentów, gdy Sebastian nie wracał na noc z pracy, bo to zdarzało się raczej rzadko, zazwyczaj i tak wracał do łóżka nad ranem. Spanie samotnie z myślą, że następnego dnia to się już nie powtórzy jest zupełnie inną rzeczą niż świadomość, że jutro będzie tak samo. Oczywiście byłam w lepszej sytuacji, bo na własne życzenie zostałam teraz sama.
                Moje przemyślenia przerwał sen. Wcześniej nie czułam zmęczenia, dopiero gdy poczułam pod sobą miękki materac momentalnie stałam się senna. Rano natomiast nagle się obudziłam, o zupełnie dziwnej jak na mnie porze. Nigdy nie wstawałam tak wcześnie. Była szósta, a ja wystrzeliłam z łóżka jak poparzona. Prosto do toalety.
                Na początku pomyślałam, że to z powodu wczorajszej uczty. Jednakże wszystko było dobre i było to dla mnie niemożliwe, bym zatruła się którąś z potraw tak, że następnego ranka mdłości wykurzyły mnie z łóżka. Faktycznie, ostatnio nie czułam się najlepiej. Stwierdziłam, że mogła dopaść mnie grypa żołądkowa, w końcu dawno nie chorowałam.
                Przy śniadaniu postanowiłam nie jeść zbyt dużo. Ponadto mało się odzywałam, wciąż próbując wytłumaczyć sobie dzisiejsze nieprzyjemności. Daniella to zauważyła i rzuciła mi podejrzliwe spojrzenie.
                - Jesteś dzisiaj bardzo blada. Coś ci dolega słonko? – uprzedziła ją matka rzucając mi spojrzenie identyczne, jakie moja babcia dawała mi przed laty.
                - Nienajlepiej się czuję. – odparłam, po czym poczułam nagłą falę mdłości. Natychmiast wstałam od stołu i pobiegłam do toalety.
                Gdy wróciłam by dopić gorzką herbatę, Daniella rozmawiała o czymś z matką. Ucichły, gdy tylko usiadłam przy stole. Spojrzały po sobie po raz ostatni i zaczęły mi się przyglądać.
                - Pamiętam, jak byłam w ciąży Martinem. Też miałam wtedy miałam mdłości. – powiedziała Daniella czekając na moją reakcję. Spojrzałam na nią spode łba, zaczynając się nerwowo śmiać.
                - Nie jestem w ciąży. – rzuciłam.
Wcześniej nie brałam tej możliwości pod uwagę, jednak gdy powiedziała mi to osoba trzecia zaczęłam się intensywnie nad tym zastanawiać. Kobiety przyglądały mi się badawczo, a ja z przerażeniem wpatrywałam się w parującą herbatę.  
- To niemożliwe. – rzuciłam szeptem sama do siebie starając się nie uronić ani łzy.
Podziękowałam za śniadanie i wstałam od stołu. Wzięłam z pokoju szal i płaszcz, po czym ruszyłam prosto przed siebie, wychodząc z budynku. Nieświadomie zaszłam aż nad klify, znów wpatrując się w wodę. Niebo było zachmurzone i wiał silny wiatr, a ja wpatrywałam się w zamgloną wodę. Otuliłam się mocniej grubym płaszczem i łzy spłynęły po moich policzkach. Tylko tego mi teraz brakowało.
Nigdy nie przepadałam szczególnie za dziećmi. Nie chodziło o sam fakt czy je lubię czy nie, po prostu nie miałam do nich podejścia. Nie wykluczałam możliwości ich posiadania, ale planowałam to zrobić dopiero za kilka lat, jeśli w ogóle. Oczywiście byłam dorosła, miałam dobrą pracę i nie byłam w złej sytuacji. Problem leżał raczej w ojcu mojego domniemanego dziecka.
Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że nie będę pewna, kto jest szczęśliwym tatusiem mojego dziecka, zaśmiałabym się mu prosto w twarz. Teraz jednak znalazłam się w takiej sytuacji, w dodatku w najgorszym możliwym momencie. Miałam już gotowy plan działania, wiedziałam już co zrobię. Wciąż chciałam wrócić do Jareda, ale bałam się jego reakcji. Gdyby to było jego dziecko, skakałabym z radości i całkowicie zignorowała fakt, że wolałabym skończyć studia zanim zostanę mamą. Jednakże gorzej byłoby w momencie, gdyby wszystko poszło nie po mojej myśli. Wiedziałam, że Sebastian tak łatwo nie odpuści i w tej sytuacji miałabym go na głowie do końca życia. Poza tym nie byłam pewna, co na to Jared. Nie mogłam go zmusić do wychowywania nie swojego dziecka.

Postanowiłam jednak nie martwić się na zapas. Musiałam być pewna, że podejrzenia właścicielek pensjonatu są słuszne, zanim zaczęłam wymyślać przeróżne scenariusze i tworzyć jakiekolwiek plany. 

11 komentarzy:

  1. Super rozdzial :* ciesze sie ze go dodalas :) czekam na rozwoj sytuacji bo znow urwalas w takim momencie hehe /S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohjej, mam nadzieje, ze nie jest w ciazy, a nawet jesli to z jaredem :3 rozdzial pisany dlugo, ale jest ba serio fajny, ciesze sie z rozwoju sytuacji, a tobie zycze pokoju ducha i weny (: jak to pomoze, to zawiesc na dana chwile dzialalnosc bloga (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze tylko ja uważam go za beznadziejny rozdział :3
      Zobaczymy jak to bedzie,

      Usuń
  3. Rozdział jest naprawdę dobry. Dobrze, że zostawiła Sebastiana. Bardzo dobrze. Jeśli Lea jest w ciąży, to oby ojcem był Jared. Mają stworzyć szczęśliwą rodzinkę ;-; Btw Jared jako ojciec... awwww :3 Jeżeli nie masz weny, to może po prostu zrób sobie przerwę od pisania? Lepsze to, niż tworzenie na siłę. Nie powinnaś się do niczego zmuszać ;) Mam nadzieję, że wena wróci do Ciebie niedługo ze zdwojoną siłą :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się podoba:) Lea podjęła tu takie na prawdę poważne i odpowiedzialne decyzje:) Kocha Jareda i powinna z nim być. Sebastiana nie kocha (albo nie kocha go wystarczająco) i w dodatku zdradziła go i to już na starcie przekreśla ich związek:) Ciąża to coś czego absolutnie się nie spodziewałam i powiem szczerze że wolałabym fałszywy alarm no chyba że to dzieciaczek Jareda:) Na prawdę świetny rozdział:)dzięki za dodanie i znajdowanie czasu na pisanie:) Jesteś niesamowita!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. matko, dodaję komentarz nie wiem który raz... ale oki.
    (idzie się zabić plastikowym widelcem, bo jest zawstydzona talentem cassie)
    rozdział jest cudowny. nie jest może extra długi, ani też nie dzieje się tutaj wiele, ale osobiście ja kocham takie rozdziały. ten emanuje takim ciepłem i jest w nim coś, czego nie potrafię określić. bo jeśli miałabym opisać twój talent, to stwierdziłabym, że jest większy niż tyłek nicki minaj i iggy razem wziętych. nie wiem jak to robisz, że tak idealnie dopasowujesz słowa, reakcje, gesty. twoje opowiadania ociekają perfekcjonizmem i gdy je czytam, popadam w depresję. chciałabym pisać chociaż w połowie tak dobrze.
    a teraz stricte do tego twojego braku weny: don't give up, my baby. masz odbiorców, wielbicieli a nawet adoratorów twoich prac, szkoda to stracić. szukaj inspiracji we wszystkim, sama bądź dla sirbie inspiracją. od dość dawna ndr i etf to jedyne blogi, które czytam i na które rozdziały czekam jak psychopatka, więc mam nadzieję, że mnie nie zranisz. nie chcę, byś cokolwiek zawieszała, a co dopiero usuwała. nie możesz, bo.. bo przysłowiowe "bo nie". i koniec.

    życzę ci duuuużo weny + przesyłam buziaki i uściski wsparcia, domi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak moge znalezc inspiracje, ale bywa cieżko. Nic nie obiecuję, ale bede starać się pisać jak najszybciej i jak najlepiej mogę :) dziękuję!

      Usuń
  6. Po przeczytaniu one shota i tego rozdziału umacniam się w przekonaniu, że jesteś najcudowniejszą osobą na świecie, aż mam ochotę Ciebie przytulić za to co robisz.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)