Byłam już niemalże ubrana, pozostało mi tylko
zapiąć guziki koszuli. Stałam pod wielkim oknem i wpatrywałam się w różnorodne
budynki, które znajdowały się o wiele niżej niż piętro, na którym byłam. Sznur
samochodów ciągnął się bez końca, gdyż o tej godzinie zazwyczaj wszyscy wracali
bądź jechali do pracy. Jared stanął za mną i oderwał moje ręce od guzików,
splatając swoje palce z moimi. Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego dotyku,
oddechu za uchem i krótkim, delikatnym pocałunkom w szyję.
-
Dlaczego jesteś taka smutna? – zapytał, jakby to nie było oczywiste.
-
Przecież wiesz. – odparłam wciąż nie otwierając oczu.
Jared
obrócił mnie w swoją stronę i patrzyłam teraz na jego zatroskaną twarz.
-
Chyba znamy rozwiązanie tego problemu. – powiedział z przekonaniem, a ja
westchnęłam.
-
Szkoda tylko, że jest niewykonalne. – odpowiedziałam i oparłam głowę na jego
klatce piersiowej, wciąż niekompletnie ubrana. Objął mnie ramieniem i głęboko
westchnął.
-
Po prostu go zostaw… bądź ze mną. – zaczynało mnie denerwować, że Jared
powtarzał się jak zdarta płyta. – Sprawę z Shannonem da się rozwiązać. Będę się
z nim spotykał sam na sam, nawet go nie zobaczysz. Święta jakoś załatwimy, raz
mogę je spędzać z tobą, raz z moją rodziną. Chociaż raz moglibyśmy się zacząć
przejmować nami, a nie innymi.
Zaczęłam
brać pod uwagę jego propozycję. Miał sporo racji w tym, że za dużo myślałam o
ty, co powiedzą moi rodzice, albo co zrobi Shannon. Wiedziałam, że żaden z nich
nie będzie zadowolony z naszej decyzji. Ale jeśli miałam być z nim szczęśliwa,
ba, jeśli miałam być w ogóle szczęśliwa, to takie wyjście było najlepsze.
Pomyślałam, że może faktycznie Shannon będzie trzymał się na uboczu i dam radę
jakoś go unikać przez całe życie.
-
A co jeśli – przykładowo – chcielibyśmy wziąć ślub? Nie chciałbyś mieć obok
siebie brata? – zapytałam i spojrzałam mu w oczy. Jared się zaśmiał, widocznie
ucieszony, że zaczęłam rozmyślać nad jego założeniem i w dodatku zakładałam
możliwość, iż się pobierzemy.
-
Możemy pobrać się w Vegas i nie będziemy mieć takich problemów. Jezu, Leanne,
czy naprawdę dla jednego dnia w życiu warto poświęcić nas? Wolisz wyjść za
kogoś, kogo nie kochasz, ale mieć piękny ślub z całą rodziną?
Oczywiście,
jak większość kobiet na świecie marzyłam o idealnym dniu zaślubin. Już jako
mała dziewczynka wyobrażałam sobie ślub jak z bajki, koniecznie z mężczyzną
moich marzeń. I teraz stanęłam przed wyborem – mieć wymarzony ślub z
niewymarzonym mężczyzną, czy kameralny, niewymarzony ślub z wymarzonym mężczyzną?
Szybko stwierdziłam, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż piękna biała suknia i
olbrzymia sala weselna z mnóstwem dekoracji.
-
Masz rację. – odparłam. – Ale daj mi pomyśleć. Nie mogę się skupić, kiedy
jesteś obok. Odbierasz mi cały zdrowy rozsądek.
Jared
uśmiechnął się szeroko. Wiedziałam, że spodziewał się innej reakcji i
zaskoczyłam go tym, iż faktycznie zakładam możliwość zostawienia Sebastiana dla
niego. Zaczęliśmy się całować, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Natychmiast
zapięłam guziki koszuli i poprawiłam roztargane włosy, po czym usiadłam na
krześle naprzeciwko biurka, które przysunęłam z drugiego końca gabinetu.
Chciałam by chociaż wyglądało, że jestem tu tylko gościem na rozmowie.
Jared
odkluczył drzwi i je otworzył, wciąż zadowolony. Kiedy jednak zobaczył, kto
próbował dostać się do środka, jego mina zrzedła. Podniosłam się z krzesła,
ponieważ zasłaniał mi widok. Gdy w końcu udało mi się ujrzeć twarz gościa,
natychmiast zamarłam i automatycznie miałam ochotę wyjść.
Shannon
obejrzał się niepewnie, a mi nie potrafił nawet spojrzeć w oczy. Wszedł do
środka niechętnie wpuszczony przez Jareda i gdy zamknął za sobą drzwi, nastała
grobowa cisza. Jeszcze przed chwilą miałam nadzieję go nigdy nie zobaczyć,
teraz jednak się obudziłam i uświadomiłam sobie, że to od początku było
niemożliwe. Jared przyglądał mi się z przepraszającym wyrazem twarzy, ale nic
już nie mogło mnie uspokoić.
By
nie wybuchnąć płaczem lub gniewem, chwyciłam za torbę leżącą przy biurku i nie
patrząc na żadnego z nich ruszyłam do drzwi.
-
Leanne… - rzucił Shannon, a ja natychmiast stanęłam przed nim.
Spojrzałam
mu w oczy i zobaczyłam w nich skruchę, ale nie za bardzo mnie to wzruszyło.
Wpatrywałam się w niego twardo, z zaciśniętymi pięściami, a Jared patrzył na to
wszystko ze smutkiem. Nie dziwiłam się, że ta sytuacja go przytłacza. Stał
teraz między młotem a kowadłem, pomiędzy jednymi z najważniejszych ludzi w jego
życiu i nie potrafił nic zrobić.
- Nie
przepraszaj. To nic nie zmieni. – odparłam jak najdelikatniej potrafiłam.
- Spróbuj
chociaż raz postawić się w mojej sytuacji. Przecież wiesz, że ja nie chciałem…
- mówił łamiącym się głosem, jakby opowiadał o zdarzeniu, które miało miejsce
wczoraj. Nikt nie byłby w stanie w pełni go zrozumieć, chyba że ktoś, kto
zrobił podobną rzecz. Ale ktoś taki jak ja nigdy nie umiałby mu wybaczyć.
- A ty w
mojej. – odpowiedziałam krótko, nie mając ochoty znów tego słuchać. Mógłby
całymi dniami opowiadać mi, jak bardzo ją kochał i jak tego żałuje. Ale to nie
zwróciłoby jej życia, nie zmieniłoby niczego. Także mojego nastawienia do jego
osoby. – Cześć.
Niemalże
potrąciłam go w drzwiach. Zatrzasnęłam je za sobą i zaczęłam płakać na
korytarzu. Jared dogonił mnie i chwycił za nadgarstek.
- Proszę,
zastanów się nad tym. Naprawdę nie wiedziałem, że Shannon dziś przyjdzie.
Obiecuję, że już nigdy się to nie powtórzy. – Jared patrzył na mnie równie
zrozpaczony jak ja.
- Nie
składaj obietnic, których nigdy nie będziesz w stanie dotrzymać.
Tym razem
mnie nie zatrzymał. Wiedział, że to nic nie da.
Spędziłam w
aucie jakieś dwadzieścia minut, żeby się uspokoić. Wcześniej jeszcze
przekonywałam sama siebie, że nawet gdy zobaczę gdzieś Shannona to będę w
stanie go ignorować, traktować jak powietrze. Teraz było już jasne, że to
niemożliwe. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy by widzieć moją siostrę i
przypomnieć sobie, jak leżała bezwładnie na chodniku niedaleko naszego domu.
Widziałam twarz mojej matki, bladą i zapłakaną, gdy się nad nią nachylała w
nadziei, że jeszcze żyje. Kiedy ratownicy zapięli czarny worek, nie miała już
wątpliwości. Została jej tylko jedna córka.
Moja matka
myślała już pewnie, że po tym strasznym zdarzeniu nie spotka ją już nic
gorszego. Wtedy ja zaprosiłam ją na Święto Dziękczynienia, gdzie przedstawiłam
jej swojego chłopaka i jego brata. Teraz mogłam ją zrozumieć, dlaczego natychmiast
się zdenerwowała na widok Shannona. I tak po tym wszystkim byłam zaskoczona, że
nie potraktowała go o wiele ostrzej. Zawsze była jednak opanowana, a
przynajmniej się starała taka być.
Wróciłam do pustego
domu. Próbowałam skupić się na jednej rzeczy, by zapomnieć o dzisiejszym dniu.
Zaczęłam przygotowywać jedzenie, ale szybko skończyło się na tym, że przecięłam
sobie rękę. Strużka krwi popłynęła po marmurowym blacie, a ja wpatrywałam się w
nią jak zaczarowana. Nawet ból nie był w stanie odwrócić mojej uwagi od
przemyśleń. W końcu jednak się ocknęłam i przemyłam ranę zimną wodą.
Przykleiłam plaster wzdłuż wnętrza dłoni i usiadłam na krześle w jadalni.
Wpatrywałam się bezsensu w przestrzeń, zachowując się jak chora psychicznie.
Może z tego wszystkiego faktycznie zaczęłam tracić zmysły.
Starałam się
wymyślić jakieś rozwiązanie, ale mogłabym przesiedzieć całe życie przy tym
stole i nie doszłabym do niczego nowego. Ten kto powiedział, że da się
rozwiązać każdy problem, był albo głupcem, albo nigdy nikogo nie kochał.
Pomyślałam, że prędzej jakiś genialny naukowiec wymyśli lek na raka, niż my
będziemy razem, bez żadnych przeszkód.
Do głowy
przyszła mi dziwna myśl, tak straszna, że aż sama się przeraziłam jak w ogóle
mogłam o tym pomyśleć. Gdyby Shannon nie istniał, gdyby umarł… wszystko byłoby
łatwiejsze. Oczywiście nie życzyłam mu śmierci. Nawet w obliczu tego, co
zrobił, nie zasłużył na nią. Podejrzewałam jednak, że wolałby być martwy, niż
żyć z tak ogromnym poczuciem winy. Musiał być naprawdę silny, skoro ze sobą nie
skończył.
- Już
jestem! – wrzasnął Sebastian wesoło, ale jego mina zrzedła, gdy wszedł do
jadalni.
Byłam tak
nieprzytomna, że zupełnie zignorowałam jego obecność. Wciąż miałam utkwiony
wzrok w jednym punkcie, a plaster na mojej dłoni był cały czerwony. Sebastian
podbiegł do mnie i usiadł na krześle obok, chwytając mnie za ramiona.
Potrząsnął mną lekko, przez co trochę oprzytomniałam. Spojrzałam na niego
mętnym wzrokiem, a on przyglądał mi się zaniepokojony i zmartwiony.
- Co się
stało?
- Nic. –
odparłam cicho, chociaż wiedziałam, że zasługiwał na lepsze wytłumaczenie.
Sebastian
wciąż siedząc, oparł ręce o stół i przyglądał mi się inaczej niż przed chwilą.
Był bardziej poważny i zasmucony.
- Chyba wiem
co chcesz mi powiedzieć. –rzucił nagle, a ja aż ściągnęłam brwi z zaskoczenia.
Nie wiedziałam, do czego zmierza.
- O czym ty
mówisz? – zapytałam nieco zagubiona.
- Leanne,
skończ już z tą szopką i przestań ze mnie robić idiotę. – potarł dłonią o
czoło, a następnie odrzucił mokre od deszczu kosmyki jasnych włosów do tyłu.
Patrzył na mnie dużymi, nieprzeniknionymi oczyma, a moje serce zaczęło bić
jakby wypchnięto mnie z dwudziestego piętra. Wciąż jednak miałam nadzieję, że
to jakaś pomyłka i mówi o czymś innym.
- Ale… -
zaczęłam, jednakże język utknął mi w gardle.
- Nie jestem
taki głupi, jak myślałaś. Poza tym nie umiesz kłamać. – odparł spokojnie,
przyglądając się mojej twarzy. Miał rację, byłam kiepskim kłamcą, dlatego nie
było sensu tego dalej ciągnąć.
- Od kiedy
wiesz? – zapytałam patrząc na swoje dłonie. Nie potrafiłam mu już spojrzeć w
oczy.
- Od kiedy
rzekomo wyszłaś z Amber do OXO. Ryan zadzwonił do mnie i powiedział, że widział
cię w barze z jakimś facetem i wyszłaś z nim trzymając się za ręce. Gdy go
opisał, nie miałem już wątpliwości o kim mówi. – Ryan był kumplem Sebastiana,
także grafikiem. Poznałam go na jednym z moich wernisaży, dlatego dobrze
wiedział, jak wyglądam. – Na początku pomyślałem, że może mu się przewidziało.
Postanowiłem to jednak sprawdzić. Poszedłem do pracy. Wróciłem wieczorem, a
ciebie nie było całą noc. Nad ranem wyszedłem wypić kawę na mieście. Kiedy
przyszedłem do domu udawałem, że dopiero co wróciłem z pracy. Powiedziałaś, że
nocowałaś tutaj. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Czekałem tylko, aż
się przyznasz.
Poczułam się
tak, jakby ktoś uderzył mnie obuchem w brzuch i nie mogłabym złapać powietrza.
Znów zaczęłam płakać, czując się podle z tym, co zrobiłam. Wcześniej pewnie
poczułabym ulgę, gdyby Sebastian ze mną zerwał, bo byłby to pretekst, by być z
Jaredem. Jednakże po dzisiejszych wydarzeniach miałam już mętlik w głowie i
zaczęłam godzić się z myślą, że oto właśnie zostałam całkiem sama. Może tak
byłoby najlepiej. Jedyną osobą, która miałaby przeze mnie skomplikowane życie,
byłabym ja.
-
Przepraszam. Nie chciałam cię skrzywdzić. – tylko na takie słowa potrafiłam się
zdobyć. Wiedziałam jednak, że będzie zupełnie tak, jak z przeprosinami Shannona
– nic nie zmieniały.
Spojrzałam
na Sebastiana. Wciąż był twardy i opanowany, co tylko utwierdziło mnie w
przekonaniu, że powinnam natychmiast pójść na górę i spakować swoje rzeczy. Zaczęłam
zastanawiać się, czy wrócić do Rebeki czy może nocować u rodziców. Nie chciałam
tłumaczyć się mamie, dlaczego zerwaliśmy. Chociaż może od razu by się domyśliła
po tym, jak się przejęzyczyłam i zamiast imienia narzeczonego użyłam imienia
kochanka.
- Wiem. –
odparł. – Zastanawia mnie tylko dlaczego to zrobiłaś.
Odpowiedź
była prostsza, niż podejrzewał.
- Bo go
kocham.
Sebastian
parsknął i znów nerwowo przygryzł wargę.
- A
kiedykolwiek kochałaś mnie?
- Zawsze cię
kochałam. Ale nie w taki sposób, jak jego. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Sebastian
wstał z krzesła i zaczął przechadzać się po jadalni połączonej z kuchnią.
- Dlaczego
mnie po prostu nie zostawiłaś? Mogłaś przecież do niego wrócić.
- Nie wrócę
do niego. To od początku było niemożliwe, dlatego tego nie zrobiłam. –
wiedziałam, że nic z tego nie rozumiał. Jednakże jedną z jego największych
zalet było to, że nigdy nie wnikał w coś, czego ktoś nie chciał wyjaśniać. Po prostu
zostawiał to i brnął dalej, omijając to jak jakiś nieważny szczegół.
- To co z
tym zrobimy? – zapytał jak gdyby nigdy nic, zatrzymując się przy stole i
patrząc na mnie z góry. Po chwili jednak znów usiadł naprzeciwko.
- Chyba nie
pozostaje mi nic innego, jak zrobić to. – powiedziałam i zdjęłam piękny
zaręczynowy pierścionek z palca. Odłożyłam go na szklany stół i przesunęłam w
jego stronę.
Sebastian
zrobił coś nieoczekiwanego. Położył swoją rękę na mojej i tym samym sprawił, że
wciąż trzymałam pierścionek.
- Możemy
rozwiązać to inaczej. – powiedział, patrząc mi w głęboko w oczy. – Zerwiesz z
nim wszelkie kontakty. Nie będziesz nawet jego przyjaciółką, znajomą. Zupełnie jakby
nie istniał. Nigdy więcej o nim nie wspomnisz, nie pomyślisz. Powiesz mu
ostateczne do widzenia, a my pobierzemy się i zapomnimy, że kiedykolwiek był w
naszym życiu.
Otworzyłam
usta ze zdumienia. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam w jego oczy, które
niemalże tonęły w nadziei i miłości, której nigdy nie będę w stanie
odwzajemnić. Jedno było jednak pewne – miałam do wyboru to, albo nic.
_____________________________________________________________________________________________
Znów dziękuję demon pox za "popchnięcie" mnie do napisania tego rozdziału.
No i przepraszam za jego klimat, ale trochę mój humor zaczyna się udzielać w moich ff. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
oj powiedź nie błagam cię ! ja chce nowy
OdpowiedzUsuń:)
UsuńRozdzial fajny, blog tez, tylko coraz ciezej sie go czyta, bo caly czas jest zle... I wkurza mnie Lea, ze jest zwykla picka. Shannon zabij jej siostre, ok, ale do jasnej cholery, minelo juz 10 lat czy iles, powinna sie z tym uporac, a jak nie, to zapraszam do psychologa. Bo powinna zluzowac z Shannonem, bo to nie wroci Gen zycia. No i powinna dac sobie spokoj z Bastianem, bo jak raz go zdradzila, to zrobi to kolejny raz, a takie szukanie wymowek jest kiepskie. Mysle, ze dlatego niektorzy przestali czytac tutaj, chociaz nie wiem. Ale kontynuuj bloga, bo jest serio dobry, ma potencjal i mam nadzieje, ze serio wszystko sie dobrze ulozy
OdpowiedzUsuńW zużyciu bywa i tak, ze czasem cały czas jest zle. Nie może byc zawsze kolorowo, tym bardziej w opowiadaniu, bo byłoby po prostu nierealistycznie i nudno. Wiesz, może i minęło z jakies 19 lat, ale gdyby mi ktos zabił członka rodziny, to chciałabym by za to poniósł karę. Okej, może nie poszedł do więzienia, ale tak czy inaczej dziwnie byłoby mi podac rękę komuś takiemu, nieważne czy zrobił to specjalnie czy nie. I choć stało się to dawno temu, to przecież Lea dowiedziała się o tym jakis rok wczesniej.
UsuńDziękuję za opinie. :)
Nie dziękuj, tylko pisz i pisz, bo to jest coraz lepsze. Te emocje udzielają się mi tak bardzo, że sama zaczęłam się zastanawiać, którego wybrałabym ja (a przecież powinnam od razu wskazać Jareda, jak to ze mną bywa). "Ten kto powiedział, że da się rozwiązać każdy problem, był albo głupcem, albo nigdy nikogo nie kochał." - bardzo fajny cytat, od razu mi się spodobał. Jedno zdanie, a kryje w sobie prawdę życia...
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham i czekam za nowymi.
PS Chciałabym choć jeden procent talentu dostać od Ciebie...
PS2 Wcale się nie zgadzam, z opiniami, że blog się robi "coraz cięższy". Ludzie, takie jest życie - nie jest łatwe i nigdy nie było, a mi się bardzo podoba, że nie robisz z tej historii zwykłej bajeczki.
UsuńPozdrawiam, Xo
Czasami zdarzy mi się wymyślić jakas złotą mysl :)
UsuńTez uważam, ze gdyby wszystko było tu jak w bajce, byłoby po prostu nudno i stereotypowo.
Dziękuję :3
Świetny rozdział, zresztą jak każdy. Nie masz powodu, żeby przepraszać za klimat, bo coś takiego się przydaje od czasu do czasu. Przynajmniej dla mnie :P LEA MUSI BYĆ Z JAREDEM. Po prostu musi ;-; Niech rzuci tego Sebastiana w cholerę i to z nim zerwie wszystkie kontakty. Jak on jej mógł coś takiego zaproponować? Przecież to proste, że ona nigdy nie zapomni o Jaredzie. Lea zaczyna mnie trochę denerwować z tym niezdecydowaniem. Wiem, że to może być ciężkie, ale powinna w końcu wybaczyć Shannonowi. Co się stało to się nie odstanie. Taką postawą nie przywróci życia Gen, a tylko zmarnuje swoje. Unieszczęśliwia siebie, Jareda i Shannona, a wystarczyłoby chociaż spróbować mu wybaczyć. Czas leczy rany. Ja rozumiem, że zabił jej siostrę (a może jednak to nie był on?), ale przecież nie zrobił tego świadomie. On kochał Gen i dla niego to też jest wielka strata, szczególnie że to jego wina. Nie można pozwalać, żeby wydarzenia na które nie mieliśmy wpływu w przeszłości decydowały o naszej przyszłości. Trzeba zaakceptować, to czego nie możemy zmienić i żyć dalej. Może jestem dziwna, ale ja bym wybaczyła Shannonowi, albo chociaż spróbowała. Życie jest za krótkie, żeby je marnować na smutki i roztrząsanie dawnych problemów. Każdy zasługuje na szczęście, niech Lea o tym pamięta. Nie może patrzeć tylko na to, co powie jej rodzina. W życiu czasami trzeba być egoistą. Także powtarzam: LEA I JARED MUSZĄ BYĆ RAZEM ;-; Chyba trochę udzielił mi się refleksyjny nastrój, nie mam pojęcia co piszę, mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi xD Piszesz naprawdę niesamowicie, masz talent. Życzę duuuuuuuuuuuuużo weny, bo ona się na pewno przyda :) Kocham Twoje ff <3 Trochę długi mi komentarz wyszedł, ale się wczułam xD
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak obszerny komentarz. Chciałabym na niego odpisać używając tak wielu słów jak ty, ale nie chce zdradzać za bardzo następnych rozdziałów, dlatego się powstrzymam. W każdym razie dziękuję jeszcze raz, ze się tak wysililas, to miłe :)
Usuńjejusiu ♥♥♥ Mistrzyni :333 Cudowny rozdział :D Co ten Sebastian wgl wymyślił że co :v
OdpowiedzUsuńDuużo weny :) :*
Dziękuję :)
UsuńKocham to ff <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że się na to nie zgodzi :)
Dzięki :)
UsuńJak się zgodzi to chyba uduszę się ze śmiechu. Bez jaj chyba aż taką egoistką nie jest żeby być z biednym Sebastianem byle nie być w życiu samej.. Ja rozumiem że nie chce spotykać Shannona bo ja też pewnie bym nie chciała no ale nie byłabym z kimś kogo nie kocham. Mam nadzieje że Lea postąpi rozsądnie. Shannonowi współczuję zabił swoją dziewczynę, przyczynił się do śmierci przyjaciela i jakby nie spojrzeć jest główną przyczyną rozstania swojego brata z Leą. Przejebane życie. A Sebastiana lubię i mi go szkoda ale też dziwną jej propozycję dał,jak ona mu mówi że kocha Jareda a on każe jej zapomnieć i być tak naprawdę NIBY szczęśliwą z nim. Dziwne, ja bym nie chciała żeby ktoś udawał że jest ze mną z miłosci ze jest szczęśliwy i nigdy nic się nie stało. Trochę się rozpisałam wiec na koniec życzę ci dużo weny, a blog napewno nie staje sie nudny. Może tylko to ciągłe niezdecydowanie Lei, ale jest kobietą i jej wolno ;)
OdpowiedzUsuńW sumie odpisałam juz na podobne komentarze wczesniej, wiec nie bede się powtarzać. Masz racje, Sebastian może źle postąpił, ale myśle, ze po prostu ma nadzieje, ze kiedys Lea go pokocha. Dziękuję :)
UsuńCzytam to opowiadanie od samego poczatku i nie mam zamiaru przestawac! Nie przepraszaj za zadne klimaty, jest coraz lepiej- nie coraz gorzej. Jednyne co moze ludzi wkurzac to to ze wiemy ze Leanne ma byc z Jaredem a Ty nam mieszasz w glowach haha. Rozumiem Leanne ze nie chce kolo Shanna byc, ale zeby przez to z wlasnego szczescia rezygnowac? Gen to zycia nie wroci a Shann bedzie w jeszcze wiekszym dolku bo predzej czy pozniej Jared by mu powiedzial dlaczego jest nieszczesliwy albo poprostu w trakcie jakies klotni by mu wykrzyczal ze to przez niego nie moze byc z miloscia swojego zycia. Dlatego, jezeli Leanne zgodzi sie byc teraz z Sebastianem to bedzie najglupsza rzecz na swiecie...I to bedzie pieklem dla wszystkich - dla Leanne, dla Jareda, dla Sebastiana i dla Shannona w jakims stopniu tez. Najwazniejsze w zyciu jest to zeby byc szczesliwym, wiec dlaczego ona sie tak przed tym broni? Mam nadzieje ze przestaniesz nas trzymac w niecierpliwosci i bedzie happy ending soon (ale nie Jaredowe #soon tylko prawdziwe haha)
OdpowiedzUsuńDzieki za poprawienie mi dzisiejszego nastroju.
/S.
xoxo
No troche trzeba pomieszać w głowie :) co do tego soon to nie wiem czy tak soon, bo ostatnio zajmuje się kilkoma rzeczami i raczej ma pierwszy ogień bedzie szło ETF. Dziękuję:3
UsuńUwielbiam twoje ff, ale przyznam szczerze, że trochę zaczyna mnie to męczyć. Niech Lea w końcu się na coś zdecyduje. A najlepiej by zrobiła, gdyby nie skorzystała z propozycji żadnego z nich i na jakiś czas gdzieś samotnie wyjechała, i wszystko sobie poukładała.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę. ;)
Wszystko się okaze niebawem, ale dzięki za komentarz i cierpliwość, skoro czytasz pomimo, ze cie mecze /)
UsuńHej!!!! Wszyscy uwielbiają Twoje opowiadania:) koniec kropka!!!!!!!!!!!!!!! Ja zawsze czekam z niecierpliwością na nowy. Erase jest moim najbardziej ulubionym ever a ten jest na drugim miejscu:) Kurcze chce tyle napisać w tym komentarzu, że sama nie wiem od czego zacząć... Po pierwsze Lea musi być z Jaredem bo w życiu chodzi o tu, żeby być szczęśliwym, kochac i być kochaną. Jak wszyscy wiemy to jest możliwe tylko z Jaredem. Kurna jakich ona ma rodziców, że tego nie rozumieją. Chcą żeby zmarnowała sobie życie z kimś kogo nie kocha... A ten Bastian straciłam do niego resztki szacunku... Zgadza się na jakąś nędzną imitację związku i szczęścia.... Jak może być tak naiwny by sądzić, że Lea nigdy nie pomyśli o J. Przecież to głupie. Ona nigdy z nim nie będzie szczęśliwa.A powiedzmy sobie szczerze, że jak go zdradziła raz to kiedyś też to zrobi właśnie z tego powodu, że nie kocha go w sposób wystarczający.... Kurcze szkoda mi jest Shannona i nie tylko dlatego, że prywatnie go uwielbiam;) ale dlatego, że czytam Erase i on jest cudowny tam i wiem że kocha Gen i życie ze świadomością, że przez niego zginęła musiało być okropne i to była dla niego największa kara a teraz doszło jeszcze do niego to, że to on stoi na przeszkodzie do szczęścia swojego brata... Kurcze może jestem naiwna, ale myślę, że ja próbowałabym wybaczyć mu, czy też osobie, która by mnie w taki sposób skrzywdziła, bo dzięki przebaczeniu możemy ruszyć dalej i odzyskać spokój wewnętrzny. Jak już powiedziałam Shann został już ukarany i to w najbardziej okrutny sposób. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak ciężkie jest życie z takim piętnem i ile razy wyobrażał sobie jak mogłoby wyglądać jego życie gdyby Gen żyła. To już jest wystarczająca kara!!! Więc niech chociaż widzi szczęście swojego brata, którego on nigdy nie zazna. Ale się rozpisałam... Reasumując - Uwielbiam Twoją twórczość i to że tak często dodajesz rozdziały:) Ściskam:)
OdpowiedzUsuńErase powstało wlasnie po to, by każdy mógł zobaczyc jak to było miedzy Gen a Shannonem naprawdę, tak jak ja to sobie wyobrażałam. Wiele osób tylko zapomina, ze Leanne była za mała by pamietać, jak im się układało. Ona dowiedziała się o tym zaledwie rok przed wydarzeniami, ktore teraz się dzieją i nie potrafi o tym myślec jak o czymś, co stało się około 19 lat temu. Wszyscy mowia, ze powinna ruszyć dalej, bo to stare dzieje, ale dla niej to cos nowego, co ja szokowało i nie minie tak szybko jak gdyby wiedziała o tym od samego początku. Dziękuję )
Usuń