13.09.2014

Rozdział 40 – It Can’t Be You




                Stałam przed nim i starałam się odczytać jego emocje. Wyglądał na skruszonego, choć to ja powinnam mieć taki wyraz twarzy. Nie uśmiechał się jak zwykle to robił, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Wiedziałam, że nie znajdę dobrego wytłumaczenia na to, że całą noc byłam poza domem i nie odbierałam od niego telefonów.
                - Leanne… - zaczął i zrobił krok do przodu, a ja przełknęłam ślinę. – Proszę cię, nie gniewaj się na mnie… Wiem, że nawaliłem, ale…
                Stałam jak wryta. Nie wiedziałam, co to wszystko ma oznaczać. Postanowiłam milczeć, byleby nie chlapnąć nic głupiego, co mogłoby mnie pogrążyć.
                - Skąd wiesz, że się na ciebie gniewam? – zapytałam w końcu by przełamać ciszę, a on patrzył na mnie błagalnie.
                - Nie odbierałaś. Chciałem powiedzieć, że nie wrócę na noc bo mam dużo pracy. Domyślam się, że i tak czekałaś na mnie z kolacją i byłaś bardzo zła, że nie wracam, dlatego nie odebrałaś ani jednego połączenia. Przepraszam, Lea. Naprawdę to już ostatni raz.
                Powinnam poczuć ulgę, że nic się nie wydało. Ale wcale się tak nie stało. Właściwie poczułam się jeszcze gorzej, bo nie dość, że to ja wyrządziłam Sebastianowi straszną krzywdę zdradzając go, to jeszcze on czuł się winny i mnie przepraszał. To ja powinnam błagać go na kolanach o wybaczenie i do wszystkiego się przyznać, ale nie potrafiłam tego zrobić. Widziałam jego skruchę i wiedziałam, iż ja nawet w jednym procencie nie będę wyglądać tak szczerze. Wszystko przez to, że nie żałowałam nocy spędzonej z Jaredem, choć bardzo bym chciała.
                - No dobrze, wierzę ci. Już mi przeszło. – odparłam a on natychmiast się rozpogodził i mnie objął. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle, jeszcze nigdy nie miałam też ochoty go odepchnąć. Zaczęłam się zastanawiać, czego właściwie chcę w życiu.
                Obiecał spędzić ze mną popołudnie. Zjedliśmy lunch na mieście, pospacerowaliśmy trochę i pochodziliśmy po sklepach. Nie czułam się znudzona, wręcz przeciwnie, wreszcie poczułam się normalnie, jakby wszystko szło w dobrą stronę. Chłodne powietrze sprawiało, że na dworze czuło się wciąż obecną zimę, ale topniejący śnieg dawał nadzieję na wczesne przyjście wiosny. Gorąca kawa ogrzewała moją zmarzniętą dłoń, a drugą trzymałam rękę Sebastiana. Wszystko szło pięknie, przestałam już nawet myśleć o Jaredzie, no przynajmniej częściowo.
                Kiedy usłyszałam dzwonek komórki mojego narzeczonego wiedziałam już, że sielanka się skończyła. Sebastian przeprosił mnie i powiedział, że tym razem wróci na noc. Chciał odwieźć mnie do domu, ale skłamałam i oznajmiłam mu, że jeszcze pochodzę po sklepach. Zostawił mnie na środku Catherine Street, a sam pobiegł złapać taksówkę.
                Weszłam do pierwszej lepszej kawiarni i usiadłam w środku, wpatrując się w ulicę po drugiej stronie szyby. W końcu kelnerka przyszła przyjąć ode mnie zamówienie, więc wybrałam pierwszą lepszą gorącą czekoladę z menu. Wyjęłam komórkę i bezmyślnie wbiłam wzrok w ekran, a za każdym razem gdy gasł, wciskałam przycisk by znów się zapalił. Moja tapeta ze zdjęciem przedstawiającym uśmiechniętego Sebastiana zaczynała wzbudzać we mnie mieszane uczucia. Wreszcie zdobyłam się na odblokowanie telefonu. Mój palec zawisł nad ikonką białej słuchawki na zielonym tle, która miała przekierować mnie do połączeń. Wiedziałam, że kiedy już zdecyduję się w nią kliknąć, to od razu wybiorę numer Jareda. W końcu ekran sam zgasł, a ja nie zamierzałam znów stawać przed taką decyzją.
                Ciemnowłosa kelnerka przyniosła mi wysoką szklankę z gęstą czekoladą z bitą śmietaną. Wiedziałam, że po jej wypiciu będę miała kolejne wyrzuty sumienia, tym razem odnośnie ilości kalorii, ale postanowiłam, że należy mi się na chociaż chwilową poprawę humoru. Gdy już miałam upić łyk przez różową słomkę, mój telefon zaczął dzwonić, aż podskoczyłam na krześle. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widoczne było teraz zdjęcie błękitnookiego mężczyzny. Biłam się z myślami, ale w ostatniej chwili złapałam za komórkę i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
                - Lea? – odezwał się jego melodyjny głos, gdy milczałam nie mogąc się zdobyć na zwykłe „halo”.
                - Tak?
                Chwila zawahania.
                - Możemy się spotkać? – zapytał z nadzieją w głosie, a ja starałam się zmusić do odmowy.
                - Jestem teraz na Catherine Street…
                - Świetnie, jestem niedaleko. Powiedz mi tylko gdzie dokładnie jesteś.
                Zdradziłam mu nazwę kawiarni i gdy skończyłam pić czekoladę, on pojawił się w progu. Moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej, zapewne tak samo jak dziewczynom przy stoliku obok, które zaczęły szeptać coś między sobą i natychmiast stanęły przy nim, prosząc o autograf i zdjęcie. Jared starał się udawać zadowolonego, a ja nie chcąc, by ktoś widział nas razem zapłaciłam za czekoladę i dyskretnie wyszłam, rzucając Jaredowi porozumiewawcze spojrzenie. Na szczęście dziewczyny nie wyszły razem z nim z kawiarni, a on z uśmiechem stanął obok mnie.
                Zaczęliśmy iść wzdłuż ulicy w milczeniu. Podejrzewałam, że Jared tak samo jak ja obawiał się poruszyć temat wczorajszej nocy i dzisiejszego poranka. W końcu zebrałam się w sobie, by odezwać się jako pierwsza.
                - Jeśli chodzi o wczoraj…
                - Chodź, skręcamy tutaj. – momentalnie mi przerwał uśmiechając się chłopięco. Wiedział, że tym gestem natychmiast sprawi, że i moja mina się rozpogodzi.
                Stanęliśmy pod ogromnym budynkiem w kształcie litery C znajdującym się po prawej stronie Waterloo Bridge. Przechodziłam tędy kilka razy gdy jeszcze było ciepło, ale wtedy na placu przed Somerset House znajdowały się jedynie fontanny. Teraz, kiedy było mroźno, zamieniono go w lodowisko pełnym ludzi.
                Zostałam wychowana w Luizjanie, dlatego nie przywykłam do mroźnych zim. Oczywiście mieliśmy kilka krytych lodowisk w mieście, ale nigdy nie odważyłam się z nich skorzystać, toteż nie potrafiłam jeździć na łyżwach. Ba, nie umiałam nawet jeździć na rolkach. Zawsze chciałam się nauczyć, ale po moim kiepskim starcie z rolkami postanowiłam pogodzić się z faktem, że nie jestem stworzona do tego typu rozrywek.
                - Jared, ja nie umiem jeździć. – powiedziałam, gdy Jared z rozbawieniem nastolatka spojrzał na lodowisko. Czasami zachowywał się jak dziecko, ale było w tym coś, co sprawiało, że robiło mi się cieplej na sercu. Właściwie dzięki temu różnica wieku między nami stawała się niezauważalna, a wręcz bywało i tak, iż czułam się starsza od niego. Nie wyobrażałam sobie, by mógł wyglądać na swój wiek, bo strasznie by to do niego nie pasowało.
                Stał przede mną w grubej czapce w biało-szare wzory i z wielkim pomponikiem na czubku, założonej tak, że prócz uszu zasłaniała mu także brwi, dlatego nie założył dziś okularów. Widząc jego wesołe spojrzenie nie potrafiłam mu odmówić i nawet się nie obejrzałam, a już miałam na nogach wypożyczone łyżwy.
                Kiedy weszliśmy na lodowisko, zaczęłam wpadać w panikę i kurczowo trzymałam się ogrodzenia, a nogi trzęsły mi się niemiłosiernie. Jared śmiał się w głos i starał się pociągnąć mnie do tyłu, bylebym puściła się barierek, ale ja nie dawałam za wygraną.
                - Leanne, tu się jeździ, a nie stoi. – zaśmiał się stojąc obok mnie. Czułam, że dużo ludzi się na nas patrzy i niektórzy nawet śmieją, że stoję w miejscu zamiast chociaż spróbować pojeździć. Widząc upadających ludzi poczułam strach, że coś sobie zrobię, dlatego miałam już tylko ochotę stąd iść.
                - Mówiłam ci, że nie umiem. – powiedziałam do niego z przerażoną miną, a on chwycił mnie za rękę spoczywającą na barierce. Spojrzał mi w oczy z lekkim uśmiechem. – No dalej, puść się. Nauczę cię jeździć.
                Wreszcie zwalczyłam w sobie obawę przed upadkiem i uwolniłam najpierw jedną rękę, a potem drugą. Jared trzymał mnie za nie i powoli zaczął jechać do tyłu, starając się unikać jeżdżących w różnych kierunkach i stylach ludzi. Czułam, że nie panuje nad swoimi rucham, ale starałam się za wszelką cenę utrzymać równowagę. Jared jeździł bezbłędnie, od razu było widać, że jest w tym dobry. Prowadził mnie coraz dalej, aż znaleźliśmy się niemalże na środku ogromnego lodowiska. Dopingował mnie i mówił, że dobrze mi idzie, ale właśnie wtedy zauważyłam, że ktoś jedzie prosto na mnie i chcąc zrobić nieoczekiwany ruch, wpadłam na Jareda i obydwoje poleciliśmy na lód.
                Leżałam teraz na nim, a nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Obydwoje zaczęliśmy się śmiać, ale gdy próbowałam chwycić się za jego ramiona by się podnieść, obydwoje spoważnieliśmy. Wiedziałam, że nie mogę go pocałować publicznie i przerażała mnie myśl, że gdyby nie był sławny, to zrobiłabym to bez zawahania.
                - Pomóc wam? – zapytał miło jakiś rudy mężczyzna, który miał przy swoim boku drugiego faceta. Obydwoje pomogli nam stanąć na nogi, a gdy podziękowaliśmy odjechali.
                Jared znów trzymał mnie za ręce, ale tym razem nie zamierzałam upaść. Kilka razy się potknęłam, ale na szczęście mój towarzysz nie tracił równowagi. Po godzinie byłam już zmęczona i poobijana, dlatego poprosiłam, byśmy zeszli z lodowiska i normalnie porozmawiali. Kiedy zwróciliśmy łyżwy, poszliśmy do Simpson’s In The Strand. Wnętrze wydawało mi się zbyt wystawne jak na nasze zwykłe ubrania, a wszystkie stoliki były zajęte przez zamożnie wyglądających ludzi.
                - Przykro mi, ale nie mamy wolnych stolików. – rzucił mężczyzna przy wejściu, mierząc wzrokiem Jareda. Pomyślał pewnie, że pomylił lokale.
                - Proszę poszukać nazwiska Leto. – odparł z poważną miną, a mężczyzna natychmiast zmienił nastawienie.
                - Najmocniej pana przepraszam. Proszę dać mi pięć minut. – powiedział przepraszająco i pobiegł w głąb sali.
                Wiedziałam, że nazwisko dawało Jaredowi mnóstwo przywilejów, ale praktycznie nigdy z nich nie korzystał. Nie był typem rozwydrzonego gwiazdora, który chodził tylko do wykwintnych miejsc, gdzie wszyscy padali mu do stóp. Tym razem jednak tak było i musiałam przyznać, że trochę mi to zaimponowało. Niski kelner przybiegł zgodnie z obietnicą i po zabraniu od nas okryć wierzchnich wciąż zdyszany poprowadził nas do stolika na samym środku sali, a nad naszymi głowami wisiał kosztowny kryształowy żyrandol. Sufit był bardziej ozdobny, niż sama boazeria z ciemnego drewna, a stoliki pięknie zastawione. W dużym kominku tańczyły płomienie, a goście głośno o czymś dyskutowali.
                Zamówiliśmy typowe brytyjskie potrawy, a Jared wyjął z kieszeni czarnej marynarki swoje okulary i założył je na nos. Wyglądał teraz o wiele poważniej, zwłaszcza gdy zaczął pić z kieliszka czerwone wino. Widziałam, że swoim uśmiechem próbuje mnie rozproszyć i doprowadzić do tego, bym nie zaczęła mówić o wczorajszej nocy. Musiałam go więc rozczarować.
                - Jared, tym razem proszę cię, nie przerywaj mi. – zastrzegłam na starcie, bo i bez jego wtrącania się było mi ciężko rozmawiać na ten temat. Głośno wpuściłam powietrze i kontynuowałam, a ręce trzęsły mi się jak jeszcze nigdy w życiu. – Wiem, że dzisiaj rano pomyślałeś, że już więcej się nie spotkamy, a po spędzonym ze mną południu namieszałam ci w głowie. – mówiłam wszystko jednym tchem, patrząc w talerz z moim daniem, które wyglądało pięknie, ale nie miałam nawet ochoty go jeść. – Ale od rana nic się nie zmieniło i wciąż uważam, że to wszystko powinno się skończyć zanim się zaczęło.
                Czułam na sobie jego spojrzenie i starałam się mimo wszystko zachować zdrowy rozsądek i mówić rzeczowo. W końcu przełamałam się i nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja znów głośno wpuściłam powietrze. Jego milczenie zaczynało mi ciążyć, a poważna mina niezwykle mnie zasmucała.
                - „Uważasz”, „powinno”… - zaczął, a ja już wiedziałam do czego zmierza. –Ja też uważam, że nie powinienem rozwalać twojego związku, ale to już się stało. Pytanie tylko, co z tym zrobimy.
                Przymusiłam się do spróbowania potrawy przede mną i choć była przepyszna, to po jednym kęsie odłożyłam sztućce i zaczęłam pić wino.
                - Istnieje tylko jedno wyjście, chociaż nie spodoba się ani mi, ani tobie. – odparłam.
                Jared nawet nie zaczął jeść. Wypił cały kieliszek wina, czego zazwyczaj nie robił i poprosił o następny. To nie był dobry znak.
                - Dlaczego? – zapytał nagle, czym całkowicie zbił mnie z tropu.
                - „Dlaczego” co? – spojrzałam na niego zaskoczona, a jego mina nic nie zdradzała.
                - Dlaczego istnieje tylko jedno wyjście. Dlaczego kochając mnie wybierasz jego, wybierasz życie z kimś, kogo bez zawahania zdradziłaś i do którego nigdy nie poczujesz tego, co do mnie. – wiedziałam, że nie było to pytanie, a stwierdzenie. I choć brzmiało okrutnie, to miał rację. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie poczuję do Sebastiana tego, co do Jareda. Nie będę w pełni szczęśliwa.
                - Dlatego, że twój brat zrobił coś okropnego, a ja nie potrafię mu wybaczyć. – odparłam patrząc mu w oczy, a on natychmiast je zamknął z głośnym westchnieniem. Nie chciałam, by obwiniał Shannona za rozpad naszego związku ale cóż, tak właśnie było, a inne argumenty do niego nie przemawiały.
                - No właśnie, mój brat. Dlaczego więc karzesz mnie za jego błędy?
                Najwidoczniej i ten powód nie był dla niego wystarczający.
                - Jared, posłuchaj. Wybaczyłam ci, że mnie okłamałeś. Zrozumiałam, że starałeś się ochronić brata. – zaczęłam mówić ciszej, by nikt nas nie słyszał. - Ale nigdy nie będę w stanie wybaczyć Shannonowi, że zabił moją siostrę, nawet jeśli nie zrobił tego celowo. Jesteście ze sobą bardzo blisko i nie chciałabym, abyście przeze mnie stracili kontakt czy rozwiązali zespół. Nie wyobrażam sobie, by morderca mojej siostry odwiedzał nas w mieszkaniu czy spędzał z nami święta przy jednym stole. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek z mojej rodziny kiedykolwiek uścisnął mu rękę czy wpuścił go do domu. A ja nie chcę, byś przeze mnie stracił brata, tak jak ja przez niego straciłam siostrę. Przykro mi, ale w żaden sposób tego nie ominiemy. Nie chcę go nigdy więcej widzieć na oczy, a będąc z tobą byłoby to nieuniknione.
                Jared nerwowo poprawił okulary na nosie i posmutniał. Dla mnie też to wszystko było bolesne, ale taka była prawda. Bardzo chciałabym, by nam się udało. Ale najwyraźniej los nam nie sprzyjał i tak już musiało być.
                - Jednym słowem dajesz mi ultimatum – ty albo Shannon? – rzucił odległym głosem, a ja oniemiałam.
                - Nie, Jared. Wybrałam już za ciebie bo wiem, że twój brat zawsze będzie wyżej ode mnie. Nie ma żadnego ultimatum. A nawet, gdyby było, to i tak czułabym się podle rozdzielając cię z bratem i niszcząc twój zespół.
                Miałam ochotę się popłakać, ale postanowiłam zostawić to na później i zdusić w sobie do czasu, aż nie wrócę do domu.
                - Na pewno możemy znaleźć jakieś inne wyjście, kompromis… - Jared starał się usilnie nie pozwolić mi odejść, ale wiedziałam, że w głębi serca wiedział już, iż nie da się zrobić nic innego, jak się rozstać, dlatego milczałam.
                - Przyznajmy szczerze, że za wszelką cenę staraliśmy się udawać, że wszystko można jeszcze naprawić i obejść problemy. Ale się nie udało. Tak naprawdę tylko powiększyliśmy nasze problemy i zepsuliśmy jeszcze bardziej to, co i tak już było bez przyszłości.
                Spojrzałam na niego z bólem, a on odwzajemnił mój wzrok. Nastała wymowna cisza, gdyż obydwoje nie mogliśmy już nic zrobić. Wstałam od stołu i najzwyczajniej w świecie wyszłam, zostawiając pieniądze na stole, a on nawet nie miał siły protestować. Dobrze mnie znał i wiedział, że to i tak nic nie da. Kiedy znalazłam się na zewnątrz, buchnęło we mnie mroźne powietrze, a łzy płynące po moich policzkach zdawały się zamarzać.
                Jared wyszedł za mną. Spojrzałam na niego z wyrzutem i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie, choć o nie odstępował mnie na krok.
                - Leanne proszę, zmień jeszcze zdanie. Chociaż spróbuj dogadać się z Shannonem.
                Wciąż szłam, udając, że nie zwracam na niego uwagi.
                - A ty spróbuj postawić się na moim miejscu. Nigdy się do niego nie przekonam, zawsze będę do niego negatywnie nastawiona.
                Jared zastawił mi drogę, więc mimowolnie się zatrzymałam.
                - Jestem gotów zrobić wszystko. Tylko nie odchodź. – powiedział z desperacją, a ja wiedziałam, że mówi poważnie.
                - Nie możesz być moim kochankiem do końca życia, Jared.
                Chwycił mnie dyskretnie za ręce i spojrzał głęboko w oczy, a ja obawiałam się, co powie. Tak naprawdę już to wiedziałam, za dobrze go znałam. A on znał mnie i nie miał skrupułów, by to zrobić.

                - Dlaczego nie? – zapytał, a jego oczy zaiskrzyły. 

14 komentarzy:

  1. dlatego, ze maja byc razem na codzien a nie tylko kochankami ! oj dziewczyno, jak Ty piszesz to mi wlosy deba staja na rekach. /S,

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaayyyyy, slicznie, pieknie, chociaz nadal boli mnie powod ich rozstania, ale musi byc dobrze, jak mawial Shannon, ze jesli nie jest dobrze, to jeszcze nie koniec (; ciesze sie, ze w koncu pojawil sie rozdzial i czekam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, z tym czekaniem może byc rożnie, ale się postaram :)

      Usuń
  3. gffgyfbgcbgvgdfvfhfgf *_____________________* chce już nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Normalnie brak mi słów:) piszesz tak, że ja czuję jakbym tam była i to przeżywała razem z głównymi bohaterami... Nawet nie wiesz jak mnie boli powód dla którego Lea nie może być z Jaredem... Mi strasznie szkoda Shannona. Wiem, że zabijając Gen, sam niejako poniósł największą stratę-ukochanej osoby, a świadomość, że one jest temu winny musiała mu pewnie ciążyć przez całe życie. Ale to zrozumiałe, że dla Lei ciężko byłoby tolerować jego obecność w ich życiu... No nic mamy taką patową sytuację. Erase absolutnie kocham i czekam zawsze z niecierpliwością na nowy, ale serce mi pęka z powodu śmierci Gen. Dlatego proszę Cię, aby chociaż Jared i Lea byli szczęśliwi, skoro Shann i Gen nie mogli tego szczęścia zaznać w swoim dorosłym życiu. Dziękuję, że piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, az mi się cieplej na sercu zrobiło po hm komentarzu. No fakt, Shannon nie ma lekko w zyciu i zapowiada się, że i Jareda czeka troche przykrości. No ale zawsze duzo rzeczy może się zmienic na lepsze. To ja dziękuję :)

      Usuń
  5. Czy tylko ja ma cichą nadzieję, że Gen žyje, zamknięta w bunkrze przez rodziców? Tak? Pewnie, że tak...
    Świetnie jest przeczytać kolejny rozdział, bo jest rewelacyjny. Ja osobiście jestem bardzo ciekawa Jareda kochanka (hurricane mam przed oczami...)
    U Ciebie zawsze się dzieje tyle, że nie mogę potem się ogarnąć, a moje komentarze to jakiś chaos ostateczny. Naprawdę, co z Tobą nie tak, dziewczyno, że aż tak dobrze piszesz?
    Mam nadzieję, że będziesz tutaj dodawać posty tak często jak na etf, byłoby cudownie!
    Podziwiam i życzę weny, Xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszyscy by tak chcieli :P
      Mam po prostu nierówno pod sufitem... Hm, wyjdzie w praniu z tym dodawaniem, wszystko zależy od czasu i chęci, a z tym bywa różnie.
      Dziękuję :)

      Usuń
  6. Zaczęłam czytać tą historię już jakiś czas temu, teraz pojawił się nowy rozdział, więc postanowiłam skomentować. Masz świetny styl pisania, historia jest cudowna, oryginalna! Chociaż na początku lekko drażniło mnie to pomieszanie - Jared czy Ben.. oczywiście od początku stawiałam na Jareda, chociaż miewałam momenty, że zmieniałam zdanie. Ale opowiadanie potoczyło się dość ciekawie! Naprawdę gratuluję talentu oraz pomysłu! Teraz bardzo szkoda mi Sebastiana, bo opisujesz go jako dobrego chłopaka, ale ja wciąż jestem za Jaredem. Nie widzę go w roli kochanka. Bardziej odpowiada mi wersja związku z Leanne. Oni idealnie do siebie pasują - tak świetnie opisujesz ich relacje. Jestem pod dużym wrażeniem.
    Jedyną uwagę jaką bym zwróciła, to one shoty, które też są świetne i idealnie pasują, chociaż dodałabym je jako zwykłe rozdziały lub podrozdziały. Byłoby to po prostu wygodniejsze dla czytelnika, szczególnie że są bardzo powiązane.
    Życzę dużo weny, powodzenia :)
    Ps. Jestem w trakcie czytania Twojego drugiego bloga, który również jest dość ciekawy i oryginalny. Ale ocenie to jak już przeczytam wszystkie dotychczasowe rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) co do on shotow to juz nie bardzo jest co z nimi zrobic, bo dodając je jako nowy post beda na początku... Ale pomysle, moze dodam je do tamtych rozdziałów.
      W takim razie czekam na kolejną ocenę i jestem bardzo wdzięczna za komentarz :)

      Usuń
  7. najlepsze FF TWOJE CASSA!!!!!! Gdy czytam każdy rozdział mam napływ silnych emocji :') Super jeszcze mnie trzyma przy życiu Thank you ♥ teraz jeszcze ta szkoła... Dziękuje że piszesz

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)