Stałam przed nim i starałam się odczytać jego
emocje. Wyglądał na skruszonego, choć to ja powinnam mieć taki wyraz twarzy.
Nie uśmiechał się jak zwykle to robił, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
Wiedziałam, że nie znajdę dobrego wytłumaczenia na to, że całą noc byłam poza
domem i nie odbierałam od niego telefonów.
-
Leanne… - zaczął i zrobił krok do przodu, a ja przełknęłam ślinę. – Proszę cię,
nie gniewaj się na mnie… Wiem, że nawaliłem, ale…
Stałam
jak wryta. Nie wiedziałam, co to wszystko ma oznaczać. Postanowiłam milczeć,
byleby nie chlapnąć nic głupiego, co mogłoby mnie pogrążyć.
-
Skąd wiesz, że się na ciebie gniewam? – zapytałam w końcu by przełamać ciszę, a
on patrzył na mnie błagalnie.
-
Nie odbierałaś. Chciałem powiedzieć, że nie wrócę na noc bo mam dużo pracy. Domyślam
się, że i tak czekałaś na mnie z kolacją i byłaś bardzo zła, że nie wracam,
dlatego nie odebrałaś ani jednego połączenia. Przepraszam, Lea. Naprawdę to już
ostatni raz.
Powinnam
poczuć ulgę, że nic się nie wydało. Ale wcale się tak nie stało. Właściwie
poczułam się jeszcze gorzej, bo nie dość, że to ja wyrządziłam Sebastianowi
straszną krzywdę zdradzając go, to jeszcze on czuł się winny i mnie
przepraszał. To ja powinnam błagać go na kolanach o wybaczenie i do wszystkiego
się przyznać, ale nie potrafiłam tego zrobić. Widziałam jego skruchę i
wiedziałam, iż ja nawet w jednym procencie nie będę wyglądać tak szczerze.
Wszystko przez to, że nie żałowałam nocy spędzonej z Jaredem, choć bardzo bym
chciała.
-
No dobrze, wierzę ci. Już mi przeszło. – odparłam a on natychmiast się
rozpogodził i mnie objął. Jeszcze nigdy nie czułam się tak podle, jeszcze nigdy
nie miałam też ochoty go odepchnąć. Zaczęłam się zastanawiać, czego właściwie chcę
w życiu.
Obiecał
spędzić ze mną popołudnie. Zjedliśmy lunch na mieście, pospacerowaliśmy trochę
i pochodziliśmy po sklepach. Nie czułam się znudzona, wręcz przeciwnie,
wreszcie poczułam się normalnie, jakby wszystko szło w dobrą stronę. Chłodne
powietrze sprawiało, że na dworze czuło się wciąż obecną zimę, ale topniejący
śnieg dawał nadzieję na wczesne przyjście wiosny. Gorąca kawa ogrzewała moją
zmarzniętą dłoń, a drugą trzymałam rękę Sebastiana. Wszystko szło pięknie,
przestałam już nawet myśleć o Jaredzie, no przynajmniej częściowo.
Kiedy
usłyszałam dzwonek komórki mojego narzeczonego wiedziałam już, że sielanka się
skończyła. Sebastian przeprosił mnie i powiedział, że tym razem wróci na noc.
Chciał odwieźć mnie do domu, ale skłamałam i oznajmiłam mu, że jeszcze pochodzę
po sklepach. Zostawił mnie na środku Catherine Street, a sam pobiegł złapać
taksówkę.
Weszłam
do pierwszej lepszej kawiarni i usiadłam w środku, wpatrując się w ulicę po
drugiej stronie szyby. W końcu kelnerka przyszła przyjąć ode mnie zamówienie,
więc wybrałam pierwszą lepszą gorącą czekoladę z menu. Wyjęłam komórkę i
bezmyślnie wbiłam wzrok w ekran, a za każdym razem gdy gasł, wciskałam przycisk
by znów się zapalił. Moja tapeta ze zdjęciem przedstawiającym uśmiechniętego
Sebastiana zaczynała wzbudzać we mnie mieszane uczucia. Wreszcie zdobyłam się
na odblokowanie telefonu. Mój palec zawisł nad ikonką białej słuchawki na zielonym
tle, która miała przekierować mnie do połączeń. Wiedziałam, że kiedy już
zdecyduję się w nią kliknąć, to od razu wybiorę numer Jareda. W końcu ekran sam
zgasł, a ja nie zamierzałam znów stawać przed taką decyzją.
Ciemnowłosa
kelnerka przyniosła mi wysoką szklankę z gęstą czekoladą z bitą śmietaną.
Wiedziałam, że po jej wypiciu będę miała kolejne wyrzuty sumienia, tym razem
odnośnie ilości kalorii, ale postanowiłam, że należy mi się na chociaż chwilową
poprawę humoru. Gdy już miałam upić łyk przez różową słomkę, mój telefon zaczął
dzwonić, aż podskoczyłam na krześle. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym
widoczne było teraz zdjęcie błękitnookiego mężczyzny. Biłam się z myślami, ale
w ostatniej chwili złapałam za komórkę i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-
Lea? – odezwał się jego melodyjny głos, gdy milczałam nie mogąc się zdobyć na
zwykłe „halo”.
-
Tak?
Chwila
zawahania.
-
Możemy się spotkać? – zapytał z nadzieją w głosie, a ja starałam się zmusić do
odmowy.
-
Jestem teraz na Catherine Street…
-
Świetnie, jestem niedaleko. Powiedz mi tylko gdzie dokładnie jesteś.
Zdradziłam
mu nazwę kawiarni i gdy skończyłam pić czekoladę, on pojawił się w progu. Moje
serce momentalnie zaczęło bić szybciej, zapewne tak samo jak dziewczynom przy
stoliku obok, które zaczęły szeptać coś między sobą i natychmiast stanęły przy
nim, prosząc o autograf i zdjęcie. Jared starał się udawać zadowolonego, a ja
nie chcąc, by ktoś widział nas razem zapłaciłam za czekoladę i dyskretnie
wyszłam, rzucając Jaredowi porozumiewawcze spojrzenie. Na szczęście dziewczyny
nie wyszły razem z nim z kawiarni, a on z uśmiechem stanął obok mnie.
Zaczęliśmy
iść wzdłuż ulicy w milczeniu. Podejrzewałam, że Jared tak samo jak ja obawiał
się poruszyć temat wczorajszej nocy i dzisiejszego poranka. W końcu zebrałam
się w sobie, by odezwać się jako pierwsza.
-
Jeśli chodzi o wczoraj…
-
Chodź, skręcamy tutaj. – momentalnie mi przerwał uśmiechając się chłopięco.
Wiedział, że tym gestem natychmiast sprawi, że i moja mina się rozpogodzi.
Stanęliśmy
pod ogromnym budynkiem w kształcie litery C znajdującym się po prawej stronie
Waterloo Bridge. Przechodziłam tędy kilka razy gdy jeszcze było ciepło, ale
wtedy na placu przed Somerset House znajdowały się jedynie fontanny. Teraz,
kiedy było mroźno, zamieniono go w lodowisko pełnym ludzi.
Zostałam
wychowana w Luizjanie, dlatego nie przywykłam do mroźnych zim. Oczywiście
mieliśmy kilka krytych lodowisk w mieście, ale nigdy nie odważyłam się z nich
skorzystać, toteż nie potrafiłam jeździć na łyżwach. Ba, nie umiałam nawet
jeździć na rolkach. Zawsze chciałam się nauczyć, ale po moim kiepskim starcie z
rolkami postanowiłam pogodzić się z faktem, że nie jestem stworzona do tego
typu rozrywek.
-
Jared, ja nie umiem jeździć. – powiedziałam, gdy Jared z rozbawieniem
nastolatka spojrzał na lodowisko. Czasami zachowywał się jak dziecko, ale było
w tym coś, co sprawiało, że robiło mi się cieplej na sercu. Właściwie dzięki
temu różnica wieku między nami stawała się niezauważalna, a wręcz bywało i tak,
iż czułam się starsza od niego. Nie wyobrażałam sobie, by mógł wyglądać na swój
wiek, bo strasznie by to do niego nie pasowało.
Stał
przede mną w grubej czapce w biało-szare wzory i z wielkim pomponikiem na
czubku, założonej tak, że prócz uszu zasłaniała mu także brwi, dlatego nie założył
dziś okularów. Widząc jego wesołe spojrzenie nie potrafiłam mu odmówić i nawet
się nie obejrzałam, a już miałam na nogach wypożyczone łyżwy.
Kiedy
weszliśmy na lodowisko, zaczęłam wpadać w panikę i kurczowo trzymałam się
ogrodzenia, a nogi trzęsły mi się niemiłosiernie. Jared śmiał się w głos i
starał się pociągnąć mnie do tyłu, bylebym puściła się barierek, ale ja nie
dawałam za wygraną.
-
Leanne, tu się jeździ, a nie stoi. – zaśmiał się stojąc obok mnie. Czułam, że dużo
ludzi się na nas patrzy i niektórzy nawet śmieją, że stoję w miejscu zamiast
chociaż spróbować pojeździć. Widząc upadających ludzi poczułam strach, że coś
sobie zrobię, dlatego miałam już tylko ochotę stąd iść.
-
Mówiłam ci, że nie umiem. – powiedziałam do niego z przerażoną miną, a on
chwycił mnie za rękę spoczywającą na barierce. Spojrzał mi w oczy z lekkim
uśmiechem. – No dalej, puść się. Nauczę cię jeździć.
Wreszcie
zwalczyłam w sobie obawę przed upadkiem i uwolniłam najpierw jedną rękę, a
potem drugą. Jared trzymał mnie za nie i powoli zaczął jechać do tyłu, starając
się unikać jeżdżących w różnych kierunkach i stylach ludzi. Czułam, że nie
panuje nad swoimi rucham, ale starałam się za wszelką cenę utrzymać równowagę. Jared
jeździł bezbłędnie, od razu było widać, że jest w tym dobry. Prowadził mnie
coraz dalej, aż znaleźliśmy się niemalże na środku ogromnego lodowiska.
Dopingował mnie i mówił, że dobrze mi idzie, ale właśnie wtedy zauważyłam, że
ktoś jedzie prosto na mnie i chcąc zrobić nieoczekiwany ruch, wpadłam na Jareda
i obydwoje poleciliśmy na lód.
Leżałam
teraz na nim, a nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Obydwoje
zaczęliśmy się śmiać, ale gdy próbowałam chwycić się za jego ramiona by się
podnieść, obydwoje spoważnieliśmy. Wiedziałam, że nie mogę go pocałować
publicznie i przerażała mnie myśl, że gdyby nie był sławny, to zrobiłabym to
bez zawahania.
-
Pomóc wam? – zapytał miło jakiś rudy mężczyzna, który miał przy swoim boku
drugiego faceta. Obydwoje pomogli nam stanąć na nogi, a gdy podziękowaliśmy
odjechali.
Jared
znów trzymał mnie za ręce, ale tym razem nie zamierzałam upaść. Kilka razy się
potknęłam, ale na szczęście mój towarzysz nie tracił równowagi. Po godzinie
byłam już zmęczona i poobijana, dlatego poprosiłam, byśmy zeszli z lodowiska i
normalnie porozmawiali. Kiedy zwróciliśmy łyżwy, poszliśmy do Simpson’s In The
Strand. Wnętrze wydawało mi się zbyt wystawne jak na nasze zwykłe ubrania, a
wszystkie stoliki były zajęte przez zamożnie wyglądających ludzi.
-
Przykro mi, ale nie mamy wolnych stolików. – rzucił mężczyzna przy wejściu,
mierząc wzrokiem Jareda. Pomyślał pewnie, że pomylił lokale.
-
Proszę poszukać nazwiska Leto. – odparł z poważną miną, a mężczyzna natychmiast
zmienił nastawienie.
-
Najmocniej pana przepraszam. Proszę dać mi pięć minut. – powiedział przepraszająco
i pobiegł w głąb sali.
Wiedziałam,
że nazwisko dawało Jaredowi mnóstwo przywilejów, ale praktycznie nigdy z nich
nie korzystał. Nie był typem rozwydrzonego gwiazdora, który chodził tylko do
wykwintnych miejsc, gdzie wszyscy padali mu do stóp. Tym razem jednak tak było
i musiałam przyznać, że trochę mi to zaimponowało. Niski kelner przybiegł zgodnie
z obietnicą i po zabraniu od nas okryć wierzchnich wciąż zdyszany poprowadził
nas do stolika na samym środku sali, a nad naszymi głowami wisiał kosztowny
kryształowy żyrandol. Sufit był bardziej ozdobny, niż sama boazeria z ciemnego
drewna, a stoliki pięknie zastawione. W dużym kominku tańczyły płomienie, a
goście głośno o czymś dyskutowali.
Zamówiliśmy
typowe brytyjskie potrawy, a Jared wyjął z kieszeni czarnej marynarki swoje
okulary i założył je na nos. Wyglądał teraz o wiele poważniej, zwłaszcza gdy
zaczął pić z kieliszka czerwone wino. Widziałam, że swoim uśmiechem próbuje
mnie rozproszyć i doprowadzić do tego, bym nie zaczęła mówić o wczorajszej
nocy. Musiałam go więc rozczarować.
-
Jared, tym razem proszę cię, nie przerywaj mi. – zastrzegłam na starcie, bo i
bez jego wtrącania się było mi ciężko rozmawiać na ten temat. Głośno wpuściłam
powietrze i kontynuowałam, a ręce trzęsły mi się jak jeszcze nigdy w życiu. –
Wiem, że dzisiaj rano pomyślałeś, że już więcej się nie spotkamy, a po
spędzonym ze mną południu namieszałam ci w głowie. – mówiłam wszystko jednym
tchem, patrząc w talerz z moim daniem, które wyglądało pięknie, ale nie miałam
nawet ochoty go jeść. – Ale od rana nic się nie zmieniło i wciąż uważam, że to
wszystko powinno się skończyć zanim się zaczęło.
Czułam
na sobie jego spojrzenie i starałam się mimo wszystko zachować zdrowy rozsądek
i mówić rzeczowo. W końcu przełamałam się i nasze spojrzenia się skrzyżowały, a
ja znów głośno wpuściłam powietrze. Jego milczenie zaczynało mi ciążyć, a
poważna mina niezwykle mnie zasmucała.
-
„Uważasz”, „powinno”… - zaczął, a ja już wiedziałam do czego zmierza. –Ja też
uważam, że nie powinienem rozwalać twojego związku, ale to już się stało.
Pytanie tylko, co z tym zrobimy.
Przymusiłam
się do spróbowania potrawy przede mną i choć była przepyszna, to po jednym
kęsie odłożyłam sztućce i zaczęłam pić wino.
-
Istnieje tylko jedno wyjście, chociaż nie spodoba się ani mi, ani tobie. –
odparłam.
Jared
nawet nie zaczął jeść. Wypił cały kieliszek wina, czego zazwyczaj nie robił i
poprosił o następny. To nie był dobry znak.
-
Dlaczego? – zapytał nagle, czym całkowicie zbił mnie z tropu.
-
„Dlaczego” co? – spojrzałam na niego zaskoczona, a jego mina nic nie zdradzała.
-
Dlaczego istnieje tylko jedno wyjście. Dlaczego kochając mnie wybierasz jego,
wybierasz życie z kimś, kogo bez zawahania zdradziłaś i do którego nigdy nie
poczujesz tego, co do mnie. – wiedziałam, że nie było to pytanie, a stwierdzenie.
I choć brzmiało okrutnie, to miał rację. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie
poczuję do Sebastiana tego, co do Jareda. Nie będę w pełni szczęśliwa.
-
Dlatego, że twój brat zrobił coś okropnego, a ja nie potrafię mu wybaczyć. –
odparłam patrząc mu w oczy, a on natychmiast je zamknął z głośnym
westchnieniem. Nie chciałam, by obwiniał Shannona za rozpad naszego związku ale
cóż, tak właśnie było, a inne argumenty do niego nie przemawiały.
-
No właśnie, mój brat. Dlaczego więc karzesz mnie za jego błędy?
Najwidoczniej
i ten powód nie był dla niego wystarczający.
-
Jared, posłuchaj. Wybaczyłam ci, że mnie okłamałeś. Zrozumiałam, że starałeś
się ochronić brata. – zaczęłam mówić ciszej, by nikt nas nie słyszał. - Ale
nigdy nie będę w stanie wybaczyć Shannonowi, że zabił moją siostrę, nawet jeśli
nie zrobił tego celowo. Jesteście ze sobą bardzo blisko i nie chciałabym,
abyście przeze mnie stracili kontakt czy rozwiązali zespół. Nie wyobrażam
sobie, by morderca mojej siostry odwiedzał nas w mieszkaniu czy spędzał z nami
święta przy jednym stole. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek z mojej rodziny
kiedykolwiek uścisnął mu rękę czy wpuścił go do domu. A ja nie chcę, byś przeze
mnie stracił brata, tak jak ja przez niego straciłam siostrę. Przykro mi, ale w
żaden sposób tego nie ominiemy. Nie chcę go nigdy więcej widzieć na oczy, a
będąc z tobą byłoby to nieuniknione.
Jared
nerwowo poprawił okulary na nosie i posmutniał. Dla mnie też to wszystko było
bolesne, ale taka była prawda. Bardzo chciałabym, by nam się udało. Ale
najwyraźniej los nam nie sprzyjał i tak już musiało być.
-
Jednym słowem dajesz mi ultimatum – ty albo Shannon? – rzucił odległym głosem,
a ja oniemiałam.
-
Nie, Jared. Wybrałam już za ciebie bo wiem, że twój brat zawsze będzie wyżej
ode mnie. Nie ma żadnego ultimatum. A nawet, gdyby było, to i tak czułabym się
podle rozdzielając cię z bratem i niszcząc twój zespół.
Miałam
ochotę się popłakać, ale postanowiłam zostawić to na później i zdusić w sobie
do czasu, aż nie wrócę do domu.
-
Na pewno możemy znaleźć jakieś inne wyjście, kompromis… - Jared starał się
usilnie nie pozwolić mi odejść, ale wiedziałam, że w głębi serca wiedział już,
iż nie da się zrobić nic innego, jak się rozstać, dlatego milczałam.
-
Przyznajmy szczerze, że za wszelką cenę staraliśmy się udawać, że wszystko
można jeszcze naprawić i obejść problemy. Ale się nie udało. Tak naprawdę tylko
powiększyliśmy nasze problemy i zepsuliśmy jeszcze bardziej to, co i tak już
było bez przyszłości.
Spojrzałam
na niego z bólem, a on odwzajemnił mój wzrok. Nastała wymowna cisza, gdyż
obydwoje nie mogliśmy już nic zrobić. Wstałam od stołu i najzwyczajniej w
świecie wyszłam, zostawiając pieniądze na stole, a on nawet nie miał siły
protestować. Dobrze mnie znał i wiedział, że to i tak nic nie da. Kiedy
znalazłam się na zewnątrz, buchnęło we mnie mroźne powietrze, a łzy płynące po
moich policzkach zdawały się zamarzać.
Jared
wyszedł za mną. Spojrzałam na niego z wyrzutem i ruszyłam szybkim krokiem przed
siebie, choć o nie odstępował mnie na krok.
-
Leanne proszę, zmień jeszcze zdanie. Chociaż spróbuj dogadać się z Shannonem.
Wciąż
szłam, udając, że nie zwracam na niego uwagi.
-
A ty spróbuj postawić się na moim miejscu. Nigdy się do niego nie przekonam,
zawsze będę do niego negatywnie nastawiona.
Jared
zastawił mi drogę, więc mimowolnie się zatrzymałam.
-
Jestem gotów zrobić wszystko. Tylko nie odchodź. – powiedział z desperacją, a
ja wiedziałam, że mówi poważnie.
-
Nie możesz być moim kochankiem do końca życia, Jared.
Chwycił
mnie dyskretnie za ręce i spojrzał głęboko w oczy, a ja obawiałam się, co
powie. Tak naprawdę już to wiedziałam, za dobrze go znałam. A on znał mnie i
nie miał skrupułów, by to zrobić.
-
Dlaczego nie? – zapytał, a jego oczy zaiskrzyły.
dlatego, ze maja byc razem na codzien a nie tylko kochankami ! oj dziewczyno, jak Ty piszesz to mi wlosy deba staja na rekach. /S,
OdpowiedzUsuńOjej no wszystko się wyjaśni niebawem (:
UsuńAaayyyyy, slicznie, pieknie, chociaz nadal boli mnie powod ich rozstania, ale musi byc dobrze, jak mawial Shannon, ze jesli nie jest dobrze, to jeszcze nie koniec (; ciesze sie, ze w koncu pojawil sie rozdzial i czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, z tym czekaniem może byc rożnie, ale się postaram :)
Usuńgffgyfbgcbgvgdfvfhfgf *_____________________* chce już nowy :*
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak to wyjdzie :)
UsuńHej. Normalnie brak mi słów:) piszesz tak, że ja czuję jakbym tam była i to przeżywała razem z głównymi bohaterami... Nawet nie wiesz jak mnie boli powód dla którego Lea nie może być z Jaredem... Mi strasznie szkoda Shannona. Wiem, że zabijając Gen, sam niejako poniósł największą stratę-ukochanej osoby, a świadomość, że one jest temu winny musiała mu pewnie ciążyć przez całe życie. Ale to zrozumiałe, że dla Lei ciężko byłoby tolerować jego obecność w ich życiu... No nic mamy taką patową sytuację. Erase absolutnie kocham i czekam zawsze z niecierpliwością na nowy, ale serce mi pęka z powodu śmierci Gen. Dlatego proszę Cię, aby chociaż Jared i Lea byli szczęśliwi, skoro Shann i Gen nie mogli tego szczęścia zaznać w swoim dorosłym życiu. Dziękuję, że piszesz:)
OdpowiedzUsuńAh, az mi się cieplej na sercu zrobiło po hm komentarzu. No fakt, Shannon nie ma lekko w zyciu i zapowiada się, że i Jareda czeka troche przykrości. No ale zawsze duzo rzeczy może się zmienic na lepsze. To ja dziękuję :)
UsuńCzy tylko ja ma cichą nadzieję, że Gen žyje, zamknięta w bunkrze przez rodziców? Tak? Pewnie, że tak...
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest przeczytać kolejny rozdział, bo jest rewelacyjny. Ja osobiście jestem bardzo ciekawa Jareda kochanka (hurricane mam przed oczami...)
U Ciebie zawsze się dzieje tyle, że nie mogę potem się ogarnąć, a moje komentarze to jakiś chaos ostateczny. Naprawdę, co z Tobą nie tak, dziewczyno, że aż tak dobrze piszesz?
Mam nadzieję, że będziesz tutaj dodawać posty tak często jak na etf, byłoby cudownie!
Podziwiam i życzę weny, Xo
Chyba wszyscy by tak chcieli :P
UsuńMam po prostu nierówno pod sufitem... Hm, wyjdzie w praniu z tym dodawaniem, wszystko zależy od czasu i chęci, a z tym bywa różnie.
Dziękuję :)
Zaczęłam czytać tą historię już jakiś czas temu, teraz pojawił się nowy rozdział, więc postanowiłam skomentować. Masz świetny styl pisania, historia jest cudowna, oryginalna! Chociaż na początku lekko drażniło mnie to pomieszanie - Jared czy Ben.. oczywiście od początku stawiałam na Jareda, chociaż miewałam momenty, że zmieniałam zdanie. Ale opowiadanie potoczyło się dość ciekawie! Naprawdę gratuluję talentu oraz pomysłu! Teraz bardzo szkoda mi Sebastiana, bo opisujesz go jako dobrego chłopaka, ale ja wciąż jestem za Jaredem. Nie widzę go w roli kochanka. Bardziej odpowiada mi wersja związku z Leanne. Oni idealnie do siebie pasują - tak świetnie opisujesz ich relacje. Jestem pod dużym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJedyną uwagę jaką bym zwróciła, to one shoty, które też są świetne i idealnie pasują, chociaż dodałabym je jako zwykłe rozdziały lub podrozdziały. Byłoby to po prostu wygodniejsze dla czytelnika, szczególnie że są bardzo powiązane.
Życzę dużo weny, powodzenia :)
Ps. Jestem w trakcie czytania Twojego drugiego bloga, który również jest dość ciekawy i oryginalny. Ale ocenie to jak już przeczytam wszystkie dotychczasowe rozdziały.
Dziękuję :) co do on shotow to juz nie bardzo jest co z nimi zrobic, bo dodając je jako nowy post beda na początku... Ale pomysle, moze dodam je do tamtych rozdziałów.
UsuńW takim razie czekam na kolejną ocenę i jestem bardzo wdzięczna za komentarz :)
najlepsze FF TWOJE CASSA!!!!!! Gdy czytam każdy rozdział mam napływ silnych emocji :') Super jeszcze mnie trzyma przy życiu Thank you ♥ teraz jeszcze ta szkoła... Dziękuje że piszesz
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję :)
Usuń