Przed przystąpieniem do tego rozdziału zapraszam do przeczytania One Shot'a, który jest z nim połączony. Znajdziesz go TUTAJ, bądź w Menu bloga.
_________________________________________________________________________________
- Tak. – to krótkie słowo wreszcie wyszło na
wolność, wcześniej ugrzęzło w moich ustach.
Później
widziałam już tylko uśmiech Sebastiana, owacje gości, pierścionek na moim palcu
i jego pocałunek. Bałam się spojrzeć Jaredowi w oczy, ale nawet nie miałam
okazji tego zrobić. Ludzie zaczęli napierać na nas ze wszystkich stron,
składając nam serdeczne gratulacje. Do mojej świadomości nie dochodziło
jeszcze, co się stało. Nie potrafiłam jeszcze myśleć o sobie jako przyszłej mężatce,
ale zrzuciłam winę na szok.
Uścisnęłam
moich rodziców i zaczęłam przeć na przód, byle uciec od tych wszystkich głosów,
które dudniły mi w uszach i mieszały się ze sobą. Powiedziałam, że zaraz wrócę,
dlatego wszystko spadło na Sebastiana, który nie miał już szansy na ucieczkę.
Pomimo,
że nic już mnie nie łączyło z Jaredem to poczułam, że jestem mu winna chociaż
zamianę jednego słowa. Byłoby mi o wiele łatwiej, gdyby znalazł się w tłumie
gratulujących mi gości. Tak się jednak nie stało. Jared podpierał stolik i
wydawał się jeszcze bardziej mizerny i chudy niż gdy widziałam go na lotnisku.
Kiedy stanęłam z nim twarzą w twarz uświadomiłam sobie, że nie wiem co mam mu
powiedzieć w takiej sytuacji.
-
Wszystkiego najlepszego. No wiesz, z okazji urodzin. – postanowił zacząć. To,
jak podkreślił, że to życzenia urodzinowe dało mi jasno do zrozumienia, że nie
cieszy się moim szczęściem.
- Dzięki. –
odparłam zakłopotana ukrywając to przez zabawę bransoletką. – Nie pogratulujesz
mi zaręczyn?
Naprawdę
liczyłam na to, że da mi swoje błogosławieństwo. Zastanowiłam się co by się
stało, gdyby powiedział, że nie cieszy się z tego powodu i mi nie gratuluje.
Zapewne spaliłabym się ze wstydu i pobiegła z powrotem do gości, ale tak czy
inaczej musiałam to usłyszeć.
- Gratuluję.
– powiedział z wymuszonym uśmiechem i pustym spojrzeniem. Od razu było widać,
że nie mówi tego szczerze, ale doceniałam sam fakt, iż zdobył się, by to
powiedzieć.
Nie
patrzyłam mu już w oczy. Pomimo okularów korekcyjnych doskonale widziałam ten
wzrok. Już nie był pusty, obojętny. Była w nim tęsknota, ból i miłość, czyli
wszystko to, co wiązało się ze mną, a ja nie potrafiłam nic z tym zrobić.
-
Przepraszam. – wyrzuciłam z siebie, co zaskoczyło nie tylko jego, ale i mnie.
Pomyślałam, że chociaż to jestem mu winna, choć i tak nic nie zmieni. – Nie
chciałam, żeby tak wyszło.
Poczułam, że
muszę dotknąć jego dłoni, nieważne jakim błędem miałoby się to okazać. Zrobiłam
to delikatnie i niepostrzeżenie, to miała być nasza mała tajemnica. Poczułam
jego zimną i chudą dłoń, z zewnątrz zupełnie inną niż zwykł mieć, ale dla mnie
była to wciąż jego dłoń, ta sama którą dotykał niegdyś mojego ciała, która
wcześniej była zawsze ciepła i gotowa, by mnie dotknąć. Pospiesznie cofnęłam
rękę i posłałam mu przepraszające spojrzenie, po czym wróciłam do tłumu.
Później już
go nie widziałam. Rebecca wygłaszała toast o tym jak bardzo jest zadowolona z
naszych zaręczyn i o tym, że od razu zastrzega sobie prawo do bycia druhną
numer jeden. Widziałam, że była bardziej tym podekscytowana, niż ja. Nie
chodziło o to, że się nie cieszyłam. To wszystko spadło na mnie tak nagle,
niespodziewanie i nawet nie miałam wcześniej okazji by zastanowić się, jakby to
było.
Po powrocie
do domu Sebastian był wniebowzięty. Starałam się podzielać jego entuzjazm, ale
musiałam przyznać, że nie byłam aż tak szczęśliwa jak powinnam być. Zrzucałam
winę na szok, ale prawda była taka, że to było spowodowane wizytą Jareda.
Pomimo tego, jak bardzo mnie zranił w przeszłości, wcale nie miałam zamiaru się
mścić i ukarać go tym samym. Widziałam, że nie cieszył się z moich zaręczyn i
zabolało go to, iż powiedziałam „tak”.
Rano
pomyślałam, że muszę do niego zadzwonić. Kiedy zobaczyłam, co mi kupił jako
prezent, oniemiałam. Przypomniałam sobie cały nasz wyjazd do Włoch, spacery
wąskimi uliczkami Wenecji i oglądanie pięknych sklepowych wystaw. Tam właśnie
zauważyłam te piękne kolczyki z kamieniami, niezbyt duże, ale okropnie drogie.
Jared nalegał, że mi je kupi, ale stanowczo mu wtedy odmówiłam. Teraz leżały
przede mną w brązowym pudełeczku z kokardą, lśniące i szmaragdowe, niemalże jak
moje oczy.
Kiedy
usłyszałam jego zaspany głos, mimowolnie się uśmiechnęłam. Sebastian
przygotowywał własnie kawę z ekspresu, a ja siedziałam na stołku przy wyspie
kuchennej. Widać było, że nie miał pojęcia z kim rozmawiam, ale w to nie
wnikał. Postanowiłam jednak odejść trochę dalej, siadając na sofie w salonie.
Podziękowałam
za kolczyki udając, że nie pamiętałam, gdzie je widziałam. Nie chciałam by
zauważył, że wspominam chwile spędzone z nim we Włoszech. Bałam się, że narobię
mu tym jakiś nadziei. Niepotrzebnie zapytałam go, dlaczego poprzedniego dnia
tak wcześnie wyszedł. Przez to zaprosił mnie na drinka, a pomimo moich usilnych
prób wykręcenia się z tego, on nie odpuścił.
- No dobrze.
– powiedziałam ściszonym głosem, bo Sebastian przyniósł mi kawę. Uśmiechnęłam
się do niego, a gdy wrócił do kuchni po śniadanie, pospiesznie dodałam: – O
dwudziestej w OXO. Wiesz, tam na wieży OXO jest Tower Bar. Kojarzysz gdzie to
jest?
Jared
przytaknął. Sebastian wrócił ze śniadaniem, a ja szybko się rozłączyłam, nawet
nie żegnając się.
- Kto
dzwonił? – zapytał mnie z uśmiechem upijając łyk latte.
Chciałam
powiedzieć prawdę. Zaczęłam się jednak zastanawiać, jak to zabrzmi. Umówiłam
się z moim byłym na drinka, wcześniej zaprosiłam na przyjęcie. Pomimo zaręczyn
i tego, że już dawno skończyłam związek z Jaredem obawiałam się, że Sebastian
źle to odbierze i będzie robić mi wyrzuty.
- Amber.
Umówiłam się z nią na drinka.
Chyba
pierwszy raz od kiedy byliśmy w związku go okłamałam. Czułam się z tym podle,
jednakże wmawiałam sobie, że dzięki temu oszczędziłam mu zmartwień i zazdrości.
Zadzwoniłam do Amber by poprosić ją o przysługę. Nie łączyły nas szczególnie
przyjacielskie stosunki, ale przez ten rok dużo się między nami zmieniło na
lepsze. Od razu się zgodziła w razie czego poprzeć moją wersję, nie zapytała
nawet o powody.
Cały dzień
nie mogłam myśleć o niczym innym niż naszym spotkaniu. Bałam się niezręcznych
sytuacji, chwil ciszy i niepewności, co powiedzieć by nie poruszyć złego
tematu. Wcześniej rozmawianie jako przyjaciele nam nie wychodziło, więc nie
spodziewałam się, by to się diametralnie zmieniło. Miałam tylko nadzieję, że
jak najszybciej wyplącze się z tego spotkania i znajdę odpowiednią wymówkę.
Wcześniej
byłam w OXO może ze dwa razy przy okazji służbowych przyjęć. Był to luksusowy
bar, nowoczesny i bardzo drogi. Oczywiście ostatnimi czasy nie mogłam narzekać
na finanse, bo dostawałam mnóstwo propozycji z całego świata. W ELLE pracowałam
już teraz na stanowisku Marie-Ann, która odeszła dowiadując się, że ma raka. Co
jakiś czas ją odwiedzałam, ale ciężko było zastać ją w domu, gdyż coraz
częściej spała w szpitalu. Współczułam Jasmine, która musiała mieszkać teraz z
Collinem i swoją okropną macochą, Jessicą. Ben jednak zabierał ją do siebie,
tak by chociaż trochę czuła się normalnie, bądź podwoził ją do jej matki, gdy
akurat była w domu. Wciąż miałam nadzieję, że wkrótce Marie-Ann wróci na swoje
stanowisko. Nie chodziło o to, że nie odpowiadała mi taka praca, po prostu nie
chciałam wykonywać jej za taką cenę.
Kiedy
wjechałam na górę srebrną windą, od razu znalazłam się na najwyższym piętrze,
gdzie znajdował się bar. Była to ogromna sala z blatami barowymi ciągnącymi się
przez całe pomieszczenie, przy których stały turkusowe skórzane stołki. Pod
oknami od sufitu do ziemi znajdowały się okrągłe stoliki z kremowymi fotelami wokół
nich, wykonanymi podobnie do tych przy barze. Wnętrze wypełniała przyjemna dla
ucha muzyka, a światła paliły się na neonowy odcień kobaltu, który odbijał się
od ciemnej podłogi i mebli, przez co było tu ciemno i intymnie. Zaczęłam
żałować, że wybrałam to miejsce, bo wyglądało to tak, jakbym z premedytacją
chciała spotkać się gdzieś, gdzie panuje atmosfera tajemnicy i prywatności.
Większość siedzeń
była zajęta i już zapłonął we mnie płomyk nadziei, że nie będzie dla nas
miejsca. Okazało się jednak, że Jared siedział już przy jednym ze stolików
najbliżej okien, a jego chuda twarz odbijała się na tle Londyńskiej panoramy. Miałam
jeszcze szansę uciec stamtąd, ale zmusiłam się by podejść bliżej. Gdy tylko
mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i przez jego ciemne oprawki widziałam,
jak jego błękitne oczy się zaświeciły. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech i
skorciłam się za to w myślach. Nie powinnam tego robić, bo każdy ruch mógł dać
mu nadzieję na coś więcej. Pomyślałam jednak, że w gruncie rzeczy nie robiłam
nic złego.
- Ładnie
wyglądasz. – powiedział wstając i odsuwając mi fotel.
- Dziękuję. –
odparłam cicho gdy siadałam naprzeciwko niego. Miałam na sobie dopasowane
spodnie i cienką koszulę z trzy czwartym rękawem, przez którą widać mi było
fragment dekoltu. Nie zamierzałam wyglądać prowokująco, ale nie zdążyłam się
przebrać po pracy, gdzie musiałam wyglądać w miarę elegancko. Założyłam też
kolczyki, które dostałam od niego w prezencie.
Dopiero teraz
zauważyłam, że na stoliku stoją dwa zachęcająco wyglądające mojito.
- Miło, że
pamiętałeś jaki drink lubię, ale nie mogę pić, prowadzę. – odparłam z trudem,
bo naprawdę miałam ochotę na drinka.
- Spokojnie,
odwiozę cię, ja piję bezalkoholowy. I tak miałem wracać taksówką więc bez
różnicy, czy stąd czy z Notting Hill. – wciąż się uśmiechał, ale coraz
łagodniej.
Przełknęłam
ślinę. Wiedziałam, że po tym co powiem uśmiech zniknie z jego twarzy tak
szybko, jak się na niej pojawił.
- Nie
mieszkam już z Rebeccą. – powiedziałam upijając łyk mojego ulubionego drinka.
Wiedziałam, że aby przeżyć spotkanie będę potrzebowała ich więcej.
- A gdzie? –
wciąż nie wiedział, do czego zmierzam. Wyglądał niemalże tak samo jak na
przyjęciu, dłuższe włosy uczesał w gładki kucyk, czarne Ray-Bany lekko spadały
mu z nosa, ale były mu potrzebne tylko do ukrycia braku brwi, które powoli
odrastały. Cały czas dziwnie czułam się patrząc na to, jaki jest wychudzony. Miałam
nadzieję, że szybko wróci do poprzedniego wyglądu, bo to nie mogło być dobre
dla jego zdrowia.
- Niedaleko
centrum.
-
Postanowiłaś się usamodzielnić? – zaśmiał się. Tak jakby, pomyślałam.
- Nie do
końca… Mieszkam teraz u Sebastiana.
Jak
myślałam, uśmiech nagle zniknął. Za chwilę znów się pojawił, ale o wiele
bardziej stonowany i nieco sztuczny.
- To nawet
lepiej. Nie będę musiał tak daleko cię podwozić, no i ja też będę miał bliżej. –
wciąż silił się na pogodny ton.
- A ty gdzie
się zatrzymałeś?
- U Bena.
Ale chyba na dłuższą metę nie będę robił mu kłopotu i znajdę jakiś hotel.
- Zamierzasz
tu zostać na dłużej? – sama nie wiedziałam, czy się cieszę czy wręcz
przeciwnie. Nie miałam nic przeciwko niemu, ale bałam się, że kiedy Sebastian
to zobaczy, coś między nami może się zmienić. Nie chciałam by pomyślał, iż
Jared jest tu ze względu na mnie.
- Nie wiem.
Możliwe. I tak póki co nie mam nic do roboty. Pracuję nad nowymi piosenkami, a
równie dobrze mogę pisać je tutaj. Dopóki nie dopomną się o mnie w sprawie
jakiegoś rozdania nagród czy sesji, zostaję.
Postanowiłam
zmienić temat.
- No tak,
twój film. Właściwie nic mi o nim nie mówiłeś. Co to za produkcja i kogo tam
grasz?
Jared
uśmiechnął się szelmowsko, co trochę mnie zaskoczyło. Zaczęłam bać się, co to
za film. Wiedziałam, że Jared raczej nie przyjmował propozycji zagrania w
typowo Hollywódzkich produkcjach na większą skalę.
- Dallas Buyers Club, tak nazywa się film.
Gram tam chorego na AIDS, dlatego tak schudłem. Właściwie, to gram tam transwestytę
o imieniu Rayon.
Niemal nie
udławiłam się mojito ze śmiechu. On także zaczął chichotać widząc moją reakcję
i niedowierzanie. Obydwoje śmialiśmy się teraz, a ja nie mogłam sobie
wyobrazić, jak Jared musiał wyglądać w perukach, obcasach i sukienkach.
- Boże, co
cię skłoniło do przyjęcia takiej roli? – zapytałam gdy opanowałam wreszcie
śmiech. Dobrze, że muzyka go zagłuszyła, bo inaczej wszyscy by się na nas
patrzyli.
- Nie
wiedziałem, co ze sobą zrobić, poza tym dawno w niczym nie grałem. To mi się
wydawało ciekawe, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. No i tak jakoś wyszło, że
się zgodziłem. Film zaczyna zbierać dobre recenzje, tym bardziej się cieszę, że
nie zrezygnowałem. Może ta utrata wagi się opłaci.
Podziwiałam
go, że miał taki dystans do siebie i potrafił tak się poświęcić dla roli w jednym
filmie, który zawsze mógł nie odnieść sukcesu.
- Nie obraź
się, ale wyglądasz strasznie. – alkohol zaczął dodawać mi trochę odwagi. Jared
się zaśmiał. – Włosy są okej, ale tęsknię za dawnym Jaredem.
Szybko
pożałowałam swoich słów. Nie chciałam, by tak to zabrzmiało. Jared udawał, że
nie usłyszał, ale wiedziałam, iż było inaczej.
- Nie martw
się, wrócę do dawnego wyglądu. Chociaż włosów chyba nie zetnę. – spojrzał na
mojego wypitego drinka. – Przyniosę ci jeszcze jednego.
Siedzieliśmy
tam jeszcze z godzinę, a w barze robiło się coraz bardziej pusto. Bawiłam się
świetnie, zanim nie zaczął dzwonić mój telefon. Z początku nie odbierałam, ale
w końcu miałam już dość wysłuchiwania „marimby” po raz setny. To był Sebastian.
Jared zauważył zmianę na mojej twarzy gdy ujrzałam wyświetlacz, ale wrzuciłam
wyciszoną komórkę z powrotem do torebki. Sama nie wiedziałam, dlaczego to
zrobiłam, ale wódka zaczynała chyba na mnie źle działać.
- Chyba
musisz już wracać. – nie wiedziałam czy to stwierdzenie, czy pytanie, więc
postanowiłam odpowiedzieć.
- Mogę
wracać o której chcę, nie mam dziesięciu lat.
Zamówiłam
jeszcze jedno mojito, co było ogromnym błędem. Po jego wypiciu nagle zrobiło mi
się gorzej. Nie chciało mi się wymiotować, po prostu kręciło mi się w głowie.
Rzuciłam, że idę do łazienki i chwiejnym krokiem poszłam w jej stronę. Na
szczęście było w niej pusto, mogłam więc spokojnie oprzeć się o zimną ścianę
pokrytą czarnymi płytkami. Wciąż obrazy wirowały mi przed oczami, ale czułam
się nieco lepiej, przynajmniej z pozoru. Traciłam trochę kontrolę nad swoimi
ruchami, a głębokie wdechy nic nie dawały. Jakaś kobieta pytała mnie, czy
wszystko w porządku, ale kiedy przytaknęłam, odeszła.
Musiałam
spędzić w łazience dłużej, niż myślałam, bo Jared zaczął się niepokoić i
przyszedł do środka. Wyczuł odpowiedni moment, bo akurat nikogo tu nie było prócz
mnie.
- Jak chcesz
wchodzić do damskich toalet, to powinieneś się wystylizować na Rayon. –
zaśmiałam się bardziej, niż powinnam.
Jared zaczął
przytrzymywać mnie przy ścianie obawiając się, że osunę się na ziemię. Nie
czułam się jednak na tyle źle, ale go nie odepchnęłam. Zamiast tego zarzuciłam
mu ręce na szyję i oparłam głowę na jego ramieniu, a on przysunął się bliżej.
Ktoś otworzył drzwi od łazienki, ale widząc nas przy ścianie natychmiast je
zamknął. Obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Brakowało
mi tego śmiechu. – powiedziałam mimowolnie patrząc mu w roześmiane oczy.
Tak bardzo
nie chciałam mówić tych wszystkich rzeczy, ale alkohol robił swoje. Wiele razy
słyszałam, że jest się szczerym tylko pod wpływem procentów. To dało mi do
myślenia, czy faktycznie zapomniałam o Jaredzie i nie chciałam jego obecności w
Londynie ze względu na Sebastiana. Teraz zrozumiałam, że w rzeczywistości bałam
się o to, że moje uczucie do Jay’a nie wygasło i pokomplikuję sobie życie, a w konsekwencji także i jego. Nie
pomyliłam się, bo już zaczęłam rujnować wszystko, co przez ten rok skrupulatnie
budowałam z Sebastianem.
Jared przez
dłuższą chwilę także się we mnie wpatrywał. Dotknęłam trzęsącymi się rękoma
jego twarzy, po czym zdjęłam mu okulary i przypadkowo wyrzuciłam je na podłogę.
Z brzdękiem spadły na kafelki, ale ich właściciel nawet na to nie zareagował.
- Ups. –
powiedziałam z chichotem, po czym spoważniałam.
Znów
dotknęłam dłonią jego twarzy i zaczęłam go całować. W mojej głowie nie było już
nic innego, a świat wirował jeszcze bardziej. Czułam się jakbym wzięła jakiś
narkotyk, który wprawił mnie w taką euforię. Jared przyparł mnie do ściany
jeszcze mocniej, ręką wodząc po mojej nagiej talii, wkładając rękę pod moją
koszulkę. Czułam się tak wspaniale, że nie mogłam opanować swojego pożądania.
- Proszę
stąd wyjść, bo pójdę po ochronę! – krzyknęła jakaś kobieta za naszymi plecami,
więc posłusznie wyszliśmy trzymając się za ręce.
Kontynuowaliśmy
nasze miłosne uniesienia w windzie,. szybko jednak musieliśmy z powrotem
przywołać się do porządku, bo nie mogła tak latać między piętrami całą
wieczność.
Kiedy
zatrzymał mój samochód pod mieszkaniem Sebastiana, pocałowałam go na
pożegnanie. Dopiero w progu uświadomiłam sobie, co najlepszego narobiłam. A
kiedy zobaczyłam wściekłą twarz mojego narzeczonego, wcale nie tym się
przejmowałam. Mojego narzeczonego. Mojego narzeczonego. Te dwa słowa odbijały
się echem w mojej głowie, kiedy całkowicie pijana przekroczyłam próg i niemal
natychmiast pobiegłam do łazienki. Nie mogłam przejrzeć się w lustrze, było mi
wstyd na siebie patrzeć. Zdradziłam Sebastiana dzień po zaręczynach.
O cholera, co ja zrobiłam.
Gguvdtxrthvhinbftuhf. Ooooooo. Super niespodzianka, mam ciarki na rekach.... /S.
OdpowiedzUsuńo boże >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.
OdpowiedzUsuńPOSTARAŁAŚ SIĘ <3
Zawsze się staram, dziękuję :3
UsuńGEHEHE, dobrze Lea, tak trzymaj i sie nie przejmuj! Sebastian to fuu, Jared sie tylko liczy, huhu, fajny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńDzięki :33
UsuńOooo mam nadzieję że ich miłość przetrwa. Oczywiście jareda i leae. Weny ;*
OdpowiedzUsuńAh, okaze się :)
Usuń*_________________* nareszcie ;*
OdpowiedzUsuń:))
UsuńTAK. TAK!!! Ale ja nie lubię tego Sebastiana! Nie wiem dlaczego, ale agnoarjengoajrngoareg.
OdpowiedzUsuńCudownie. <3 Wiem, że Lea będzie przez to cierpieć, ale cholernie się cieszę. Niech się dzieje!
Oj dziać się bedzie, akurat na to nikt nie bedzie mógł narzekać :)
UsuńNo w końcu Jared wrócił! Oby już na stałe! :D
OdpowiedzUsuńNic nie moge zdradzić, przekonasz się :3
UsuńJak dobrze widzieć nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńNie pisałam nic od jakiś 20 rozdziałów, ale to nie znaczyło, że nie czytałam. :)
Codziennie tu wchodzę i sprawdzam czy jest nowy rozdział. To opowiadanie absolutnie uzależnia, zresztą prequel także jest fantastyczny.
świetnie piszesz i proszę nie przestawaj, bo i Jared i Shannon opisywani przez ciebie są po prostu idealni. Świetna robota! <3
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału tutaj i prequela. :)
Yell
Dziękuję, takie komentarze sa zawsze miłe widziane :) nie zamierzam przestać, staram się pisać w każdej wolnej chwili. Niebawem nowe rozdziały zarówno tutaj, jak na Erase.
UsuńO cholera - to bardzo dobre podsumowanie. Ale żeś pogmatwała... Czemu Sebastian jest taki wkurzony, Amber powiedziała mu prawdę, czy sam się zorientował?
OdpowiedzUsuńMam teraz zamiast głowy po podróży i rozdziale masę wymagającą specjalnej opieki. I kolejnego rozdziału jako lekarstwa i wyjaśnienia, co tu jest tak właściwie grane?
Pozdrawiam, życzę weny, mam nadzieję, że szybko się doczekam :)
S.
PS U mnie jest nowy od wczoraj, zapraszam :)
Lubię gmatwać, zawsze wszystko wokół mnie jest chaotyczne. Następny rozdział pojawi się bardzo szybko, wszystko z pewnością się wyjaśni, choć jak zawsze nie do końca, zostawiając furtkę do kolejnego rozdziału. Dziękuję :)
Usuń"O cholera, co ja zrobiłam. "----> Lea, nie martw się. Zrobiłaś bardzo dobrze. Chcę ci złożyć najszczersze gratulacje i dać ci kopa w dupę, a teraz wracaj do Jareda... Lubię Sebastiana, ale nie znoszę go jednocześnie. Proszę, Lea, wróć do Jareda....
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
J.B