21.08.2014

Rozdział 38 – A Fire Inside Of This Heart




Przed przystąpieniem do tego rozdziału zapraszam do przeczytania One Shot'a, który jest z nim połączony. Znajdziesz go TUTAJ, bądź w Menu bloga. 
_________________________________________________________________________________

                - Tak. – to krótkie słowo wreszcie wyszło na wolność, wcześniej ugrzęzło w moich ustach.
                Później widziałam już tylko uśmiech Sebastiana, owacje gości, pierścionek na moim palcu i jego pocałunek. Bałam się spojrzeć Jaredowi w oczy, ale nawet nie miałam okazji tego zrobić. Ludzie zaczęli napierać na nas ze wszystkich stron, składając nam serdeczne gratulacje. Do mojej świadomości nie dochodziło jeszcze, co się stało. Nie potrafiłam jeszcze myśleć o sobie jako przyszłej mężatce, ale zrzuciłam winę na szok.
                Uścisnęłam moich rodziców i zaczęłam przeć na przód, byle uciec od tych wszystkich głosów, które dudniły mi w uszach i mieszały się ze sobą. Powiedziałam, że zaraz wrócę, dlatego wszystko spadło na Sebastiana, który nie miał już szansy na ucieczkę.
                Pomimo, że nic już mnie nie łączyło z Jaredem to poczułam, że jestem mu winna chociaż zamianę jednego słowa. Byłoby mi o wiele łatwiej, gdyby znalazł się w tłumie gratulujących mi gości. Tak się jednak nie stało. Jared podpierał stolik i wydawał się jeszcze bardziej mizerny i chudy niż gdy widziałam go na lotnisku. Kiedy stanęłam z nim twarzą w twarz uświadomiłam sobie, że nie wiem co mam mu powiedzieć w takiej sytuacji.
- Wszystkiego najlepszego. No wiesz, z okazji urodzin. – postanowił zacząć. To, jak podkreślił, że to życzenia urodzinowe dało mi jasno do zrozumienia, że nie cieszy się moim szczęściem.
- Dzięki. – odparłam zakłopotana ukrywając to przez zabawę bransoletką. – Nie pogratulujesz mi zaręczyn?
Naprawdę liczyłam na to, że da mi swoje błogosławieństwo. Zastanowiłam się co by się stało, gdyby powiedział, że nie cieszy się z tego powodu i mi nie gratuluje. Zapewne spaliłabym się ze wstydu i pobiegła z powrotem do gości, ale tak czy inaczej musiałam to usłyszeć.
- Gratuluję. – powiedział z wymuszonym uśmiechem i pustym spojrzeniem. Od razu było widać, że nie mówi tego szczerze, ale doceniałam sam fakt, iż zdobył się, by to powiedzieć.
Nie patrzyłam mu już w oczy. Pomimo okularów korekcyjnych doskonale widziałam ten wzrok. Już nie był pusty, obojętny. Była w nim tęsknota, ból i miłość, czyli wszystko to, co wiązało się ze mną, a ja nie potrafiłam nic z tym zrobić.
- Przepraszam. – wyrzuciłam z siebie, co zaskoczyło nie tylko jego, ale i mnie. Pomyślałam, że chociaż to jestem mu winna, choć i tak nic nie zmieni. – Nie chciałam, żeby tak wyszło.
Poczułam, że muszę dotknąć jego dłoni, nieważne jakim błędem miałoby się to okazać. Zrobiłam to delikatnie i niepostrzeżenie, to miała być nasza mała tajemnica. Poczułam jego zimną i chudą dłoń, z zewnątrz zupełnie inną niż zwykł mieć, ale dla mnie była to wciąż jego dłoń, ta sama którą dotykał niegdyś mojego ciała, która wcześniej była zawsze ciepła i gotowa, by mnie dotknąć. Pospiesznie cofnęłam rękę i posłałam mu przepraszające spojrzenie, po czym wróciłam do tłumu.
Później już go nie widziałam. Rebecca wygłaszała toast o tym jak bardzo jest zadowolona z naszych zaręczyn i o tym, że od razu zastrzega sobie prawo do bycia druhną numer jeden. Widziałam, że była bardziej tym podekscytowana, niż ja. Nie chodziło o to, że się nie cieszyłam. To wszystko spadło na mnie tak nagle, niespodziewanie i nawet nie miałam wcześniej okazji by zastanowić się, jakby to było.
Po powrocie do domu Sebastian był wniebowzięty. Starałam się podzielać jego entuzjazm, ale musiałam przyznać, że nie byłam aż tak szczęśliwa jak powinnam być. Zrzucałam winę na szok, ale prawda była taka, że to było spowodowane wizytą Jareda. Pomimo tego, jak bardzo mnie zranił w przeszłości, wcale nie miałam zamiaru się mścić i ukarać go tym samym. Widziałam, że nie cieszył się z moich zaręczyn i zabolało go to, iż powiedziałam „tak”.
                Rano pomyślałam, że muszę do niego zadzwonić. Kiedy zobaczyłam, co mi kupił jako prezent, oniemiałam. Przypomniałam sobie cały nasz wyjazd do Włoch, spacery wąskimi uliczkami Wenecji i oglądanie pięknych sklepowych wystaw. Tam właśnie zauważyłam te piękne kolczyki z kamieniami, niezbyt duże, ale okropnie drogie. Jared nalegał, że mi je kupi, ale stanowczo mu wtedy odmówiłam. Teraz leżały przede mną w brązowym pudełeczku z kokardą, lśniące i szmaragdowe, niemalże jak moje oczy.
                Kiedy usłyszałam jego zaspany głos, mimowolnie się uśmiechnęłam. Sebastian przygotowywał własnie kawę z ekspresu, a ja siedziałam na stołku przy wyspie kuchennej. Widać było, że nie miał pojęcia z kim rozmawiam, ale w to nie wnikał. Postanowiłam jednak odejść trochę dalej, siadając na sofie w salonie.
                Podziękowałam za kolczyki udając, że nie pamiętałam, gdzie je widziałam. Nie chciałam by zauważył, że wspominam chwile spędzone z nim we Włoszech. Bałam się, że narobię mu tym jakiś nadziei. Niepotrzebnie zapytałam go, dlaczego poprzedniego dnia tak wcześnie wyszedł. Przez to zaprosił mnie na drinka, a pomimo moich usilnych prób wykręcenia się z tego, on nie odpuścił.
- No dobrze. – powiedziałam ściszonym głosem, bo Sebastian przyniósł mi kawę. Uśmiechnęłam się do niego, a gdy wrócił do kuchni po śniadanie, pospiesznie dodałam: – O dwudziestej w OXO. Wiesz, tam na wieży OXO jest Tower Bar. Kojarzysz gdzie to jest?
Jared przytaknął. Sebastian wrócił ze śniadaniem, a ja szybko się rozłączyłam, nawet nie żegnając się.
- Kto dzwonił? – zapytał mnie z uśmiechem upijając łyk latte.
Chciałam powiedzieć prawdę. Zaczęłam się jednak zastanawiać, jak to zabrzmi. Umówiłam się z moim byłym na drinka, wcześniej zaprosiłam na przyjęcie. Pomimo zaręczyn i tego, że już dawno skończyłam związek z Jaredem obawiałam się, że Sebastian źle to odbierze i będzie robić mi wyrzuty.
- Amber. Umówiłam się z nią na drinka.
Chyba pierwszy raz od kiedy byliśmy w związku go okłamałam. Czułam się z tym podle, jednakże wmawiałam sobie, że dzięki temu oszczędziłam mu zmartwień i zazdrości. Zadzwoniłam do Amber by poprosić ją o przysługę. Nie łączyły nas szczególnie przyjacielskie stosunki, ale przez ten rok dużo się między nami zmieniło na lepsze. Od razu się zgodziła w razie czego poprzeć moją wersję, nie zapytała nawet o powody.
Cały dzień nie mogłam myśleć o niczym innym niż naszym spotkaniu. Bałam się niezręcznych sytuacji, chwil ciszy i niepewności, co powiedzieć by nie poruszyć złego tematu. Wcześniej rozmawianie jako przyjaciele nam nie wychodziło, więc nie spodziewałam się, by to się diametralnie zmieniło. Miałam tylko nadzieję, że jak najszybciej wyplącze się z tego spotkania i znajdę odpowiednią wymówkę.
Wcześniej byłam w OXO może ze dwa razy przy okazji służbowych przyjęć. Był to luksusowy bar, nowoczesny i bardzo drogi. Oczywiście ostatnimi czasy nie mogłam narzekać na finanse, bo dostawałam mnóstwo propozycji z całego świata. W ELLE pracowałam już teraz na stanowisku Marie-Ann, która odeszła dowiadując się, że ma raka. Co jakiś czas ją odwiedzałam, ale ciężko było zastać ją w domu, gdyż coraz częściej spała w szpitalu. Współczułam Jasmine, która musiała mieszkać teraz z Collinem i swoją okropną macochą, Jessicą. Ben jednak zabierał ją do siebie, tak by chociaż trochę czuła się normalnie, bądź podwoził ją do jej matki, gdy akurat była w domu. Wciąż miałam nadzieję, że wkrótce Marie-Ann wróci na swoje stanowisko. Nie chodziło o to, że nie odpowiadała mi taka praca, po prostu nie chciałam wykonywać jej za taką cenę.
Kiedy wjechałam na górę srebrną windą, od razu znalazłam się na najwyższym piętrze, gdzie znajdował się bar. Była to ogromna sala z blatami barowymi ciągnącymi się przez całe pomieszczenie, przy których stały turkusowe skórzane stołki. Pod oknami od sufitu do ziemi znajdowały się okrągłe stoliki z kremowymi fotelami wokół nich, wykonanymi podobnie do tych przy barze. Wnętrze wypełniała przyjemna dla ucha muzyka, a światła paliły się na neonowy odcień kobaltu, który odbijał się od ciemnej podłogi i mebli, przez co było tu ciemno i intymnie. Zaczęłam żałować, że wybrałam to miejsce, bo wyglądało to tak, jakbym z premedytacją chciała spotkać się gdzieś, gdzie panuje atmosfera tajemnicy i prywatności.
Większość siedzeń była zajęta i już zapłonął we mnie płomyk nadziei, że nie będzie dla nas miejsca. Okazało się jednak, że Jared siedział już przy jednym ze stolików najbliżej okien, a jego chuda twarz odbijała się na tle Londyńskiej panoramy. Miałam jeszcze szansę uciec stamtąd, ale zmusiłam się by podejść bliżej. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i przez jego ciemne oprawki widziałam, jak jego błękitne oczy się zaświeciły. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech i skorciłam się za to w myślach. Nie powinnam tego robić, bo każdy ruch mógł dać mu nadzieję na coś więcej. Pomyślałam jednak, że w gruncie rzeczy nie robiłam nic złego.
- Ładnie wyglądasz. – powiedział wstając i odsuwając mi fotel.
- Dziękuję. – odparłam cicho gdy siadałam naprzeciwko niego. Miałam na sobie dopasowane spodnie i cienką koszulę z trzy czwartym rękawem, przez którą widać mi było fragment dekoltu. Nie zamierzałam wyglądać prowokująco, ale nie zdążyłam się przebrać po pracy, gdzie musiałam wyglądać w miarę elegancko. Założyłam też kolczyki, które dostałam od niego w prezencie.
Dopiero teraz zauważyłam, że na stoliku stoją dwa zachęcająco wyglądające mojito.   
- Miło, że pamiętałeś jaki drink lubię, ale nie mogę pić, prowadzę. – odparłam z trudem, bo naprawdę miałam ochotę na drinka.
- Spokojnie, odwiozę cię, ja piję bezalkoholowy. I tak miałem wracać taksówką więc bez różnicy, czy stąd czy z Notting Hill. – wciąż się uśmiechał, ale coraz łagodniej.
Przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że po tym co powiem uśmiech zniknie z jego twarzy tak szybko, jak się na niej pojawił.
- Nie mieszkam już z Rebeccą. – powiedziałam upijając łyk mojego ulubionego drinka. Wiedziałam, że aby przeżyć spotkanie będę potrzebowała ich więcej.
- A gdzie? – wciąż nie wiedział, do czego zmierzam. Wyglądał niemalże tak samo jak na przyjęciu, dłuższe włosy uczesał w gładki kucyk, czarne Ray-Bany lekko spadały mu z nosa, ale były mu potrzebne tylko do ukrycia braku brwi, które powoli odrastały. Cały czas dziwnie czułam się patrząc na to, jaki jest wychudzony. Miałam nadzieję, że szybko wróci do poprzedniego wyglądu, bo to nie mogło być dobre dla jego zdrowia.
- Niedaleko centrum.
- Postanowiłaś się usamodzielnić? – zaśmiał się. Tak jakby, pomyślałam.
- Nie do końca… Mieszkam teraz u Sebastiana.
Jak myślałam, uśmiech nagle zniknął. Za chwilę znów się pojawił, ale o wiele bardziej stonowany i nieco sztuczny.
- To nawet lepiej. Nie będę musiał tak daleko cię podwozić, no i ja też będę miał bliżej. – wciąż silił się na pogodny ton.
- A ty gdzie się zatrzymałeś?
- U Bena. Ale chyba na dłuższą metę nie będę robił mu kłopotu i znajdę jakiś hotel.
- Zamierzasz tu zostać na dłużej? – sama nie wiedziałam, czy się cieszę czy wręcz przeciwnie. Nie miałam nic przeciwko niemu, ale bałam się, że kiedy Sebastian to zobaczy, coś między nami może się zmienić. Nie chciałam by pomyślał, iż Jared jest tu ze względu na mnie.
- Nie wiem. Możliwe. I tak póki co nie mam nic do roboty. Pracuję nad nowymi piosenkami, a równie dobrze mogę pisać je tutaj. Dopóki nie dopomną się o mnie w sprawie jakiegoś rozdania nagród czy sesji, zostaję.
Postanowiłam zmienić temat.
- No tak, twój film. Właściwie nic mi o nim nie mówiłeś. Co to za produkcja i kogo tam grasz?
Jared uśmiechnął się szelmowsko, co trochę mnie zaskoczyło. Zaczęłam bać się, co to za film. Wiedziałam, że Jared raczej nie przyjmował propozycji zagrania w typowo Hollywódzkich produkcjach na większą skalę.
- Dallas Buyers Club, tak nazywa się film. Gram tam chorego na AIDS, dlatego tak schudłem. Właściwie, to gram tam transwestytę o imieniu Rayon.
Niemal nie udławiłam się mojito ze śmiechu. On także zaczął chichotać widząc moją reakcję i niedowierzanie. Obydwoje śmialiśmy się teraz, a ja nie mogłam sobie wyobrazić, jak Jared musiał wyglądać w perukach, obcasach i sukienkach.
- Boże, co cię skłoniło do przyjęcia takiej roli? – zapytałam gdy opanowałam wreszcie śmiech. Dobrze, że muzyka go zagłuszyła, bo inaczej wszyscy by się na nas patrzyli.
- Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, poza tym dawno w niczym nie grałem. To mi się wydawało ciekawe, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. No i tak jakoś wyszło, że się zgodziłem. Film zaczyna zbierać dobre recenzje, tym bardziej się cieszę, że nie zrezygnowałem. Może ta utrata wagi się opłaci.
Podziwiałam go, że miał taki dystans do siebie i potrafił tak się poświęcić dla roli w jednym filmie, który zawsze mógł nie odnieść sukcesu.
- Nie obraź się, ale wyglądasz strasznie. – alkohol zaczął dodawać mi trochę odwagi. Jared się zaśmiał. – Włosy są okej, ale tęsknię za dawnym Jaredem.
Szybko pożałowałam swoich słów. Nie chciałam, by tak to zabrzmiało. Jared udawał, że nie usłyszał, ale wiedziałam, iż było inaczej.
- Nie martw się, wrócę do dawnego wyglądu. Chociaż włosów chyba nie zetnę. – spojrzał na mojego wypitego drinka. – Przyniosę ci jeszcze jednego.
Siedzieliśmy tam jeszcze z godzinę, a w barze robiło się coraz bardziej pusto. Bawiłam się świetnie, zanim nie zaczął dzwonić mój telefon. Z początku nie odbierałam, ale w końcu miałam już dość wysłuchiwania „marimby” po raz setny. To był Sebastian. Jared zauważył zmianę na mojej twarzy gdy ujrzałam wyświetlacz, ale wrzuciłam wyciszoną komórkę z powrotem do torebki. Sama nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, ale wódka zaczynała chyba na mnie źle działać.
- Chyba musisz już wracać. – nie wiedziałam czy to stwierdzenie, czy pytanie, więc postanowiłam odpowiedzieć.
- Mogę wracać o której chcę, nie mam dziesięciu lat.
Zamówiłam jeszcze jedno mojito, co było ogromnym błędem. Po jego wypiciu nagle zrobiło mi się gorzej. Nie chciało mi się wymiotować, po prostu kręciło mi się w głowie. Rzuciłam, że idę do łazienki i chwiejnym krokiem poszłam w jej stronę. Na szczęście było w niej pusto, mogłam więc spokojnie oprzeć się o zimną ścianę pokrytą czarnymi płytkami. Wciąż obrazy wirowały mi przed oczami, ale czułam się nieco lepiej, przynajmniej z pozoru. Traciłam trochę kontrolę nad swoimi ruchami, a głębokie wdechy nic nie dawały. Jakaś kobieta pytała mnie, czy wszystko w porządku, ale kiedy przytaknęłam, odeszła.
Musiałam spędzić w łazience dłużej, niż myślałam, bo Jared zaczął się niepokoić i przyszedł do środka. Wyczuł odpowiedni moment, bo akurat nikogo tu nie było prócz mnie.
- Jak chcesz wchodzić do damskich toalet, to powinieneś się wystylizować na Rayon. – zaśmiałam się bardziej, niż powinnam.
Jared zaczął przytrzymywać mnie przy ścianie obawiając się, że osunę się na ziemię. Nie czułam się jednak na tyle źle, ale go nie odepchnęłam. Zamiast tego zarzuciłam mu ręce na szyję i oparłam głowę na jego ramieniu, a on przysunął się bliżej. Ktoś otworzył drzwi od łazienki, ale widząc nas przy ścianie natychmiast je zamknął. Obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Brakowało mi tego śmiechu. – powiedziałam mimowolnie patrząc mu w roześmiane oczy.
Tak bardzo nie chciałam mówić tych wszystkich rzeczy, ale alkohol robił swoje. Wiele razy słyszałam, że jest się szczerym tylko pod wpływem procentów. To dało mi do myślenia, czy faktycznie zapomniałam o Jaredzie i nie chciałam jego obecności w Londynie ze względu na Sebastiana. Teraz zrozumiałam, że w rzeczywistości bałam się o to, że moje uczucie do Jay’a nie wygasło i pokomplikuję sobie życie, a w konsekwencji także i jego. Nie pomyliłam się, bo już zaczęłam rujnować wszystko, co przez ten rok skrupulatnie budowałam z Sebastianem.
Jared przez dłuższą chwilę także się we mnie wpatrywał. Dotknęłam trzęsącymi się rękoma jego twarzy, po czym zdjęłam mu okulary i przypadkowo wyrzuciłam je na podłogę. Z brzdękiem spadły na kafelki, ale ich właściciel nawet na to nie zareagował.
- Ups. – powiedziałam z chichotem, po czym spoważniałam.
Znów dotknęłam dłonią jego twarzy i zaczęłam go całować. W mojej głowie nie było już nic innego, a świat wirował jeszcze bardziej. Czułam się jakbym wzięła jakiś narkotyk, który wprawił mnie w taką euforię. Jared przyparł mnie do ściany jeszcze mocniej, ręką wodząc po mojej nagiej talii, wkładając rękę pod moją koszulkę. Czułam się tak wspaniale, że nie mogłam opanować swojego pożądania.
- Proszę stąd wyjść, bo pójdę po ochronę! – krzyknęła jakaś kobieta za naszymi plecami, więc posłusznie wyszliśmy trzymając się za ręce.
Kontynuowaliśmy nasze miłosne uniesienia w windzie,. szybko jednak musieliśmy z powrotem przywołać się do porządku, bo nie mogła tak latać między piętrami całą wieczność.
Kiedy zatrzymał mój samochód pod mieszkaniem Sebastiana, pocałowałam go na pożegnanie. Dopiero w progu uświadomiłam sobie, co najlepszego narobiłam. A kiedy zobaczyłam wściekłą twarz mojego narzeczonego, wcale nie tym się przejmowałam. Mojego narzeczonego. Mojego narzeczonego. Te dwa słowa odbijały się echem w mojej głowie, kiedy całkowicie pijana przekroczyłam próg i niemal natychmiast pobiegłam do łazienki. Nie mogłam przejrzeć się w lustrze, było mi wstyd na siebie patrzeć. Zdradziłam Sebastiana dzień po zaręczynach.

O cholera, co ja zrobiłam. 

18 komentarzy:

  1. Gguvdtxrthvhinbftuhf. Ooooooo. Super niespodzianka, mam ciarki na rekach.... /S.

    OdpowiedzUsuń
  2. o boże >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.
    POSTARAŁAŚ SIĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  3. GEHEHE, dobrze Lea, tak trzymaj i sie nie przejmuj! Sebastian to fuu, Jared sie tylko liczy, huhu, fajny rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo mam nadzieję że ich miłość przetrwa. Oczywiście jareda i leae. Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. *_________________* nareszcie ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. TAK. TAK!!! Ale ja nie lubię tego Sebastiana! Nie wiem dlaczego, ale agnoarjengoajrngoareg.
    Cudownie. <3 Wiem, że Lea będzie przez to cierpieć, ale cholernie się cieszę. Niech się dzieje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dziać się bedzie, akurat na to nikt nie bedzie mógł narzekać :)

      Usuń
  7. No w końcu Jared wrócił! Oby już na stałe! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dobrze widzieć nowy rozdział.
    Nie pisałam nic od jakiś 20 rozdziałów, ale to nie znaczyło, że nie czytałam. :)
    Codziennie tu wchodzę i sprawdzam czy jest nowy rozdział. To opowiadanie absolutnie uzależnia, zresztą prequel także jest fantastyczny.
    świetnie piszesz i proszę nie przestawaj, bo i Jared i Shannon opisywani przez ciebie są po prostu idealni. Świetna robota! <3
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału tutaj i prequela. :)

    Yell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, takie komentarze sa zawsze miłe widziane :) nie zamierzam przestać, staram się pisać w każdej wolnej chwili. Niebawem nowe rozdziały zarówno tutaj, jak na Erase.

      Usuń
  9. O cholera - to bardzo dobre podsumowanie. Ale żeś pogmatwała... Czemu Sebastian jest taki wkurzony, Amber powiedziała mu prawdę, czy sam się zorientował?
    Mam teraz zamiast głowy po podróży i rozdziale masę wymagającą specjalnej opieki. I kolejnego rozdziału jako lekarstwa i wyjaśnienia, co tu jest tak właściwie grane?
    Pozdrawiam, życzę weny, mam nadzieję, że szybko się doczekam :)
    S.

    PS U mnie jest nowy od wczoraj, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię gmatwać, zawsze wszystko wokół mnie jest chaotyczne. Następny rozdział pojawi się bardzo szybko, wszystko z pewnością się wyjaśni, choć jak zawsze nie do końca, zostawiając furtkę do kolejnego rozdziału. Dziękuję :)

      Usuń
  10. "O cholera, co ja zrobiłam. "----> Lea, nie martw się. Zrobiłaś bardzo dobrze. Chcę ci złożyć najszczersze gratulacje i dać ci kopa w dupę, a teraz wracaj do Jareda... Lubię Sebastiana, ale nie znoszę go jednocześnie. Proszę, Lea, wróć do Jareda....
    Z poważaniem,
    J.B

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)