3.08.2014

Rozdział 37 – Look In My Eyes


                Wiedziałam, że to trochę dziwne cieszyć się w rocznicę śmierci mojej siostry, ale oczywiście to nie było powodem mojej radości. Byłam zadowolona z faktu, że odwiedzę Bossier City chociaż na kilka dni, bo tak czy inaczej był to mój dom. W dodatku miałam spędzić czas z rodzicami i co ważniejsze, Sebastian miał okazję poznać ich lepiej.
                Na początku nie był przekonany co do wyjazdu. Nie chciał burzyć mi rodzinnych chwili, ale chciałam mieć jego wsparcie, a także pokazać mu trochę mojej przeszłości. Moja rodzina i tak już go polubiła, a mama sama namawiała go, by pojechał z nami, więc nie miał innego wyjścia jak się zgodzić.
                Miałam ochotę się popłakać ze szczęścia, gdy zobaczyłam znajomą ulicę, a na niej mój dawny dom. Nic się nie zmienił, wszystko było na swoim miejscu – śliczny, ceglany piętrowy domek z ładnym ogródkiem. Spojrzałam za siebie, na dawny dom rodziny Leto – nie stał już tam parterowy dom, który jeszcze pamiętałam. Matka wytłumaczyła mi, że niedawno go zburzono i błyskawicznie postawiono w jego miejsce jednorodzinny duży dom, który ledwo mieścił się na małej działce.
                Kiedy wysiadałam z taksówki, zobaczyłam znajomą twarz wychodzącą przez bramę nowego domu.
                - Dzień dobry, panie West. – powiedziałam miło do naszego sąsiada. Jeszcze niedawno mieszkał na piętrze w swoim domu rodzinnym z matką i ojcem, ale postanowili spędzić resztę życia w swoim domku w Springhill, więc sprzedali tamten dom, a Ethan West zbudował sobie własny, gdzie zamieszkał z żoną i dwójką dzieci.
                - Dzień dobry, Leanne. – uśmiechnął się do mnie starszy mężczyzna i uścisnął mi dłoń. Moi rodzice i Sebastian wnosili właśnie walizki do domu, a ja stałam z nim sama na chodniku. Niewiele się zmienił od kiedy ostatni raz go widziałam. – Co cię sprowadza z powrotem do Bossier?
                - Chciałam odwiedzić tu rodziców, poza tym jutro rocznica śmierci Genevieve. – odparłam z posępnym uśmiechem, a on spuścił na chwilę głowę, po czym znów na mnie spojrzał.
                - No tak, zupełnie zapomniałem. Miałem ostatnio tyle na głowie przez te przeprowadzkę… Zabiorę jutro rodzinę na spacer i zapalimy jej znicz, zostawimy kwiaty. To już tyle czasu minęło, a wciąż czuję jakby to było wczoraj. Pomyśleć, że do dzisiaj nie znaleźli tego gnojka, który to zrobił. – powiedział z nostalgią drapiąc się po zaroście. – No cóż, nie będę cię dłużej zatrzymywał. Do zobaczenia.
                Pomyślałam o „gnojku”, o którym mówił. Pomimo, że wiedziałam kto jest sprawcą, wciąż wolałam myśleć, że nigdy nie został znaleziony. Tak było łatwiej.
                Następnego dnia rano wysprzątaliśmy dokładnie grób Genevieve z Sebastianem, a później po południu zanieśliśmy z rodzicami kwiaty i znicze. Ethan musiał już tu być, bo stał tu jeden większy znicz, którego jeszcze rano nie było i kilka chryzantem w wazonie. Przypomniałam sobie, jak zawsze gdy miałam jakiś problem biegłam na cmentarz, siadałam przy jej marmurowym nagrobku i rozmawiałam z nią, a raczej mówiłam do niej w nadziei, że słucha. To była jedna z tych rzeczy, której brakowało mi najbardziej w Londynie. Wiele razy chciałam tu przyjść i wyżalić się mojej nieżyjącej siostrze, ale było to niemożliwe.
                Opowiadałam Sebastianowi co stało się z Gen, ale nie mówiłam mu nic o Shannonie. Nie chciałam, by za dużo osób o tym wiedziało. Nie chodziło tu o zaufanie, a raczej podświadomie starałam się chronić Jareda i Shannona, pomimo że nie powinno mi na tym zależeć. Nie chciałam rozdrapywać starych ran, tylko iść do przodu i nie oglądać się za siebie.
                Przy obiedzie jak zwykle przyszedł czas na wspominanie Genevieve. Po raz pierwszy nie byliśmy tylko rodzice i ja, ale także Sebastian. Nic to jednak nie zmieniało, bo mama i tak opowiadała te same historie co zawsze. Spodziewałam się czegoś o Jaredzie, ale się nie doczekałam. Znów zwinnie omijała ten temat, pomimo że tym razem nie musiała, gdyż wszystko już wiedziałam. Ponadto wyjęła album z moimi i Gen zdjęciami z dzieciństwa, ale na żadnym z nich nie było żadnego z braci Leto.
                - To jest młody Ethan West i Genevieve. – matka wskazała na zdjęcie przyjaciół nad rzeką, moja siostra mogła mieć wtedy z trzynaście lat. – Tessa robiła tę zdjęcie.
                Sebastian przyglądał się zdjęciom z zaciekawieniem, ja widziałam je już milion razy.
                - A gdzie są jakieś zdjęcia, na których jest ktoś z nami prócz West'ów i naszej rodziny? – zapytałam wymownie mamę, gdy wertowała karki albumu. Spojrzała na mnie zza okularów do czytania i próbowała zmrozić wzrokiem, ale się nie speszyłam. Ojciec wrócił teraz do salonu i usiadł na fotelu obok, ale byłam pewna, że słyszał co mówiłam.
                - Rhys, przynieś ten czerwony album ze strychu. – powiedziała mama do ojca, a on westchnął i ruszył na górę. – Nie wiem czy to dobry pomysł, Leanne.
                Nie zastanawiałam się wcześniej nad tymi zdjęciami. Nigdy ich nie widziałam, a na większości mogłam być tak mała, że nawet nie pamiętałam momentu ich wykonywania. Poza tym Sebastian nie wiedział, że znałam Jareda od tak dawna. Miałam mu zamiar to powiedzieć wcześniej, ale to chyba była lepsza okazja.
                Ojciec po kilku minutach wrócił z okurzonym albumem z czerwoną okładką. Podał go mojej mamie, a ona westchnęła wymownie i mi go dała. Spojrzałam na Sebastiana, który był trochę zagubiony. Niepewnie otworzyłam album.
                Pierwsze zdjęcie było odbitką tego, które znalazłam w swoich kartonach w Londynie. Przedstawiało mnie u Jareda na kolanach, grających przy pianinie. Miałam może z trzy latka i to była jedyna fotografia z Jaredem, jaką pokazała mi mama, choć pamiętałam, że znalazłam ją przypadkiem.
                - Genevieve zrobiła wam to zdjęcie. – powiedziała do mnie mama z tęsknotą w głosie. – Wyjmij je i zobacz, co jest z tyłu napisane.
                Zrobiłam to, co poleciła. Sebastian przypatrywał się zdjęciu, ale chyba nie był do końca pewien, czy słusznie ten młody chłopak z fotografii przypomina mu Jareda.
„Pomimo, że nie umiałaś nic zagrać Jared powiedział, że chce zarazić Cię miłością do muzyki. Pragnął byś kiedyś przypomniała sobie jak uczył Cię grać i zachciała znów spróbować. Zrobiłam więc to zdjęcie, abyś zawsze pamiętała tę chwilę.”
                Na dole napisano jeszcze datę, ale niebieski tusz rozmazał się w tym miejscu, zostawiając tylko zlane cyferki i odcisk jej palca. Nawet nie zauważyłam, kiedy po moim policzku spłynęła łza. Nie tylko dlatego, że napisała to Genevieve, ale też z powodu Jareda. Postanowiłam jednak udawać, że powód był tylko jeden i była nim wiadomość od mojej siostry.
                - Znałaś Jareda od dziecka? – zdziwił się Sebastian i widząc, że zbiera mi się na płacz, przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Cieszyłam się, że nie jest zły.
                - Zajmował się mną gdy byłam mała, potem wyjechał i spotkałam go znów dopiero po przyjeździe do Londynu. – powiedziałam skrótowo, omijając wszystkie najważniejsze fakty. Mama spojrzała na mnie z wdzięcznością, jakby chciała pochwalić mnie za to, że nic więcej mu nie powiedziałam. Ojciec siedział tylko ze spuszczoną głową i oglądał album ze zdjęciami Genevieve i West'ów.
                Zaczęłam przeglądać album dalej. Były tam różne zdjęcia starszej Genevieve, które nie wiadomo czemu nie trafiły do rodzinnego albumu. Podejrzewałam, że pochodziły z okresu, w którym poznała Shannona, dlatego matka wolała ich nie oglądać. Może nawet były wykonane przez niego, bo na niektórych stała całkiem sama. Na kolejnym była z Jaredem, obydwoje się z czegoś śmiali. Na jeszcze innym Jared wziął mnie na głowę i stał ze mną i Genevieve w zoo. Po obejrzeniu połowy albumu miałam już dosyć, dlatego zamknęłam go i oddałam ojcu. Poprosiłam go jednak, by go nie odnosił. Chciałam obejrzeć go później w samotności.
                - Twoja siostra była do ciebie podobna. – stwierdził Sebastian. Nigdy nie uważałam, by to była prawda. Ona miała ciemne włosy a ja blond, jej rysy twarzy były zbliżone do ojca, a moje do matki. Jedyne co nas łączyło to zielonkawe oczy, choć i jej miały bardziej czysty odcień, przynajmniej tak mówiła matka i to było widać na zdjęciach. Jeśli miałabym ją do kogoś porównać, to  bardziej przypominała mi Rebekę. Może poniekąd dlatego traktowałam ją jak starszą siostrę. Chyba największym podobieństwem między mną i Genevieve była słabość do niewłaściwych mężczyzn, którzy w dodatku byli ze sobą spokrewnieni.
                - Zostajecie tu już z ojcem, prawda? – zapytałam mamę gdy zmywałyśmy naczynia po kolacji. Sebastian rozmawiał o czymś z moim tatą w salonie, najwyraźniej dobrze się dogadywali.
                - Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, ale raczej tak. Mieszkanie komuś wynajmiemy, zostawimy je sobie na wizyty u ciebie, przynajmniej nie będziemy ci siedzieć na głowie albo tułać się po hotelach. – odpowiedziała mama nie przerywając pracy.
                Następnego dnia musieliśmy już wracać do Londynu, zarówno ze względu na moją pracę, jak i na Sebastiana. Wybraliśmy się jeszcze na ostatni spacer, wzdłuż Red River. Przechadzaliśmy się piaszczystą plażą, trzymając się za ręce. Tak przywykłam do chłodnego Londynu, że zdziwiło mnie dwadzieścia sześć stopni panujące w Bossier City w połowie jesieni. Z daleka widać już było ogromny most umożliwiający połączenie z lądem i wysokie budynki Shreveport.
                - Jak ci się tu podoba? – zapytałam Sebastiana z ciekawości.
                - Wiesz, jako urodzony Nowojorczyk nie przywykłem do takiej ilości zieleni i dzikiej natury. – zaśmiał się. – Jest tu bardzo ładnie, ale chyba nie mógłbym tu mieszkać po tylu latach w dużym mieście.
                Nie wyobrażałam sobie Sebastiana mieszkającego w Bossier City, a nawet w Shreveport. Szczerze mówiąc, sama nie mogłabym już tu mieszkać. Przywykłam do życia w Londynie i było mi tam dobrze, tu za dużo miejsc i ludzi było mi znane i przypominało o różnych rzeczach, które wolałabym zapomnieć.
                Kiedy wróciliśmy do Londynu, znów trudno było mi się przestawić. Poczułam jednak, że wracam do domu, co było pozytywnym uczuciem tym bardziej, iż wyjeżdżałam z Bossier City, gdzie mieszkałam większą część mojego życia. Najtrudniejsze było dla mnie pożegnanie z rodzicami, ale wiedziałam, że w każdej chwili mogą przyjechać do Londynu i mnie odwiedzić, albo ja pojechać do nich.
               
PONAD ROK PÓŹNIEJ

- Jared? – zapytałam niepewnie, kiedy napotkałam znajomą twarz na lotnisku. Był wychudzony, ukrywał się pod czarnymi korekcyjnymi okularami z grubym obramowaniem, a włosy urosły mu na tyle, że zawiązał je w krótki kucyk. Gdyby nie jego niebieskie oczy i znajomy płaszcz, w życiu bym go nie poznała. Wracałam właśnie do Londynu z Los Angeles, gdzie przez ostatnie dwa tygodnie przygotowywałam sesję zdjęciową do jednego z popularnych magazynów.
- Leanne? Jak miło cię widzieć! – uścisnął mnie natychmiast i szeroko się uśmiechnął. Zaczęłam się niepokoić gdy zobaczyłam, że pod okularami ukrywa brak brwi.
- Ciebie też, ale Boże, co ci się stało? Jesteś chory? – zapytałam bezpośrednio, bo zaczęłam się martwić słysząc jego zachrypnięty głos. On zaczął się śmiać, co trochę mnie pocieszyło.
- Nie, to do filmu. Jakiś czas temu skończyliśmy kręcić, więc już niedługo będę wyglądał jak kiedyś. Mam tylko nadzieję, że brwi mi odrosną. – zażartował. – Teraz wracam właśnie z Nowego Jorku. A co u ciebie słychać?
Odprężyłam się. Pomyślałam, że trzeba być nienormalnym aby tak zagłodzić się do filmu, ale to był Jared. Kto inny jak nie on mógł zrobić coś takiego?
- Wracam z kontraktu. Na szczęście zdążę na swoje urodziny być w domu.
- No tak, to za trzy dni. – zdziwiłam się, że jeszcze to pamiętał. Chociaż ja jemu też wysłałam życzenia gdy niedawno miał urodziny. – Dobrze się składa, bo jutro wybieram się do Londynu na wręczenie nagród filmowych. Osobiście złożę ci życzenia.
- Możesz to zrobić na przyjęciu urodzinowym, na które cię zapraszam. Miało być niespodzianką, ale Rebecca się wygadała. Wyślę ci wszystko esemesem.
W duchu ucieszyłam się, że porozmawiamy trochę dłużej. Ciekawiło mnie, co robił od naszego ostatniego spotkania, jak potoczyło się jego życie. U mnie wszystko zmierzało we właściwym kierunku, zarówno w pracy jak i w życiu osobistym. Miałam nadzieję, że i jemu się udało. Skoro jechał na rozdanie nagród filmowych, to pewnie wszystko szło jak po maśle.
                - Kochanie, jestem w domu! – wrzasnęłam przechodząc przez próg. Sebastian od razu przybiegł z kuchni i wziął mnie w objęcia.
Pół roku temu zaproponował, abyśmy razem zamieszkali. Początkowo miałam co do tego obawy, ale ostatecznie się zgodziłam i nie żałowałam tej decyzji. Żal było mi zostawiać Rebekę, ale zapewniała mnie, że sobie poradzi. Rzuciła pracę u Bena, gdyż jej kariera modelki zaczęła się rozkręcać. Wyjeżdżała co jakiś czas na różne sesje fotograficzne, reklamy czy pokazy. Nie miała faceta, ale była tak zajęta pracą, że nie miała nawet na to czasu. Jack wciąż był z Amber, która o dziwo zaprzyjaźniła się ze mną i Rebeką, choć podejrzewałam, że moja kuzynka chciała po prostu być dla niej miła.
Pomimo, że Rebecca wygadała się co do przyjęcia, to wciąż nie powiedziała mi gdzie się ono odbędzie. Poprosiłam ją, by zaprosiła Jareda i obiecała mi, że to zrobi. Kazała mi się elegancko ubrać, dlatego podejrzewałam jakiś drogi lokal. Posłuchałam jej rad i zrobiłam się na bóstwo, zakładając sukienkę, którą kupiłam sobie w Los Angeles i najładniejsze szpilki, jakie miałam. Sebastian również ubrał się elegancko, a gdy błagałam go o zdradzenie mi, gdzie będzie przyjęcie, droczył się ze mną i nie pisnął ani słowem.
Zamówił limuzynę pod budynek, jakbyśmy byli jakimiś gwiazdami. W środku zawiązał mi oczy przepaską, bym nie widziała dokąd jedziemy.
- To naprawdę konieczne? – zapytałam posępnie, bo nie mogłam już wytrzymać z ekscytacji.
- Tak. – słyszałam w jego głosie, że jest równie przejęty jak ja. – Zobaczysz, będzie warto.
Postanowiłam więcej nie drążyć tego tematu, bo wiedziałam, że i tak się nie złamie. Cały czas pilnował, bym nie podglądała dokąd jedziemy, więc mogłam jedynie zgadywać po czasie spędzonym w drodze. Nic mi on jednak nie mówił, ponieważ wszędzie roiło się od miejsc, gdzie można było urządzić przyjęcie.
W końcu limuzyna się zatrzymała. Sebastian wysiadł z auta i podał mi obie ręce pilnując, bym ostrożnie opuściła pojazd. Na dworze było okropnie zimno, a moje szpilki ślizgały się na zmarzniętym asfalcie. Wiedziałam, że nie ujdę w nich po takiej nawierzchni w dodatku z zawiązanymi oczami. Sebastian wciąż jednak nie pozwolił zdjąć mi opaski, zamiast tego wziął mnie na ręce i przeniósł do jakiegoś pomieszczenia.
Wokół nie słyszałam żadnych ludzi. Później usłyszałam dźwięk windy, do której wsiedliśmy. Gdy wysiadaliśmy już na górze, Sebastian wciąż mówił mi, jak mam iść i na co uważać. Serce biło mi jak oszalałe z podekscytowania, a czas biegł strasznie wolno. Nagle poczułam, że jest chłodniej, choć tu nie wiało aż tak bardzo, a odgłosy aut były jakby stłumione. Jakim cudem jadąc w górę znaleźliśmy się na dworze? Dach, pomyślałam. Byliśmy na jakimś dachu. Ale po co? Jak można zrobić przyjęcie na dachu w środku zimy? Chociaż może mi się tylko wydawało, na dachu byłoby przecież zimno.
Nagle usłyszałam dźwięki skrzypiec. Poczułam, że Sebastian ściąga mi przepaskę. Znajdowaliśmy się na ogromnym dachu, który był otoczony szklanymi parkanami, przez co było tu cieplej. Niebo było ciemne, a wszędzie paliły się świece i stały okrągłe stoliki, przy których stali wszyscy zaproszeni goście. Była Rebecca, Jared, Ben, Jack i Amber, Tom, June i April, same znajome twarze… zdziwiłam się widząc tam też rodziców moich i Sebastiana, których wcześniej znałam tylko z fotografii. Spojrzałam na Sebastiana, który był uśmiechnięty, ale jakby zdenerwowany. Może obawiał się, czy mi się spodoba?
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego znajdujemy się na dachu w środku zimy. – powiedział, a ja się zaśmiałam, tak jak wszyscy zgromadzeni. – Otóż właśnie tak się poznaliśmy. Po raz pierwszy zobaczyłem cię na dachu wieżowca podczas sesji w Nowym Jorku i od razu się w tobie zakochałem. – powiedział spięty i poważny. Ja zrobiłam się cała czerwona będąc w centrum uwagi, ale nerwowo się uśmiechnęłam i patrzyłam mu cały czas w oczy. Skrzypce wciąż grały spokojną, ale podniosłą muzykę. – Od tamtej pory wiedziałem, że kiedyś zadam ci to pytanie, i właśnie przyszła na to pora. – Sebastian przykucnął, a mi zamarło serce. Zerknęłam na tłum – wszyscy byli równie zaskoczeni, najwyraźniej tylko Sebastian o tym wiedział. Napotkałam także wzrok Jareda, ale szybko wróciłam wzrokiem do Bastiana. Odruchowo zakryłam usta dłonią, jakbym obawiała się, że krzyknę. – Leanne Montgomery, czy zostaniesz moją żoną?

Pytanie zawisło w powietrzu, a on wyciągnął kwadratowe pudełeczko z połyskującym pierścionkiem. Zarówno Sebastian jak i goście wyczekiwali mojej odpowiedzi. Teraz wszystko zależało ode mnie.

__________________________________________________________________________________________________



Ciąg dalszy możecie poznać w One Shocie, który dodałam. Znajdziecie go w menu bloga, zapraszam :) 

13 komentarzy:

  1. O w ciapkę. Ja ci nie dam zawiesić tego bloga, nie w tym momencie i nie teraz!
    Szczerze mówiąc, już tak dobrze się układa między nią i Bastianem, że ja opcji innej nie widzę. Lea, zgódź się, do jasnej!
    Wiem, że jakiś czas temu napisałam o tym, że podoba mi się relacja Jay-Lea, ale jeśli ona ma być szczęśliwa, lepiej chyba, żeby zostali tylko przyjaciółmi.
    Jeśli jednak musisz, zawieś NDR, choć ja będę tym mocno niepocieszona.
    Weny na oba blogi!
    S.

    PS Mam duże spóźnienie z rozdziałem, bo ostatnimi czasy wypadki się mnie trzymają i nie mam głowy do pisania przy bólu nogi, a szczególnie wykręconej kostki, jaki sobie zafundowałam... Przepraszam. Możliwe, że coś uda mi się naskrobać, ale nie obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wciąż niepotwierdzone info, ale fakt, zastanawiam się nad tym. Mam już plan na kolejny rozdział, ale nie zmienia to faktu, że zawieszenie wisi w powietrzu. Chcę zająć się bardziej drugim blogiem, więc nawet jeśli tego nie zawieszę to na pewno będę tu rzadziej pisać.
      Dziękuję, a co do twojego bloga to czekam, kuruj się i wróć z nowymi siłami i pomysłami ;) Wiem co znaczy mieć skręconą kostkę, nawet dwukrotnie, więc rozumiem.

      Usuń
  2. O MATKO! nie mozesz tego zrobic, nie zawieszaj NDR :( super rozdzial, mimo ze L nie jest z J na co zawsze mialam nadzieje :) jakbym byla Toba to bym napisala taki "ostateczny" rozdzial gdzie sie okaze czy wyjdzie za niego czy nie i na tym bym zawiesila. ALE NIE TERAZ ! /S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysle jeszcze nad tym, dziękuję za sugestie :3

      Usuń
  3. Boże w jakiej ona jest beznadziejnej sytuacji. Nie lubie kiedy ktoś oświadcza się komuś przy takiej liczbie osób. Co jeśli powie tak? A co jeśli powie nie? Rok znajomości a Sebastian już o małżeństwie myśli.. szalony. Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie,nie, nie i tysiąc razy nie... Nie chcę żebyś zawieszała tego bloga a także nie chcę, żeby Lea przyjęła te oświadczyny.... Super mi się czyta twoje opowiadania:) to drugie jest moim absolutnie ulubionym, ale to też lubię dlatego proszę Cię pisz nadal:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee, ona nie może się zgodzić :C I nie zawieszaj bloga, bo znajdzimey Cię i zjemy 8)) Także bój się XD

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja muszę nadrobić [jak zawsze] zaległości :) w następnym tygodniu mam luz, więc będę nałogowo wszystkie niedokończone przeze mnie blogi czytać, Twój też, więc oczekuj moich długich komentarzy niebawem :D i nie opuszczaj nas! No jak to tak? Nie ładnie Cassandro :3
    U mnie nowy:
    this-is-love-30stm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo mi miło i z pewnością każdy przeczytam ;) Opuszczam jedynie chwilowo, zawsze pozostaje jeszcze mój drugi blog, jeśli masz niedosyt. Z pewnością zajrzę i do ciebie.

      Usuń
  7. Możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć nam za ile pojawi sie nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)