Powrót
do rzeczywistości był brutalny. Wróciliśmy późnym wieczorem i zmęczona po
podróży od razu położyłam się spać.
Tydzień zleciał
jak z bicza strzelił. Widywałam się z Jaredem co drugi dzień, wywołałam nasze
zdjęcia z Włoch i wstawiłam do dużej ramki, którą pomógł mi przymocować do
ściany. Ani się nie obejrzałam, a był już czwartek. Z tego wszystkiego zupełnie
zapomniałam zaprosić Jareda i jego rodzinę na Święto Dziękczynienia, a
przypomniało mi się dopiero gdy poszłam na zakupy by kupić indyka i inne
potrzebne produkty. Na początku podszedł do tego pomysłu dość sceptycznie,
ponieważ nie był pewien co do Constance. Ta jednak nie miała nic przeciwko i
zgodziła się przyjść z synami na naszą kolację. Oczywiście nie wspomniałam nic
o moich rodzicach, a on nie zapytał kto jeszcze się pojawi prócz rodziców
Rebeki, o których akurat mu powiedziałam. Zapewne uznał, że mieszkają za
daleko, by specjalnie przyjeżdżać na Święto Dziękczynienia.
Rebecca zaprosiła
już wcześniej swoich rodziców. Obydwoje zadeklarowali się przyjechać, chociaż obie
zaczęłyśmy się martwić, jak będą się zachowywać. Rozwiedli się parę lat temu,
jednakże był to długi proces. Już przed przeprowadzką Rebeki nie byli idealnym
małżeństwem, ale ze względu na nią byli ze sobą. Kiedy tylko ich córka opuściła
rodzinny dom w Cambridge, wujek Andrew oznajmił ciotce Beth, że ma już nową
kobietę i zaraz po rozwodzie zamieszkał z nią w Leeds. Później wziął z nią ślub
i wychowywał z nią jej syna Matta oraz córkę Sophie, której Rebecca szczerze
nie znosiła. Nigdy nie poznałam Sophie, ale z tego co mówiła mi moja kuzynka
była młodsza od niej o rok, zadufana w sobie i wątpliwej urody. Nie byłam
jednak do końca przekonana, czy mówi to zgodnie z prawdą, czy po prostu nie
mogła znieść nowej sytuacji, w jakiej się znalazła, bo z tego co zauważyłam, to
nie lubiła także swojego przyrodniego brata.
Pomimo wszystkich
nieporozumień w jej rodzinie, ustaliła z matką, że najbardziej taktowne będzie
zaprosić Andrew z jego nową żoną i dziećmi. Tym bardziej zaczęłam się obawiać,
że przy stole będzie panować napięta atmosfera, ponadto nie wiedziałam, jak moi
rodzice zareagują na rodzinę Leto. Całe to święto mogło wyjść albo świetnie,
albo zakończyć się katastrofą.
Godzinę
zajęło mi zrobienie zakupów, które poprzedniego dnia skrupulatnie spisywałam na
liście z Rebeką. Umówiłyśmy się, że ja zajmę się kuchnią, a ona sprzątaniem,
ponieważ miała dzień wolny, była jedynie na uczelni. Ja musiałam wpaść jeszcze
na chwilę do pracy, bo Tom miał jakiś problem ze zdjęciami, których było
zadziwiająco mało. Okazało się, że przeniosłam część do innego folderu, na
szczęście szybko je znaleźliśmy i mogłam wracać już do domu.
Gdy tylko
trzasnęłam drzwiami obrzucona zakupami, uderzyła mnie panująca w mieszkaniu
cisza. Niepewnie weszłam do salonu, a tam na szyję rzuciła mi się mama. Ojciec
uścisnął mnie zaraz po niej i odebrał ode mnie zakupy, po czym zaniósł je do
kuchni.
Dopiero
teraz zrozumiałam, jak bardzo za nimi tęskniłam. Obydwoje ani trochę się nie
zmienili: mama wciąż miała proste blond włosy do ramion, szczupłą sylwetkę i niebieskie
oczy, a ojciec nadal był wysoki i miał czarne włosy poprzeplatane widoczną
siwizną i piwne tęczówki.
- Tak bardzo
za tobą tęskniliśmy, bez ciebie jest w domu strasznie pusto. – powiedziała mama,
wciąż mierząc mnie wzrokiem. – Schudłaś. Jak ja cię nie zmuszam do jedzenia, to
sama nie zjesz.
Pomimo, że
narzekała, byłam szczęśliwa. Brakowało mi jej matczynej troski.
- Nie
przesadzaj Isabelle, nasza córeczka jest zawsze piękna. – rzucił do niej
ojciec, bo nie lubił, gdy mama traktowała mnie jak małe dziecko.
Oczywiście z
mojego gotowania nic nie wyszło, ponieważ mama przejęła kuchnię, a mnie z
Rebeką zagoniła do sprzątania i przygotowywania stołu. Zdziwiło mnie, że była
niezwykle miła dla swojej siostrzenicy – najwyraźniej była jej wdzięczna, iż
przyjęła mnie do siebie.
Rebecca
wiedziała, że przyjdzie cała rodzina Leto, ale obiecała, że nie zdradzi nic
moim rodzicom. Przeniosłyśmy kanapę i fotele do naszych pokoi, a duży stół pożyczyłyśmy
od sąsiadów i ustawiłyśmy z pomocą taty po środku salonu, w ten sposób było
dużo miejsca dla gości.
- Co tu tak
dużo krzeseł? – zdziwił się ojciec, gdy wszystko ustawiliśmy i naliczył ich aż dwanaście.
Spojrzałam na Rebekę, a ta zaczęła wymyślać kłamstwo na poczekaniu.
- Mój tata
przyjdzie z Gabrielle, Mattem i Sophie. – powiedziała szybko licząc, że tata
nie policzył ich dokładnie. Ten jednak spojrzał na nie i widziałam, że zaczyna
je liczyć w głowie.
- Wzięłyście
o trzy za dużo. – spojrzał na nas jakbyśmy nie umiały liczyć.
- Mówiłam
wam, że przyjdzie jeszcze mój chłopak.
- I tak
zostają dwa dodatkowe miejsca. – wciąż drążył temat.
- Chciałyśmy
wziąć już cały komplet od sąsiadów, bo możliwe że przyjdą na deser. – rzuciłam,
a tata na szczęście nie brnął w to dalej i poszedł zajrzeć do kuchni, skąd unosił
się zapach ciasta dyniowego.
Rebecca
podjechała jeszcze do Portobello po świeże kwiaty. Przywiozła dwa spore bukiety
złożone z herbacianych róż i ustawiłyśmy je na środku stołu, po dwóch stronach,
a między nimi kilka długich świec. Zastawiłyśmy stół i spojrzawszy na zegar
uznałyśmy, że czas się uszykować.
Wykąpałam
się, po czym poszłam do pokoju by się przebrać. Wybrałam prostą czarną sukienkę
na grubych ramiączkach we wzory w odcieniach ciemnych czerwieni i zieleni oraz
wysokie czarne czółenka, a włosy upięłam w luźny kok. Rebecca miała na sobie
złotą bluzkę z krótkim rękawem i czarną obcisłą spódniczkę, a jej szpilki były
o wiele wyższe od moich. Moja mama przebrała się w ciemną ołówkową spódnicę i
białą koszulę, a ojciec w garnitur.
Na godzinę
przed planowaną kolacją przyjechała ciotka Beth, a zaraz po niej wujek Andy i
jego rodzina. Musiało to być dla nich dziwne, by obchodzić Święto
Dziękczynienia, bo matka Rebeki od czasu studiów nie obchodziła tego święta, a
wujek Andy jako rodowity Brytyjczyk zapewne nigdy w życiu na żadnym jeszcze nie
był. Ciocia miała na sobie jak zwykle trochę za młodzieżowe ubrania do swojego
wieku, gdyż jej czarna sukienka powinna być o kilka centymetrów dłuższa. Gabrielle
była trochę młodsza od ciotki, miała wiśniowe włosy i była elegancko ubrana. Wujek
Andy trochę przytył, ale prócz tego dużo się nie zmienił, może jedynie trochę zsiwiał.
Sophie wydawała się być w porządku, nie była może przepiękna, ale też nie aż tak
brzydka jak mówiła Rebecca. Włosy koloru ciemny blond miała obcięte w bob i założyła
skromną, białą sukienkę. Jej brat bliźniak założył jasnoniebieską koszulę i
czarne spodnie. Był średniego wzrostu, miał włosy do ucha takiego samego koloru
jak jego siostra i był całkiem przystojny. Przywitali się ze mną miło i Sophie niepewnie
powitała Becky, a ta nie chcąc robić ojcu przykrości, uścisnęła jej dłoń, Matta
także.
Zanosząc
potrawy na stół z mamą i Rebeką, z niecierpliwością co jakiś czas spoglądałam
na złoty zegarek na mojej ręce, jeden z tych, które kupił mi Jared.
Denerwowałam się, czy przyjdą, obawiając się, iż może w ostatniej chwili
zrezygnowali. Jednakże nie martwiłam się tylko o to – bałam się, co nastąpi,
kiedy przyjdą i Jared spotka się z moimi rodzicami.
Stół był już
w pełni gotowy – na środku stał duży indyk, a w jego towarzystwie placek
dyniowy, szarlotka, sos żurawinowy, słodkie ziemniaki, pot pie z fasolą i inne
tradycyjne potrawy, które co roku gościły u nas na stole w rodzinnym domu w
Bossier City. Zapachy mieszały się ze sobą i unosiły w powietrzu, zachęcając do
zajęcia miejsc przy stole.
- Lee to już
wszystko, możesz już usiąść. – powiedziała do mnie mama siadając przy stole
obok taty i wskazując miejsce obok niego. Pewnie nie spodziewała, że mój
chłopak przyjdzie, bo dochodziła już pora kolacji. Usiadłam na wskazanym
krześle, a przy mnie zostało jedno puste.
Stół był
prostokątny, dlatego przy krótszych bokach stały po dwa krzesła, a wzdłuż dłuższych
po cztery. Obok mnie było więc jedno wolne miejsce. Mój tata siedział z brzegu,
obok mama, ja i puste miejsce, przy krótszym boku były kolejne dwa puste
krzesła, następnie siedział Andrew, Gabrielle, Sophie i Matt, a naprzeciwko pustych
miejsc siedziała Rebecca i jej matka. Podejrzewałam, że usiadły tak specjalnie,
bo ciocia Beth nie chciała siedzieć zaraz obok mojej mamy.
Ucieszyłam
się z powodu wolnego miejsca po mojej lewej stronie, bo mógł tam usiąść Jared, a
zaraz obok niego Shannon i Constance, którzy siedzieliby pomiędzy nim a wujkiem
Andym. Oszczędziło to jednej niezręcznej sytuacji, a to dawało szansę na miły
wieczór.
Kiedy tata
miał już wznosić toast, zadzwonił dzwonek do drzwi. Pospiesznie rzuciłam, że
otworzę drzwi i musiałam się powstrzymywać, by nie wybiec z salonu. Gdy tylko
znalazłam się w korytarzu z dala od spojrzeń, wzięłam głęboki oddech,
przygładziłam sukienkę i podeszłam do drzwi.
Jared ubrał
się w czarną koszulę i lekko połyskujący czarny garnitur, a włosy zaczesał do
tyłu, przez co wyglądał bardziej elegancko. Obawiałam się, że ubierze się zbyt
codziennie, ale na szczęście tego nie
zrobił, prawdopodobnie dlatego, iż uprzedziłam go o przybyciu rodziców Rebeki. Shannon
również był ubrany odpowiednio do okazji, w białą koszulę i ciemne spodnie.
Constance założyła elegancką szarą sukienkę za kolana. Powitałam ich przyjaźnie
i zaprosiłam do salonu, najpierw zabierając ich kurtki i wieszając na wieszaku
w korytarzu. Kiedy Shannon i jego matka poszli już w stronę salonu, zatrzymałam
na chwilę Jareda i pocałowałam go w usta.
- Nie
gniewaj się na mnie za to, co zrobiłam. – powiedziałam już zawczasu, bo później mogło nie być już okazji.
- To znaczy?
– zapytał zaskoczony i trochę zaniepokojony.
- Zobaczysz.
– powiedziałam i pociągnęłam go za rękę w stronę salonu.
Shannon i
Constance zdążyli się już przywitać ze wszystkimi przy stole, jednakże zdziwił
mnie cichy pomruk, który przeszedł pomiędzy gośćmi. Mieli dziwne miny widząc
nowo przybyłych, ale pomyślałam, że są po prostu zaskoczeni, że pojawił się
ktoś jeszcze. Spojrzałam ukradkiem na moich rodziców – obydwoje patrzyli na
Constance i Shannona z poważną miną, która nie zwiastowała nic dobrego. Gdy
zobaczyli przy moim boku Jareda, ich wyrazy twarzy się nie zmieniły.
- Mamo,
tato, to mój chłopak, Jared. – powiedziałam do nich, kiedy wstali. Constance z
synem usiedli już przy stole.
- Już się
chyba znamy. – odparła mama niezbyt przyjaznym tonem, ale uścisnęła mu rękę.
Widziałam, że Jared jest bardzo zestresowany i zapewne myślał teraz, jak mnie
ukarać za tą całą niezręczną sytuację.
Zajęliśmy
miejsca przy stole. Shannon wyglądał na równie zdenerwowanego, co Jared i
wydawało mi się, że zastanawiał się tylko jak stąd uciec. Constance starała
udawać się przyjazną, ale widziałam, iż także nie czuła się tu komfortowo.
Zapadła
cisza przy stole, która zaczęła się trochę przeciągać.
- Rhys, może
wzniesiesz ten toast? – rzucił wujek Andy do mojego ojca, a ten kiwnął głową i
wstał z lampką wina.
- Wznieśmy
toast za… udaną kolację. – powiedział patrząc na mnie, jakby starał się mi
uświadomić, że dzięki mnie może nie być tak miło, jak powinno.
Ciężko było
udawać, że wszyscy przy stole się świetnie dogadują i cieszą się z obecności
reszty. Ciotka była skłócona z wujkiem, Rebecca nie lubiła swojego przyrodniego
rodzeństwa, rodzice byli na mnie źli, bo najwyraźniej Jared nie do końca
przypadł im do gustu, on sam wściekał się na mnie, że nie uprzedziłam go o
obecności moich rodziców, a co do Shannona i Constance nie miałam pojęcia,
jakie mieli nastawienie. Sądziłam, że po tylu latach potrafią wybaczyć mu
związek z Genevieve, ale chyba się myliłam.
Rozmowy
jakoś się kleiły, gdyż gadaliśmy na neutralne tematy. Wujek pytał się mojej
mamie jak tam w Luizjanie, później rozmowa zeszła na pracę. Opowiedziałam
trochę o swojej przypadkowej pracy w magazynie, a Rebecca o awansie i próbowaniu
swoich sił w modelingu. Gabrielle najwyraźniej chciała włączyć się do dyskusji,
dlatego zaczęła mówić o tym, że jej dzieci studiują prawo tak jak ona. Poznali
się z wujkiem Andym w pracy, gdyż obydwoje byli prawnikami. Ciocia Beth piła
więcej niż wszyscy i wydawało mi się, że gdy tylko nowa żona jej byłego męża
się odzywała, ona natychmiast się wyłączała i sięgała po łyk wina.
- A ty czym
się zajmujesz, Jared? – zapytała Gabrielle, która najwyraźniej nie wiedziała,
kim jest. Jay nie był zaskoczony jej niewiedzą, oderwał się od jedzenia
ziemniaków (bo było to jedne z nielicznych dań na stole, które jadł jako wegan)
i grzecznie jej odpowiedział.
- Razem z
bratem mamy zespół, a ja jeszcze trochę zajmuję się aktorstwem i biznesem. –
odparł, a wszyscy spojrzeli na niego. Pomimo, że powinien czuć się przyzwyczajony
do bycia w centrum uwagi, w tym towarzystwie czuł się nieswojo.
- Grasz w
teatrze? – ciągnęła dalej Gabrielle.
- Nie, w
filmach. – odparł, chcąc uciąć rozmowę.
- Rozpoznaję
cię, grałeś w tym filmie o narkomanach, prawda? – wypaliła Sophie, a Rebecca spojrzała
na nią z poirytowaniem. Jared tylko uprzejmie przytaknął i kontynuował jedzenie.
- A ten
zespół… chyba nie jest zbyt popularny? – miałam ochotę dźgnąć Gabrielle
widelcem, byle tylko się zamknęła.
- Nie znasz
umiaru, prawda? – rzuciła nieprzyjemnie ciotka do partnerki swojego byłego
męża. Była już wstawiona, co dodawało jej odwagi i bezpośredniości.
- Nie wiesz
co to dobre wychowanie, prawda Elizabeth? – odpyskowała jej Gabrielle, dopiero
teraz pokazując swoje drugie oblicze. Spojrzałam na Rebekę, która szeptała coś
matce do ucha, po czym wstała i chciała, by poszła razem z nią. Ciotka jednak
nie dawała za wygraną.
- Dobre
wychowanie? – parsknęła. – Powiedziała ta, która ukradła mi męża!
- Dosyć
tego, Beth! – moja mama krzyknęła na siostrę, co jeszcze bardziej wyprowadziło
ją z równowagi.
- Chyba czas
się zbierać. Dziękujemy za pyszną kolację. – powiedział podenerwowany wujek
Andrew i pożegnał się ze mną, a następnie z Rebeccą, po czym wyszedł z
Gabrielle, Mattem i Sophie.
- Nie
pouczaj mnie Izzy. – odpowiedziała plączącym się językiem ciotka, a wyjście jej
byłego męża nie zmieniło jej nastawienia. – Zapomniałam, że ty najlepiej
potrafisz ukrywać różne rzeczy przed wszystkimi. – rzuciła do mojej mamy, ale
wzrok utkwiła w Shannonie.
- Mamo, o co
chodzi? – zapytałam ją i spojrzałam na Shannona, który był już cały czerwony.
- No dalej
Izzy, powiedz jej, że wybrała sobie kiepski materiał na faceta. – teraz ciotka
spojrzała na Jareda. Rebecca szarpnęła ją mocniej za ramię i wyprowadziła z
salonu.
- Dowiem się
wreszcie, co przede mną wszyscy ukrywacie? – zapytałam, ale oni milczeli.
- Shannon
chyba opowie to najlepiej. – powiedział ojciec twardo i oskarżycielsko w
kierunku starszego Leto, a Constance wyglądała, jakby zaraz miała zejść na zawał.
-
Wychodzimy. – powiedziała i pociągnęła Shannona za rękaw, zmierzając w stronę
wyjścia. Moja matka jednak zastawiła jej drogę.
- Constance,
to chyba najwyższy czas by wszystko sobie wyjaśnić. W tych okolicznościach – spojrzała
na mnie i Jareda – nie mogę dłużej milczeć. Czas ochrony twojej rodziny się
skończył. – dokończyło stanowczo matka.
Jared
patrzył przerażony na starszego brata, a Shannon milczał, uciekając wzrokiem do
swojej matki lub brata.
- Nie rób
tego, Isabelle. – powiedziała błagalnie Constance.
- Przykro
mi, ale nie dotrzymaliście umowy. Mieliście trzymać się z dala od naszej
rodziny.
Już nic z
tego nie rozumiałam i całe te napięcie zaczynało mi ciążyć.
- Mamo, o co
tu chodzi? Jeśli jesteś na niego zła z powodu Genevieve, to po prostu odpuść, to
było dawno temu.
Mama
spojrzała na mnie badawczo, ale widziałam, że na samo wspomnienie Gen jej wyraz
twarzy się diametralnie zmienił.
- Owszem,
chodzi o Genny. – odparła, a ojciec położył jej dłoń na ramieniu. Shannon był
blady jak ściana i zamknął oczy, czekając na odpowiedź matki. – Jestem ciekawa,
czy twój nowy chłopak wspomniał ci, że jego starszy brat zabił twoją siostrę.
„Zabił twoją
siostrę”. Nogi się pode mną ugięły, a przed oczami ujrzałam ponownie mój sen –
Genevieve biegnącą po lesie, a następnie potraconą przez srebrne auto z
niewidocznym kierowcą i wyobraziłam sobie w jego miejsce twarz Shannona. Za
wszelką cenę walczyłam ze sobą, by się nie rozpłakać. Zamierzałam najpierw
usłyszeć porządne wyjaśnienia.
... ;_; ale na pewno nie bylo to specjalnie ;__;
OdpowiedzUsuńmilczę ;_;
UsuńSpodziewałam się tego ale myślałam że to Jay :OO Ale jak to czytam to jestem calusieńka czerwona i przerażona .. miałam nadzieje że jednak oni nie będą mieli z tym nic wspólnego ;__; proosze pisz ten następny bo chyba zejdę na zawał jak mnie nie uspokoisz ;_________; Ale i tak to byłdobry rozdział :3
OdpowiedzUsuńSą wakacje, więc mam nadzieję, że sprawnie to pójdzie z kolejnym :) Dziękuję
UsuńOto nadszedł ten dzień, w którym piszę ten obiecany komentarz :D Więc zacznę od tego, że rozdział dobry, a nawet bardzo dobry. Wiedziałam, że któryś Letoś ma coś wspólnego ze śmiercią Gen, chociaż miałam nadzieję, że jednak się mylę. Teraz czekam na wyjaśnienia ze strony Shannona, oby były jakieś sensowne. Mam nadzieję, że ta sytuacja nie odbije się na związku Lei (tak to się odmienia?) i Jareda w takim stopniu, że już nigdy do siebie nie wrócą, bo jakieś małe komplikacje są nieuniknione, w końcu nie na co dzień dowiaduje się o tym, że brat ukochanego zabił twoją siostrę. Rozdział rzeczywiście emocjonujący, a napięcie i poddenerwowanie podczas czytania końcówki było wręcz namacalne, więc za to ogromne brawa się należą, bo nie każdy umie dobrze oddać emocje na piśmie. Odnosząc się do całego ff muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się odejście od typowego schematu i stworzenie niebanalnej fabuły. Jedno z lepszych ff jakie czytałam, a czytałam naprawdę duuużo. Ogólnie życzę weny i czekam na kolejny rozdział :3 A i jeszcze udanych wakacji! :D
OdpowiedzUsuńChwała Ci za to! Tak, dobrze odmieniłaś, chociaż sama miałam wątpliwości pomimo, że to jedne z moich imion. Nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać. Cieszę się, że moja praca się komuś podoba i to aż tak bardzo. Może te odejście od schematu jest spowodowane tym, że sama nie czytałam ani nie interesowałam się wcześniej żadnym ff, dlatego łatwiej było mi napisać coś innego od reszty. Dzięki wielkie i wzajemnie :D
UsuńOMG. Nie wiem co mam napisać. Zaskoczyłaś mnie i to bardzo . Teraz chociaż wiadomo dlaczego Shannon tak przeżywał tematy o Genevieve. To musiało być dla niego straszne wiedząc że zabił swoją ,,ukochaną'' . Mam nadzieje że to wszystko jakoś wyjaśni i nie odbije się to na związku Jareda i Lee. Mam nadzieje że szybko dodasz nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/
Cieszę się, że udało mi się kogoś zaskoczyć :) Na pewno się postaram jak najszybciej go napisać.
UsuńDzięki :)
Omg shannon morderca. Ale co ma do tego jared? To nie on zabił wiec spoko. Oby między nimi nic poważnego się nie stało. No i biedny shannon jak on ma się teraz czuć?
OdpowiedzUsuńUkrywanie czegoś takiego też nie jest do końca fair :) Spokojnie, wszystko #soon
UsuńPo tym jak usłyszała ta rozmowe na balkonie to domyślałam się, że pewnie będzie coś w tym stylu. :) nie każ czekać długo na kolejny rozdział jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. :-* życzę WENY !
OdpowiedzUsuńDzięki, postaram się ;)
Usuńhehe :) Wiedziałam:) Naćpany był czy pijany? A może się pokłócili....zdradziła Go!
OdpowiedzUsuńNo dobra czekam na dalsze :)
:))
UsuńCzytałam rozdział parę razy zaraz po premierze. Niestety,ale zatkała mnie totalnie końcówka, podobnie jak w przypadku premier paru innych blogów, które namiętnie czytam. Shannon zabił Gen? Nie no. Zostałam pozbawiona wszelkich nadziei. Mam nadzieję,że przez to nie rozpadnie się cudowny związek Lei i Jareda, a od Shannona oczekiwałabym na miejscu Lei wyjaśnienia całej tej historii. Dalej, Święto Dziękczynienia to chyba był najgorszy możliwy moment na wygarnięcie prosto z mostu tych kwestii.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się rękoma i nogami pod jednym z komentarzy, w którym jego autor wspomniał o kompletnej nieszablonowości - żadnych Mary Sue, żadnych cudów, ale taki tekst z horrorem w tle... wow. Nie wiem,czy kiedykolwiek będę zdolna do napisania czegoś takiego.
A na razie życzę całego wagonu weny, odpoczynku i czego tylko zapragniesz :)
U mnie rozdział również #soon,ale bynajmniej nie to Jaredowe ;)
S.
ehh... a ja jadnak od poczatku czulam ze Shann albo Jared maja cos wspolnego z tym wypadkiem. Uwielbiam to opowiadanie i nie moge sie doczekac na nastepny rozdzial ! / S.
OdpowiedzUsuńPowiem tak, nigdy nie lubiłam mamy Lei i Gen, ale teraz to już naprawdę przesadziła....
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
J.B