28.05.2014

Rozdział 18 – Night Of The Hunter




                Jared był widocznie zaskoczony moim przyjazdem, ale zdziwiło mnie, że w ogóle się nie speszył, a wręcz ucieszył na mój widok.
                Młoda blondynka spojrzała na mnie jasnoniebieskimi oczami, ale nic się nie odzywała.
                - Leanne, to jest Emma, moja asystentka. Przyleciała właśnie z Los Angeles.
                Emma uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę na przywitanie. Poczułam ulgę, ale jednocześnie strasznie głupio, że od razu posądziłam Jareda o najgorsze. Cieszyłam się, że nie byłam osobą lubiącą robić sceny, bo wyszłabym na totalną idiotkę.
                - Miło mi cię poznać. Dużo o tobie słyszałam od Jareda. – oznajmiła.
                - Mi ciebie również. Szkoda, że nie wspomniał mi o tobie. – spojrzałam na Jareda wymownie, a on odwrócił wzrok zakłopotany.
                - O co chodzi? – zapytał o cel mojej wizyty.
                Nie wiedziałam, co mogę mówić przy tej kobiecie, dlatego nie zasypałam go opowieściami.
                - Nie chcę wam krzyżować planów. – powiedziałam miło. – Porozmawiamy jutro.
                - Spokojnie, tu w pobliżu jest mój hotel. Chciałam tylko żeby Jared pomógł mi z walizkami. – rzuciła szybko Emma. Wydawała się być całkiem przyjacielską osobą.
                Jared zaczął nosić bagaże do hotelu właściwie budynek od jego mieszkania. Miałam wtedy okazję porozmawiać w cztery oczy z jego asystentką. Była szczupła, nie miała na sobie makijażu, a włosy koloru ciemny blond upięła w niedbały kok.
                - Długo tu zostaniesz? – zapytałam przyjaznym tonem.
                - Właściwie to moja praca, żeby zawsze być w pobliżu. Zostanę dopóki Jared nie powie, żebym wróciła do LA. Od niedawna zajmuję się bardziej jego sprawami firmowymi, a ponieważ nie ma go w Stanach do pilnowania interesów, to ja musiałam przylecieć tutaj i wszystko z nim załatwić. Zapewne podpisze parę świstków i będę już z nimi wracać.
                Pomyślałam o tym, co powiedziała wcześniej przy przywitaniu.
                - Co o mnie mówił Jared? – zapytałam z ciekawości. Byłam ciekawa, czy jest bardziej jego pracownicą, czy przyjaciółką.
                Zamyśliła się przez chwilę i spojrzała za mnie, czy Jareda nie ma w pobliżu.
                - Mówił wiele rzeczy, pozytywnych oczywiście. Wiesz, cieszę się, że znalazł sobie w końcu kogoś. – wyznała mi. A więc jednak była jego przyjaciółką. – Czasami był nie do zniesienia, a teraz jest cały w skowronkach i wciąż ma dobry humor. Myślę, że ty tak na niego działasz.
                Dla mnie od początku był taki. Nie widziałam go naburmuszonego czy wkurzonego, jedynie w szpitalu czy innych bardzo stresujących sytuacjach, ale wtedy to było zrozumiałe. Zaczęłam się zastanawiać, ile jeszcze o nim nie wiem. Co jeśli tylko wobec mnie był miły, troskliwy i kochany, a dla innych potrafił być złośliwy i sarkastyczny?
                Gdy wrócił i podał jej klucze od pokoju, postanowiliśmy pojechać do mnie.
                Rebecca była już w domu, brała akurat prysznic. Usiedliśmy w salonie i opowiedziałam mu o spotkaniu z Benem. Zaczął mnie pocieszać i usiadłam mu na kolanach.
                - Gdy mnie zobaczyłaś z Emmą miałaś mord w oczach. – powiedział śmiejąc się. – To seksowne, że jesteś o mnie zazdrosna. – stwierdził, i pocałował mnie namiętnie, zanim zdążyłam coś powiedzieć.
 Moja kuzynka weszła salonu i spojrzała na nas nieodgadnionym wzrokiem. Uświadomiłam sobie, że musiała być zaskoczona widząc mnie z Jaredem, a nie z Benem. W końcu odbiłam go jej, a teraz i tak wybrałam innego.
                - Leanne, możesz na słówko? – zapytała sztucznie. Wiedziałam już, że mam kłopoty.
                Wstałam i przeszłam z nią do korytarza, a ona szeptem zaczęła mieć do mnie pretensje.
                - Co to ma znaczyć? – wybuchła. – Odbiłaś mi Bena na złość?
                A między nami było już tak dobrze.
                Zaczęłam tłumaczyć jej, że jednak to do Jareda czuję coś więcej, poza tym kiedy zaczęłam spotykać się z Benem to jeszcze nie znałam Jareda (właściwie znałam, ale nie do końca). Do Becky nie przemawiały moje argumenty. Już chciałam powiedzieć jej, że przecież ma Jacka, ale wtedy wydałoby się, że wiem o nich, dlatego siedziałam cicho i wysłuchiwałam jej marudzenia.
                - Może po prostu chciałaś mi udowodnić, że możesz mieć każdego? – jej argumenty były całkowicie bez sensu, bo opisywała mnie jak jakąś zazdrosną panienkę.
                - Rebecca, ostatni raz ci mówię, że z Benem zostałam przyjaciółmi i jestem teraz z Jaredem, ponieważ to jego kocham. – pierwszy raz powiedziałam to na głos. – Pogódź się z tym, i zrozum, że nie chciałam cię skrzywdzić, tak po prostu się stało, że nam nie wyszło z Benem.
                W końcu dała mi spokój i obrażona poszła do swojego pokoju. Ja wróciłam do salonu i opowiedziałam Jaredowi o moim dzisiejszym spotkaniu z Benem. Potem rozmawialiśmy jeszcze trochę, ale zrobiło się późno i pojechał taksówką do domu.
                Przez kolejne dni nie widziałam Bena. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo się oddaliliśmy. Pomimo jego deklaracji, że zostajemy przyjaciółmi, głupio było mi do niego dzwonić, a on także sam tego nie zrobił. Zaczęłam się zastanawiać o czym prócz jego zdrowia moglibyśmy gadać tak, by nie wejść na niebezpieczny temat Jareda i mnie. Ponadto nawet gdybym chciała, to nie miałabym czasu na spotkanie – całe dnie zlatywały mi na nauce i pracy, a wieczorami spotykałam się ze znajomymi z uczelni albo spędzałam je z Jaredem u niego oglądając filmy, grając razem na fortepianie czy grając na Xboxie z nim i Shannonem. Co jakiś czas wpadała Emma, czasem do nas dołączając.
                Zaprzyjaźniłam się z asystentką Jareda, co wydawało mi się na początku śmieszne, zważywszy na to, jak patrzyłam na nią na początku. Z czasem jednak okazało się, że mamy z Emmą wspólne tematy i dobrze się dogadujemy, dlatego często wychodziłyśmy razem na lunch albo szybką kawę między zajęciami. Dzięki niej dużo dowiadywałam się o Jaredzie. Opowiadała mi o jego żmudnych przygotowaniach do ról, jak kilka razy w tygodniu ćwiczy jogę, jest weganem i przed każdym koncertem zamienia się w perfekcjonistę, dopilnowując każdego najmniejszego szczegółu.
                Rozmawiałam także z moimi rodzicami na wideo rozmowie,  ale nie mówiłam im nic o Jaredzie. Mama wypytywała mnie głównie o szkołę, a kiedy powiedziałam jej o pracy, oboje z tatą zaczęli mi gratulować. Poprosili, abym wysłała im tę gazetę do Stanów. Uświadomiłam sobie, że zobaczą tam Jareda, więc powiedziałam, że to zrobię, choć tak naprawdę zamierzałam póki co ich zwodzić i w przyszłości wymyśleć, że paczka musiała się zagubić. Wspomniałam rodzicom o nowym chłopaku, ale zapewniłam ich, iż póki co to nic poważnego. Wiedziałam, że gdybym poinformowała mamę, iż to coś większego, natychmiast chciała by przyjechać i go poznać. Na razie nie chciałam, by specjalnie latali taki kawał drogi, kiedy praktycznie niewiele jeszcze osiągnęłam, pozornie nie działo się u mnie nic nowego i pomimo, że już za nimi tęskniłam, to dopiero co się tu przeprowadziłam.
                Po dwóch dniach milczenia Rebecca się przełamała i przeprosiła mnie za swój wybuch. Rozumiałam, że wciąż miała sporo problemów, w dodatku jej awans nie tylko wiązał się z podwyżką, ale także masą dodatkowych obowiązków, z którymi przez studia się nie wyrabiała. Wyjaśniła mi też, że przez zagrożenie niezdania roku musiała szybko znaleźć korepetytora, a jedyny jaki przyszedł jej do głowy to Ben, który niedawno studiował to samo, co ona i miał teraz sporo wolnego czasu. Była na mnie zła, ponieważ niezręcznie było jej teraz uczyć się z nim, skoro byliśmy tak jakby pokłóceni. Zapewniłam ją jednak, że między mną a Benem wszystko się znów ułoży i ma się z nim uczyć tyle ile potrzeba, by dała sobie radę w szkole.
                W końcu nastał piątek – dzień, w którym miała przyjechać Constance. Dzień, który cały tydzień chodził mi po głowie. Celowo nie sprawdzałam jej zdjęć w Internecie, wyobrażając ją sobie jako starszą miłą panią, wyglądającą jak moja babcia – siwy babciny kok, staromodne ubrania i duże ilości biżuterii.
                Constance miała przyjechać o 18:00, dlatego przedłużałam swoją pracę w nieskończoność. Chciałam, aby najpierw nacieszyła się czasem spędzonym ze swoimi synami, a dopiero potem mnie zobaczyła.
                W końcu Tom miał mnie już dość, bo ślęczałam przy nim od dwóch godzin mówiąc mu, że gdzieś musi coś poprawiać. Zauważył, że celowo zostaje dłużej, dlatego z uśmiechem kazał mi się wynosić i nie zawracać mu głowy. Ubłagałam go jeszcze o pół godziny i o ósmej wyszłam ze studia.
                Zapukałam do drzwi mieszkania Jareda. Otworzył mi je Shannon i wesoło mnie powitał, mając widocznie dobry humor z powodu przyjazdu swojej matki. Zaprowadził mnie do salonu, gdzie Constance siedziała tyłem na kanapie ze swoim drugim synem i piła herbatę, śmiejąc się i o czymś rozmawiając.
                Kiedy Jared mnie zauważył, wstał i pokazał gestem, że mam do nich dołączyć.
                Constance spojrzała na mnie. Wyglądała zupełnie inaczej niż ją sobie wyobrażałam – miała długie, siwe i rozpuszczone włosy, ubrana w czarny top i dżinsy, a jej twarz wyglądała całkiem młodo i świeżo. Od razu rozpoznałam w niej matkę braci Leto – obydwoje byli do niej bardzo podobni. Teraz już wiedziałam po kim odziedziczyli swoją wieczną młodość.
                - Mamo, to jest moja dziewczyna, Leanne. – powiedział Jared oficjalnym tonem, ale z uśmiechem. Po raz pierwszy nazwał mnie „swoją dziewczyną”, co nawet mi się spodobało.       
Kobieta wstała i przywitała mnie miło, przedstawiając się.
- Leanne, zupełnie jak córka naszej sąsiadki w Bossier City. Pamiętasz ją Jared? – powiedziała do syna, a ja pewnie zrobiłam się czerwona jak burak.
- Tak, pamiętam mamo… - zaczął Jared. Postanowiłam wejść mu w słowo i sama sprostować tą sytuację.
- Właściwie to ja. – powiedziałam zakłopotana. - Znaczy byłam waszą sąsiadką, nazywam się Leanne Montgomery.
Constance była w szoku. Nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Po chwili jednak znów się uśmiechnęła, trochę delikatniej niż wcześniej i spojrzała najpierw na Jareda, a po chwili na Shannona, na którym zatrzymała swoje spojrzenie. Starszy Leto spuścił głowę i nic nie mówił.
Jared postanowił przełamać ciszę i zaproponował mi filiżankę herbaty, a gdy się zgodziłam, nalał mi ją z czajniczka stojącego na stoliku. Constance siedziała z Shannonem na trzyosobowej kanapie, a Jared na fotelu. Postanowiłam usiąść na jego oparciu, bo nie zamierzałam siedzieć obok ich matki czując się jak w potrzasku. Polubiłam ją, jednak przez jej zachowanie nie byłam pewna, czy ona polubiła mnie.
- Więc jak to się stało, że po tylu latach się odnaleźliście? – zapytała patrząc na Jareda, a nie na mnie.
Jej syn opowiedział o sesji zdjęciowej dla magazynu, a ona tylko uśmiechnęła się na moment i znów nastało całkowite milczenie.
- Czym się zajmujesz, Leanne? Oczywiście prócz pracy w ELLE.  – zapytała mnie w końcu, przełamując ciszę, która zaczynała mi już ciążyć.
- Studiuję fotografię na pobliskim uniwersytecie. – odpowiedziałam. – Shannon wspominał, że pani także zajmowała się kiedyś fotografią. – chciałam jakoś rozruszać towarzystwo, by nie było tak sztywno jak do tej pory.
- Och, stare dzieje.  – zaśmiała się Constance, wyraźnie bardziej otwarta niż przed minutą. – Ale tak, kiedyś się tym zajmowałam, chociaż bardziej traktowałam to jako hobby niż pracę. Cieszę się, że ci się udaje na tym zarabiać, najważniejsze to robić to, co się lubi. Tego zawsze uczyłam moich chłopców i teraz widzę, że dobrze zrobiłam. – spojrzała z miłością na synów, a w jej oczach widać było dumę. – Poza tym mów mi Constance.
Widać było, że bracia byli bardzo do niej przywiązani i vice versa.
Rozmawialiśmy jeszcze przez godzinę. Constance opowiadała mi o tym, jak Jared i Shannon w Bossier City sprawiali jej problemy, ale także jak o wyjeździe z miasteczka zaczęli nowe życie i odnosili sukcesy. Mówiła także, że zawsze była wdzięczna mojej rodzinie za pomoc w ciężkich chwilach i wspominała jakim byłam dzieckiem. Zdziwiło mnie, że ani razu nie powiedziała nic o Genevieve. Pomyślałam, że po prostu nie chciała jej wspominać przy Shannonie.
Zrobiło się późno, a Constance była już zmęczona podróżą i chciała iść spać. Powiedziałam, że pojadę już do domu, ale Shannon powiedział, że mogę zostać gdyż i jego matka śpi u niego. Zostaliśmy sami z Jaredem, pomogłam mu więc posprzątać filiżanki. Usiedliśmy razem na fotelu. Siedziałam na jego kolanach tak, że nogi zwisały mi z oparcia, a rękę miałam przerzuconą mu przez szyję, natomiast on obejmował mnie w talii.
- Moja mama bardzo cię polubiła. – powiedział patrząc mi w oczy.
- No nie wiem, na początku wydawała się być niezadowolona faktem, że jestem TĄ Leanne.
- Po prostu była zaskoczona. Jak szok minął, było już okej. Skoro pozwoliła ci mówić do siebie po imieniu, to musiałaś naprawdę jej zaimponować. – stwierdził i nawet mu uwierzyłam.
Postanowiłam zmienić temat, bo w końcu musieliśmy na ten temat porozmawiać, choć unikałam go cały tydzień.
- Widziałeś się w tym tygodniu z Benem? – zapytałam nieśmiało. Jared spuścił wzrok, po czym zapytał:
- A ty?
- Zapytałam pierwsza. – powiedziałam naburmuszona. – Od wizyty którą ci opowiadałam, już go nie widziałam.
Zamyślił się przez chwilę, jakby układał sobie w głowie co powiedzieć.
- Byłem u niego wczoraj rano. Właściwie ze względu na interesy, bo chcę współpracować z jego nową firmą. Jednak jak się domyślasz, potem zeszliśmy na inny temat… - zrobił pauzę i zaczął mówić ponownie dopiero wtedy, gdy go ponagliłam. – Powiedział mi to co tobie, że będziemy przyjaciółmi i tak dalej. Widziałem jednak, że nie do końca jest zadowolony, a na ręce miał bandaże. Opowiadał, że przewrócił się na schodach, bo nie może jeszcze złapać równowagi. Jak wychodziłem to spotkałem Jacka i ten zapytał mnie, czy wiem dlaczego Ben ostatnio dziwnie się zachowuje.
Słuchałam go uważnie, ale w sercu czułam ból, że przeze mnie coś niedobrego dzieje się z Benem. W dodatku ani razu go nie odwiedziłam.
- To znaczy? – zapytałam, skupiając się znów na jego historii.
- Powiedział, że Ben wcale nie spadł ze schodów, tylko rozwalił pięścią szklane drzwi od sypialni. Jak wrócił w poniedziałek do domu, zastał go siedzącego w salonie z rozwaloną ręką i pijącego whisky. Potem zobaczył, że drzwi są wybite, a wszędzie wala się pełno szkła. Był strasznie zły na niego, bo nie powinien pić kiedy bierze takie silne leki.
Poczułam się jakby przygniótł mnie ogromny kamień. Przez cały czas wydawało mi się, że Ben dobrze zniósł moją decyzję i pogodził się ze wszystkim. Teraz jednak dowiedziałam się, iż zaraz po moim wyjściu rozwalił nie tylko drzwi, ale i swoją rękę, a ponadto się upił. Nie wiedziałam, jak to rozwiązać. Pomyślałam, że moja wizyta u niego może albo polepszyć sprawę, albo całkowicie go zniszczyć. Znów miałam kolejny problem i wybór do podjęcia, bo nie miałam pojęcia czy lepiej ciągnąć naszą skomplikowaną przyjaźń, czy całkowicie się od niego odciąć i dać mu o mnie zapomnieć.
- Nie przejmuj się, w końcu się ogarnie. – Jared próbował mnie pocieszyć, całując mnie lekko wzdłuż szyi, co znacznie utrudniało mi skupienie się.
- Powinnam mu w tym pomóc? – zapytałam łamiącym się głosem.
- Jest silnym facetem, da sobie radę. Pogadam z nim jeszcze, wszystko będzie dobrze. – zapewnił mnie w przerwie w całowaniu mnie, po czym kontynuował, tym razem atakując moje usta.
Znów moje wszystkie obawy znikały, gdy tylko on zaczynał mnie całować. Mój mózg pracował wtedy na zwolnionych obrotach, zupełnie jak mój oddech. Jared wstał razem ze mną, biorąc mnie na ręce jak małe dziecko i nie przestając całować, uśmiechając się co jakiś czas. Czułam piękny zapach jego perfum i mocniej objęłam go za szyję, gdy niósł mnie na górę po schodach.
Stanął przy uchylonych drzwiach, które kopnęłam nogą by otwarły się szerzej. Była tam zapalona jedynie nocna lampka, ale było na tyle jasno by widzieć, że to sypialnia. Na środku dość dużego pokoju stało duże łóżko, na którym Jared położył mnie delikatnie, choć mógłby mnie na nie nawet rzucić, nie przeszkadzałoby mi to. Przez moją głowę przemknęło wspomnienie, jak w dzieciństwie zanosił mnie do łóżka, gdy niemalże już zasypiałam na kanapie oglądając bajki. Szybko jednak odrzuciłam to wspomnienie, skupiając się na tym co działo tu i teraz.
Pomogłam mu zdjąć t-shirt, a on rozpinał guziki mojej koszuli, co jakiś czas całując mnie po odsłoniętych obojczykach i ramionach, a ja błądziłam rękoma po jego ciele.
- Jesteś pewna? – zapytał pochylając się nade mną i dysząc ciężko.
- Tak. – powiedziałam zdecydowanie i złożyłam mu kolejny pocałunek na klatce piersiowej.

                Dalej wszystko działo się tak szybko, że działałam jak w amoku, czując się jakbym śniła lub była na haju. Pomyślałam nawet o teledysku do Hurricane, który kiedyś oglądałam, i dopiero teraz rozumiałam jego znaczenie. Czułam się zupełnie jak dziewczyna, która tam występowała – zdominowana, ale w pełni usatysfakcjonowana.

13 komentarzy:

  1. Biedny Ben, mam nadzieje, ze sie pogodzi z faktem zwiazku Lea'i i Jareda :3 szkoda mi go ): sle jestem szalenie zadowolona z tego, jak sie akcja potoczyla miedzy naszymi kochankami :D ajj ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA KOCHAM KAZDY ROZDZIAL <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie :D Trafiłam, że to Emma, więc mój szósty zmysł jeszcze całkiem nie wysiadł po maturze (najwyraźniej zaczyna działać :D)
    Może to dziwnie zabrzmi, ale ucięłaś w najgorszym możliwym momencie, nie że oczekiwałam takich scen, ale... jeśli masz coś w zanadrzu, ja nie pogardzę :D
    Ben to wariat. Sorry, ale kto zdrowy na głowę łączy leki i alkohol?!?
    Czekam na kolejny rozdział z utęsknieniem :)
    Weny!
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Good job Watson :D
      Haha, pomysle nad tymi scenami :)
      #soon

      Usuń
    2. Cóż, może i u Ciebie kolejny rozdział #soon, ale u mnie jest już teraz, więc zapraszam :)
      S.

      Usuń
    3. Już przeczytałam i skomentowalam, rewelacyjny (:

      Usuń
  4. Po tym jak Ben wylądował w szpitalu byłam pewną, że ona będzie z nim i Jared będzie samotny, a tu takie zaskoczenie. :-* piszesz super. :-* życzę powodzenia z dalszymi wątkami . :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Bena :( Ale rozdział suuuper! Kiedy będzie nowy? :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak! Tak! Tak! Jared i Lea! <3 Chociaż odzyskałam trochę serca i przyznam, ze zrobiło mi się trochę szkoda Bena, jednakże ta końcowa scena mnie usatysfakcjonowała i mam nadzieję, że teraz będzie pięknie....
    Z poważaniem,
    J.B

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)