W
ostatniej chwili zauważył mnie Shannon i szturchnął brata łokciem. Jared
odwrócił się i spojrzał na mnie zaskoczony tym widokiem. Biegłam jeszcze
szybciej, starając się popchnąć jak najmniejszą ilość ludzi.
Rzuciłam
się mu na szyję, gdy tylko dobiegłam wreszcie do celu. Objął mnie mocno, jakby
już nigdy miał mnie nie wypuścić.
-
Nie zostawiaj mnie w ten sposób. – wyszeptałam mu do ucha, wciąż obejmując jego
szyję. Czułam na sobie spojrzenia ludzi, ale miałam to gdzieś. Chyba nawet
gdzieś błysnął flesz.
-
Nigdy. – zapewnił mnie i spojrzał głęboko w oczy.
-
Kłamałam. Nie chciałam wybrać Bena, tylko ciebie. – plątał mi się język, ale
chyba zrozumiał moje słowa, bo się uśmiechnął.
Najwyraźniej
tak samo jak ja nie przejmował się innymi, bo na środku lotniska pocałował mnie
prosto w usta. Chciałam zatrzymać czas i zapamiętać dokładnie tę chwilę: moja
dłoń na jego policzku, on obejmujący mnie w pasie i całujący tak, że
rozpływałam się w powietrzu.
-
Muszą państwo już wchodzić. – poganiał ich pracownik lotniska.
-
Rozmyśliliśmy się. – odpowiedział mu Shannon patrząc na nas z lekkim uśmiechem.
-
Dlaczego chciałeś mnie zostawić bez słowa? – zapytałam z wyrzutem, wciąż będąc
do niego przyrośnięta.
Niepewnie
spojrzał mi w oczy i powiedział smutno:
-
Bo kiedy ostatnim razem się żegnaliśmy, nie widziałem cię dziewiętnaście lat.
Jeszcze
raz go pocałowałam, tym razem szybciej i delikatniej.
Bracia
wzięli z powrotem swoje walizki i szliśmy w stronę wyjścia, kiedy Jared chwycił
mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie, a ja zrobiłam to samo. Mnóstwo ludzi
gapiło się na mnie, niektórzy z widoczną nienawiścią, inni nie krępowali się by
robić nam zdjęcia. Jednak kiedy podejmowałam tę decyzję, liczyłam się z jej
konsekwencjami.
Nie
chciałam by Ben dowiedział się o moim wyborze z gazet, ale równie beznadziejne
było powiadomienie go o tym przez telefon. Postanowiłam, że powiem to osobiście
gdy nadarzy się okazja, może do tamtej pory niczego nie przeczyta na ten temat.
-
Wciąż nie mogę uwierzyć, że chcieliście tak po prostu wyjechać. – powiedziałam,
gdy siedzieliśmy już w moim samochodzie i jechałam w stronę centrum, jak mi
kazali.
-
Tak naprawdę do końca liczyłem, że jednak zdecydujesz na moją korzyść. –
Shannon musiał o wszystkim wiedzieć, bo nie wydawał się być zaskoczony jego
słowami.
Jechałam
wzdłuż Oxford Street, lecz kiedy przejechaliśmy koło wielkiego łuku, a po lewej
widziałam znajomy Hyde Park, nagle Jared
powiedział, abym skręciła w prawo.
-
Po co jedziemy do Marylebone? – zapytałam, widząc pierwszy raz tę okolicę, a
jej nazwę zdradzały jedynie znaki drogowe.
-
Zobaczysz. Na następnym zakręcie w lewo.
Kierował
mną tak jeszcze chwilę, a ja skręcałam to w lewo, to w prawo. Ciągnęły się tu
długie rzędy kamienic o różnym wyglądzie – raz były białe i nowe, za chwilę
stare i dwukolorowe, a na końcu nowoczesne.
Kiedy
znak pokazał Mansfield Street, Jared nakazał mi zaparkować przy chodniku i
wysiąść. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
Stanęliśmy
pod bogato zdobioną wysoką, białą kamienicą z kilkoma kolumnami i w
renesansowym stylu. Naliczyłam, że miała pięć pięter i poddasze.
-
A jesteśmy tu bo? – zapytałam wreszcie. Na szczęście nie padało, ale niebo było
zachmurzone.
-
Bo kupiłem to mieszkanie tydzień temu w nadziei, że wybierzesz mnie. – odparł
podziwiając budynek, podczas gdy ja oniemiałam. – Dobrze, że go jednak nie
sprzedałem. Shannon też kupił tu mieszkanie, zaraz naprzeciwko moich drzwi.
Wreszcie
stało się dla mnie jasne, dlaczego tak bardzo zraniła go moja decyzja. Wszystko
już sobie zaplanował – kupił mieszkanie niedaleko mnie, zakończył trasę
koncertową, nastawił się, że docenię to wszystko – a ja po prostu go olałam, w
dodatku każąc się mu wynosić. Każdego by to zabolało.
Weszliśmy
do środka budynku – portier miło nas powitał w ogromnym holu, po czym podał
Jaredowi jego klucze.
Jego
mieszkanie było minimalistyczne, ale każdy element zdradzał jego osobowość.
Wszystko pasowało tu idealnie – biały fortepian w kącie salonu, mnóstwo obrazów
i zdjęć na ścianach, najróżniejsze rzeźby, piękne meble, porozrzucane zabawne
rysunki na stole. Wszystko w tym mieszkaniu było związane albo ze sztuką, albo
z muzyką. Pod ścianą znajdowały się jeszcze schody z ozdobną balustradą
wyglądającą jak winorośl, prowadzące na poddasze.
-
Jak ci się podoba? – zapytał Jared stojąc ze skrzyżowanymi rękami.
-
Jest świetne. Pasuje do ciebie. – powiedziałam szczerze.
Na
komodzie stało parę fotografii w srebrnych ramkach. Wzięłam największą z nich w
rękę, przestawiających małoletnich braci Leto siedzących na schodach.
-
Takich was pamiętam. – powiedziałam, pokazując im zdjęcie.
Pogoda
sprzyjała, dlatego siedzieliśmy na dworze pijąc kawę. W pewnej chwili Shannon
wstał i powiedział do Jareda:
-
Muszę zadzwonić do mamy, że jednak nie przyjeżdżamy. – i przeprosił nas na
moment.
Próbowałam
sobie przypomnieć jej twarz, ale nie zapadła mi ona szczególnie w pamięć.
Wiedziałam, że przychodziła do nas czasami, jednakże miałam wtedy tylko trzy
lata, dlatego miałam prawo jej nie pamiętać.
-
Jak dawno was nie widziała? – zapytałam siedząc obok Jareda na metalowych
krzesełkach ogrodowych. Wokół pachniały balkonowe pelargonie.
-
Jakieś trzy miesiące, przez ten czas mieliśmy trasę po Europie, dlatego nie
mieliśmy chwili żeby wpaść do Los Angeles. – odpowiedział rozglądając się po
okolicy.
-
Może powinniście jednak pojechać ją odwiedzić? – miałam teraz wyrzuty sumienia,
że przeze mnie zawiedli swoją mamę.
-
Mam pomysł. Poczekaj chwilkę. – powiedział i pobiegł do salonu, gdzie Shannon
rozmawiał przez telefon.
Wyjęłam
swoją komórkę z torebki, bo znów zapomniałam włączyć dźwięk. Miałam jedno
nieodebrane połączenie od Bena, więc postanowiłam oddzwonić. Wiedziałam, że nie
będzie to łatwa rozmowa, ale zamierzałam omijać krępujący temat, bo nie
chciałam mówić mu czegoś takiego przez telefon.
-
O, hej. – powiedział jego głos w słuchawce. – Dogoniłaś ich?
Już
pierwsze pytanie mnie pogrążyło. Zawahałam się z odpowiedzią, a on zapewne to
wyczuł.
-
Tak, dogoniłam. – odpowiedziałam za krótko i za prosto, co od razu zdradzało,
że coś ukrywam.
Wymowna
cisza w słuchawce. Oboje nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. On nie chciał pytać,
a ja odpowiadać.
-
Nie wyjechali? – zapytał obojętnym głosem.
-
Nie. – po kolejnym milczeniu postanowiłam zakończyć tę niezręczną rozmowę. –
Wpadnę do ciebie później i pogadamy, okej?
-
Jasne. – powiedział smutno, jakby już spodziewał się, o czym chcę z nim
porozmawiać.
Siedziałam
jeszcze chwilę w samotności, po czym Shannon do mnie dołączył.
-
Jared jeszcze rozmawia przez telefon. – oznajmił. – Mama przyjedzie tu w
weekend.
Nie
wiem dlaczego, ale poczułam się spanikowana. Zaczęłam się stresować, czy ich
matka mnie polubi. W końcu byłam dużo młodsza od Jareda, poza tym w przeszłości
się mną opiekował, co mogło albo działać na moją korzyść, albo wręcz odwrotnie.
Właściwie
nie znałam ich matki – nie pamiętałam nawet jej imienia. Najchętniej nie
przyznawałabym się, że jestem kim jestem. Pomyślałam jednak, że bracia nie będą
jej chcieli okłamywać.
-
Nie wyglądasz na zadowoloną. – stwierdził Shannon widząc moją minę.
-
Cieszę się z jej wizyty, naprawdę. – powiedziałam. – Po prostu ona wie o mnie
wiele, a ja o niej nic. Boję się jej reakcji i tyle.
Shannon
zamyślił się na chwilę.
-
Na pewno się ucieszy, że znów cię zobaczy. Zawsze bardzo cię lubiła. - Jego
słowa mnie trochę uspokoiły, ale wciąż zastanawiałam się, jak to będzie. – A
skoro chcesz coś o niej wiedzieć, to ma na imię Constance. Poza tym kiedyś była
fotografem, dlatego już masz u niej plusa. – uśmiechnął się do mnie i upił łyk
swojej kawy.
O
17:00 uznałam, że czas pojechać do Bena. Nie mogłam odwlekać tego w
nieskończoność, bo każda kolejna godzina odbierała mi pewność siebie.
Jared
zapytał, czy pojechać tam ze mną. Bałam się jakiegoś starcia między nimi, więc
poprosiłam by został w domu.
Gdy
weszłam, Bena nie było w salonie. Zajrzałam do kuchni – tam też nie było po nim
śladu. Zawołałam jego imię, ale nikt nie odpowiadał. Już miałam wychodzić,
kiedy usłyszałam jak szura nogami po podłodze, uderzając czymś o nią.
Wyszedł
prawdopodobnie z sypialni – był luźno ubrany, chodził o kulach i miał
zmierzwione włosy, jakby dopiero co wstał.
-
Spałeś? – zadziwiłam się, bo było dopiero (albo już) nieco po siedemnastej.
Ben
przetarł zaspane oczy i usiadł na szezlongu pod oknem w salonie.
-
Tak, strasznie mnie dzisiaj bolał brzuch i Jack dał mi mocne środki
przeciwbólowe, po których od razu zasnąłem. Potem wyszedł do pracy, więc nie
miał mnie kto obudzić. – westchnął i padł na oparcie.
-
Wszystko już dobrze? – postanowiłam się upewnić, bo to co zamierzałam mu
powiedzieć nie było miłe.
-
Nadal boli, ale jest już lepiej. – łapał duże hausty powietrza, jakby chciał uśmierzyć
tym ból. – O czym chciałaś porozmawiać?
Znów
zapomniałam języka w gębie. Całą drogę układałam sobie w głowie co mu powiem,
ale teraz, gdy nadszedł ten czas, w mojej głowie panowała całkowita pustka.
Postanowiłam zacząć od początku, stopniowo uzmysławiając mu, co chcę przekazać.
Usiadłam
na końcu szezlongu i starałam się mówić rzeczowo.
-
Kiedy Jared za mną pobiegł, zatrzymał mnie przy samochodzie. Chciałam odjechać,
ale wszedł do środka i powiedział, że nie wyjdzie dopóki nie podejmę
jednoznacznej decyzji. – mówiłam szybko, bo nie chciałam na niego patrzeć,
tylko skupiałam się na składaniu słów. – Na początku powiedziałam mu, że
wybieram ciebie, ale potem uświadomiłam sobie, że zrobiłam to tylko po to, żeby
się odczepił. Gdy powiedziałeś, że wyjeżdża do Los Angeles…
-
Zrozumiałaś, że to on jest tym jedynym. – wszedł mi słowo i dokończył smutnym
tonem. Nic się nie odezwałam i opuściłam głowę, nie mając odwagi na niego
spojrzeć.
Ben
chwycił mnie pod brodę i obrócił moją głowę w swoją stronę, bym na niego
patrzyła.
-
Cieszę się, że wybrałaś tego, którego kochasz. Wolę żebyś była szczęśliwa z nim, niż
nieszczęśliwa ze mną. – powiedział kojącym tonem i poklepał mnie po dłoni. – To
chyba nie znaczy, że nie będziemy się już widywać? – zapytał z uśmiechem. –
Oczywiście jako przyjaciele.
-
Jasne, że będziemy się widywać. – zapewniłam go.
Myślałam,
że gorzej to przyjmie. Dłużej się martwiłam, niż faktycznie było czego. Ucieszyłam
się, że Ben był tak wyrozumiały i nie żywił do mnie urazy. Wiedziałam, że
będzie inaczej między nami, a także między nim a Jaredem, ale z czasem znajdzie
kogoś nowego i pogodzi się ze wszystkim.
Posiedziałam
z nim jeszcze chwilę i opowiedziałam o akcji na lotnisku. Sprawdziliśmy kilka
plotkarskich stron internetowych na jego iPadzie – wszędzie na pierwszej
stronie były zdjęcia moje i Jareda obściskujących się na Heathrow.
Znów
zostałam opisana jako „nowa tajemnicza dziewczyna Jareda Leto”, ale na
następnej stronie już zbadano moją tożsamość. Napisali, że jestem fotografem i poznałam
go niedawno na sesji zdjęciowej ELLE UK, opublikowano nawet zdjęcia, które
zrobiłam. Zaskoczyło mnie, że tak szybko mnie znaleźli, ale na końcu były
zdjęcia zza kulis, gdzie poprawiałam mu kurtkę, albo pokazywałam gestami jak ma
stanąć.
Oczywiście
wszystko, co o nas napisano nie było prawdą. Nie poznaliśmy się tamtego dnia i
nie byłam wtedy jeszcze oficjalnie fotografem (technicznie rzecz biorąc wciąż
nie byłam, bo dopiero zaczęłam studia w tym kierunku).
Ben
ze spokojem oglądał wszystkie nasze fotografie, ale wiedziałam że w myślach go
to w jakimś stopniu boli.
Wieczorem
chciałam pojechać jeszcze na moment do Jareda, chcąc powiedzieć mu, jak Ben
wszystko przyjął. Poza tym pewnie sam też planował z nim pogadać jak facet z
facetem, dlatego chciałam upewnić go, że jego przyjaciel nie ma mu nic za złe.
Jechałam
znów do jego mieszkania, po drodze myląc drogę widząc wszystkie jednakowe
budynki. W końcu jednak znalazłam budynek z kolumnami, jedyny taki w tej
okolicy.
Stojąc
na jasnym i zadbanym korytarzu, zaczęłam pukać do jego drzwi. Nikt nie
otwierał.
Postanowiłam
spróbować u drzwi naprzeciwko, bo Jared wspominał, że jest to mieszkanie
Shannona.
Otworzył
z uśmiechem.
-
Szukasz Jareda? – zapytał.
-
Tak, gdzieś wyszedł?
-
Mówił, że ma ważne spotkanie. Nie wspominał kiedy wróci. Chcesz poczekać u
mnie?
Postanowiłam,
że wrócę w końcu do domu, bo cały dzień jeździłam w tę i z powrotem.
-
Nie, dzięki. Zadzwonię do niego i po prostu wszystko mu opowiem. Muszę coś w
końcu zjeść i odpocząć.
Pożegnałam
się z Shannonem i wyszłam z budynku.
Kiedy
wsiadałam do auta, z daleka zobaczyłam spacerującego Jareda. Już miałam
wysiadać, gdy u jego boku zauważyłam kogoś jeszcze.
Szedł
z jakąś kobietą, mniej więcej w moim wieku. Śmiali się i żywo o czymś
dyskutowali. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego nic mi nie wspomniał o tym
spotkaniu. Pierwszy raz poczułam ukłucie zazdrości o niego.
Wysiadłam
z auta i poszłam w ich stronę starając się maskować zdenerwowanie.
Najlepszy rozdział haha tak długo na niego czekałam. Wszystko pięknie a tu na końcu jakaś kobieta? Nie ma rozdziału w którym wszystko jest pięknie i idealnie. No ale wiadomo że gdyby tak było, to opowiadanie nie byłoby ciekawe. Fajnie że Ben przyjął to na klatę i z uśmiechem. To dobrze o nim świadczy. Słodkie zatrzymanie na lotnisku też ci wyszło. Widać że masz wyobraźnię i może jesteś amatorką w pisaniu ale bardzo dobrze ci to wychodzi. Jest akcja, napięcie, emocje i to się liczy. Czekam na kolejny i życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńW końcu są razem z Jaredem :D Musiałam ostatnio nadrobić kilka rozdziałów, ale z niecierpliwością czekałam na ten moment :P Cieszę się, że z Benem też Lea już wszystko wyjaśniła. Mam nadzieję, że chłopak sobie kogoś znajdzie :) A zakończenie? Najlepsze! ;) Nie mogę się doczekać kolejnego! Życzę duużo weny :)
OdpowiedzUsuńDzieki :)
UsuńJa mam nadzieję, że ta "tajemnicza kobieta" to Emma, nikt inny. Bo nie chcę widzieć sytuacji, w której Lea sama będzie musiała sobie radzić, mając tym bardziej świadomość, że Jay i Shann zamierzają zostać w Londynie, przynajmniej na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńAch, te gazety plotkarskie. Ostatnio czytałam o kulisach ich powstawania i się załamałam, ale to nie dotyczy całego tematu.
Wierzę, że wszystko będzie dobrze :)
Pozdrawiam,
S.
Dziekuje, wszystko niedługo sie wyjaśni :)
UsuńOchhh. W końcu. Jared.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy jestem do końca zadowolona, bo jednak Ben to super człowiek jest no! Przystojny, mądry, uroczy same zalety... No ale Jared to Jared.
Kiedyś się z tym do końca pogodzę, na razie muszę tę wiadomość przetrawić, przespać się z nią. XD
No i mam nadzieję, że Lea nie zrobi żadnej sceny zazdrości, ani nic takiego, a ta kobieta będzie po prostu Emmą, czy kimś tam. ;D
Rozdział dobry, zaspokaja moją chęć czytania więcej tego cuda na dzisiejszy wieczór. ;D
Dużo weny życzę i nie mogę się doczekać kolejnego. :)
Yell
Zawsze bedzie ktoś niezadowolony :D
UsuńDzieki :3
Wreszcie! Ta scena, sytuacja na lotnisku była najlepsza. W ogóle, twierdzę, że ten rozdział był najlepszy. Być może dlatego, że tak na niego się czekało. W końcu jest z Jaredem :) I jest super ^^ Zapowiada się coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńPod koniec, właściwie na koniec, wystąpiła "pewna dziewczyna". Jestem ciekawa, kogo miałaś na myśli? Ale sądzę, że to chodzi o Emmę. Jednak Lea sądzę, że poczuła zazdrość i złość, jak to na kobietę przystało.
Tak więc teraz czekam na nowy rozdział i mam nadzieję, że niedługo się pojawi.
Pozdrawiam,
Puzzel <30
Dziekuje :) mam nadzieje, ze jeszcze wiecej bedzie takich "najlepszych" rozdziałów.
UsuńJutro sie okaże :3
Pierwsza moja reakcja to TAK!!!!!!!!! Jednak zasłużyłaś na moją miłość, ale po końcówce, zastanawiam się nad tym... Mam nadzieję, że to tylko jakaś daleka kuzynka Jareda, z którą nie widział się bardzo, ale to bardzo długo. Proszę, żeby to była prawda...
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
J.B