17.05.2014

Rozdział 12 – Praying for a Riot




                - Widzę, że świetnie się bawisz. – powiedział Jared z przekąsem. Usłyszałam chłopięcy śmiech Bena.
                - Nie narzekam. – odparł. – Wygląda na to, że musisz zacząć nam kibicować jak obiecałeś.
                Teraz zaśmiał się Jared.
                - Kto powiedział, że wygrałeś? Lepiej zapytaj Leanne gdzie była po południu. Nie daję tak łatwo za wygraną.
                Poczułam się dziwnie, jak piłeczka odbijana w tę i z powrotem – jedyną różnicą było to, że to ja miałam wpływ na to, kto utrzyma ją przy sobie.
                - Chyba ważniejsze, gdzie spędziła noc. – Ben próbował obronić swoje racje. – Może JESZCZE nie wygrałem, ale jestem bliżej niż ty.
                - Jesteście naprawdę porąbani. – wtrącił się uradowany Jack. – Komuś kawy?
                Obydwoje poprosili o kawę.
                - Mogłeś sobie odpuścić ten teatralny ruch z całowaniem na pożegnanie. – powiedział Jared, nie miał jednak żalu czy złości w głosie, był bardziej obojętny.
                - Całowaliśmy się zanim przyszedłeś, więc dlaczego nie miałbym pocałować jej na pożegnanie? – zapytał retorycznie. Szczerze mówiąc też nie spodobał mi się ten gest, ale nic już wtedy nie mówiłam, bo wyszło by na jaw, iż wiem o ich układzie. – Zastanawiam się, kiedy odpuścisz.
                Jared nie wahał się ani sekundy z odpowiedzią.
                - Kiedy wprost powie, że chcę między nami tylko przyjaźni, a będzie z tobą. Oczekuję, że jeśli będzie odwrotnie to ty także odpuścisz.
                Chwila ciszy. Jack wraca do salonu i stawia kawy na stoliku przy kanapach. Słyszę ich kroki - zmieniają miejsce i siadają na nich.
                - Oczywiście. Wiesz, że zawsze gram fair. – odpowiedział w końcu Ben.
                - Chyba, że chodzi o pokera. – wtrącił Jack. – Zawsze ogrywasz mnie swoimi sztuczkami.
                - Dobrze, że też znam parę tricków. – powiedział wesoło Jared. Domyśliłam się, że nie mówi teraz tylko o pokerze.
                - Dobra chłopcy, zostawiam was z tą debatą. – rzucił Jack kładąc filiżankę na stoliku i wstał.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że zostawiłam w pokoju gościnnym bransoletkę Gen, którą zawsze nosiłam. Nie chodziło o to, że była jakaś specjalnie piękna – zwykły rzemyk i przewieszona na nim złota okrągła zawieszka z jej datą urodzenia i imieniem. Chodziło raczej o wartość sentymentalną. Nie mogłam się jednak po nią teraz cofnąć, bo wydałoby się że cały czas tu stałam.
Usłyszałam Jacka idącego w stronę schodów. Zatrzymał się jednak, gdyż jego telefon zadzwonił.
- Kochanie, mówiłem żebyś nie dzwoniła. – szeptał. – Oboje zgodziliśmy się, by na razie utrzymać to w tajemnicy. – chwila ciszy, po czym znów odpowiada. – Tak Becky, dziś też widzimy się wieczorem.
Zdziwiło mnie, że znów zeszli się z Rebeccą – przynajmniej było już dla mnie jasne gdzie wczoraj był Jack i dlaczego Becky nie odpisała na moją wiadomość.
Szybko uciekłam w stronę windy. Długo się jednak nie otwierała, gdyż cały czas stała na najniższym piętrze. W korytarzu zjawił się Jack i spojrzał na mnie zdziwiony. Pokazałam mu gestem, żeby trzymał buzię na kłódkę, a on tylko się uśmiechnął i pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
Podszedł bliżej i wyszeptał, oglądając się za siebie czy nikt nie idzie.
- Słyszałaś ich? – zapytał.
Przytaknęłam.
- Wiedziałam już wcześniej. – powiedziałam już normalnie, gdy byliśmy w windzie.
- Oni wiedzą, że znasz ich plan?
- Nie. I nie chcę żeby wiedzieli, okej? – nie wiedziałam czy mogę go prosić o taką przysługę. Nie byłam do końca pewna, czy będzie lojalny wobec brata, czy wobec mnie. Jednakże nie zaszkodziło spróbować.
- Niech będzie. Sam jestem ciekaw, jak to się wszystko potoczy. – zamyślił się na chwilę. – słyszałaś coś jeszcze? – zapytał poważniej i już wiedziałam, o jaką rozmowę mu chodzi.
- Słyszałam. I pozostanie to tajemnicą, dopóki nie wygadasz też mojej. – nie chciałam go szantażować, ale przynajmniej miałam pewność, że mnie nie zdradzi.
- Nie mów Becky, że wiesz. – powiedział. Nie chciałam znów okłamywać Rebeki, ale skoro on miał ukrywać mój mały sekret przed swoim bratem, to byłam mu winna to samo.
- Dobrze. – zapewniłam go.
- Interesy z panią to czysta przyjemność, panno Montgomery. – zmienił już ton na wesoły, który wciąż mu towarzyszył. Pewnie w pewnej mierze mu ulżyło, że już wiem, bo teraz mógł prosić mnie zostawienie im wolnego mieszkania, a wcześniej musieli wszystko planować. Zastanawiałam się od jak dawna to trwało.
- Od dawna znów się spotykacie? – zapytałam. Wydawał się zaskoczony tym, że wiedziałam o tym, iż byli wcześniej ze sobą.
- Zaprosiła mnie do siebie po tym, jak wyprowadziłaś się do hotelu. O co właściwie wam poszło?
Stanęliśmy w holu. Było mi żal Jacka, bo wydawało się, że naprawdę zależy mu na mojej kuzynce, a ona najwyraźniej go okłamywała.
- Rodzinne sprzeczki. – siliłam się na wiarygodność. – Nie przeszkadza ci, że latała za Benem?
Jack machnął ręką.
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Mówiła, że chciała tylko wzbudzić we mnie zazdrość.
Powiedziałam, że się spieszę i wyszłam. Teraz byłam pewna, że Rebecca nie do końca była wobec niego szczera – z pewnością nie uderzyłaby mnie w twarz, gdyby nie zależało jej na Benie. Możliwe, że to Jack miał być teraz jej bronią przeciwko Benowi. Nic jednak nie mogłam jej zarzucić, gdyż obiecałam milczenie.
Po powrocie do domu Rebecca powiedziała, że dostała się do agencji o której mówiła. Pogratulowałam jej, po czym poszłam się szykować.
Pierwszy dzień na uczelni nie był taki zły – poznałam ciekawych ludzi, a i zajęcia nie były ciężkie. Zaprosili mnie na pierwszą studencką imprezę integracyjną. Pomyślałam, że będzie się to wiązało z dużymi ilościami alkoholu, jednak nie mogłam odmówić, bo wyszłabym na totalnego outsidera.
Kiedy wychodziłam z uczelni, pod jej gmachem zaczepiła mnie szczupła dziewczyna o oliwkowej karnacji i ciemnych, prostych włosach zawiązanych w kucyk. Miała duże brązowe oczy i była naprawdę ładna. Rozpoznałam ją, miałyśmy dzisiaj razem zajęcia.
- Hej, pamiętasz mnie? – zapytała miło.
- Tak, kojarzę, ale niestety nie pamiętam imienia. – przyznałam.
- June Levesque. Przypomnisz mi swoje?
- Leanne Montgomery.
Podałyśmy sobie dłonie.
- Wpadasz dziś na tą imprezę powitalną w Camberwell House? Ponoć mają tam być wszyscy z pierwszego roku z różnych kierunków. Słyszałam, że faceci z rysunku są całkiem nieźli.
Na naszej uczelni były same artystyczne kierunki, między innymi malunek, rysownictwo, rzeźba, grafika czy fotografia. Nie miałam głowy do kolejnych facetów, ale nic już nie mówiłam na ten temat.
- Jasne, przyjdę. – powiedziałam z uśmiechem.
- Możesz kogoś przyprowadzić jeśli chcesz. – zaproponowała. – Ja przyjdę z siostrą, jest z drugiego roku grafiki 3D.
- Zobaczę, może kogoś namówię.
Całą drogę do domu zastanawiałam się, kogo zabiorę. Nie mogłam przecież iść i z Jaredem, i z Benem, a z kolei zabranie jednego oznaczało jeden punkt dla niego.
W domu niepewnie zapytałam Rebekę o poradę.
- Nie będę taką zołzą, żeby odradzać ci Bena. Myślę, że to z nim powinnaś iść, bo Jared jest.. hm, starszy jak na studencką imprezę. – powiedziała ubierając się w wyzywającą sukienkę.
- A ty się gdzieś wybierasz? – zapytałam udając głupią, chociaż wiedziałam, z kim się dziś spotyka. Becky nie odwróciła wzroku od lustra i rzuciło szybko:
- Mała impreza, nic wielkiego.
Postanowiłam za jej radą zadzwonić do Bena.
- Lea wiesz, że bardzo bym chciał. – mówił zdenerwowany, jakbym własnie przerwała mu w czymś ważnym. – Mam teraz mały kocioł w pracy, nie mogę  wyjść, przepraszam.
Uspokoiłam go, że wszystko w porządku. Może i nie było to do końca uczciwe, ale nie chciałam iść tam sama, więc zadzwoniłam tym razem do Jareda. Ten zgodził się od razu i zadeklarował, że przyjedzie po mnie autem, które wczoraj wypożyczył na jakiś czas.
Już przed wejściem do wielkiego gmachu domu studenckiego widziałam w oknach migające kolorowe światła, a taneczna muzyka płynęła z jego wnętrza na kilometr. Jared nie mógł znaleźć wolnego miejsca na parkingu, dlatego powiedział żebym weszła już do środka i poczekała tam na niego.
Gdy weszłam od razu wetknięto mi w rękę czerwony kubeczek z alkoholem w środku. Nagle z tłumu wyłoniła się June i powitała mnie przyjaźnie. Jej siostra, wyraźnie wyższa od niej i o jaśniejszych, miodowych włosach uśmiechnęła się do mnie i przedstawiła jako April. Jedyne co od razu rzuciło mi się w oczy, to mała srebrna triada spoczywająca na jej szyi na cienkim łańcuszku. Obejrzałam się za siebie i widziałam już przez małe okno w drzwiach Jareda podążającego chodniczkiem w naszą stronę.
Gdybym miała jeszcze czas, z pewnością wróciłabym się i kazała mu jechać do domu. Nie było już jednak odwrotu – mogłam mieć tylko nadzieję, że April nie dostanie zawału na jego widok.
Kiedy wszedł, kilka osób zatrzymało się na chwilę, jednak wszyscy po chwili namysłu odwracali głowę, myśląc pewnie, że to ktoś podobny. Na szczęście miał na sobie prosta skórzaną kurtkę, która zasłaniała jego tatuaże i nie założył naszyjnika z triadą – inaczej z pewnością więcej ludzi by go zaczepiło. April stała jak wryta i patrzyła na raz na mnie, raz na June nie mogąc wypowiedzieć ani słowa.
June wyciągnęła do niego rękę przedstawiając się i szturchnęła siostrę by ocknęła się z amoku. Ta także uniosła drżącą dłoń i piskliwym głosem powiedziała swoje imię.
- Ty jesteś Jared Leto? – zapytała po chwili.
- Chyba tak. – powiedział rozbawiony jej reakcją Jared. April spojrzała na mnie jakby miała zaraz zemdleć, gdy ściskała jego dłoń. Przez chwilę obawiałam się, że jej nie puści, w końcu jednak to zrobiła.
- Leanne, nie przedstawisz się? – zapytała mnie cicho June obserwując swoją siostrę rozmawiającą z Jaredem o jego muzyce.
- Właściwie to przyszliśmy tu razem. – odparłam, a ona popatrzyła na mnie podejrzliwie, po czym się uśmiechnęła i nie skomentowała tego.
Kiedy April w końcu przestała zasypywać mojego towarzysza setką pytań i obiecał jej, że później zrobi sobie z nią zdjęcie i jeszcze porozmawia, zostawiła nas w spokoju i weszliśmy między ludzi. Tu muzyka była o wiele głośniejsza, a światła zmieniały się tak szybko, że trudno było dostrzec jakiekolwiek twarze. Czułam, że tu będziemy bezpieczni od jego fanek.
Muzyka zmieniła się na wolną i spokojną, a kolorowe efekty świetlne zmieniono na białe reflektory, jednakże było teraz ciemniej. Jared poprosił mnie do tańca, a ja nie miałam serca odmówić.
- Sława musi być naprawdę wkurzająca. – powiedziałam mu do ucha, kiedy tańczyłam przytulona do niego. Usłyszałam jak cicho parsknął śmiechem.
- Czasami tak. Ale to miłe, gdy ktoś mówi ci, że to co robisz ma sens, podoba mu się, w jakiś sposób mu pomaga.
Spojrzałam na jego twarz. Co jakiś czas biała fala ją oświetlała, przez co jego oczy wydawały się być niemalże koloru letniego nieba w Luizjanie. Czyste i piękne.
- Tak szybko dzisiaj uciekłaś. Wydawałaś się być przestraszona, że zobaczyłem cię u Bena. – wszedł na temat, którego chciałam uniknąć. Faktycznie, nie chciałam by mnie tam spotkał i z pewnością gdyby go tam nie było, to nigdy by się nie dowiedział o nocy, którą tam spędziłam.
- Wiedziałam, co sobie pomyślałeś. – odparłam.
- Dlaczego obchodzi cię co sobie pomyślałem?
Zagiął mnie tym pytaniem. Sama nie znałam odpowiedzi. W końcu gdybym chciała, aby był tylko moim przyjacielem, to nie obchodziłoby mnie co myślał o moim związku z Benem. Ja jednak działałam na dwa fronty – chciałam żeby obydwoje mieli równe szanse. Ale po co, skoro decyzja należała do mnie? Dopiero teraz zrozumiałam, że nie chciałam jej podejmować. Nie potrafiłam. Chciałam, żeby to wszystko samo się rozwiązało. Żeby jeden z nich odpuścił, wybrał za mnie, oszczędził mi dylematu i dał jedną opcję.
- Bo nie chcę, żebyś tak o mnie myślał. – powiedziałam całkiem bezsensu. – Nic między nami nie było, po prostu tam spałam. – tłumaczyłam się, choć nie musiałam. Chciałam, żeby wiedział.
- Wiem, Ben mi wyjaśnił. – uspokoił mnie. Zdziwiłam się, że Ben powiedział mu prawdę. Jednak grał fair, bo równie dobrze mógł go okłamać, że robiliśmy coś więcej prócz spania, a wtedy pokazałby Jaredowi, że ma znaczną przewagę. To jeszcze bardziej namieszało mi w głowie. – Moja opinia na twój temat się nie zmieniła.
- A jaka to opinia? – zapytałam. Piosenka z melodyjnym damskim głosem i pianinem w tle zdawała się powoli dobiegać końca. Jared spojrzał na mnie z poważniejszą miną i patrzył prosto w oczy.

- Że jesteś najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. – powiedział, a piosenka dobiegła końca i na moment zgasły wszystkie światła. 

25 komentarzy:

  1. Jedno wielkie woow ;) Super! Strasznie mi się podoba, piszesz przejrzyście za co wielki plus! Teraz pewnie długo nie dodasz bo dzisiaj 2 rozdziały haha ;) Nie no żartuję, czekam na więcej. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) wszystko zależy od komentarzy, jak bedzie ich sporo to jutro juz bedzie nowy, bo trzy naraz to troche byłaby przesada :p

      Usuń
  2. Teraz tylko powinni się pocałować i ideolo <3 twoje opowiadanie jest zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *___* Jared do dzieła ;) kiedy będzie nowy ?

    OdpowiedzUsuń
  4. O Jezu! Cudownie! Lubie bena ale wole Jareda hyhyhy. Wspułczuje troche Lea bo to jrst trudna sytuacja.... no ale zobaczymy jak to wyjdzie w nastepnych rozdziałach ( mam nadzieje że już niedługo dodasz nowy).Bardzo fajnie dodałaś nowy wątek z Jackiem i Rebecką hihih podoba mi sie! Życzę DUUUUUUŻO WENY! Pozdrawiam i czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ojjjj i znowu nam to robisz ! w takim momencie przerywasz ! trzymasz w napieciu, to trzeba przyznac. :) zycze weny i szybkiego dodania nowego rozdzialu.

    OdpowiedzUsuń
  6. ŚWIETNY! ŚWIETNY! ŚWIETNY!
    Mam dadzieje że dzisiaj dodasz następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojj umiesz trzymać w napięciu xd czekamy na następny! Weny zycze.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział :) będzie dzisiaj nowy ? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ok, jestem! widzę że co raz ciekawiej :D dobrze, że Ben jest uczciwy :) Lea ma teraz duży orzech do zgryzienia ;) obaj się starają i obu lubi :D oczywiście wiadomo komu kibicujemy, ale jednak dobrze, że jest ta rywalizacja :D a im ciężej będzie im ją zdobyć tym bardziej któryś z nich ( :> ) będzie to doceniał i starał się nadal :D mam też nadzieję, że Jack nie zostanie wykorzystany przez Rebeckę ;) jakoś go tak polubiłam i szkoda by mi go było, jakby został jedynie chłopakiem na otarcie łez lub jako przystanek w drodze do celu (Bena)... chociaż może wtedy odwali się on od Lea? hahah :D zobaczymy co wymyślisz :D dużo weny! xoxox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko sie okaże juz niedługo :) dzieki, wena zawsze sie przyda :3

      Usuń
  10. No nie... To serio jest już wojna, ale dobrze, że Ben jeszcze jeszt szczery...
    A co do Lei i Jacka... sekrety nie wyjdą chyba na jaw za szybko, ewentualnie, że zostaną wykorzystane w charakterze broni obosiecznej?
    A poza tym, kto mówi, że trzy rozdziały naraz przy takim układzie to przesada? Wiem, sama publikuję rzadko, ale to z braku czasu, a nie tekstu, bo miniaturkami nietematycznymi mogłabym sypać codziennie, a nie o to chyba chodzi.
    Dobra, koniec offtopicu: Echelon (a może będzie powiedzieć lepiej - fangirl) na imprezie... Dobrze, że była tam Lea, bo inaczej ta dziewczyna nie puściłaby Jareda ze swoich macek...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Weny!
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez sama nie narzekam na nadmiar czasu, ale staram sie wszystko jakos pogodzić :)
      Nie będziesz musiała długo czekać :)

      Usuń
    2. Jakoś tak wyszło, że rozdział jest dziś :D
      I (jeśli dobrze mi się wydaje) romantyzmu w nim nie brakuje :)
      Więc zapraszam :)
      S.

      Usuń
  11. JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJĆ :OOO proosze nowy :333 nowe ulubione ff ♥ #teamJared

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział :) mam nadzieje że wybierze Jareda :D życzę dużo weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział :D http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)