-
Widzę, że świetnie się bawisz. – powiedział Jared z przekąsem. Usłyszałam
chłopięcy śmiech Bena.
-
Nie narzekam. – odparł. – Wygląda na to, że musisz zacząć nam kibicować jak
obiecałeś.
Teraz
zaśmiał się Jared.
-
Kto powiedział, że wygrałeś? Lepiej zapytaj Leanne gdzie była po południu. Nie
daję tak łatwo za wygraną.
Poczułam
się dziwnie, jak piłeczka odbijana w tę i z powrotem – jedyną różnicą było to,
że to ja miałam wpływ na to, kto utrzyma ją przy sobie.
-
Chyba ważniejsze, gdzie spędziła noc. – Ben próbował obronić swoje racje. –
Może JESZCZE nie wygrałem, ale jestem bliżej niż ty.
-
Jesteście naprawdę porąbani. – wtrącił się uradowany Jack. – Komuś kawy?
Obydwoje
poprosili o kawę.
-
Mogłeś sobie odpuścić ten teatralny ruch z całowaniem na pożegnanie. –
powiedział Jared, nie miał jednak żalu czy złości w głosie, był bardziej
obojętny.
-
Całowaliśmy się zanim przyszedłeś, więc dlaczego nie miałbym pocałować jej na
pożegnanie? – zapytał retorycznie. Szczerze mówiąc też nie spodobał mi się ten
gest, ale nic już wtedy nie mówiłam, bo wyszło by na jaw, iż wiem o ich
układzie. – Zastanawiam się, kiedy odpuścisz.
Jared
nie wahał się ani sekundy z odpowiedzią.
-
Kiedy wprost powie, że chcę między nami tylko przyjaźni, a będzie z tobą.
Oczekuję, że jeśli będzie odwrotnie to ty także odpuścisz.
Chwila
ciszy. Jack wraca do salonu i stawia kawy na stoliku przy kanapach. Słyszę ich
kroki - zmieniają miejsce i siadają na nich.
-
Oczywiście. Wiesz, że zawsze gram fair. – odpowiedział w końcu Ben.
-
Chyba, że chodzi o pokera. – wtrącił Jack. – Zawsze ogrywasz mnie swoimi
sztuczkami.
-
Dobrze, że też znam parę tricków. – powiedział wesoło Jared. Domyśliłam się, że
nie mówi teraz tylko o pokerze.
-
Dobra chłopcy, zostawiam was z tą debatą. – rzucił Jack kładąc filiżankę na
stoliku i wstał.
Dopiero
teraz przypomniałam sobie, że zostawiłam w pokoju gościnnym bransoletkę Gen, którą
zawsze nosiłam. Nie chodziło o to, że była jakaś specjalnie piękna – zwykły rzemyk
i przewieszona na nim złota okrągła zawieszka z jej datą urodzenia i imieniem.
Chodziło raczej o wartość sentymentalną. Nie mogłam się jednak po nią teraz
cofnąć, bo wydałoby się że cały czas tu stałam.
Usłyszałam
Jacka idącego w stronę schodów. Zatrzymał się jednak, gdyż jego telefon
zadzwonił.
- Kochanie,
mówiłem żebyś nie dzwoniła. – szeptał. – Oboje zgodziliśmy się, by na razie utrzymać
to w tajemnicy. – chwila ciszy, po czym znów odpowiada. – Tak Becky, dziś też widzimy
się wieczorem.
Zdziwiło
mnie, że znów zeszli się z Rebeccą – przynajmniej było już dla mnie jasne gdzie
wczoraj był Jack i dlaczego Becky nie odpisała na moją wiadomość.
Szybko
uciekłam w stronę windy. Długo się jednak nie otwierała, gdyż cały czas stała
na najniższym piętrze. W korytarzu zjawił się Jack i spojrzał na mnie
zdziwiony. Pokazałam mu gestem, żeby trzymał buzię na kłódkę, a on tylko się
uśmiechnął i pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
Podszedł
bliżej i wyszeptał, oglądając się za siebie czy nikt nie idzie.
- Słyszałaś
ich? – zapytał.
Przytaknęłam.
- Wiedziałam
już wcześniej. – powiedziałam już normalnie, gdy byliśmy w windzie.
- Oni
wiedzą, że znasz ich plan?
- Nie. I nie
chcę żeby wiedzieli, okej? – nie wiedziałam czy mogę go prosić o taką
przysługę. Nie byłam do końca pewna, czy będzie lojalny wobec brata, czy wobec
mnie. Jednakże nie zaszkodziło spróbować.
- Niech
będzie. Sam jestem ciekaw, jak to się wszystko potoczy. – zamyślił się na
chwilę. – słyszałaś coś jeszcze? – zapytał poważniej i już wiedziałam, o jaką
rozmowę mu chodzi.
- Słyszałam.
I pozostanie to tajemnicą, dopóki nie wygadasz też mojej. – nie chciałam go
szantażować, ale przynajmniej miałam pewność, że mnie nie zdradzi.
- Nie mów
Becky, że wiesz. – powiedział. Nie chciałam znów okłamywać Rebeki, ale skoro on
miał ukrywać mój mały sekret przed swoim bratem, to byłam mu winna to samo.
- Dobrze. –
zapewniłam go.
- Interesy z
panią to czysta przyjemność, panno Montgomery. – zmienił już ton na wesoły,
który wciąż mu towarzyszył. Pewnie w pewnej mierze mu ulżyło, że już wiem, bo
teraz mógł prosić mnie zostawienie im wolnego mieszkania, a wcześniej musieli
wszystko planować. Zastanawiałam się od jak dawna to trwało.
- Od dawna
znów się spotykacie? – zapytałam. Wydawał się zaskoczony tym, że wiedziałam o
tym, iż byli wcześniej ze sobą.
- Zaprosiła
mnie do siebie po tym, jak wyprowadziłaś się do hotelu. O co właściwie wam
poszło?
Stanęliśmy w
holu. Było mi żal Jacka, bo wydawało się, że naprawdę zależy mu na mojej
kuzynce, a ona najwyraźniej go okłamywała.
- Rodzinne
sprzeczki. – siliłam się na wiarygodność. – Nie przeszkadza ci, że latała za
Benem?
Jack machnął
ręką.
-
Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Mówiła, że chciała tylko wzbudzić we mnie
zazdrość.
Powiedziałam,
że się spieszę i wyszłam. Teraz byłam pewna, że Rebecca nie do końca była wobec
niego szczera – z pewnością nie uderzyłaby mnie w twarz, gdyby nie zależało jej
na Benie. Możliwe, że to Jack miał być teraz jej bronią przeciwko Benowi. Nic
jednak nie mogłam jej zarzucić, gdyż obiecałam milczenie.
Po powrocie
do domu Rebecca powiedziała, że dostała się do agencji o której mówiła. Pogratulowałam
jej, po czym poszłam się szykować.
Pierwszy
dzień na uczelni nie był taki zły – poznałam ciekawych ludzi, a i zajęcia nie
były ciężkie. Zaprosili mnie na pierwszą studencką imprezę integracyjną. Pomyślałam,
że będzie się to wiązało z dużymi ilościami alkoholu, jednak nie mogłam
odmówić, bo wyszłabym na totalnego outsidera.
Kiedy
wychodziłam z uczelni, pod jej gmachem zaczepiła mnie szczupła dziewczyna o
oliwkowej karnacji i ciemnych, prostych włosach zawiązanych w kucyk. Miała duże
brązowe oczy i była naprawdę ładna. Rozpoznałam ją, miałyśmy dzisiaj razem
zajęcia.
- Hej,
pamiętasz mnie? – zapytała miło.
- Tak,
kojarzę, ale niestety nie pamiętam imienia. – przyznałam.
- June
Levesque. Przypomnisz mi swoje?
- Leanne
Montgomery.
Podałyśmy
sobie dłonie.
- Wpadasz
dziś na tą imprezę powitalną w Camberwell House? Ponoć mają tam być wszyscy z
pierwszego roku z różnych kierunków. Słyszałam, że faceci z rysunku są całkiem
nieźli.
Na naszej
uczelni były same artystyczne kierunki, między innymi malunek, rysownictwo,
rzeźba, grafika czy fotografia. Nie miałam głowy do kolejnych facetów, ale nic
już nie mówiłam na ten temat.
- Jasne,
przyjdę. – powiedziałam z uśmiechem.
- Możesz
kogoś przyprowadzić jeśli chcesz. – zaproponowała. – Ja przyjdę z siostrą, jest
z drugiego roku grafiki 3D.
- Zobaczę,
może kogoś namówię.
Całą drogę
do domu zastanawiałam się, kogo zabiorę. Nie mogłam przecież iść i z Jaredem, i
z Benem, a z kolei zabranie jednego oznaczało jeden punkt dla niego.
W domu
niepewnie zapytałam Rebekę o poradę.
- Nie będę
taką zołzą, żeby odradzać ci Bena. Myślę, że to z nim powinnaś iść, bo Jared jest..
hm, starszy jak na studencką imprezę. – powiedziała ubierając się w wyzywającą
sukienkę.
- A ty się
gdzieś wybierasz? – zapytałam udając głupią, chociaż wiedziałam, z kim się dziś
spotyka. Becky nie odwróciła wzroku od lustra i rzuciło szybko:
- Mała
impreza, nic wielkiego.
Postanowiłam
za jej radą zadzwonić do Bena.
- Lea wiesz,
że bardzo bym chciał. – mówił zdenerwowany, jakbym własnie przerwała mu w czymś
ważnym. – Mam teraz mały kocioł w pracy, nie mogę wyjść, przepraszam.
Uspokoiłam
go, że wszystko w porządku. Może i nie było to do końca uczciwe, ale nie
chciałam iść tam sama, więc zadzwoniłam tym razem do Jareda. Ten zgodził się od
razu i zadeklarował, że przyjedzie po mnie autem, które wczoraj wypożyczył na
jakiś czas.
Już przed
wejściem do wielkiego gmachu domu studenckiego widziałam w oknach migające
kolorowe światła, a taneczna muzyka płynęła z jego wnętrza na kilometr. Jared
nie mógł znaleźć wolnego miejsca na parkingu, dlatego powiedział żebym weszła
już do środka i poczekała tam na niego.
Gdy weszłam
od razu wetknięto mi w rękę czerwony kubeczek z alkoholem w środku. Nagle z
tłumu wyłoniła się June i powitała mnie przyjaźnie. Jej siostra, wyraźnie
wyższa od niej i o jaśniejszych, miodowych włosach uśmiechnęła się do mnie i
przedstawiła jako April. Jedyne co od razu rzuciło mi się w oczy, to mała
srebrna triada spoczywająca na jej szyi na cienkim łańcuszku. Obejrzałam się za
siebie i widziałam już przez małe okno w drzwiach Jareda podążającego
chodniczkiem w naszą stronę.
Gdybym miała
jeszcze czas, z pewnością wróciłabym się i kazała mu jechać do domu. Nie było już
jednak odwrotu – mogłam mieć tylko nadzieję, że April nie dostanie zawału na
jego widok.
Kiedy wszedł,
kilka osób zatrzymało się na chwilę, jednak wszyscy po chwili namysłu odwracali
głowę, myśląc pewnie, że to ktoś podobny. Na szczęście miał na sobie prosta
skórzaną kurtkę, która zasłaniała jego tatuaże i nie założył naszyjnika z
triadą – inaczej z pewnością więcej ludzi by go zaczepiło. April stała jak
wryta i patrzyła na raz na mnie, raz na June nie mogąc wypowiedzieć ani słowa.
June
wyciągnęła do niego rękę przedstawiając się i szturchnęła siostrę by ocknęła
się z amoku. Ta także uniosła drżącą dłoń i piskliwym głosem powiedziała swoje
imię.
- Ty jesteś
Jared Leto? – zapytała po chwili.
- Chyba tak.
– powiedział rozbawiony jej reakcją Jared. April spojrzała na mnie jakby miała
zaraz zemdleć, gdy ściskała jego dłoń. Przez chwilę obawiałam się, że jej nie
puści, w końcu jednak to zrobiła.
- Leanne, nie
przedstawisz się? – zapytała mnie cicho June obserwując swoją siostrę
rozmawiającą z Jaredem o jego muzyce.
- Właściwie
to przyszliśmy tu razem. – odparłam, a ona popatrzyła na mnie podejrzliwie, po
czym się uśmiechnęła i nie skomentowała tego.
Kiedy April
w końcu przestała zasypywać mojego towarzysza setką pytań i obiecał jej, że
później zrobi sobie z nią zdjęcie i jeszcze porozmawia, zostawiła nas w spokoju
i weszliśmy między ludzi. Tu muzyka była o wiele głośniejsza, a światła
zmieniały się tak szybko, że trudno było dostrzec jakiekolwiek twarze. Czułam,
że tu będziemy bezpieczni od jego fanek.
Muzyka
zmieniła się na wolną i spokojną, a kolorowe efekty świetlne zmieniono na białe
reflektory, jednakże było teraz ciemniej. Jared poprosił mnie do tańca, a ja
nie miałam serca odmówić.
- Sława musi
być naprawdę wkurzająca. – powiedziałam mu do ucha, kiedy tańczyłam przytulona
do niego. Usłyszałam jak cicho parsknął śmiechem.
- Czasami
tak. Ale to miłe, gdy ktoś mówi ci, że to co robisz ma sens, podoba mu się, w
jakiś sposób mu pomaga.
Spojrzałam
na jego twarz. Co jakiś czas biała fala ją oświetlała, przez co jego oczy
wydawały się być niemalże koloru letniego nieba w Luizjanie. Czyste i piękne.
- Tak szybko
dzisiaj uciekłaś. Wydawałaś się być przestraszona, że zobaczyłem cię u Bena. –
wszedł na temat, którego chciałam uniknąć. Faktycznie, nie chciałam by mnie tam
spotkał i z pewnością gdyby go tam nie było, to nigdy by się nie dowiedział o
nocy, którą tam spędziłam.
-
Wiedziałam, co sobie pomyślałeś. – odparłam.
- Dlaczego
obchodzi cię co sobie pomyślałem?
Zagiął mnie
tym pytaniem. Sama nie znałam odpowiedzi. W końcu gdybym chciała, aby był tylko
moim przyjacielem, to nie obchodziłoby mnie co myślał o moim związku z Benem.
Ja jednak działałam na dwa fronty – chciałam żeby obydwoje mieli równe szanse.
Ale po co, skoro decyzja należała do mnie? Dopiero teraz zrozumiałam, że nie
chciałam jej podejmować. Nie potrafiłam. Chciałam, żeby to wszystko samo się
rozwiązało. Żeby jeden z nich odpuścił, wybrał za mnie, oszczędził mi dylematu
i dał jedną opcję.
- Bo nie
chcę, żebyś tak o mnie myślał. – powiedziałam całkiem bezsensu. – Nic między
nami nie było, po prostu tam spałam. – tłumaczyłam się, choć nie musiałam.
Chciałam, żeby wiedział.
- Wiem, Ben
mi wyjaśnił. – uspokoił mnie. Zdziwiłam się, że Ben powiedział mu prawdę.
Jednak grał fair, bo równie dobrze mógł go okłamać, że robiliśmy coś więcej
prócz spania, a wtedy pokazałby Jaredowi, że ma znaczną przewagę. To jeszcze
bardziej namieszało mi w głowie. – Moja opinia na twój temat się nie zmieniła.
- A jaka to
opinia? – zapytałam. Piosenka z melodyjnym damskim głosem i pianinem w tle
zdawała się powoli dobiegać końca. Jared spojrzał na mnie z poważniejszą miną i
patrzył prosto w oczy.
- Że jesteś
najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. –
powiedział, a piosenka dobiegła końca i na moment zgasły wszystkie światła.
Jedno wielkie woow ;) Super! Strasznie mi się podoba, piszesz przejrzyście za co wielki plus! Teraz pewnie długo nie dodasz bo dzisiaj 2 rozdziały haha ;) Nie no żartuję, czekam na więcej. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) wszystko zależy od komentarzy, jak bedzie ich sporo to jutro juz bedzie nowy, bo trzy naraz to troche byłaby przesada :p
UsuńTeraz tylko powinni się pocałować i ideolo <3 twoje opowiadanie jest zajebiste
OdpowiedzUsuńHaha, nic nie zdradzę :)) dziekuje <3
UsuńCudo *___* Jared do dzieła ;) kiedy będzie nowy ?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy sie dzisiaj wyrobie,
UsuńO Jezu! Cudownie! Lubie bena ale wole Jareda hyhyhy. Wspułczuje troche Lea bo to jrst trudna sytuacja.... no ale zobaczymy jak to wyjdzie w nastepnych rozdziałach ( mam nadzieje że już niedługo dodasz nowy).Bardzo fajnie dodałaś nowy wątek z Jackiem i Rebecką hihih podoba mi sie! Życzę DUUUUUUŻO WENY! Pozdrawiam i czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńDziekuje :))
Usuńojjjj i znowu nam to robisz ! w takim momencie przerywasz ! trzymasz w napieciu, to trzeba przyznac. :) zycze weny i szybkiego dodania nowego rozdzialu.
OdpowiedzUsuńJakos trzeba skończyć :) dzieki
UsuńŚWIETNY! ŚWIETNY! ŚWIETNY!
OdpowiedzUsuńMam dadzieje że dzisiaj dodasz następny :)
Dziekuje :)
UsuńOkaże sie
Ojj umiesz trzymać w napięciu xd czekamy na następny! Weny zycze.
OdpowiedzUsuńDzieki ;)
Usuńświetny rozdział :) będzie dzisiaj nowy ? :D
OdpowiedzUsuńJak wyżej ;)
Usuńok, jestem! widzę że co raz ciekawiej :D dobrze, że Ben jest uczciwy :) Lea ma teraz duży orzech do zgryzienia ;) obaj się starają i obu lubi :D oczywiście wiadomo komu kibicujemy, ale jednak dobrze, że jest ta rywalizacja :D a im ciężej będzie im ją zdobyć tym bardziej któryś z nich ( :> ) będzie to doceniał i starał się nadal :D mam też nadzieję, że Jack nie zostanie wykorzystany przez Rebeckę ;) jakoś go tak polubiłam i szkoda by mi go było, jakby został jedynie chłopakiem na otarcie łez lub jako przystanek w drodze do celu (Bena)... chociaż może wtedy odwali się on od Lea? hahah :D zobaczymy co wymyślisz :D dużo weny! xoxox
OdpowiedzUsuńWszystko sie okaże juz niedługo :) dzieki, wena zawsze sie przyda :3
UsuńNo nie... To serio jest już wojna, ale dobrze, że Ben jeszcze jeszt szczery...
OdpowiedzUsuńA co do Lei i Jacka... sekrety nie wyjdą chyba na jaw za szybko, ewentualnie, że zostaną wykorzystane w charakterze broni obosiecznej?
A poza tym, kto mówi, że trzy rozdziały naraz przy takim układzie to przesada? Wiem, sama publikuję rzadko, ale to z braku czasu, a nie tekstu, bo miniaturkami nietematycznymi mogłabym sypać codziennie, a nie o to chyba chodzi.
Dobra, koniec offtopicu: Echelon (a może będzie powiedzieć lepiej - fangirl) na imprezie... Dobrze, że była tam Lea, bo inaczej ta dziewczyna nie puściłaby Jareda ze swoich macek...
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Weny!
S.
Tez sama nie narzekam na nadmiar czasu, ale staram sie wszystko jakos pogodzić :)
UsuńNie będziesz musiała długo czekać :)
Jakoś tak wyszło, że rozdział jest dziś :D
UsuńI (jeśli dobrze mi się wydaje) romantyzmu w nim nie brakuje :)
Więc zapraszam :)
S.
JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJĆ :OOO proosze nowy :333 nowe ulubione ff ♥ #teamJared
OdpowiedzUsuńOch, jak mi miło <3
UsuńWspaniały rozdział :) mam nadzieje że wybierze Jareda :D życzę dużo weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział :D http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzieki ;)
Usuń