Na
ekranie Nicholson właśnie wchodził na przyjęcie w hotelu. Nie mogłam się skupić
na tym, co oglądałam, wciąż zastanawiając się jak rozwiązać sprawę z Benem i
Jaredem. To wszystko było tak skomplikowane.
Gdy
wyszliśmy z sali postanowiłam oddzwonić. Jared poszedł w tym czasie do toalety.
-
Hej, nie mogłam odebrać. – wciąż nie wiedziałam jak z nim normalnie rozmawiać
po tym, jak beznadziejnie zachowałam się w klubie. – O co chodzi?
-
Odmówiłaś spotkania się w południe, więc wychodzę z innym pytaniem: masz
dzisiaj czas wieczorem? – zapytał miłym głosem. Cieszyłam się, że nie chciał
rozmawiać o wczorajszej nocy.
-
Tak, właściwie tak. – odparłam, chociaż czułam się strasznie nie fair mając
innego faceta na każdą porę dnia.
Umówiliśmy
się, że za godzinę podjadę do niego. Nie było to daleko stąd, dlatego
stwierdziłam że bezcelowe byłoby wracanie do domu i jechanie jeszcze raz w tym
samym kierunku.
-
To co teraz robimy? – zapytał wesoło Jared wracając do mnie. Ciężko mi było
powiedzieć, że już mam zaplanowaną resztę część dnia.
-
Właściwie to jestem już umówiona na wieczór… - zaczęłam cicho, starając się
powiedzieć mu to jak najdelikatniej. On jednak od razu zrozumiał, o co mi
chodzi, ale wciąż nie zmieniał wyrazu twarzy. Nie wiedziałam czy udawał, czy
było mu to obojętne.
-
Rozumiem, teraz kolej Bena. O której się spotykacie? – zapytał.
-
Za godzinę. – odparłam.
Zaproponował
krótki wieczorny spacer wzdłuż ulicy. Mnóstwo osób podążało teraz przez Soho,
ale chodnik nie był zatłoczony. Za to na ulicy nie było dużego ruchu, dlatego byłam
spokojna, że zdążę do Bena na czas.
Liczne
sklepiki i knajpy były pięknie oświetlone, a lekki wiatr przyjemnie chłodził
skórę. Szliśmy cały czas prosto, przynajmniej mieliśmy pewność, że się nie
zgubimy.
-
Długo zamierzacie zostać w Londynie? – zapytałam.
-
Tyle ile będzie trzeba. – uśmiechnął się patrząc na mnie. – A co, masz nas już
dość?
-
Nie, po prostu zastanawiam się, czy nie macie jakiejś trasy koncertowej albo
zwyczajnie nie tęsknicie za Nowym Jorkiem. – wspominał coś wcześniej o tym
mieście, dlatego pomyślałam, że właśnie tam mieszkają.
-
Skończyliśmy już trasę. A za domem trochę tęsknimy, ale bardziej martwimy się o
mamę, że została tam sama, ale ona przywykła już, że często nas nie ma. A tak w
ogóle, to mieszkamy w Los Angeles.
-
Miasto aniołów. – rzuciłam z podziwem. – Dlaczego zakończyliście trasę?
Jared
znów na mnie dziwnie spojrzał, tym swoim przenikliwym wzrokiem, który
całkowicie zbijał mnie z pantałyku i otępiał.
-
Kilka czynników. Przede wszystkim była naprawdę długa, a i tak dostaliśmy już
za nią rekord Guinnessa. Poza tym chcę tu zostać jeszcze trochę. – uśmiechnął się
do mnie. – Tomo, nasz gitarzysta jest teraz z żoną, a my z Shannonem i tak
spędzilibyśmy cały wolny czas na pracy nad czymś nowym, więc chyba przydadzą
się nam wszystkim małe wakacje. Chociaż przyznam się, że skomponowałem jedną
piosenkę dwa dni temu.
Przypomniało
mi się, że oglądałam dziś rano ich teledyski. Szczególnie zaintrygował mnie ten
do „Hurricane”, o którym mówił mi Jared w samochodzie gdy jechaliśmy do klubu.
-
Gratuluję rekordu. – powiedziałam pogodnie. – Chętnie posłucham kiedyś twojej
nowej piosenki. A tak w ogóle, to obejrzałam już ten wasz klip, o którym mi
wspominałeś.
-I?
- Jared spojrzał na mnie wyczekując opinii.
Co mogłam
powiedzieć? Owszem, był bardzo artystyczny, z pewnością miał głębszy sens niż
większość popularnych teraz teledysków. Na pewno nie chodziło mu o moją opinię
na temat jego blond pasemek czy tego jak wyglądał bez koszulki (choć muszę
przyznać, że całkiem nieźle). Chodziło mu raczej o sceny erotyczne.
Postanowiłam go jednak trochę potrzymać w niepewności.
-
Kto go wymyślił? Nigdy nie słyszałam o takim reżyserze jak Bartholomew Cubbins.
Wydawał
się być zniecierpliwiony.
-
To ja, znaczy mój pseudonim reżyserski. Ale co sądzisz o samym klipie?
To
niesamowite, że przez jeden teledysk wiedziałam już, co siedzi w jego głowie.
Nigdy nie interesowały mnie klimaty sado-maso, ale w życiu nie podejrzewałabym
Jareda o takie zainteresowania. Zawsze jednak byłam tolerancyjną osobą, dlatego
w zupełności mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – fascynowało mnie jego
drugie ukryte oblicze.
-
Bardzo mi się podobał. – przyznałam zgodnie z prawdą. – Wiem już przynajmniej,
że nie jesteś taki, hm… niewinny. – zaśmiałam się. Zamyślił się, jakby
analizował moje słowa.
-
Chyba cię nie przestraszyłem? – powiedział na pół serio, na pół żartując.
-
Nie, dlaczego?
-
Bałem się, że uznasz mnie za jakiegoś psychola. Niewiele ludzi wymyśliłoby coś
takiego. – wyczuwałam w nim nutę strachu, jakby bał się że go odrzucę z powodu
jednego głupiego teledysku.
-
Może właśnie to sprawia, że jesteś inny niż wszyscy. – uśmiechnął się, ja
także. Nawet nie zauważyłam, że staliśmy znów pod kinem.
-
Masz coś we włosach. – powiedział, po czym dotknął ręką bok mojej głowy, tuż
obok policzka. Zatrzymał tam rękę i spojrzał mi w oczy, a ja przez chwilę zrobiłam
to samo, po czym odwróciłam wzrok. Jared wyjął mały liść i rzucił go na ziemię.
-
Jedź ostrożnie. – powiedział z troską, ale jakby kryło się za tym coś więcej. Pocałowałam
go w policzek na pożegnanie i wsiadłam do mojego Mini Coopera, a on zamknął za
mną drzwi.
Punktualnie
o ósmej byłam pod mieszkaniem Bena. Portier wpuścił mnie do środka, gdyż został
uprzedzony o mojej wizycie.
Gdy
wjechałam na właściwe piętro, w drzwiach powitał mnie Ben. Powiedział, że ma
dla mnie niespodziankę.
-
Jaką niespodziankę? – zapytałam z ciekawości. Nie przepadałam za
niespodziankami, ale skoro miała być dobra, to nie miałam nic przeciwko.
-
Zobaczysz.
Zasłonił
mi oczy dłońmi i kierował mną po jakimś korytarzu. Potem ostrzegł mnie, że
będziemy iść po schodach i instruował mnie jak mam się wspinać po schodach. Co
jakiś czas widziałam jakiś skrawek ciemnej klatki schodowej, jednak nie
zdradzała mi za wiele. Nagle powiedział, że mam mieć cały czas zamknięte oczy i
oderwał dłonie. Posłusznie wykonałam jego polecenie i usłyszałam, jak otwiera
jakieś skrzypiące drzwi.
Dotknął
moich pleców i pokierował prosto. Poczułam chłód na skórze i wiatr muskający
moje włosy. Jakim cudem byliśmy na dworze?
W
końcu pozwolił mi otworzyć oczy.
Ujrzałam
zapierającą dech w piersiach panoramę Londynu z dachu jednego z większych
budynków w okolicy. Miliony migoczących światełek sprawiły, że dopiero po
chwili zobaczyłam, co jeszcze dla mnie przygotował.
Przy
szklanych barierkach rozłożył koc, stos poduszek, a wszędzie było pełno
jedzenia. W lampionach rozstawionych obok migotały płomienie świec.
-
Nie miałaś czasu na popołudniowy piknik na świeżym powietrzu, dlatego musiałem
zorganizować wieczorny. – uśmiechnął się.
Wciąż
nie mogłam wyjść z podziwu. Wszystko wyglądało tak pięknie.
Usiedliśmy
na poduszkach i opierając się o barierkę spojrzałam w dół. Poczułam lęk wysokości,
jednak było w tym coś ekscytującego, jak na szczycie kolejki górskiej.
-
To wszystko jest takie cudowne. Dziękuję. – wydukałam.
Jedliśmy
sushi, kiedy zaczął wspominać wczorajszą noc. Miałam ochotę mu przerwać,
jednakże ciekawiło mnie co się działo po tym, jak urwał mi się film.
- Pamiętasz coś z wczoraj? – zapytał mnie rozbawiony. Musiałam wyglądać naprawdę śmiesznie będąc pijana w pień.
- Pamiętasz coś z wczoraj? – zapytał mnie rozbawiony. Musiałam wyglądać naprawdę śmiesznie będąc pijana w pień.
-
Pamiętam wszystko do momentu jak… powiedziałam ci, żebyś wykorzystał okazję. –
zarumieniłam się, ale miałam nadzieję że w tym słabym świetle nie będzie nic
widać. Podał mi koc, żebym się nim okryła, bo zaczęło trochę mocniej wiać.
-
W sumie później nie działo się już nic ciekawego, razem z Jaredem i Shannonem
odstawiliśmy cię do domu a tam już zajęła się tobą Rebecca.
-
Nikt z pracy chyba nie widział mnie w takim stanie? – zaniepokoiłam się.
Wolałam nie być obiektem drwin i plotek.
-
Nie, wszyscy prócz nas już wtedy wyszli. – uspokoił mnie.
Odetchnęłam
z ulgą.
Później
jedliśmy truskawki i rozmawialiśmy już ogólnie o pracy, o mojej szkole i innych
pobocznych sprawach, a także żartowaliśmy i śmialiśmy się głównie z tego, co
wczoraj gadałam na wpół przytomna. Przygotował szampana, ale zdobyłam się na
wypicie tylko jednego kieliszka, bo po wczorajszej imprezie miałam dość
alkoholu na jakiś czas.
-
Dziękuję, że się wczoraj mną zająłeś. Nie jeden facet by wykorzystał mój stan.
-
Nie ma sprawy. – zaśmiał się na wspomnienie tego incydentu. – Nie wiedziałem,
że po alkoholu budzi się w tobie taka bestia.
Teraz
to ja zaczęłam się śmiać.
-
Ja też nie wiedziałam.
Siedzieliśmy
tak godzinami nawet tego nie zauważając. W końcu jednak postanowiliśmy wejść do
środka, bo zaczęło robić się coraz chłodniej i kropiło. Wzięliśmy koce i
poduszki, a całą resztę zostawiliśmy.
Ben
powiedział, żebym rzuciła poduszki byle gdzie, więc zostawiłam je w korytarzu obok
niskiej komody. Zegarek stojący na niej wskazywał pierwszą rano.
W
salonie palił się już kominek. Wszystko wyglądało tam tak pięknie jak gdy
pierwszy raz tam byłam.
-
Gdzie Jack? – zapytałam rozglądając się po mieszkaniu.
-
Powiedział, że wychodzi i nie wróci na noc. Najwyraźniej znalazł sobie jakieś
lepsze rozrywki niż siedzenie tutaj, albo ma nocny dyżur. Nie pytałem.
-
Powinnam wracać do domu. Jutro mam pierwszy dzień na uczelni. – powiedziałam gdy
usiadł na kanapie i pokazał, żebym do niego dołączyła. Naprawdę chciałam
zostać, ale nie miałam wyjścia.
-
O której tam idziesz? – zapytał.
-
O dwunastej.
-
Możesz tu nocować jeśli chcesz. Rano pojechałabyś do siebie i spokojnie zdążyła
na uczelnię. – zaproponował. Wydawała mi się to kusząca propozycja, ale
musiałam się nad nią zastanowić. – Oczywiście możesz spać w pokoju gościnnym.
Najwyraźniej
moje wahanie potraktował tak, jakbym zastanawiała się co się kryje pod jego propozycją.
Nie miałam wątpliwości co do jego szczerych intencji – oczywiście, wszystko
miało sprowadzać się do „zdobycia mnie” przed Jaredem, ale do niczego mnie nie
zmuszał.
Przystałam
na jego propozycję. Siedzieliśmy jeszcze chwilę na kanapie oparci o siebie
oglądając jakieś reality show w telewizji. Napisałam do Rebeki, że nie wrócę do
domu aż do rana, ale nic nie odpisała. Pewnie już spała.
Ben poprowadził
mnie do pokoju mieszczącego się na korytarzu który już widziałam, kiedy
ostatnim razem przebierałam się u nich na imprezę. Kiedy zapalił światło
ujrzałam piękną i przestronną sypialnie, zupełnie jak reszta domu. Wszystko
albo było podświetlane, albo tak czyste, że aż błyszczało. Po wejściu widać
było duży szezlong i mały szklany stolik, a obok nich dużą szafę na całą ścianę
wyglądającą jak rząd czarnych drzwi. Naprzeciwko łóżka była też prosta toaletka
z kwadratowym lustrem. Kiedy szłam już miękkim dywanem w głąb pokoju na
okrągłej platformie znajdowało się wielkie łóżko ze skórzanym zagłówkiem. Ściany
pokoju były białe, a w niektórych miejscach, jak za łóżkiem kremowobiałym
marmurem. Mój towarzysz wyszedł się wykąpać, więc postanowiłam zrobić to samo.
Łazienka
była podobna do tej, w której już byłam, jednak utrzymana w chłodniejszych
barwach bieli i czerni. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w jedną z luźnych
koszulek Bena, którą wcześniej pozwolił mi sobie wybrać. Była ciemnoszara z
jakimiś francuskimi napisami i na tyle duża, że nie czułam się w niej półnaga i
nie wystawały mi spod niej majtki.
Kiedy
położyłam się już w łóżku, poczułam się jakbym leżała na wodzie. Satynowe
pościele miło chłodziły moją skórę, a migoczące za oknem światełka delikatnie
oświetlały sypialnię. Do drzwi lekko zapukał Ben, po postawił mi szklankę wody
na małym okrągłym stoliku znajdującym się na tum samym podeście, co łóżko. Widziałam
tylko zarys jego sylwetki.
-
Może zostaniesz? – zapytałam, kiedy szedł już w stronę drzwi. Ciekawe, jaką
miał minę. Nic nie powiedział, ale słyszałam że się cofa. Położył się obok
mnie, ale nie okrywał się kołdrą jak ja. Jego cichy, miarowy oddech sprawił, że
szybko zasnęłam.
Rano
obudziłam się czując rękę zarzuconą przez moją talię. Sama trzymałam jego dłoń
i czułam oddech na swojej szyi. Delikatnie odwróciłam głowę. Wyglądał jak mały,
niewinny chłopczyk kiedy leżał tak z zamkniętymi oczami i zmierzwionymi włosami
wyglądającymi jak czarna aureola. Otworzył swoje równie ciemne oczy i
uśmiechnął się na mój widok.
-
Dzień dobry. – powiedział i już miał cofnąć rękę, ale zatrzymałam ją przy
sobie, po czym go pocałowałam. Objął mnie mocniej po czym obściskiwaliśmy się
już na całego.
Nagle
za moimi plecami ktoś głośno chrząknął. Obróciłam się szybko i zobaczyłam twarz
rozbawionego Jacka stojącego metr od nas.
-
Przepraszam, że przeszkadzam, ale masz gościa. – rzucił wesoło do Bena. – Czeka
w kuchni. Ponoć chodzi o sprawy biznesowe.
Jego
brat wyszedł, a my zaczęliśmy się śmiać. Szybko go jeszcze pocałowałam i
wyszedł. Spojrzałam na zegarek – była ósma. Postanowiłam się ubrać i powoli
zbierać.
W
salonie siedział Jack i jadł śniadanie oglądając wiadomości w telewizji.
-
Zostawiłem ci trochę w kuchni. – powiedział nie odrywając wzroku od ekranu.
-
Nie chcę im przeszkadzać. – odparłam i już miałam iść do wyjścia.
-
Na pewno by się nie obrazili. – tym razem spojrzał na mnie i lekko się
uśmiechnął.
Pomyślałam,
że i tak wystarczająco użyłam jego gościnności i pożegnałam się z Jackiem.
-
Leanne? – zapytał znajomy głos za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam
zaskoczonego Jareda. – Co ty tu robisz? Przyszłaś z samego rana na śniadanie? –
zapytał już bardziej wesoło, ale po mojej odpowiedzi mina mu zrzedła.
-
Kolacja się trochę przeciągnęła. – odparłam chcąc powiedzieć to jakoś
delikatnie, ale wyszło jak zawsze. Wiem,
co sobie pomyślał. – Muszę już lecieć, nie chcę się spóźnić.
Ben
był już ubrany w cienki sweter i jeansy. Wyglądał naprawdę seksownie. Wychodził
właśnie z oszklonego gabinetu z jakąś teczką, po czym podał ją Jaredowi.
-
Dokumenty o które prosiłeś. – powiedział do niego, po czym spojrzał na mnie. –
Idziesz już?
-
Tak, muszę jeszcze doprowadzić się do porządku. Do zobaczenia.
Ben
podszedł do mnie i pocałował prosto w usta krótko, ale namiętnie – wszystko na
oczach Jareda. Jack oglądał to z kanapy jak ciekawe przedstawienie i tylko
czekałam, aż zacznie klaskać.
-
Do zobaczenia. – powiedział Ben z triumfalnym uśmiechem. – Odprowadzę cię do
wyjścia.
-
Sama trafię. Pa. – rzuciłam do wszystkich obecnych i poszłam w stronę schodów.
Już
miałam wsiadać do windy, kiedy usłyszałam stłumione głosy dobiegające z salonu.
Znów miałam popełnić ten sam błąd i ich podsłuchiwać, ale po raz kolejny moja
ciekawość zwyciężyła.
Wróciłam
się do połowy schodów i słyszałam każde ich słowo.
O mój Boże! Cudowne! Mam nadzieję, że Ben odpuści :( Życzę weny i czekam na kolejny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
Usuńtrafiłam niedawno, wczoraj w nocy skończyłam nadrabiać i byłam już strasznie zmęczona i dopiero dzisiaj miałam coś napisać :D na grupie na fb mała niespodzianka w postaci info o nowej notce :> hyhy :D miło :D i w dodatku: " w następnym fanki Jareda+Leanne się na pewno ucieszą" otóż jestem taką fanką i liczę na to " że kolejny pojawi się szybko jeśli będzie kilka komentarzy" :D pozdrawiam! xoxox
OdpowiedzUsuńPS zapomniałabym :D wciągające opowiadanie i mam nadzieję, że jednak nie wybierze Bena xD
W takim bądź razie ucieszyła sie z nowego rozdziału, który wlasnie dodałam :)) dziekuje!
UsuńCudowny ;> szkoda mi Jared ;( dodaj dzisiaj nowy proszę ;)
OdpowiedzUsuńJuz dodany :)
UsuńOjejku, ale sie porobiło... wsumie to podoba mi sie i Ben i Jared wiec narazie czekam na kolejne rozdziały. Ciekawe jak teraz bedą rozmawiac.... moze wkroczy do nich Lea.. kto wie? Strasznie podoba mi sie ten rozdzial i czekam na nastempny rozdział i życze dużo weny :)
OdpowiedzUsuńChyba tylko ja wiem haha :) dzieki!
UsuńSzkoda mi Jareda, biedny. Mimo że bardzo podobała mi się niespodzianka Bena to tym pocałunkiem na oczach Jareda podpadł u mnie totalnie. Bardzo go lubiłam byłam #teamBen a teraz jak tak cwaniakuje to #teamJared. Ładnie dobierasz słowa i zdania są fajnie rozbudowane. Dużo weny i czekam na kolejny!!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi w takim razie :p dzieki :)
UsuńDajesz kolejny bo chcę się ucieszyć hahaha Dobrze czyta się twoje opowiadanie bo wszystko jest napisane prosto. To znaczy nie ma mętliku jak to w innych często jest. co tu dużo mówić weny i nie trzymaj nas w napięciu :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuz dałam :D
UsuńBardzo dziekuje
Łooo, ale napięcie! Super! Czytam z zapartym tchem i już nie mogę się doczekać następnego ( tak, jestem fanką Leanne i Jareda :D ). <3
OdpowiedzUsuńWlasnie dodałam, enjoy :) dziekuje
UsuńJak ja się cieszę, że wpadłam w momencie, kiedy są dwa rozdziały, jeden za drugim, bo bym krzyczała głośno z niedosytu. Jared, Jared, więcej Jareda! Ben... w sumie jako kumpel może być, ale nieee, żadnych poważniejszych relacji, po moim trupie. Biorę się za czytanie następnego *.*
OdpowiedzUsuńS.