Gdy
tylko to powiedziałam, zobaczyłam pędzącego w naszym kierunku Bena. Bracia Leto
i Jack byli najwyraźniej zaskoczeni naszym zachowaniem, nie wiedząc co się
dzieje.
-
Rebecca tu jest… chciałem zadzwonić, ale cały czas za mną chodziła…
-
Wiem, że tu jest. Musimy… - „stąd wyjść”, chciałam dokończyć, ale usłyszałam za
swoimi plecami znajomy dźwięczny głos.
-
Lea? – zapytała Becky widocznie zdziwiona moją obecnością na przyjęciu. Miała
na sobie oszałamiającą czerwoną sukienkę z efektownymi wycięciami. Odwróciłam
się w jej stronę. – Co ty tu robisz?
„A
co ty tu do cholery robisz” chciałam
zapytać, ale się powstrzymałam.
-
Przyszłam tu z… - już miałam powiedzieć jej prawdę. W końcu jaki miałam wybór?
-
Ze mną. – odpowiedział z uśmiechem Jared i objął mnie w pasie. Ben zmierzył go
wzrokiem z lekką zazdrością, ale nic nie powiedział. O dziwno nie czułam się
niezręcznie w jego objęciach.
Rebekę chyba usatysfakcjonowała
ta odpowiedź, bo odwzajemniła jego uśmiech i stanęła obok Bena. Zauważyłam, że
jej widok nie cieszył Jacka, i co oczywiście mnie nie dziwiło, jego brata
także. Moja kuzynka wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć od samego jego widoku.
Jared nadal
mnie obejmował, a Shannon patrzył na to z lekkim uśmiechem.
- Wiszę ci
przysługę. – szepnęłam mu do ucha. On spojrzał na mnie rozbawiony.
- Za co? To
mi się nawet podoba. – odparł cicho.
Matka Bena i
Jacka znów do nas podeszła. Na widok obejmującego mnie Jareda zrobiła
skrzywioną minę i tylko czekałam, aż zepsuje nasz kamuflaż. Na szczęście nie
tylko ja o tym pomyślałam.
- Mamo, mam
do ciebie sprawę. – Jack rzucił mi się na ratunek i odciągnął matkę na bok.
Gdyby nie
Rebecca, już dawno bym stąd wyszła z Benem. Poczułam, że mam już dość tej
zabawy. Oczywiście najlepiej byłoby powiedzieć jej prawdę, jednak dobrze ją
znałam. Musiała mieć wszystko czego zapragnęła, była typową rozpieszczoną
jedynaczką. A kiedy ktoś śmiał ją zranić, nie prędko mu to wybaczała. Nie
czułam się do końca winna tego, że spotykałam się z Benem za jej plecami,
jednak i tak czułam wyrzuty sumienia, ponieważ ją okłamywałam.
- Czemu nic
nie mówiłaś, że przychodzisz? – zapytała Becky z konsternacją patrząc na mój
strój.
- Do
ostatniej chwili nie byłam pewna, czy przyjdę. – odparłam. Ona jednak jak
zawsze zadawała coraz więcej pytań.
- Gdzie się
przebrałaś? Nawet nie zauważyłam, że wzięłaś ze sobą jakieś ciuchy. – nabierała
podejrzeń. Ben patrzył na mnie. Wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć.
- U nas. W
hotelu. – powiedział Shannon, dyskretnie puszczając do mnie oczko, wciąż
delikatnie się uśmiechając. – Przynieść wam coś do picia?
Rebecca i ja
zażyczyłyśmy sobie Cosmopolitan, a Jared i Ben zadeklarowali się, że pomogą
wszystko przynieść. Ben wskazał nam ośmioosobowy stolik, przy którym miałyśmy
na nich poczekać.
Był
ozdobiony białym obrusem, a na środku stał bukiet kwiatów w czarnym wazonie
otoczonym małymi świeczkami. Rebecca zajęła miejsce obok mnie, zostawiając
między nami jedno wolne miejsce.
- Jared cię
tu zaprosił? – zapytała podekscytowana. Znów moje sumienie krzyczało do mnie „nie
kłam”, a ja ponownie go nie posłuchałam.
- Tak,
zadzwonił do mnie dzisiaj. Sprzątałaś wtedy z ciocią i nie chciałam przy niej
mówić, że idę. Wiesz, zaczęłaby się wypytywać i tak dalej. – łgałam jak z nut,
przerażał mnie fakt, iż robiłam to coraz lepiej. – Poza tym nie wiedziałam, że
to właśnie w tej firmie.
Najwyraźniej
Jared nie był jednym dobrym aktorem na tej sali. Rebecca we wszystko uwierzyła
i kiedy przyszli bracia Leto i Hall, wskazała Benowi miejsce obok niej. On
jednak wybrał te pomiędzy nami obiema, a Jared usiadł po mojej lewej stronie. Zaczęłam
pić mojego drinka, bo wiedziałam, że na trzeźwo dłużej nie zniosę tej
niezręcznej sytuacji. W dodatku do naszego stolika dosiadła się Jessica Hall,
uśmiechając się fałszywie. Odnosiłam wrażenie, że wszystko co robiła ta kobieta
było sztuczne i wymuszone. Teatralnym ruchem odgarnęła kosmyk swoich miodowych
włosów, który uciekł jej z mocno upiętego koka.
- Rebecco
kochanie, mówiłam ci już jak pięknie dziś wyglądasz? – rzuciła do niej,
zerkając na mnie, jakby chciała sprawdzić moją reakcję. Cały czas musiałam
sobie przypominać, aby zachować kamienną twarz.
Becky była cała
w skowronkach.
- Dziękuję
pani Hall, pani również przepięknie dziś wygląda. – uśmiechnęła się do niej i
spojrzała na Bena zachwycona. On jednak cały czas wpatrywał się srogo w swoją
matkę, która całkowicie go ignorowała. Również Jack nie był zadowolony z jej
zachowania.
- Becky nie
bierz słów matki tak bardzo do siebie. Trochę już wypiła i najwyraźniej bredzi.
– powiedział do niej Jack, a zarówno ona jak i jego matka spojrzały na niego groźnie.
Jacka to nie wzruszało, wręcz wydawał się dobrze bawić.
Ben po
kryjomu złapał mnie pod stołem za rękę i zaczął ją głaskać opuszkami palców.
Po chwili
poczułam dotyk dłoni także z drugiej strony. Spojrzałam na Jareda. Jego kąciki
ust zadrgały i szepnął mi do ucha:
- Nie
przejmuj się. Ona tak naprawdę jej nie lubi. Mówi to tylko po to, żeby cię
zdenerwować.
Jego słowa
podniosły mnie to trochę na duchu, ale czułam się nieswojo czując na obu
dłoniach dotyk innego faceta. Wkrótce jednak Jared zabrał rękę, a ja nie
odrywałam jej od kieliszka, by nie zrobił tego ponownie.
- Zaraz
wracam. – powiedziałam wreszcie, nie mogąc znieść napięcia panującego przy
naszym stoliku. Wzięłam torebkę ze stolika.
- Dokąd
idziesz? – zapytał Ben. Rebecca spojrzała na niego podejrzliwie.
- Do
toalety, wrócę za moment. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Pójdę z
tobą. – odparła Jessica. Ta kobieta zaczęła mnie naprawdę doprowadzać do szału.
Wstałam jednak jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęłam do niej tak samo sztucznym
uśmiechem, jaki ona zafundowała mi.
Kiedy
szłyśmy przez salę, wskazała mi korytarz, gdzie znajdowały się toalety. Światła
były tam lekko przygaszone, a cały był pusty, co trochę mnie zaskoczyło. Szłam
przodem i już miałam zapytać w którą stronę skręcić, gdy Jessica mocno
szarpnęła mnie za ramię, a ja obróciłam się przez to twarzą do niej. Chwyciłam
się za bolącą rękę, a ona zaczęła mówić do mnie gniewnym i podniesionym głosem.
Zdjęła swoją fałszywą maskę i pokazała prawdziwą twarz.
- Nie wiem
co wy wszyscy kombinujecie, ale nie podoba mi się to. Cokolwiek to jest, nie
wplątuj w to moich synów, bo możesz tego pożałować.
- Pani mi
grozi? – nie powstrzymałam się. Chyba ją zaskoczyłam moją bezpośredniością.
- Jesteś
bezczelna! Daję ci tylko ostrzeżenie.
Chciałam
stamtąd wyjść, ale zagrodziła mi drogę.
- W takim
razie podziękuję za pani dobre rady. – rzuciłam sarkastycznie, co jeszcze bardziej
ją zdenerwowało.
- Ile mam ci
zapłacić? – zapytała. Pomyślałam, że żartuje.
- Słucham? –
zapytałam zaskoczona.
- Ile chcesz
za to, żebyś zniknęła z naszego życia? – zobaczyłam w jej twarzy pełną powagę.
Ta kobieta była nienormalna.
- Proszę
zostawić mnie w spokoju. – powiedziałam i przecisnęłam się między mną.
- Przemyśl
to! – usłyszałam za swoimi plecami, ale szłam już tylko w kierunku sali
przyspieszonym krokiem. Kiedy już się tam znalazłam wiedziałam, że nie
wytrzymam w tym budynku ani chwili dłużej. Nie miałam już nawet siły się z
nikim żegnać, po prostu ruszyłam do wyjścia. Niemalże biegłam do windy.
Zapomniałam nawet
o płaszczu, który zostawiłam w szatni, wychodząc w samej sukience. Na zewnątrz,
przy drzwiach zatrzymał mnie Jared. Pewnie była to poniekąd wina alkoholu, ale
całe dzisiejsze emocje wylały się ze mnie. Zaczęłam płakać, a on mnie objął.
Poczułam się bezpiecznie, tak jak znów byłabym małą dziewczynką, a on mnie
chronił przed całym złem tego świata.
- Uspokój
się. – gładził mnie po ramieniu. Zdjął marynarkę i założył mi ją na plecy, na
powrót obejmując. – Co się stało?
Widząc, że
raczej nic mu nie odpowiem, poprowadził mnie do środka. Nie miałam ochoty się
opierać. Tam stał Ben, rozglądając się po holu.
- Tu
jesteście. – rzucił i przybiegł do nas. Jared mnie puścił mówiąc, że idzie po
mój płaszcz, a Ben zajął jego miejsce. Chwycił mnie delikatnie za ramiona. –
Lea, spójrz na mnie. – cały czas miałam pochyloną głowę. – Co się stało? Chodzi
o Rebekę? – pokiwałam głową, przecząc. – O moją matkę?
- O
wszystko! Chcę stąd iść, chcę do domu.
Jared
przyniósł mój płaszcz, a ja oddałam mu marynarkę. Założyłam go i chciałam wyjąć
telefon, ale za bardzo trzęsły mi się ręce. Usłyszałam stukanie szpilek i na
końcu holu zobaczyłam Rebekę wychodzącą z windy.
- Dopilnuj
żeby wróciła do domu, okej? – poprosił Jareda Ben. – Ja się nią zajmę.
Jared wziął
mnie pod ramię i wyprowadził ponownie na zewnątrz. Tam zaczepił taksówkę i
wsiedliśmy do niej. Podałam kierowcy swój adres i odjechaliśmy. W taksówce trochę
się uspokoiłam. Gdy wysiedliśmy, mój opiekun kazał kierowcy poczekać i odprowadził
mnie pod same drzwi. Pomógł mi także uporać się z zamkiem, bo w tym stanie nie
mogłam nawet wyjąć klucza.
- Już
wszystko okej? – zapytał zmartwiony. Jego błękitne oczy zdawały się pociemnieć.
- Tak, chyba
tak. – powiedziałam bez przekonania, a on to zauważył. – Wejdziesz na chwilę? –
zaproponowałam z nadzieją, a on przytaknął.
Na szczęście
byliśmy w mieszkaniu sami, ciotka u nas nie nocowała tylko pojechała z powrotem
do Cambridge. Zrobiłam nam herbatę i usiedliśmy przy stole.
- Chcesz
pogadać o tym co się stało? – zapytał troskliwie patrząc na mnie. Poczułam, że
muszę się mu zwierzyć z tego, co zaszło.
Opowiedziałam
mu wszystko dokładnie, łącznie z historią o Benie i Rebece. Wszystkiego uważnie
słuchał, ani razu mi nie przerywając.
- Jessica
już taka jest. Nie obchodzą jej ludzie, a pieniądze. – podsumował. – Jej mąż
zdradza ją na lewo i prawo, Ben i Jack mają nawet przyrodnią siostrę przez jego
romanse. Ona o wszystkim wie, ale dopóki jej mąż ma pieniądze, wszystko jest w
porządku. Mogłabyś być nawet królową Brytyjską, ale dopóki nie miała byś forsy
byłabyś dla niej nikim.
- Nie
rozumiem, jak można być takim człowiekiem i tak oceniać innych. – pomyślałam na
głos.
- Ludzie jak
my nigdy nie zrozumieją.
Jego słowa
mnie zastanowiły. Faktycznie świat Bena różnił się od tego, który ja znałam.
Jared może i był teraz bogaty jak oni, ale wszystkiego dorobił się ciężką
pracą. Na początku nie miał nic prócz rodziny i małego baraku, który nazywali
domem. Dlatego to jemu mogłam zwierzyć się z tego, co się stało. Tylko on mnie
w tej kwestii potrafił zrozumieć.
Kiedy
wypiliśmy już herbatę, powiedział że powinnam iść spać i odpocząć po tym
ciężkim dniu.
- Dasz sobie
radę? – zapytał, kiedy był już za drzwiami.
- Tak. Dziękuję
za wszystko. – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się pogodnie.
- Dobranoc
Leanne. – powiedział odwracając się na pięcie.
- Dobranoc. –
odparłam i zamknęłam drzwi.
Kiedy zasypiałam
już w łóżku usłyszałam, że Rebecca wróciła do domu. Spod zamkniętych drzwi
mojego pokoju dobiegły mnie odgłosy jej kroków, a kiedy otworzyła drzwi udawałam,
że śpię.
Następnego
ranka ucieszyłam się, że Rebeki nie było w domu. Zostawiła mi kartkę
przyklejoną do lodówki:
„Mam nadzieję, że wszystko okej.
Wyszłam do pracy, płatki są w trzeciej szufladzie od lodówki.”
Ben dzwonił
do mnie już kilka razy tego dnia, ale nie miałam siły z nim rozmawiać o tym, co
się stało ostatniej nocy. Miałam mętlik w głowie – nie chciałam mówić mu takich
rzeczy o jego matce, ale też trzymanie tego w sobie nie zdawało się być dobrym
pomysłem. Może powinnam sobie dać z nim spokój, tak jak „prosiła” mnie o to
jego matka? Jednak wtedy dałabym jej satysfakcję wygranej, a ja nie dawałam się
tak łatwo zastraszyć.
Nie dał mi
jednakże za dużo czasu do namysłu. Gdy tylko zjadłam śniadanie i się ubrałam,
zadzwonił dzwonek do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam, że to Ben.
- Mogę
wejść? – zapytał, kiedy otworzyłam. Wpuściłam go do środka i usiedliśmy na
kanapie w salonie. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli, które
zakłócała głośna muzyka dochodząca z
telewizora. Sama nie wiem, po co go włączyłam, jednak nie mogłam znaleźć
pilota.
- Co
powiedziałeś wczoraj Rebece kiedy wyszłam z Jaredem? – zapytałam, odciągając go
od głównego celu jego wizyty.
-
Powiedziałem, że się gorzej poczułaś i chciałaś wrócić do domu. Chciała jechać
z tobą, ale jak zobaczyła z kim wychodzisz postanowiła zostać. – powiedział szybko.
– Skąd w ogóle go znasz?
Opowiedziałam
mu w skrócie historię mojego dzieciństwa i tego, jak Jared się mną zajmował.
Był zaskoczony, że znamy się tak długo, a zarazem nie mieliśmy ze sobą kontaktu
od tylu lat.
- Możesz mi
jeszcze tylko powiedzieć, dlaczego płakałaś? – zapytał zatroskany i złapał mnie
za rękę, patrząc mi prosto w oczy.
- Po prostu
za dużo wypiłam. – odparłam. Postanowiłam, że jeśli kiedykolwiek ponownie jego
matka mi zagrozi, wtedy mu opowiem o wczorajszym incydencie.
Nie wydawał
się być do końca przekonany, chyba nawet podejrzewał, że ma to związek z jego
matką, ale nie naciskał już na mnie więcej. Przytulił mnie i zaczął głaskać po
głowie. Poczułam, że muszę go pocałować i tak zrobiłam.
Zaczęliśmy
się namiętnie całować, tak jak wtedy u niego. Tym razem jednak było trochę
inaczej, poczułam się pewniej, bezpieczniej. Jego ręce wędrowały po moim ciele,
a usta nie tylko stykały się z moimi, ale także po mojej szyi.
Chwycił za
dół mojej luźnej koszulki i zdjął mi ją przez głowę, przez co zostałam w samym
staniku. Poczułam się, jak w amoku i zaczęłam odpinać guziki jego cienkiej
koszuli. Nie słyszałam już hałasu telewizora, a jedynie szybkie bicie jego
serca, miarowe oddechy…
Aż nagle
dobiegł mnie damski głos z korytarza.
- Co to ma
być do cholery?! – krzyknęła Rebecca, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
Było już jednak za późno, by wybrnąć z tej sytuacji bez szwanku.
Ale czad. ;D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Jestem ciekawa jak z tego wybrną, Rebecca wyrzuci ją z domu czy coś? XD
Strasznie lubię postać Bena, jest uroczy, ale w sumie niewiele o nim wiemy. No i jest Jared, który jest świetny *tylko wciąż nie znamy jego sekretu, ale mogę jeszcze trochę na to poczekać. ;D*
Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
Yell
O, widzę jedna z nielicznych która lubi Bena :)
UsuńBardzo dziekuje :))
HAAAHHAHAHAAAHAHAAHHAHAHHAHAHAHHAHAHAHAHAHA ale akcja. Są emocje jest zabawa. Chcę już kolejny. :D
OdpowiedzUsuńAkcja musi byc :D
UsuńChce kolejny.
OdpowiedzUsuńTo fanfiction jest GE NIAL NE
Mam nadzieje, ze na weekend cos dodasz bo kocham to opowiadanie.
Jejku dziekuje <3
UsuńMożliwe,moze dodam :)
Niesamowite! Zakochałam się w Twoim opowiadaniu! Nie mogę.się doczekać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńDzieki, bardzo mi miło :3
UsuńFajnie piszesz xD widać, że wszystko jest przemyślane i w ogóle xD
OdpowiedzUsuńTo jedno z nielicznym ff jakie mi sie podoba xD może dlatego, że główna bohaterka jest fajna xD
dodawaj kolejny xD
Dzieki, staram sie zeby było jak najlepsze :)
UsuńSpokojnie, dodam :3
Super! Bardzo mi się podoba i zakończone w kulminacyjnym momencie :) teraz tylko czekać na kolejny rozdział, oby jak najszybciej ;) Zaskoczyłaś mnie tymi rozdziałami dzień po dniu, ale pozytywnie oczywiście :D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i natchnienia ;)
Dziekuje :))
UsuńNo nie,mój elaborat się nie wgrał! Za to nie lubię panelu komentarzy w telefonie, bo nigdy nie mam pewności, czy komentarz się pojawi...
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału: nie rozumiem,co tak naprawdę jest powodem,dla którego Ben przykleja się (z braku słów użyję takiego) tak szybko do Leanne. Jak dla mnie, to dzieje się za szybko, jakby zachowanie Bena miało być czymś w rodzaju zemsty za wieczór Lei i Jaya... a może próby udowodnienia, że jego matka nie ma racji? Sama nie wiem, mam w głowie mętlik.
Rebeka. Jestem ciekawa,jak to się z nią skończy, bo urwałaś w momencie przywodzącym na myśl wenezuelską telenowelę :)
Życzyłabym sobie więcej, ale wiem, że możesz mieć wiele spraw na głowie :)
Będę grzecznie czekała na kolejny fragment :)
Pozdrawiam,
S.
Właściwie mam duzo czasu, wiec pewnie pojawi sie niebawem :)
UsuńDzieki za opinie :33
boskie opowiadanie :D będzie dzisiaj nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńP.S. więcej Jareda XD
Dzięki :) dzisiaj raczej juz nie, moze jutro.
Usuńdodaj nowy , prosimy :D
OdpowiedzUsuń