24.04.2014

Rozdział 6 – This Is War

                Gdy tylko to powiedziałam, zobaczyłam pędzącego w naszym kierunku Bena. Bracia Leto i Jack byli najwyraźniej zaskoczeni naszym zachowaniem, nie wiedząc co się dzieje.
                - Rebecca tu jest… chciałem zadzwonić, ale cały czas za mną chodziła…
                - Wiem, że tu jest. Musimy… - „stąd wyjść”, chciałam dokończyć, ale usłyszałam za swoimi plecami znajomy dźwięczny głos.
                - Lea? – zapytała Becky widocznie zdziwiona moją obecnością na przyjęciu. Miała na sobie oszałamiającą czerwoną sukienkę z efektownymi wycięciami. Odwróciłam się w jej stronę. – Co ty tu robisz?
                „A co ty tu  do cholery robisz” chciałam zapytać, ale się powstrzymałam.
                - Przyszłam tu z… - już miałam powiedzieć jej prawdę. W końcu jaki miałam wybór?
                - Ze mną. – odpowiedział z uśmiechem Jared i objął mnie w pasie. Ben zmierzył go wzrokiem z lekką zazdrością, ale nic nie powiedział. O dziwno nie czułam się niezręcznie w jego objęciach.
Rebekę chyba usatysfakcjonowała ta odpowiedź, bo odwzajemniła jego uśmiech i stanęła obok Bena. Zauważyłam, że jej widok nie cieszył Jacka, i co oczywiście mnie nie dziwiło, jego brata także. Moja kuzynka wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć od samego jego widoku.
Jared nadal mnie obejmował, a Shannon patrzył na to z lekkim uśmiechem.
- Wiszę ci przysługę. – szepnęłam mu do ucha. On spojrzał na mnie rozbawiony.
- Za co? To mi się nawet podoba. – odparł cicho.
Matka Bena i Jacka znów do nas podeszła. Na widok obejmującego mnie Jareda zrobiła skrzywioną minę i tylko czekałam, aż zepsuje nasz kamuflaż. Na szczęście nie tylko ja o tym pomyślałam.
- Mamo, mam do ciebie sprawę. – Jack rzucił mi się na ratunek i odciągnął matkę na bok.
Gdyby nie Rebecca, już dawno bym stąd wyszła z Benem. Poczułam, że mam już dość tej zabawy. Oczywiście najlepiej byłoby powiedzieć jej prawdę, jednak dobrze ją znałam. Musiała mieć wszystko czego zapragnęła, była typową rozpieszczoną jedynaczką. A kiedy ktoś śmiał ją zranić, nie prędko mu to wybaczała. Nie czułam się do końca winna tego, że spotykałam się z Benem za jej plecami, jednak i tak czułam wyrzuty sumienia, ponieważ ją okłamywałam.
- Czemu nic nie mówiłaś, że przychodzisz? – zapytała Becky z konsternacją patrząc na mój strój.
- Do ostatniej chwili nie byłam pewna, czy przyjdę. – odparłam. Ona jednak jak zawsze zadawała coraz więcej pytań.
- Gdzie się przebrałaś? Nawet nie zauważyłam, że wzięłaś ze sobą jakieś ciuchy. – nabierała podejrzeń. Ben patrzył na mnie. Wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć.
- U nas. W hotelu. – powiedział Shannon, dyskretnie puszczając do mnie oczko, wciąż delikatnie się uśmiechając. – Przynieść wam coś do picia?
Rebecca i ja zażyczyłyśmy sobie Cosmopolitan, a Jared i Ben zadeklarowali się, że pomogą wszystko przynieść. Ben wskazał nam ośmioosobowy stolik, przy którym miałyśmy na nich poczekać.
Był ozdobiony białym obrusem, a na środku stał bukiet kwiatów w czarnym wazonie otoczonym małymi świeczkami. Rebecca zajęła miejsce obok mnie, zostawiając między nami jedno wolne miejsce.
- Jared cię tu zaprosił? – zapytała podekscytowana. Znów moje sumienie krzyczało do mnie „nie kłam”, a ja ponownie go nie posłuchałam.
- Tak, zadzwonił do mnie dzisiaj. Sprzątałaś wtedy z ciocią i nie chciałam przy niej mówić, że idę. Wiesz, zaczęłaby się wypytywać i tak dalej. – łgałam jak z nut, przerażał mnie fakt, iż robiłam to coraz lepiej. – Poza tym nie wiedziałam, że to właśnie w tej firmie.
Najwyraźniej Jared nie był jednym dobrym aktorem na tej sali. Rebecca we wszystko uwierzyła i kiedy przyszli bracia Leto i Hall, wskazała Benowi miejsce obok niej. On jednak wybrał te pomiędzy nami obiema, a Jared usiadł po mojej lewej stronie. Zaczęłam pić mojego drinka, bo wiedziałam, że na trzeźwo dłużej nie zniosę tej niezręcznej sytuacji. W dodatku do naszego stolika dosiadła się Jessica Hall, uśmiechając się fałszywie. Odnosiłam wrażenie, że wszystko co robiła ta kobieta było sztuczne i wymuszone. Teatralnym ruchem odgarnęła kosmyk swoich miodowych włosów, który uciekł jej z mocno upiętego koka.
- Rebecco kochanie, mówiłam ci już jak pięknie dziś wyglądasz? – rzuciła do niej, zerkając na mnie, jakby chciała sprawdzić moją reakcję. Cały czas musiałam sobie przypominać, aby zachować kamienną twarz.
Becky była cała w skowronkach.
- Dziękuję pani Hall, pani również przepięknie dziś wygląda. – uśmiechnęła się do niej i spojrzała na Bena zachwycona. On jednak cały czas wpatrywał się srogo w swoją matkę, która całkowicie go ignorowała. Również Jack nie był zadowolony z jej zachowania.
- Becky nie bierz słów matki tak bardzo do siebie. Trochę już wypiła i najwyraźniej bredzi. – powiedział do niej Jack, a zarówno ona jak i jego matka spojrzały na niego groźnie. Jacka to nie wzruszało, wręcz wydawał się dobrze bawić.
Ben po kryjomu złapał mnie pod stołem za rękę i zaczął ją głaskać opuszkami palców.
Po chwili poczułam dotyk dłoni także z drugiej strony. Spojrzałam na Jareda. Jego kąciki ust zadrgały i szepnął mi do ucha:
- Nie przejmuj się. Ona tak naprawdę jej nie lubi. Mówi to tylko po to, żeby cię zdenerwować.
Jego słowa podniosły mnie to trochę na duchu, ale czułam się nieswojo czując na obu dłoniach dotyk innego faceta. Wkrótce jednak Jared zabrał rękę, a ja nie odrywałam jej od kieliszka, by nie zrobił tego ponownie.
- Zaraz wracam. – powiedziałam wreszcie, nie mogąc znieść napięcia panującego przy naszym stoliku. Wzięłam torebkę ze stolika.
- Dokąd idziesz? – zapytał Ben. Rebecca spojrzała na niego podejrzliwie.
- Do toalety, wrócę za moment. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Pójdę z tobą. – odparła Jessica. Ta kobieta zaczęła mnie naprawdę doprowadzać do szału. Wstałam jednak jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęłam do niej tak samo sztucznym uśmiechem, jaki ona zafundowała mi.
Kiedy szłyśmy przez salę, wskazała mi korytarz, gdzie znajdowały się toalety. Światła były tam lekko przygaszone, a cały był pusty, co trochę mnie zaskoczyło. Szłam przodem i już miałam zapytać w którą stronę skręcić, gdy Jessica mocno szarpnęła mnie za ramię, a ja obróciłam się przez to twarzą do niej. Chwyciłam się za bolącą rękę, a ona zaczęła mówić do mnie gniewnym i podniesionym głosem. Zdjęła swoją fałszywą maskę i pokazała prawdziwą twarz.
- Nie wiem co wy wszyscy kombinujecie, ale nie podoba mi się to. Cokolwiek to jest, nie wplątuj w to moich synów, bo możesz tego pożałować.
- Pani mi grozi? – nie powstrzymałam się. Chyba ją zaskoczyłam moją bezpośredniością.
- Jesteś bezczelna! Daję ci tylko ostrzeżenie.
Chciałam stamtąd wyjść, ale zagrodziła mi drogę.
- W takim razie podziękuję za pani dobre rady. – rzuciłam sarkastycznie, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
- Ile mam ci zapłacić? – zapytała. Pomyślałam, że żartuje.
- Słucham? – zapytałam zaskoczona.
- Ile chcesz za to, żebyś zniknęła z naszego życia? – zobaczyłam w jej twarzy pełną powagę. Ta kobieta była nienormalna.
- Proszę zostawić mnie w spokoju. – powiedziałam i przecisnęłam się między mną.
- Przemyśl to! – usłyszałam za swoimi plecami, ale szłam już tylko w kierunku sali przyspieszonym krokiem. Kiedy już się tam znalazłam wiedziałam, że nie wytrzymam w tym budynku ani chwili dłużej. Nie miałam już nawet siły się z nikim żegnać, po prostu ruszyłam do wyjścia. Niemalże biegłam do windy.
Zapomniałam nawet o płaszczu, który zostawiłam w szatni, wychodząc w samej sukience. Na zewnątrz, przy drzwiach zatrzymał mnie Jared. Pewnie była to poniekąd wina alkoholu, ale całe dzisiejsze emocje wylały się ze mnie. Zaczęłam płakać, a on mnie objął. Poczułam się bezpiecznie, tak jak znów byłabym małą dziewczynką, a on mnie chronił przed całym złem tego świata.
- Uspokój się. – gładził mnie po ramieniu. Zdjął marynarkę i założył mi ją na plecy, na powrót obejmując. – Co się stało?
Widząc, że raczej nic mu nie odpowiem, poprowadził mnie do środka. Nie miałam ochoty się opierać. Tam stał Ben, rozglądając się po holu.
- Tu jesteście. – rzucił i przybiegł do nas. Jared mnie puścił mówiąc, że idzie po mój płaszcz, a Ben zajął jego miejsce. Chwycił mnie delikatnie za ramiona. – Lea, spójrz na mnie. – cały czas miałam pochyloną głowę. – Co się stało? Chodzi o Rebekę? – pokiwałam głową, przecząc. – O moją matkę?
- O wszystko! Chcę stąd iść, chcę do domu.
Jared przyniósł mój płaszcz, a ja oddałam mu marynarkę. Założyłam go i chciałam wyjąć telefon, ale za bardzo trzęsły mi się ręce. Usłyszałam stukanie szpilek i na końcu holu zobaczyłam Rebekę wychodzącą z windy.
- Dopilnuj żeby wróciła do domu, okej? – poprosił Jareda Ben. – Ja się nią zajmę.
Jared wziął mnie pod ramię i wyprowadził ponownie na zewnątrz. Tam zaczepił taksówkę i wsiedliśmy do niej. Podałam kierowcy swój adres i odjechaliśmy. W taksówce trochę się uspokoiłam. Gdy wysiedliśmy, mój opiekun kazał kierowcy poczekać i odprowadził mnie pod same drzwi. Pomógł mi także uporać się z zamkiem, bo w tym stanie nie mogłam nawet wyjąć klucza.
- Już wszystko okej? – zapytał zmartwiony. Jego błękitne oczy zdawały się pociemnieć.
- Tak, chyba tak. – powiedziałam bez przekonania, a on to zauważył. – Wejdziesz na chwilę? – zaproponowałam z nadzieją, a on przytaknął.
Na szczęście byliśmy w mieszkaniu sami, ciotka u nas nie nocowała tylko pojechała z powrotem do Cambridge. Zrobiłam nam herbatę i usiedliśmy przy stole.
- Chcesz pogadać o tym co się stało? – zapytał troskliwie patrząc na mnie. Poczułam, że muszę się mu zwierzyć z tego, co zaszło.
Opowiedziałam mu wszystko dokładnie, łącznie z historią o Benie i Rebece. Wszystkiego uważnie słuchał, ani razu mi nie przerywając.
- Jessica już taka jest. Nie obchodzą jej ludzie, a pieniądze. – podsumował. – Jej mąż zdradza ją na lewo i prawo, Ben i Jack mają nawet przyrodnią siostrę przez jego romanse. Ona o wszystkim wie, ale dopóki jej mąż ma pieniądze, wszystko jest w porządku. Mogłabyś być nawet królową Brytyjską, ale dopóki nie miała byś forsy byłabyś dla niej nikim.
- Nie rozumiem, jak można być takim człowiekiem i tak oceniać innych. – pomyślałam na głos.
- Ludzie jak my nigdy nie zrozumieją.
Jego słowa mnie zastanowiły. Faktycznie świat Bena różnił się od tego, który ja znałam. Jared może i był teraz bogaty jak oni, ale wszystkiego dorobił się ciężką pracą. Na początku nie miał nic prócz rodziny i małego baraku, który nazywali domem. Dlatego to jemu mogłam zwierzyć się z tego, co się stało. Tylko on mnie w tej kwestii potrafił zrozumieć.
Kiedy wypiliśmy już herbatę, powiedział że powinnam iść spać i odpocząć po tym ciężkim dniu.
- Dasz sobie radę? – zapytał, kiedy był już za drzwiami.
- Tak. Dziękuję za wszystko. – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się pogodnie.
- Dobranoc Leanne. – powiedział odwracając się na pięcie.
- Dobranoc. – odparłam i zamknęłam drzwi.
Kiedy zasypiałam już w łóżku usłyszałam, że Rebecca wróciła do domu. Spod zamkniętych drzwi mojego pokoju dobiegły mnie odgłosy jej kroków, a kiedy otworzyła drzwi udawałam, że śpię.
Następnego ranka ucieszyłam się, że Rebeki nie było w domu. Zostawiła mi kartkę przyklejoną do lodówki:

„Mam nadzieję, że wszystko okej. Wyszłam do pracy, płatki są w trzeciej szufladzie od lodówki.”

Ben dzwonił do mnie już kilka razy tego dnia, ale nie miałam siły z nim rozmawiać o tym, co się stało ostatniej nocy. Miałam mętlik w głowie – nie chciałam mówić mu takich rzeczy o jego matce, ale też trzymanie tego w sobie nie zdawało się być dobrym pomysłem. Może powinnam sobie dać z nim spokój, tak jak „prosiła” mnie o to jego matka? Jednak wtedy dałabym jej satysfakcję wygranej, a ja nie dawałam się tak łatwo zastraszyć.
Nie dał mi jednakże za dużo czasu do namysłu. Gdy tylko zjadłam śniadanie i się ubrałam, zadzwonił dzwonek do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam, że to Ben.
- Mogę wejść? – zapytał, kiedy otworzyłam. Wpuściłam go do środka i usiedliśmy na kanapie w salonie. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli, które zakłócała  głośna muzyka dochodząca z telewizora. Sama nie wiem, po co go włączyłam, jednak nie mogłam znaleźć pilota.
- Co powiedziałeś wczoraj Rebece kiedy wyszłam z Jaredem? – zapytałam, odciągając go od głównego celu jego wizyty.
- Powiedziałem, że się gorzej poczułaś i chciałaś wrócić do domu. Chciała jechać z tobą, ale jak zobaczyła z kim wychodzisz postanowiła zostać. – powiedział szybko. – Skąd w ogóle go znasz?
Opowiedziałam mu w skrócie historię mojego dzieciństwa i tego, jak Jared się mną zajmował. Był zaskoczony, że znamy się tak długo, a zarazem nie mieliśmy ze sobą kontaktu od tylu lat.
- Możesz mi jeszcze tylko powiedzieć, dlaczego płakałaś? – zapytał zatroskany i złapał mnie za rękę, patrząc mi prosto w oczy.
- Po prostu za dużo wypiłam. – odparłam. Postanowiłam, że jeśli kiedykolwiek ponownie jego matka mi zagrozi, wtedy mu opowiem o wczorajszym incydencie.
Nie wydawał się być do końca przekonany, chyba nawet podejrzewał, że ma to związek z jego matką, ale nie naciskał już na mnie więcej. Przytulił mnie i zaczął głaskać po głowie. Poczułam, że muszę go pocałować i tak zrobiłam.
Zaczęliśmy się namiętnie całować, tak jak wtedy u niego. Tym razem jednak było trochę inaczej, poczułam się pewniej, bezpieczniej. Jego ręce wędrowały po moim ciele, a usta nie tylko stykały się z moimi, ale także po mojej szyi.
Chwycił za dół mojej luźnej koszulki i zdjął mi ją przez głowę, przez co zostałam w samym staniku. Poczułam się, jak w amoku i zaczęłam odpinać guziki jego cienkiej koszuli. Nie słyszałam już hałasu telewizora, a jedynie szybkie bicie jego serca, miarowe oddechy…
Aż nagle dobiegł mnie damski głos z korytarza.

- Co to ma być do cholery?! – krzyknęła Rebecca, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Było już jednak za późno, by wybrnąć z tej sytuacji bez szwanku. 

17 komentarzy:

  1. Ale czad. ;D
    Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Jestem ciekawa jak z tego wybrną, Rebecca wyrzuci ją z domu czy coś? XD
    Strasznie lubię postać Bena, jest uroczy, ale w sumie niewiele o nim wiemy. No i jest Jared, który jest świetny *tylko wciąż nie znamy jego sekretu, ale mogę jeszcze trochę na to poczekać. ;D*
    Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
    Yell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzę jedna z nielicznych która lubi Bena :)
      Bardzo dziekuje :))

      Usuń
  2. HAAAHHAHAHAAAHAHAAHHAHAHHAHAHAHHAHAHAHAHAHA ale akcja. Są emocje jest zabawa. Chcę już kolejny. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce kolejny.
    To fanfiction jest GE NIAL NE
    Mam nadzieje, ze na weekend cos dodasz bo kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite! Zakochałam się w Twoim opowiadaniu! Nie mogę.się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie piszesz xD widać, że wszystko jest przemyślane i w ogóle xD
    To jedno z nielicznym ff jakie mi sie podoba xD może dlatego, że główna bohaterka jest fajna xD
    dodawaj kolejny xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, staram sie zeby było jak najlepsze :)
      Spokojnie, dodam :3

      Usuń
  6. Super! Bardzo mi się podoba i zakończone w kulminacyjnym momencie :) teraz tylko czekać na kolejny rozdział, oby jak najszybciej ;) Zaskoczyłaś mnie tymi rozdziałami dzień po dniu, ale pozytywnie oczywiście :D
    Życzę dużo weny i natchnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie,mój elaborat się nie wgrał! Za to nie lubię panelu komentarzy w telefonie, bo nigdy nie mam pewności, czy komentarz się pojawi...
    Wracając do rozdziału: nie rozumiem,co tak naprawdę jest powodem,dla którego Ben przykleja się (z braku słów użyję takiego) tak szybko do Leanne. Jak dla mnie, to dzieje się za szybko, jakby zachowanie Bena miało być czymś w rodzaju zemsty za wieczór Lei i Jaya... a może próby udowodnienia, że jego matka nie ma racji? Sama nie wiem, mam w głowie mętlik.
    Rebeka. Jestem ciekawa,jak to się z nią skończy, bo urwałaś w momencie przywodzącym na myśl wenezuelską telenowelę :)
    Życzyłabym sobie więcej, ale wiem, że możesz mieć wiele spraw na głowie :)
    Będę grzecznie czekała na kolejny fragment :)
    Pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie mam duzo czasu, wiec pewnie pojawi sie niebawem :)
      Dzieki za opinie :33

      Usuń
  8. boskie opowiadanie :D będzie dzisiaj nowy rozdział ?
    P.S. więcej Jareda XD

    OdpowiedzUsuń
  9. dodaj nowy , prosimy :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś, to proszę zostaw opinię. Każdy komentarz jest dla mnie cenny i motywujący :)