Nagle
świat wokół nas wydawał się nie istnieć. Jego usta miały słodki smak drinka,
całował mnie namiętnie ale zarazem delikatnie, otulając jedną ręką moją twarz,
a drugą w talii. Niespodziewanie usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i odruchowo
od niego odskoczyłam. To szklanka z drinkiem wyślizgnęła mi się z ręki.
-
Nie przejmuj się, potem to posprzątam. – powiedział widząc moją minę i lekko
się uśmiechnął. – Wejdźmy do środka, robi się naprawdę zimno. – dopiero teraz
zobaczyłam, że pomimo koca strasznie się trzęsę. Byłam zbyt oszołomiona tym co
się stało żeby to zauważyć.
Z
jego twarzy trudno było odczytać co chodzi mu po głowie. Otworzył przede mną
drzwi i wróciliśmy do salonu. Nagle miałam w głowie totalną pustkę i nie
wiedziałam jaki temat mam zacząć albo jak się zachować. Zdjęłam z ramion koc i już
chciałam odłożyć go na fotel, a wtedy on chcąc go ode mnie wziąć musnął moją
dłoń. Spojrzałam mu w oczy i znów
poczułam to samo co na balkonie. Już objął mnie w pasie, kiedy usłyszeliśmy kroki
na schodach.
-
Przepraszam, nie wiedziałem że mamy gościa. – odezwał się męski głos. Gdy się
odwróciłam wyswobodzona z uścisku Bena zobaczyłam ciemnowłosego chłopaka. – Nie
będę wam przeszkadzał. – uśmiechnął się i już domyśliłam się kim jest. Może nie
był uderzająco podobny do Bena, jednak jego uśmiech był niemal identyczny.
-
Jack, właściwie chciałbym żebyś został chociażby na sekundę. Poznajcie się.
Chłopak
podszedł do nas i podał mi rękę.
-
Jack, brat Bena, miło mi. – był trochę niższy od Bena i gdybym nie wiedziała,
że jest młodszy od niego to uznałabym, że jest wręcz odwrotnie.
-
Lea. – odparłam i uścisnęliśmy sobie ręce.
-
Nie powinieneś być na praktykach w szpitalu? – zapytał go jego brat zaskoczony
jego obecnością.
-
Kazali mi iść do domu. Nie martw się, jestem padnięty więc tylko coś zjem i od
razu pójdę grzecznie do swojej sypialni nie przeszkadzając wam dłużej. –
uśmiechnął się znacząco do Bena, a tamten tylko cicho się do siebie zaśmiał.
Jack skinął tylko głową i poszedł w stronę drzwi balkonowych, a następnie skręcił
w lewo. Nawet nie zauważyłam wcześniej, że jest tam przejście do innej części mieszkania.
-
Jesteś głodna? – zapytał Ben. W sumie nie jadłam nic od śniadania, ale nie
odczuwałam głodu.
-
Jest dość późno, chyba powinnam wracać do domu. – pomyślałam, że to najlepsze
wyjście. I tak już nadużyłam jego gościnności.
Chyba
poczuł się urażony moją chęcią powrotu do mieszkania mojego i Rebeki.
-
Jeśli chcesz możesz nocować tutaj. –
rzucił jakby to było najbardziej oczywiste rozwiązanie na świecie. - Mamy tu
pokój gościnny. – sprostował.
-
Chętnie bym została, ale nie chcę żeby Rebecca się martwiła. – odparłam. Tak
naprawdę nie chciałam się jej rano tłumaczyć gdzie spędziłam całą noc.
-
Możesz do niej zadzwonić. – zaproponował. Nie było to jednak nachalne.
-
Nie chcę jej budzić. Innym razem. – uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił.
-
Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa. Zadzwonię po taksówkę. Odwiózłbym cię, ale
wolę nie ryzykować po tym drinku, a Jack dopiero co wrócił.
Kiwnęłam
głową, a on wyjął telefon.
-
Cholera, rozładował się. – już miałam wyjąć swój, ale on powiedział: -
Poczekaj, pójdę po ładowarkę i zaraz wracam. – odchodząc zobaczył, że Jack
wrócił do salonu i zwrócił się do niego. – Możesz dotrzymać Leanne towarzystwa?
Pójdę tylko zadzwonić po taksówkę.
Jack
kiwnął głową, a Ben poszedł w stronę gabinetu i zniknął za przejściem
oddzielającym go od ściany.
Dopiero
teraz zauważyłam ubiór jego brata: miał na sobie sprane jeansy i cienki czarny
sweter. Miał o odcień jaśniejsze włosy od Bena, do tego były o wiele krótsze,
jednakże mieli takie same czekoladowe oczy i piękny uśmiech. Pomimo tych podobieństw
różnili się wyglądem; wydawało mi się, że jego brat był przystojniejszy.
-
To przeze mnie już jedziesz? – zapytał siadając na środku kanapy. Usiadłam obok
na brzegu.
-
Nie, jest już po prostu późno, a i tak się zasiedziałam. – w sumie powiedziałam
prawdę. Postanowiłam zmienić temat. – Ben opowiadał, że studiujesz medycynę.
Chyba
wydał się być zaskoczony, że jego brat wspomniał mi o nim. Wciąż jednak się
uśmiechał.
-
Tak, jeszcze trochę i będę chirurgiem. – widać było, że ta perspektywa sprawia
mu radość. – A ty coś studiujesz?
-
Od tego roku akademickiego zaczynam studiować fotografię. – odparłam. On ożywił
się jeszcze bardziej gdy to usłyszał.
-
Więc to ty jesteś tą dziewczyną o której Ben rozmawiał z Marie-Ann? Przyjęła
cię do siebie?
Poczułam
się, jakby ktoś uderzył mnie czymś tępym w głowę. Byłam na tyle naiwna by
uwierzyć, że propozycja pracy w ELLE była czystym przypadkiem, że po prostu
miałam ogromne szczęście. Postanowiłam nie dawać po sobie poznać, iż mnie to
zaskoczyło.
-
Tak, to właśnie ja. Przyjęli mnie na próbę. Skąd znacie Marie-Ann? – zapytałam ze
sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Jack niczego nie zauważył.
-
Jest przyjaciółką naszej matki. Spotkaliśmy ją wczoraj i Ben rozmawiał z nią o
tobie. Nie mówił ci?
Już
miałam skłamać, że coś wspominał, ale zobaczyłam jak wchodzi z powrotem do
salonu. Kiedy Jack go spostrzegł od razu zapomniał o co mnie pytał i podniósł
się z kanapy.
-
Do zobaczenia. – powiedział i minął Bena idąc w kierunku z którego przyszedł
jego brat i zapalając po drodze elektryczny kominek.
Ben
usiadł obok mnie, o wiele bliżej niż przed chwilą Jack.
-
Taksówka będzie za jakieś pięć, góra dziesięć minut. – uśmiechnął się i
zdziwił, że nie odwzajemniam jego dobrego nastroju. – Wszystko okej?
Byłoby
o wiele lepiej, gdybyś powiedział mi prawdę, pomyślałam.
-
Dlaczego nie powiedziałeś mi o Marie-Ann?
Uśmiech
zniknął z jego twarzy. Odwrócił ode mnie
wzrok i spojrzał na kominek palący się słabym płomieniem. Nawet nie potrafił
patrzeć mi w oczy.
- Jack się
wygadał? – powiedział już bez naturalnej dla niego pewności siebie w głosie.
– Byłam na tyle
głupia i naiwna myśląc, że to dzięki talentowi zdobyłam tę pracę. Zamierzałeś
mi w ogóle powiedzieć? – zignorowałam jego pytanie.
Spojrzał
znów na mnie.
- Nie
załatwiłem ci tej pracy. Powiedziałem tylko Marie-Ann, że jesteś dobra, bo znalazłem
twoje zdjęcia w Internecie. Był tam też twój adres mailowy i po prostu go jej
dałem. Powiedziała, że chętnie je zobaczy. To nie tak, że przyjęłaby cię tylko
ze względu na naszą znajomość. Musiałaś się jej naprawdę spodobać, skoro
zaproponowała ci współpracę.
Nie
wiedziałam już w co wierzyć. To co mówił wdawało mi się być całkiem wiarygodne,
ale nie mogłam zapominać, że zataił przede mną znajomość z moją pracodawczynią.
- Mogłeś mi
o tym powiedzieć wcześniej, a nie udawać zaskoczonego tą propozycją. Kiedy na
mnie czekałeś byłeś w ogóle wtedy w pracy czy to kolejne kłamstwo? – zapytałam rozgoryczona.
Mówiłam ostrzejszym głosem niż chciałam, ale nie kontrolowałam tego. Pomyślałam,
że mógł wymyślić całą te bajkę z Rebeką i jej zaproszeniem na kawę.
Spojrzał na
mnie wzrokiem zbitego psa.
-
Rozmawiałem wtedy z Marie-Ann, ale później faktycznie wpadłem na chwilę do
firmy pogadać z ojcem. Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło. – tym razem
to ja odwróciłam wzrok. Poczułam się, jakbym miała zacząć płakać. – Myślałem,
że jeśli powiem ci o wszystkim to pomyślisz, że masz tę pracę tylko dzięki
znajomościom. A wcale tak nie jest.
- A co z
Jaredem? To też załatwiłeś?
Nastała
krótka cisza.
- Nie wiem o
czym mówisz. Tak jak mówiłem, powiedziałem tylko Mary żeby obejrzała twoje
zdjęcia. Szczerze mówiąc znając jej surowość myślałem, że napisze ci jakąś
rekomendację czy coś, a nie że od razu zaproponuje ci staż. - powiedział i wstał
z kanapy, przykucając na wprost mojej twarzy. Ujął ją w dłonie. – Przysięgam,
że właśnie tak było. Nie gniewaj się na mnie, chciałem dobrze.
W normalnych
okolicznościach pewnie wstałabym i już nigdy się do niego nie odezwała. Jednak
miał coś w sobie, co nie pozwalało mi podjąć takiej decyzji. Zamiast tego lekko
go pocałowałam, co niezmiernie go ucieszyło.
Odprowadził
mnie na taksówkę, która stała już na ulicy. Zapłacił za nią z dużym napiwkiem i
uśmiechnął się do mnie ostatni raz gdy zamknął za mną drzwi.
W połowie
drogi zaczęło lekko padać. Taksówkarz mówił coś do mnie, jednak nie słuchałam.
Zastanawiałam się nad całą tą sytuacją. Już nie raz przejechałam się na tym, że
za bardzo ufałam nieodpowiednim ludziom. To wszystko strasznie mnie
przytłaczało.
Gdy dotarłam
do domu było po północy. Odkluczając drzwi miałam nadzieję, że Rebecca już śpi.
Ona jednak wychodziła akurat z łazienki w piżamie.
- Gdzie ty
byłaś? – zapytała z wyrzutem. – Dzwoniłam do ciebie cały dzień, a ty jak zwykle
nie odbierałaś.
Przypomniałam
sobie, że przed rozmową z Marie-Ann wyłączyłam dźwięk w telefonie.
- To długa
historia. Mogę opowiedzieć ci wszystko jutro? – zapytałam udając strasznie
zmęczoną. Dopiero teraz poczułam, że jestem głodna.
- Nie, nie
możesz. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia? – zapytała, choć nie czekała na
moją odpowiedź. – Rozbierz się i czekam w salonie. – powiedziała nie dając mi
się sprzeciwić i ruszyła w stronę salonu.
Zdjęłam
kurtkę i powiesiłam na wieszaku w korytarzu, po czym poszłam usiąść na sofie. Po
tym co zobaczyłam u Bena nasze mieszkanie wydawało mi się dwa razy mniejsze niż
było w rzeczywistości. Becky półleżała oparta o poduszki i czekała na mnie. Zajęłam
miejsce na drugim końcu kanapy i już w głowie układałam sobie co jej powiem.
Opowiedziałam
jej o propozycji pracy, o sesji i ogólnie o całym dzisiejszym dniu, oczywiście
wyłączając z tej historii Bena. Po wysłuchaniu Becky pogratulowała mi i już
myślałam, że odpuści, ale oczywiście nie miałam racji.
- Nie chcesz
mi chyba powiedzieć, że cały ten czas spędziłaś w studio? – zapytała podejrzliwie,
czesząc sobie kucyk.
Wymyśliłam
szybko wymówkę. Nie chciałam jej okłamywać, jednak nie byłam jeszcze gotowa
żeby powiedzieć jej o Benie. Poza tym mało brakowało, a nie byłoby o czym
opowiadać.
- Spotkałam
się z tym facetem, któremu robiłam sesję. – dopiero gdy to powiedziałam i
zobaczyłam ekscytację na jej twarzy zdałam sobie sprawę jak bardzo się
wkopałam.
- I jak
było? Kto to? Znam go? Jakaś gwiazda? – pytaniom nie było końca.
- Becky
błagam, porozmawiajmy o tym jutro. Jestem naprawdę zmęczona, chcę się wykąpać i
iść spać.
Na szczęście
nie naciskała już bardziej i zawiedziona poszła do siebie. Odetchnęłam z ulgą i
poszłam się wykąpać. Potem zjadłam jeszcze jabłko i natychmiast zasnęłam.
Gdy wstałam
rano moja kuzynka była już na uczelni. Studiowała drugi rok na jakimś kierunku
związanym z biznesem, dlatego tak bardzo odpowiadała jej praca w firmie ojca
Bena. No i oczywiście nie tylko dlatego.
Po
przebudzeniu czekał na mnie SMS od Bena o treści:
Przepraszam
za wczoraj. Mam nadzieję, że chociaż trochę się dobrze bawiłaś.
Odpisałam
mu, że nie było tak źle. Później już cały dzień coś do siebie wysyłaliśmy, jak
gdyby nic się nie stało. Co jakiś czas łapałam się na tym, że uśmiecham się na
dźwięk wiadomości od niego. Kiedy była już pora lunchu i pomyślałam, że w końcu
znudziło mu się esemesowanie w pracy i postanowił zadzwonić, odebrałam bez
patrzenia na wyświetlacz.
- Wiadomości
już nie wystarczają? – zapytałam rozbawiona. W słuchawce odezwał się jednak
inny męski głos.
- Umm, chyba
mnie z kimś pomyliłaś. – zaśmiał się. – Tu Jared, pamiętasz mnie?
Cholera,
zapomniałam, że mieliśmy się spotkać.
-
Przepraszam, myślałam że to ktoś inny. Jasne, że pamiętam.
Powiedział,
że nie ma za dużo czasu, ale bardzo zależy mu na spotkaniu ze mną, więc
umówiliśmy się na lunch niedaleko Hyde Parku. Chciał po mnie przyjechać, jednak
uznałam, że zajęłoby to za dużo czasu, więc postanowiłam pojechać taksówką. Na
dworze było dziś strasznie ciepło, więc znów cieszyłam się, że lekko się
ubrałam. Miałam na sobie czarną rozkloszowaną spódniczkę i top w kwiatki, do
tego płaskie baleriny.
Kiedy
dotarłam na wyznaczone przez niego miejsce, czekał już pod knajpą. Miał na
sobie czarny t-shirt z jakimś napisem, któremu się nie przyglądałam, czarne
wąskie spodnie i sportowe buty.
W środku
było całkiem przytulnie, ale o tej porze było tu mnóstwo ludzi. Nie było wolnych
stolików, dlatego wzięliśmy na wynos tortille i postanowiliśmy usiąść w parku.
Ja wybrałam grecką, a on wegańską i wyszliśmy. Oczywiście był kolejnym facetem,
który musiał płacić.
Na zewnątrz
także siedziało mnóstwo ludzi, jednak znaleźliśmy wolną ławkę. Czułam zapach
pięknych kolorowych kwiatów, lekki powiew od strony dużej fontanny i odgłosy
rozmawiających ludzi. Niebo było idealnie błękitne, dokładnie w kolorze oczu
mojego towarzysza.
- Pięknie tu
dzisiaj. – stwierdził. – Od dawna pracujesz w ELLE? – zapytał i wziął pierwszy
kęs tortilli.
- Właściwie
zaczęłam wczoraj, a gdyby nie czysty przypadek to byśmy się nie poznali, a ja
nie miałabym pracy. – odparłam, a on się zaśmiał.
- W takim
razie nie ma za co. Twoje zdjęcia nie wyglądały jak na pierwszy dzień. Swego
czasu zajmowałem się fotografią i naprawdę sądzę, że jesteś dobra.
-
Studiowałeś fotografię? – zapytałam. Nie zdążyłam nic przeczytać na jego temat –
wczoraj nie miałam na to głowy, a dzisiaj kompletnie zapomniałam.
- Przez
krótki czas tak, w Filadelfii. Później jednak bardziej skupiłem się na filmach
i zmieniłem szkołę oraz kierunek, tym razem w Nowym Jorku. No a potem już rozkręciłem
karierę aktorską i założyłem zespół.
- W
Filadelfii? Mówiłeś mi wczoraj, że cały czas mieszkałeś w Nowym Jorku, więc po
co wybrałeś się tak daleko na studia, a potem i tak wróciłeś?
Zawahał się
na chwilę. Jego opowieść była ciekawa, ale nic nie trzymało się kupy.
- Dostałem
się na uczelnię w Filadelfii, więc tam postanowiłem się uczyć. Potem
spróbowałem jeszcze raz w Nowym Jorku i się udało. - Wciąż coś mi tu nie grało.
Postanowiłam jednak nie drążyć tematu, zresztą i tak go zmienił. – A co ciebie
sprowadza tutaj?
- Chciałam
wyrwać się z Bossier City. Małe miasto, małe perspektywy na sukces. Moja
kuzynka tu mieszka, więc pomyślałam że fajnie byłoby zamieszkać tu z nią, niż
gdybym wyjechała gdzieś na uniwersytet w Stanach, ale nie znała tam nikogo. Żal
mi było tylko zostawiać rodziców samych, ale nie chcieli się przeprowadzać.
Wydawał się
być zamyślony. Trudno było mi się domyśleć, skąd u niego taka postawa. W końcu
jednak wyrwał się z przemyśleń.
- Rozumiem. –
odparł. – Ja przeprowadzałem się z bratem, więc było mi łatwiej. Ale też było
mi żal zostawiać matkę i dziadków.
Cieszyłam
się, że tyle nas łączy. Wspólne pasje, podobne historie, przez co łatwo się nam
rozmawiało i nie kończyły się nam tematy. Czułam, jakbym go znała od dziecka.
- Wiesz, tak
naprawdę nie zdążyłam przesłuchać twojej muzyki, ale przypomniało mi się, że
widziałam cię w jednym filmie. Nie pamiętam tytułu, ale był o narkotykach…
- „Requiem
dla snu”? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Tak, większość ludzi mnie z niego
kojarzy. Rola życia i te sprawy.
Przypomniało
mi się, jak oglądałam go jakieś dwa lata temu w domu, w Luizjanie. Kiedy mama
weszła do salonu i zobaczyła co oglądam, natychmiast przełączyła kanał. Na moje
pytanie dlaczego to zrobiła odparła, że nie znosi tego aktora. Pamiętam, jak
zdziwiło mnie wtedy jej zachowanie, ta nagła zmiana nastroju i zdegustowany
ton, kiedy mówiła o Jaredzie. Gdy zapytałam ją, dlaczego tak go nie lubi,
natychmiast ucięła dyskusję.
Nie zamierzałam
mu jednak tego mówić, bo mogłoby go to urazić. Nagle zaczepiła nas Rebecca.
Początkowo myślałam, że to jakaś fanka mojego towarzysza, jednak zobaczyłam jej
twarz i przypomniałam sobie, że blisko Hyde Parku znajduje się jej uczelnia.
- Rebecca,
to jest… - już chciałam ich sobie przedstawić, kiedy Becky mi przerwała.
- Jared, to
ty? – zapytała go z entuzjazmem wpatrując się w niego jakby podziwiała dzieło
sztuki. – O Boże, nie widziałam cię tyle lat!
Wydawał się
być strasznie zmieszany, tak jak i ja.
- Wy się
znacie? – zapytałam patrząc raz na nią, raz na niego. Moja kuzynka spojrzała na
mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Jak to,
nie poznałaś go? Przecież to Jared. Jared Leto. – powiedziała mocno
gestykulując.
- Znasz mnie
z jakiegoś filmu czy przez mój zespół? – zapytał miękkim głosem. Ona spojrzała
na niego zaskoczona.
- Co? Nie,
jaki zespół… Leanne nie pamiętasz? – tym razem patrzyła na mnie. – Opiekował się
tobą jak byłaś mała. Pamiętasz jak przyjechałam do ciebie w wakacje i zabrał
nas i Genevieve ze swoim bratem do McDonald’s
po kryjomu żeby twoja mama nie wiedziała? – teraz znów wpatrywała się w
niego. – Shannon, prawda? Twój brat ma na imię Shannon.
Nagle stało
się dla mnie jasne skąd się znamy. Nie pamiętałam go, ponieważ byłam mała kiedy
się mną opiekował. Jednak Rebecca będąc ode mnie trzy lata starsza dobrze go
zapamiętała. Wszystkie jego badawcze
spojrzenia, dziwne reakcje, wszystko ułożyło się w całość. Nie rozumiałam tylko
jednego – dlaczego skłamał, że nigdy nie był w Bossier City? Dziwne też
wydawało mi się, że nie skojarzył mojego imienia i nazwiska, w końcu był
nastolatkiem, kiedy się mną opiekował. W mojej głowie kłębiło się już milion pytań,
które zamierzałam mu zadać.
Cóż, jestem pierwsza :D
OdpowiedzUsuńMogę z czystym sumieniem powiedzieć: wiedziałam! Ale ta wpadka z Becky była cudna, chociaż w sumie prędzej czy później i tak wyszłoby, co jest grane...
Cudowny szablon, co najmniej trzy razy lepszy zarówno od poprzedniego, jak i pierwszego, który bardzo mi się podobał - ten zdecydowanie wygrywa. Sama sobie szykujesz tła?
Powiem więcej: z każdym kolejnym rozdziałem zatracam się coraz bardziej... a podobno miałam się uczyć, a nie czytać/pisać fanfiki...
Jestem ciekawa, jaką rolę ostatecznie odegra Jack, bo pojawia się znikąd i tak szybko znika...
Cóż, dużo weny, pozdrawiam i bardzo dziękuję ci za poprawienie mi humoru w to paskudne, deszczowe popołudnie :)
S.
Dzięki, męczyłam się z tym przeklętym szablonem przez pół dnia...
UsuńTak, zarówno ten nagłówek jak i poprzednie robiłam sama :))
Ja mam do końca tygodnia wolne, więc przynajmniej mam czas na pisanie.
Bardzo Ci dziękuję, u mnie przepiękne południe które poświęciłam na zmianę wyglądu bloga, haha :D
Tak bardzo mi się podoba! Zwłaszcza wątki z Jaredem. Szczerze mówiąc trzymam kciuki za duet Jared i Lea, bo Ben mnie jakoś okropnie irytuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dzięki! Nic nie mogę zdradzić, ale szczerze mówiąc sama do końca nie wiem jak to się potoczy :)
UsuńCo tu pisac...
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne i czekam ma wiecej :)
Dziękuję bardzo <3
UsuńJeju, jak to czytam to chcę więcej i więcej! Jestem strasznie ciekawa kolejnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Jareda i Leanne bo Bena nie trawię, serio, sama nie wiem czemu.
Życzę dużo weny!
Kiedy kolejny? :D
Miło mi, dziekuje ;)
UsuńJakos w tym tygodniu, w każdym bądź razie niebawem :)
O mój Castiel , co za akcja xD Miło tak wpadnąć na bloga dzień po tym jak dodałaś rozdział i zobaczyć, że oto i jest jeszcze kolejny ;D
OdpowiedzUsuńPoza tym, nowe tło, naprawdę nie jestem w stanie Cię zrozumieć....pierwsze było swietne, drugie też i to samo z trzecim i jak dla mnie nie ma sensu ich tak zmieniać bo wszystkie są cudowne ;) Lepiej byś się Cass na pisaniu skupiła ;D
Jak widac , nie widać , nie wiem, ale poprawiłaś mi humor...to było dosyć oczywiste co wyniknie w sprawie Jareda, ale czuję się zdecydowanie zakoczona. Pozytywnie ,nie inaczej xD
Jeszcze chciałam o coś zapytać...jakby co to tak, jestem upierdliwa ;) Nie pamiętam czy wpominałaś o wieku Leannine, ale tak mniej więcej mówiąc to chyba ma około 20 lat...Jared we włosach w których go opisałaś ( zazwyczaj poznaję wiek jareda po włosach ) to jakieś 38 lat, chyba że nie chodziło o te które mam na myśli xD mniejsza o to, po prostu biorąc pod uwagę to że Jared opiekował się Leą kiedy była mała to nie bardzo może mieć tyle lat , albo ona jest starsza. Wiesz jak dla mnie to w twoim opowiadaniu możesz sobie zrobić dwudziestoletniego Jareda w tych długich włosach divy które ma teraz, masz wolną rękę, ale po prostu jestem ciekawa ile Jared ma lat xD
Przepraszam za tą moją upierdliwość, bo możliwe że wcześniej nawet nie zastanawiałaś się nad takimi głupotami jak ja teraz xD
To żem się rozpisała...
Jak zawsze życzę dużo weny, jak się okazało jednak nie jest mnie zaskoczyć tak dawno jak mi się wydawało ;)
Castiela tu niestety nie będzie, chociaż bardzo bym chciała xD
UsuńJestem perfekcjonistką, więc jak mi się nie podoba coś do końca to od razu muszę to zmienić. Ale myślę, że na tym pozostanę :D
Leanne ma 20 lat, Jared 39. Kiedy się nią opiekował był nastolatkiem, miał 15 lat, a ona zaledwie 4. Natomiast Rebecca jest 3 lata starsza, dlatego miała wtedy 8 lat i przez to pamięta Jareda i Shannona ;)
Dziękuję!
czekaj czekaj jak 39-20=19 a 15-4=11 to coś się nie zgadza haha ;)
OdpowiedzUsuńhaha sorry, pisałam już nowy rozdział i się zagubiłam trochę w akcji xD
UsuńLeanne ma 22 lata, Jared 39, a jak opiekował się Leanne to miał 20, a ona 3 :D